04.08.2022

Nowy Napis Co Tydzień #163 / Pisarz i jego opowieść. Wiesław Myśliwski na bezdrożach „nurtu chłopskiego”

Na początku lat 70. Henryk Bereza zaprosił Wiesława Myśliwskiego na spotkanie odbywające się pod szyldem „nurt chłopski”. Debiutujący w 1967 roku powieścią Nagi sad pisarz zdawał się idealnie pasować do towarzystwa, jednak zapewne nie spodziewał się, jak trudno będzie mu je opuścić, mimo że gospodarz wcale nie trzymał go tam na siłę.

Mówiąc już na poważnie, oczywiste są powiązania Wiesława Myśliwskiego z kulturą chłopską, o czym sam wielokrotnie mówił i pisał. Lektura jego – co najmniej – trzech pierwszych powieści wskazuje na świat, z którym autor postanowił związać swoją twórczość. Zdawałoby się, że w zasadzie nie ma już o czym pisać, o dziele najwybitniejszego polskiego prozaika napisano i powiedziano już bowiem wszystko. Jednak nasuwające się dziś, to znaczy u progu trzeciej dekady XXI wieku pytanie, czym była kultura chłopska – a pytanie to musi się pojawić, ponieważ kultura ta już nie istnieje, a jej powidoki, dostrzegalne jeszcze niedawno w pamięci rodzinnej i osobistej, dogasają – domaga się nowych, zgodnych z aktualną wiedzą odpowiedzi. Ponadto pociąga ono za sobą kolejne pytanie, co to znaczy czerpać z bogactwa tej kultury i, może nawet przede wszystkim, co to właściwie znaczy, że twórczość Myśliwskiego – przynajmniej do Kamienia na kamieniu – należy do „nurtu chłopskiego”?

Odpowiedzialność

Ostatni z powyższych problemów jawi się jako nowotwór z przerzutami o różnym, jak się okazuje, stopniu złośliwości. Na to mało wyrafinowane porównanie pozwoliłem sobie z powodu lekkiej irytacji, która rodzi się podczas lektury niektórych tekstów poświęconych prozie Myśliwskiego.

Jednym z najbardziej rozpoznawalnych przedstawicieli tak zwanego nurtu chłopskiego w literaturze polskiej jest Wiesław Myśliwski. Ten wielokrotnie nagradzany pisarz ukazuje w swoich utworach powolny zanik kultury wiejskiej pod wpływem zmian społeczno-cywilizacyjnych i ekspansji miejskiego stylu życia.

W ten sposób artykuł o językowej kreacji ojca w Nagim sadzie Wiesława Myśliwskiego rozpoczyna Aleksandra CiarkowskaA. Ciarkowska, Językowa kreacja ojca w „Nagim sadzie” Wiesława Myśliwskiego, „Rozprawy Komisji Językowej ŁTN” 2019, t. LXVII, s. 37–48.[1]. Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby inicjujące rozprawę memento o powiązaniach prozaika z „nurtem chłopskim” znaczyło cokolwiek dla dalszych rozważań. Niestety, nie znaczy nic, nie niesie ze sobą żadnej niemal informacji, która mogłaby zaciążyć na analizowanych przez autorkę artykułu kwestiach, choć przecież dla języka Nagiego sadu sprawa kultury chłopskiej jest zdecydowanie fundamentalna, czego w samym tekście próżno szukać. Lekkość w przywoływaniu owego memento widać również w określeniu kultura w i e j s k a traktowanym jako synonim k u l t u r y  c h ł o p s k i e j, co nie powinno mieć miejscaHenryk Bereza omawia ten problem już na pierwszej stronie swojej kanonicznej pracy. Por. tegoż, Związki naturalne. Szkice literackie, Warszawa 1978, s. 7. Warto również pytać, czy na przykład dzieje szlachty zagrodowej znad Berezyny, którym swoje powieści poświęcił Florian Czarnyszewicz, opatrzymy tą samą etykietą, bo przecież Nadberezyńcy z pewnością są pomnikiem kultury wiejskiej. Wiejskiej, ale niekoniecznie chłopskiej, i nie chodzi tu tylko o różnice klasowe, o czym w dalszej części artykułu.[2].

Rozważania o językowej kreacji, tym razem ziemi, w dziełach Wiesława Myśliwskiego podjęli również Stanisław Cygan i Andrzej S. Dyszak, rozpoczynając od podobnego memento:

Powieść [...] Kamień na kamieniu była już przedmiotem analiz zarówno historycznoliterackich, jak i językoznawczych. Zasługuje ona na uwagę na tle utworów tak zwanego nurtu wiejskiego nie tylko ze względu na takie jej wyróżniki jak konstrukcja fabuły czy kreacja bohatera-narratora, ale także na przykład ze względu na zawartą tam „filozofię języka” czy wypowiedzi o charakterze aforystycznym i sentencjonalnymS. Cygan, A.S. Dyszak, Językowy obraz ziemi w powieści Wiesława Myśliwskiego „Kamień na kamie[3]niu”, „Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis. Studia Linguistica” 2008, t. IV, s. 4.[3].

Pomijając problematyczny termin n u r t  w i e j s k i, trzeba zauważyć, że dla autorów artykułu incipit dotykający znaczenia kultury chłopskiej pociąga jednak za sobą jakieś konsekwencje, przywołują bowiem dalej wypowiedź Myśliwskiego:

Cała moja książka, kosztująca mnie dziesięć lat trudu, jest niczym innym jak próbą sprostania tej króciutkiej pieśni [chłopskiej pieśni o kamieniu – przyp. S.C. i A.S.D.], rozpoznania w jej kilkunastu słowach-olbrzymach i tego chłopskiego świata, który ją wydał, i siebie samego, który także z tego świata wyszedłemCyt. za tamże, s. 43.[4].

Przywołanie na pomoc samego autora Kamienia na kamieniu jest krokiem w dobrym kierunku, pozwala bowiem choć szczątkowo wyjaśnić, dlaczego kultura chłopska okazuje się dla Myśliwskiego tak ważna, a ponadto staje się świadectwem przyjęcia przynajmniej częściowej odpowiedzialności za podkreślanie chłopskiego charakteru omawianej powieści. Zatrzymajmy się na chwilę. Odpowiedzialności? Czy to aby nie przesada? Czy jej brak może wyrządzić jakąkolwiek szkodę percepcji genialnym utworom polskiego prozaika? Może, o czym wiedzieli już prawodawcy tak zwanego nurtu chłopskiego Henryk Bereza i Andrzej Zawada.

Pan tu nie stał

Henryk Bereza, gospodarz przedsięwzięcia pod tytułem „nurt chłopski”, choć zaprosił na nie Wiesława Myśliwskiego, od początku, a więc już w Związkach naturalnych wykazywał wyjątkowość pisarstwa autora Nagiego sadu oraz uniwersalną wartość jego twórczości. Bereza doskonale zdawał sobie sprawę, że ani wierzchni sztafaż chłopskiej kultury i obyczajowości, ani problem awansu społecznego chłopstwa po reformie rolnej, ani nawet jej stopniowy zanik, do którego tenże awans prowadził, nie wyczerpują tematów i zagadnień, które dostrzegł w debiucie pisarza:

Nagi sad jest powieścią o partnerstwie człowieka i świata, o dialektyce ich wzajemnych stosunków, o nieuniknionej przynależności człowieka do świata i o przynależności świata do człowieka. […] Ojciec istnieje w Synu, Syn szuka siebie w Ojcu, ponieważ nie zaczął istnieć we własnym Synu! Jeśli w narratorze Nagiego sadu wyczuwa się coś nienaturalnego, a nawet karykaturalnego, to ma to pełne powieściowe i filozoficzne uzasadnienie. Nienaturalne jest, że Syn nie doszedł do tego, żeby stać się Ojcem własnego Syna. Płodzenie dzieci odbywa się zwykle bez filozofiiH. Bereza, dz. cyt., s. 245.[5].

Finalnie zaś Bereza dodaje:

Autor […] przeżył ojcostwo tak świadomie jak mało kto. Wydobyłem najgłębszy  w moim przekonaniu – nurt myślowy powieści Myśliwskiego i jej ogólnofilozoficzny sensTamże, s. 245–246. Pisownia oryginalna – J.S.[6].

Natomiast komentując Pałac, drugą książkę pisarza, krytyk pisał między innymi:

Dusza społeczna człowieka, którą się w powieści demonstruje, ma być duszą uniwersalną, uniwersalną w sensie całego dotychczasowego doświadczenia historycznego ludzkości, w którym zawsze istniała przeciwstawność sytuacji społecznej sługi i pana w tysiącznych historycznych konkretyzacjachTamże, s. 248[7].

Oczywiście sytuacja polskich chłopów w warunkach, jakie ukształtowały się po II wojnie światowej, jest tak dla Berezy, jak i dla Andrzeja Zawady podstawową materią, z której omawiani przez nich pisarze tworzyli swoje dzieła, jednak zarówno Bereza (powyżej), jak i Zawada (poniżej) wskazywali na szczególny charakter prozy Myśliwskiego. On to bowiem

konstruując w swoich utworach zawsze przeciwstawne pary postaci (ojciec – syn, pan – chłop), wydobywa pozorność i zewnętrzny charakter tego przeciwstawienia. Odnajdzie w świadomości swoich bohaterów miejsca, w których będą oni mogli spotkać się i bądź zrozumieć, bądź zamienić rolami społecznymi, bądź nawet utożsamić. Będą to miejsca uniwersalne, o których istnieniu, niezależnym od podziałów klasowych i kulturowych, pisarz zdaje się nie wątpićA. Zawada, Gra w ludowe. Nurt chłopski w prozie współczesnej a kultura ludowa, Warszawa 1983, s. 195.[8].

Powyższe, być może przez swą szczątkowość mało reprezentatywne przykłady mają wskazać na całkiem niezłą, jeśli mówić o problemie etykietowania twórczości, sytuację Wiesława Myśliwskiego u progu kariery. Wnikliwi badacze, za jakich z pewnością należy uznać Berezę i Zawadę, choć rozpatrywali jego powieści w ramach bądź co bądź ustalonego już nurtu chłopskiego, w swoich rozpoznaniach od razu przekraczali dopiero co ustanowione przez siebie granice, które każdy nurt, by mógł być możliwy do odróżnienia od innych, musi posiadać. Szczególnie Henryk Bereza poczuwał się, jak widać w Związkach naturalnych, do tego, aby nie zawężać interpretacji prozy autora Nagiego sadu do granic nurtu, do którego sam go przyporządkował. Dotarł zatem do takich warstw znaczeniowych, które nie mieszczą się w ramach opowieści o społecznym awansie chłopstwa w powojennej Polsce, zresztą czyniąc zadość samemu Myśliwskiemu, który „w dążności krytyki do opatrzenia nurtu formułą” („nurt wiejski”) widzi „nie tyle chęć określenia zjawiska, co jego skanalizowania, spartykularyzowania, jakby dopiero poza tym nurtem istniał właściwy obszar literatury ogólnonarodowej bez przymiotnika”Tamże, s. 89.[9].

W takiej właśnie postawie dwu polskich krytyków dostrzegam odpowiedzialność, której brak może prowadzić do, przepraszam za hiperbolę, katastrofalnych skutków.

Zróbmy sobie lud

Na pytanie, jaki jest chłop, inteligent polski ma w odpowiedzi na ogół kilka stereotypów określających z zasady jednostkę poprzez zbiorowość i zbiorowość poprzez jednostkę, a więc każdego chłopa jako wszystkich i wszystkich jako każdego. […] Nic dziwnego zatem, że świadomość inteligencka dała się zwieść tak zwanej ludowości jako rzekomemu synonimowi kultury chłopskiej. Nie tyle nawet zwieść. To produkt inteligenckiego stosunku do chłopa i jego kultury, rezultat inteligenckiego samopoczucia i inteligenckich urazów, przypisania sobie przez inteligencję polską wyłączności na tworzenie narodowej kultury, czego prostą konsekwencją stało się zubożenie czy wręcz zafałszowanie perspektywy w widzeniu roli innych. I tak w ambicjach poznawczych owa perspektywa ogranicza się na ogół do etnograficznego opisu objawów chłopskiej kultury, jej świątecznej widowiskowości, obrzędowości i obyczajowości, a w ambicjach animatorskich sprowadza się do seryjnego powielania wzorów tej kultury i poddawania ich estetyzującym procedurom. Mówiąc dobitniej, tak zwana ludowość jest niczym innym jak zredukowaniem owej perspektywy do pojęcia folkloruW. Myśliwski, Kres kultury chłopskiej, [w:] Myśl Myśliwskiego (studia i eseje), red. J. Olejniczak, Katowice 2018, s. 313. Zob. też M. Duch-Dygosz, Uwolnić się od inteligenckiej chłopofobii, „Znak” 2020, nr 10, s. 57–61.[10].

Zjawisko, które Wiesław Myśliwski trafnie opisał w słynnym już eseju Kres kultury chłopskiej, istniało nie tylko w środowisku inteligencji jako takiej, ale również wśród badaczy kultury, przez nich samych nazywanej ludową lub, co gorsza, folklorem. Taka postawa, jak nietrudno się domyślić, miała przez całe stulecia opłakane skutki zarówno dla zrozumienia twórczości chłopskiej, jak i całej chłopskiej kultury. Słynny rosyjski badacz Władimir Propp w monumentalnej pracy Ruski epos heroiczny dowodził:

łatwo wpaść w pułapkę indywidualistyczno-psychologicznej oceny mistrzostwa, badania pieśniarza w oderwaniu od ludowej twórczości jako takiej i jej zasad, od tej gleby, która zrodziła i wychowała pieśniarza. Przy takim podejściu naruszony zostaje jeden z aksjomatów współczesnej folklorystyki, sformułowanych przez Gorkiego: „W micie i eposie, jak i w języku, w określony sposób uwidacznia się kolektywna twórczość całego ludu, a nie pojedyncze myślenie jednego człowieka”. To znaczy, że ludowa poezja jest przede wszystkim właśnie ludowa i jako ludowa powinna być badana. Poszczególny pieśniarz interesuje nas o tyle, o ile przydaje ludowej myśli taki czy inny artystyczny wyrazW. Propp, Russkij gieroiczeskij epos (Sobranije trudow W. Ja. Proppa), Moskwa 1999, s. 22. Przekłady z języka rosyjskiego moje – J.S.[11].

Niech nie zwiedzie nas podszyta ideologią marksistowską terminologia, która mogłaby wyjaśniać nacisk na kolektywną twórczość całego ludu. Otóż nie wyjaśnia. Podobne skutki w nauce, nazwijmy ją umownie zachodnią, wywołała znana wszem wobec tak zwana kwestia homerycka. Zgodnie ze stanowiskiem „pluralistów” pieśni Homera miały powstać w wyniku świadomego połączenia, dokonanego przez bliżej nieznanego redaktoraZob. m.in. F.M. Turner, The Homeric Question, [w:] A New Companion to Homer, red. I. Morris, B. Powell, Leiden 1997, s. 123–145.[12]. Teoria ta padła na żyzny grunt dziewiętnastowiecznej gorączki narodowej i zaowocowała praktyką tworzenia kompilacji, w wyniku których starano się odtworzyć – w zamyśle tychże kompilatorów – wielki epos narodowy, porównywalny w swych rozmiarach do dzieł Homera. Takiego zabiegu dokonał Elias Lönnrot – spisał wiele pieśni tematycznie powiązanych z bohaterem o imieniu Kaleva i ułożył je w jeden wielki poemat – Kalevalę. W podobny sposób powstał estoński epos narodowy KalevipoegA.B. Lord, Pieśniarz i jego opowieść, tłum. P. Majewski, Warszawa 2010, s. 74.[13]. W wyścigu po „narodowego Homera” wystąpił też Vuk Karadżić – na podstawie zebranego podczas wyprawy badawczej materiału w 1815 roku wydał zbiór Narodna srbska pjesnarica. Chociaż zanotował nazwiska pieśniarzy, od których pozyskał materiał, czego zwykle nie czyniono, to z zapisanych krótkich, epizodycznych pieśni, opowiadających o bitwie na Kosowym Polu, dokonał kompilacji polegającej na 1) ułożeniu ich w kolejności odpowiadającej realnym wydarzeniom w porządku chronologicznym i 2) uzupełnieniu fabularnych luk, powstałych w wyniku sztucznego zszywania pieśniR. Halili, Naród i jego pieśni. Rzecz o oralności, piśmienności i epice ludowej wśród Albańczyków i Serbów, Warszawa 2012, s. 153[14]. W ten sposób, podobnie jak badacze estońscy i fińscy, uzyskał piękne w formie oraz imponujące w rozmiarach pieśni, z autentyczną oralną pieśnią epicką, której przecież poszukiwał, niemające wiele wspólnego.

Krótko mówiąc, wyobrażenia inteligencji, w powyższym przypadku badaczy wszelakiej maści, które doskonale scharakteryzował autor Widnokręgu w swoim eseju, rzutowano na twórczość, w przypadku XIX i pierwszej połowy XX wieku, chłopską. Jedną z najpoważniejszych konsekwencji takiej postawy było wspominane przez Wiesława Myśliwskiego „określanie z zasady jednostkę poprzez zbiorowość i zbiorowość poprzez jednostkę”, a więc całkowite wyrugowanie konceptu indywidualności, co z kolei forsował Władimir Propp et consortes.

Zrozumienie kultury, po której owoce przyszło sięgać badaczom, zostało zastąpione ich o tej kulturze wyobrażeniem, wyobrażeniem niemającym w zasadzie żadnego oparcia w realnym doświadczeniu. Należy pamiętać, że niezależnie od miejsca – czy mówimy o ziemiach polskich, północno-, południowo- czy też wschodnioeuropejskich – miejską, inteligencką kulturę od kultury chłopskiej oddzielała przez stulecia bariera daleko bardziej istotna od dzielących je różnic klasowych. Tą barierą była technologia pisma.

Słowa olbrzymy

Pamiętajmy, że ta kultura [chłopska – przyp. J.S.] mówiła, nie pisała. Mowa żywa, a więc ta źródlana, choć ulotna, była językiem chłopskich narracji, chłopskich klechd, bajek, wyznań i zwierzeń, skarg i żalów, sag rodzinnych, opisów plag i zagrożeń, wędrówek wojennych, wypraw za chlebem i tak dalejW. Myśliwski, Kres kultury chłopskiej…, s. 318.[15].

To niewinne z uwagi na swoją oczywistość spostrzeżenie autora Nagiego sadu, a przede wszystkim świadomość konsekwencji, jakie ze sobą niesie, ma fundamentalne znaczenie dla zrozumienia, czym i przede wszystkim jaka była kultura chłopska oraz jak jej elementy istnieją w jego powieściach.

O kulturze słowa mówionego nie sposób mówić (nomen omen) z pominięciem teorii oralnej oraz zakrojonych na szeroką skalę interdyscyplinarnych badań nad oralnością, zapoczątkowanych przez Milmana Parry’ego i Alberta B. Lorda. Ekspedycje terenowe w Jugosławii lat 30.„Zadanie badawcze polegało na dokładnym ustaleniu formy oralnej poezji narracyjnej po to, by określić szczegółowo jej odmienność względem formy poezji narracyjnej utrwalonej na piśmie. Wykonanie tego zadania polegało natomiast na obserwacji pieśniarzy działają[16]cych w ramach żywotnej tradycji niespisanych pieśni. Badano, w jaki sposób forma ich pieśni zależy od ich umiejętności opanowywania tych utworów i wykonywania ich bez zdol[16]ności czytania i pisania”. Zob. A.B. Lord, dz. cyt., s. 62.[16] i 50. XX wieku pozwoliły na sformułowanie podstawowych założeń teorii oralnej, wyjaśniającej fenomen ustnej poezji epickiej:

  • każde wykonanie jest oddzielną pieśnią, jest niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju;
  •  publiczność uznaje daną pieśń za wytwór tego wykonawcy, którego aktualnie ma przed sobą
  • ustne uczenie się pieśni, ustna kompozycja i ustny przekaz pokrywają się ze sobą, są różnymi aspektami tego samego zjawiska, innymi słowy:
  •  ustna pieśń epicka jest komponowana podczas jej wykonania;
  •  pieśniarz nie uczy się tekstu pieśni na pamięć, lecz dysponuje szczególną techniką kompozycji, opartą na systemie tradycyjnych formuł i wyrażeń formularnych;
  •  narrację pieśni tworzy się na podstawie tematów; – w tradycyjnej poezji ustnej nie istnieje pojęcie oryginału.

Jeśli przyłożymy powyższe wyniki badań terenowych do sądów Proppa na temat zbiorowego układania pieśni, zobaczymy, jak wielkiego przełomu w rozumieniu ustnej twórczości poetyckiej dokonali amerykańscy badacze.

Rewolucyjna teza o całkowicie oralnej proweniencji wielkich pieśni epickich wzbudziła zainteresowanie kulturami nieposługującymi się technologią pisma, które zaowocowało wielką liczbą opracowań naukowych. W Polsce najpopularniejszą zdaje się sędziwa już (pierwsze wydanie w 1982 roku) praca amerykańskiego jezuity Waltera Jacksona Onga Oralność i piśmienność. Słowo poddane technologii. Badacz charakteryzuje nie tylko cechy dystynktywne kultury ustnej, jej psychodynamikę, formę oralnej komunikacji językowej, ale też konsekwencje piśmienności, fundamentalne dla naszego, ukształtowanego przez pismo sposobu myślenia.

Wyobraźmy sobie świat bez pisma, to znaczy świat bez encyklopedii, kodeksów, słowników, podręczników, list, katalogów, instrukcji obsługi, notesów, notatek, listów, szyldów i tablic informacyjnych – wszystkiego, co stanowi oparcie dla pamięci. W takim świecie wszystko, co ważne, wszystkie reguły postępowania, prawo, zasady funkcjonowania dosłownie wszystkiego, każda dziedzina wiedzy i umiejętności oraz cała historia muszą być przechowywane tylko w ludzkiej pamięci. Taka sytuacja rodzi konieczność zachowania oraz przekazania podstawowych wartości oraz zasad współżycia i jest to najważniejsze wyzwanie, przed jakim staje kultura nieznająca pisma. Konieczność ta wytwarza mechanizmy pozwalające wspólnocie przetrwać. Jednym z takich mechanizmów przekazywania zasad była właśnie poezja epickaZob. klasyczną i wciąż aktualną pracę E.A. Havelocka, Przedmowa do Platona, tłum. P. Majewski, Warszawa 2007.[17].

Kolejnym wyzwaniem dla naszej piśmiennej wyobraźni niech będzie język funkcjonujący w kulturze niepiśmiennej, a więc język wolny od słowników, gramatyk, język nieskodyfikowany. W takich warunkach nie istnieją teoretyczne konstrukty znaczeniowe. Słowo „rzeka” nie niesie za sobą definicji, jaką znajdziemy w encyklopedii. Słowo „rzeka” oznacza rzekę, którą widzę za oknem albo którą pamiętam z dzieciństwa. „Stół” to nie mebel z czterema nogami, tylko stół, przy którym zasiadam z rodziną.

Język ustny to język konkretu. Kultura oralna nie zna etykiet, nie myśli abstrakcyjnie. Nie zna również kategoryzacji, jak pokazały przywoływane przez Onga rozpoznania Aleksandra R. ŁuriiW.J. Ong, Oralność i piśmienność. Słowo poddane technologii, tłum. J. Japola, Warszawa 2011, s. 93–100.[18]. Na przykład badani ludzie niepiśmienni opisywali figury geometryczne, przypisując im nazwy przedmiotów, to znaczy koło nazywali talerzem, kwadrat drzwiami i tak dalej. Nigdy nie używali pojęć abstrakcyjnych. Dalej – niepiśmiennym przedstawiono rysunki czterech przedmiotów, z których trzy należały do jednej kategorii, a czwarty do innej: młot, piła, kloc, topór. Niepiśmienni nie dzielili ich na kategorie (młot, piła, topór – narzędzia, kloc – nie narzędzie). Wszystkie pasowały do siebie sytuacyjnie: piła przepiłuje kloc, topór rozłupie go na kawałki i tym podobne. Kolejne doświadczenie polegało na zadaniu pytania, przykładowo (i w skrócie): „Na dalekiej północy, gdzie jest śnieg, wszystkie niedźwiedzie są białe. Nowa Ziemia jest na dalekiej północy i zawsze leży tam śnieg. Jaki kolor mają tam niedźwiedzie?”. Odpowiedź: „Nie wiem. Czarnego niedźwiedzia widziałem. Innych nigdy nie widziałem”.

Przytoczone doświadczenie pokazuje, jak odmienne od myślenia ukształtowanego przez pismo jest myślenie człowieka niepiśmiennego. Szczególnie uderza nas brak korzystania z formalnej dedukcji, co przez stulecia uznawane było za oznakę myślenia prymitywnego, niecywilizowanego, a co, z punktu widzenia człowieka niepiśmiennego jest zupełnie naturalne („wiem, jak użyć piły, po co mam przekładać narzędzia z miejsca na miejsce?, po co zadawać pytania o coś, czego się nie widziało, czyli na przykład o białe niedźwiedzie?”).

Ong wyszczególnia również cechy charakteryzujące myśli i wyrażenie oralneTamże, s. 76–103.[19]:

1) Addytywność zamiast uporządkowania.
2) Nagromadzenie zamiast analizy: elementy myśli i wyrażeń o charakterze oralnym mają tendencję do bycia nie całościami, ale związkami całości. Ludzie oralni, zwłaszcza w języku oficjalnym, wolą nie żołnierza, lecz dzielnego żołnierza, nie księżniczkę, lecz piękną księżniczkę, nie dąb, lecz twardy dąb. Wyrażenie oralne niesie zatem ładunek epitetów oraz inny bagaż formułowy, odrzucany przez wysoką piśmienność jako niepotrzebny i męcząco redundantny z uwagi na ciężar nagromadzeń.
3) Redundancja lub obfitość: wypowiedź oralna znika, gdy tylko zostaje wypowiedziana. Zmusza to umysł do powolnego posuwania się do przodu. Redundancja, powtarzanie tego, co dopiero powiedziane, pozwala zatrzymać w polu uwagi kontekst.
4) Zachowawczość czy tradycjonalizm: wiedza pojęciowa, niepowtarzana na głos, zanika. Umysł oralny wkłada wiele energii w powtarzanie wypracowanej wiedzy. Proces taki trwał często przez całe wieki, poprzez powtarzanie i zapamiętywanie. Ta konieczność wymusza wysoce tradycyjne albo zachowawcze, konserwatywne nastawienie umysłowe, które wzbrania się przed eksperymentem intelektualnym. Dopiero pismo zastąpiło autorytet „mądrego starca” młodym odkrywcą. Pismo uwalnia umysł od konieczności zapamiętywania.
5) Blisko ludzkiego świata: pismo tworzy kategorie analityczne, które pozwalają na dystans wobec żywego doświadczenia (porównaj dzisiejszy artykuł naukowy). Brak takich kategorii w kulturze oralnej zmusza te kultury do konceptualizacji i werbalizacji całej wiedzy poprzez wyraźne odniesienie do świata ludzkiego – obcy, przedmiotowy świat zostaje upodobniony do współdziałania istot ludzkich.
6) Zabarwienie agonistyczne: oralność sytuuje wiedzę w obszarze ludzkich zmagań. Przysłowia i zagadki stanowią dla rozmówcy zachętę, by odpowiedzieć inną zagadką czy przysłowiem.
7) Empatia i zaangażowanie zamiast dystansu obiektywizującego: nauczyć się, poznać, oznacza w kulturze oralnej osiągnąć ścisłe, empatyczne, wspólnotowe utożsamienie z poznawanym.
8) Homeostaza: społeczność oralna żyje w swoistej teraźniejszości, zachowując równowagę przez pozbywanie się wspomnień, które przestały mieć znaczenie dla teraźniejszości. Znaczenie słów jest regulowane rzeczywistymi sytuacjami życiowymi, w jakich używa się słowa tu i teraz.
9) Sytuacja zamiast abstrakcji.

W kontekście powyższego, skąpego i skrótowego szkicu najbardziej charakterystycznych cech kultury oralnej zdumiewająco wręcz wybrzmiewa – zostańmy jeszcze chwilę w świecie słowa mówionego – refleksja Wiesława Myśliwskiego z przywoływanego eseju Kres kultury chłopskiej:

Słowo. Nie chodzi mi o zasób słów, zaiste przebogaty w języku chłopskim. Był to język konkretny, precyzyjny, nazywał rzeczy imionami, nie omówieniami czy symbolami, a co najważniejsze – nie miał poczucia bezradności. Znajdował nazwy w każdej potrzebie i dla każdej okoliczności. Chodzi mi jednak o rzecz ważniejszą, najważniejszą moim zdaniem: o relację człowiek–język. Wielopłaszczyznowa to relacja. Wspomnę tylko o jednym jej aspekcie – o wolności w języku. Chłop przez wieki niewolny, w jednym był zawsze wolny – w słowie. Wolny także od wszelkich kompendiów językowych, słowników, poradników i kanonów, zwłaszcza tak zwanej poprawnej polszczyzny. Jeśli pojawił się nowy fakt, rzecz czy zjawisko, nazywał to sam z siebie, jak chciał, jak mu dyktowała własna intencja, jak ów fakt, rzecz czy zjawisko przystawało do jego doświadczenia, jaki wywoływało w nim stan emocjonalny i w jaką wchodził z nim zależność. Przypominał pod tym względem prawdziwego poetę. To my, inteligenci, jesteśmy w języku protezoidalni, uzależnieni od tego, jak się „wzorowo” mówi, pisze, jakie są zasady, konwencje, jak nam dyktują słowniki, często gęsto korzystamy przy tym z importu. […] Pamięć. Dzisiaj staje się ona coraz mniej nam potrzebna. Wyręcza nas pismo, wyręczają nas komputery, a z pewną dozą humoru można przypuszczać, że w jakiejś przyszłości zostaniemy całkowicie wyręczeni przez jeszcze doskonalsze urządzenia. Pamięć w kulturze chłopskiej miała podstawowe znaczenie dla jej ciągłości. Była jedyną możliwością zachowania, przekazania i dziedziczenia wartości tej kultury. Musiała więc być niesłychanie rozwinięta i nieprawdopodobnie pracowita. Wyczulona na najdrobniejszy szczegół życia i na każde słowo. Widać to nawet w chłopskich zapisachW. Myśliwski, Kres kultury chłopskiej…, s. 322.[20].

Zdumiewająco trafnie. Myśliwski doskonale rozeznawał subtelne syndromy oralności w kulturze, z której świadomie czerpał. Ta świadomość musiała zaciążyć na jego twórczości, więcej – twórczość ta jest przesycona bogactwem, głębią i niezwykłą funkcjonalnością języka kultury mówionej. Języka, który ma realną moc stwarzania świata, wpływania na kształt rzeczywistości. Dlatego też termin „kultura chłopska”, wciąż niezupełnie rozumiany i odległy, należy wypełnić przede wszystkim znaczeniem, jakie niesie ze sobą świadomość oralnego charakteru tej kultury. To właśnie ta świadomość winna wyprzeć większość złudzeń i wyobrażeń projektowanych na tę kulturę.

Nie sposób również podejmować dzisiaj poważne badania nad twórczością Wiesława Myśliwskiego, ignorując rozwijającą się od bez mała stulecia gałąź humanistyki (nie mówiąc już o wkraczającej coraz śmielej do badań nad oralnością kognitywistyce) zajmującą się kulturą oralną. Niezwykle istotna jest również uważność, z którą należy podchodzić do oralności kultury chłopskiej, bowiem była ona zanurzona w otaczającej ją kulturze piśmienności, która, co nieuchronne, przenikała do jej wnętrza przez stulecia, częściowo odciążała pamięć społeczności (chłop nie musiał uczyć się na pamięć przepisów), częściowo wpływała na postrzeganie świata przez jej uczestników. I takie podejście w polskim literaturoznawstwie możemy odnaleźć.

Pisarz i jego opowieść

Udaną w mojej ocenie próbę analizy dzieł autora Pałacu podjęła Bogumiła Kaniewska w książce Opowiedziane. O prozie Wiesława MyśliwskiegoB. Kaniewska, Opowiedziane. O prozie Wiesława Myśliwskiego, Poznań 2013.[21]. Badaczka trafnie zwraca uwagę na ów transgresyjny moment, w jakim znalazła się kultura chłopska w XX wieku, wciąż zanurzona w oralności, ale osaczana i ciążąca ku piśmienności. Kaniewska ilustruje również cechy charakteryzujące myśl i wyrażenie oralne, przedstawione przez Onga, przykładami z dzieł Myśliwskiego, co rzeczywiście rzuca nowe światło na jego powieściowe światy. Jedyne zastrzeżenia można mieć do niejakiej nadinterpretacji związanej z formulicznością tej prozy. Jeżeli autorka powołuje się na teorię formuły Alberta B. Lorda, to należy mieć na uwadze, że przejęta od Milmana Parry’ego definicja formuły jako „grupy słów używanych zawsze w tych samych pozycjach metrycznych do wyrażenia pewnych podstawowych treści”M. Parry, Studies in the Epic Technique of Oral Verse-Making. I. Homer and Homeric Style, [w:] The Making of Homeric Verse: The Collected Papers of Milman Parry, red. A. Parry, Oxford 1971, s. 272.[22] odnosi się ściśle do ustnej poezji epickiej. Dlatego „te same pozycje metryczne” nie dają się zbyć milczeniem. Formuła jest narzędziem, za pomocą którego pieśniarz tworzył swoją pieśń w trakcie jej wykonywania. Jej charakter wiąże się z metryką wiersza epickiego do tego stopnia, że możemy powiedzieć, iż bez metrum nie ma formuły. Analizę Kaniewskiej nazywam nadinterpretacją, ponieważ odnajdywane przez nią w prozie Myśliwskiego aforyzmy, puenty, wyrażenia posiadające funkcję mnemotechniczną, rzeczywiście są cechą stylu oralnego. Formuła i formuliczność stanowią jednak osobne zagadnienie.

Moment przełomowy, ujęty w Kamieniu na kamieniu, jako powstanie w kulturze chłopskiej nowego modelu funkcjonowania języka, trafnie określa Wojciech Kudyba. Ten nowy model kształtowany jest przez pismo i to właśnie ten fakt badacz uznaje za przełomW. Kudyba, Słowo i prawda w powieści Wiesława Myśliwskiego „Kamień na kamieniu”, „Kon[3]teksty Kultury” 2015, z. 2, s. 242–243.[23], doprowadzający w konsekwencji – jeśli mogę dopowiedzieć – do zaniku kultury chłopskiej. Kudyba również czerpie z ogólnych spostrzeżeń Onga, ilustrując je materiałem z Kamienia na kamieniu. Jedną z takich ilustracji pozwolę sobie uzupełnić.

Odkąd chleba brakło, unikało się i mówienia o chlebie. Niby nikt nie zakazywał, ale jakoś tak było, jakby i słowo chleb nas opuściło. I nawet dziadek, kiedy wspominał z różnych wojen, co jedli, wspominał groch, kapustę, kaszę, kluski, czasem mięso, ale chleba nigdy nie wspominał. Tak samo my dzieci, gdyśmy klęcząc przy łóżku pacierz w głos mówili, a matka stała nad nami i nas pilnowała, żebyśmy słów nie opuszczali, to gdy przyszło do mówienia chleba naszego powszedniego, przycichaliśmy i matka nam to odpuszczałaW. Myśliwski, Kamień na kamieniu, Kraków 2019, s. 414.[24]

Przywołany passus Kudyba komentuje następująco:

Charakterystyczny dla kultur oralnych związek słowa z codziennym egzystencjalnym doświadczeniem, swoista homeostaza słów i zjawisk [...], manifestuje się w epopei Myśliwskiego w inny jeszcze sposób. […] Walter Ong pisze między innymi: „Kiedy przedmiot lub instytucja, do których odnosi się archaiczne słowo, przestaje być częścią teraźniejszości przeżywanego doświadczenia, słowo, nawet jeśli nie znika, zwykle zmienia, a niekiedy nawet traci znaczenie”. Można by przypuszczać, że w rodzinie Szymona Pietruszki niedostatek pożywienia tabuizuje przedmiot pragnień, a zmowa milczenia stanowi dla rodziny rodzaj terapii chroniącej przed nasileniem uczucia głodu. Tak jednak nie jest. W świecie bohaterów wciąż funkcjonują przecież słowa określające inne, równie trudno dostępne rodzaje pokarmów. Wydaje się raczej, że najważniejszym powodem zaniku słowa chleb jest nieobecność przedmiotu. Autor zdaje się szczególnie podkreślać siłę wspomnianego procesu, przypominając ustami narratora fakt, że słowo chleb znika z tekstów o charakterze sakralnym, których zawartość zmienia się w kulturze najwolniej. Moc wiążąca słowa z codziennym doświadczeniem okazuje się w powieści silniejsza niż obawa przed naruszeniem świętego tekstu modlitwyW. Kudyba, dz. cyt., s. 246–247. Można też pytać, czy zjawisko opisane przez Onga nie dotyczy raczej całych społeczności w dłuższej, wielopokoleniowej perspektywie; chodzi tu o faktyczną amnezję strukturalną, a nie o świadomą rezygnację z użycia danego słowa. Z drugiej strony w omawianym przykładzie trudno podważyć „związek słowa z codziennym doświadczeniem”.[25].

Jako przykład homeostazy Ong przywołuje amnezję strukturalną ludu Gondża: z brytyjskich zapisków z początku XX wieku wynika, że wedle tradycji oralnej tej społeczności Ndewura Jakpa, założyciel rodu, miał siedmiu synów i każdy panował nad jedną z siedmiu jednostek terytorialnych państwa. Sześćdziesiąt lat później ponownie spisano mity Gondża – wtedy dwie spośród siedmiu jednostek terytorialnych już nie istniały – jedną połączono z inną, druga zniknęła. W tych późniejszych mitach Ndewura Jakpa miał pięciu synów, a w opowieści nie było żadnych wzmianek o tych dwóch zanikłych prowincjach. Fragment przeszłości, który nie ma związku z teraźniejszością, po prostu wypadł. Teraźniejszość nadała własną dynamikę przeszłościW.J. Ong, dz. cyt., s. 91.[26]. Tu od razu przychodzi na myśl passus Kamienia na kamieniu, który Kudyba rozważa jako związek opowieści z życiem, przez kultury oralne traktowany jako prawdaW. Kudyba, dz. cyt., s. 249.[27].

Przegadaliśmy cały wieczór, a i nocyśmy trochę zarwali. Ale co się podnosiłem, żeby iść, to siedź pan, jeszcze nie tak późno. Spotkać takiego człowieka i go nie wysłuchać, grzech byłby. Choć właściwie to ja słuchałem, a on o mnie opowiadał. Tu „Orzeł” napadł, tam zrobił zasadzkę, tam go okrążyli, ale im się wymknął. I tylko od czasu do czasu sprawdzał, czy tak było. Tak było, mój panie, prawdę mówię? A choć nieraz było całkiem inaczej, ale mu przytakiwałem, bo prawdziwiej opowiadał, niż byłoW. Myśliwski, Kamień na kamieniu…, s. 371.[28].

Ostatnie zdanie Szymona Pietruszki to fenomenalny przykład myślenia ukształtowanego przez kulturę oralną, ale silnie już naznaczonego kulturą pisma. Szymon ma świadomość dysonansu, jednocześnie wciąż odczuwa, jak komentuje Kudyba, „silny związek opowieści z życiem” i godzi się na taką koncepcję prawdy. Podobnie na zadawane zagadki reagowali ludzie ze społeczeństw niepiśmiennych, którzy choćby szczątkowo przyswoili sobie technologię pisma. Na przywoływany powyżej sylogizm o białych niedźwiedziach, ledwie piśmienny przewodniczący kołchozu odpowiedział: „Zgodnie z twoimi słowami one wszystkie mają być białe”W.J. Ong, dz. cyt., s. 98.[29]. „Zgodnie z twoimi słowami” to klauzula zabezpieczająca. Respondent wie, jakiej odpowiedzi oczekuje pytający, ale jest to odpowiedź warunkowa, niejako „wedle prawideł twojej kultury one mają być białe”. Zwróćmy uwagę jeszcze na jeden szczegół: m a j ą b y ć, a nie s ą. Tam, gdzie słowo nie ma związku z rzeczywistością, wciąż pojawiają się wątpliwości.

Wykorzystanie wiedzy z zakresu badań nad kulturą oralną nie tylko otwiera szerokie pole nowych interpretacji, ale może również wskazać na pewien szczególny tryb lektury powieści Wiesława Myśliwskiego.

„Ideałem byłoby napisać jedną książkꔄIdeałem byłoby napisać jedną książkę, w której powiedziałoby się wszystko, co ma się do powiedzenia, i umrzeć”. To wielokrotnie powtarzane przez pisarza zdanie. Zob. m.in. rozmowę z Anną Kopeć w „Kurierze Porannym”: https://plus.poranny.pl/wieslaw-mysliwski-jezyk-po[10]winien-byc-wolny/ar/11442667 [dostęp: 19.10.2021].[30]

Tryb ten wskazał niedawno Piotr Biłos w pracy Powieściowe światy Wiesława Myśliwskiego:

Między powieściami ujawniają się strukturalne analogie, echa, symetrie bądź opozycje, wznowienia, powtórzenia oraz wariacje związane zarówno ze snutymi wątkami, jak i obraną formą narracyjną. […] Czytelnik musi oswoić się z faktem, że niezależnie od wątku, na którym w danej chwili skupia się narracja, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wchodzi on w rezonans z analogicznymi wątkami w pozostałych powieściach. Ten rodzaj lektury zakłada zatem spojrzenie skupione na rozwijającej się w danej chwili fabule, jak też konsekwentnie ukośne, zbaczające, wychodzące poza tory podejmowanego akurat tematuP. Biłos, Powieściowe światy Wiesława Myśliwskiego, Kraków 2017, s. 12–15.[31].

Metodę Biłosa zestawiłem niegdyś z teorią tradycyjnej referencyjności (traditional referentiality) zaproponowaną przez Johna M. FoleyaJ.M. Foley, Immanent Art. From Structure to Meaning in Traditional Oral Epic, Bloomington (Indiana) 1991.[32], zgodnie z którą

każdy z tych elementów, między innymi scena typowa czy epizod fabularny, są tradycyjne sensu stricto – pieśniarz nie wymyśla ich za każdym razem ad hoc, ale podczas wykonania/kompozycji pieśni czerpie z tradycji. Tak więc na przykład scena przyjmowania gościa, pojawiająca się od wieków w różnych pieśniach, wykorzystana, to znaczy rekomponowana wraz z każdym kolejnym wykonaniem, już niejako a priori niesie ze sobą znaczenie, jakie nadaje jej tradycja, w której owa scena funkcjonuje, niezależnie od funkcji, jaką nadaje jej twórca/wykonawca podczas konkretnego wykonania pieśni. Innymi słowy – każda tradycyjna scena w każdej tradycyjnej pieśni epickiej odwołuje się w jakimś stopniu do całej tradycji epickiej, której jest nieodłączną częścią.

Zatem tradycyjna referencyjność (traditional referentiality), jak przekonuje Foley, wywołuje odniesienie do kontekstu nieporównywalnie szerszego, niż pojedyncze wykonanie pieśni, i jest to odniesienie metonimiczne, gdzie każdy tradycyjny element struktury pieśni funkcjonuje jako pars pro toto – każda pieśń, a nawet każdy jej element, na przykład konkretna scena jest wzbogacony przez niewyrażony w słowach w danej chwili kontekst (unspoken context) i to właśnie synekdocha jest kluczem do właściwego jej odczytaniaJ. Soliński, Bohater we mgle. „Odyseja” Homera i „Traktat o łuskaniu fasoli” Wiesława Myśliw[13]skiego, [w:] Obrazy Boga w literaturze polskiej XX i XXI wieku. Od pokolenia wojennego do Nowej Fali, red. D. Siwor, J.M. Ruszar, Bielsko-Biała–Kraków 2019, s. 275–276.[33].

Oczywiście rzecz nie w tym, by czytać powieści Myśliwskiego tak, jak czytamy dziś i analizujemy poematy Homera, ale, korzystając z teorii Piotra Biłosa i pewnych metodologicznych wskazówek homerologów, odnaleźć nowe znaczenia i sensy w czytaniu Myśliwskiego poprzez Myśliwskiego, to znaczy poszczególne sceny, epizody, wątki w kontekście całej twórczości polskiego prozaika. Szczególnie jedna kwestia, w kontekście złudzeń projektowanych na kulturę chłopską, może być przez tę metodę oświetlona.

Ludzie bez wartości

Jednym z tyleż – niestety – oczywistych, co przy uważnej refleksji przerażających zjawisk, charakterystycznych dla inteligenckich (a więc piśmiennych, klasowych, współczesnych…) wyobrażeń na temat chłopstwa, było postrzeganie tegoż jako jednolitej masy, ludzi bez właściwości. Echa takiego oglądu pobrzmiewały już u przywoływanych folklorystów, jednak dziś stoimy przed szansą na społeczną zmianę patrzenia na kulturę chłopską. Księgarskie półki uginają się od książek o niej traktujących. Wydane ostatnio choćby Ludowa historia Polski Adama Leszczyńskiego, Chamstwo Kacpra Pobłockiego czy Bękarty pańszczyzny. Historia buntów chłopskich Michała Rauszera wywołały w społeczeństwie burzliwe dyskusje, zarówno naukowe, jak i publicystyczneZob. m.in. Jak opowiadać historię ludową? Dyskutują: Piotr Guzowski, Dobrochna Kałwa, Adam Leszczyński oraz Andrzej Friszke i Grzegorz Pac, „Więź” 2021, nr 3, s. 7–20.[34]. Abstrahując od zachwytów i zajadłej krytyki, towarzyszących naprzemiennie poszczególnym pozycjom, nie sposób pominąć, szczególnie w kontekście rozważań na temat chłopskiej kultury i jej obecności w twórczości Wiesława Myśliwskiego, wspomnianych przekonań o jednolitości chłopskiej społeczności.

Polscy państwo lubili myśleć o swoich poddanych jako o nieogarniętych, biernych, zahukanych dzieciach, sierotach bez imienia i nazwiska […] Poddani zaś, przybierając taką maskę i oddając się poddańczym rytuałom, potwierdzali prawdziwość tego stereotypuK. Pobłocki, Chamstwo, Wołowiec 2021, s. 165.[35].

Motorem takiego żywego teatru była potrzeba uniknięcia, na ile to możliwe, przemocy:

Trzeba było tylko oddać się temu rytuałowi zupełnie. Rzucić się do nóg dziedzica, całować go po stopach, czołgać się i błagać o litość. […] By taki teatr przyniósł zamierzony efekt, poniżenie musiało wyglądać autentycznie. Do tego stopnia, aby pan uznał, że zakładana przez poddanych maska stanowi faktyczne oblicze. W efekcie pańszczyźniacy stawali się jednorodną ludzką masą. Tłumem skorup człowieczych, które wszystkie zachowywały się w jeden wyuczony, mechaniczny sposób, wykonując podobne gesty uniżenia i podległości.
[…] Przestawano bić wtedy, gdy człowiek wyparł się swojego imienia i przybrał nowe. Gdy wyrzekł się swojej indywidualnościTamże, s. 66–67.[36].

Takie postrzeganie chłopa przez pana znajdziemy u Myśliwskiego z łatwością:

A we dworze niejednemu było Jakub. A też jaśnie pan, który nie pamiętał nikogo z imienia, mówił każdemu Jakub, bo lubił to imię, za nim jaśnie pani, która w ogóle nikogo nie znała, też każdemu Jakub, a za nimi i jaśnie panienki też każdemu JakubW. Myśliwski, Pałac, Kraków 2021, s. 10.[37].

Osadzenie twórczości Myśliwskiego w kulturze chłopskiej ma sens o tyle, o ile odnajdziemy w niej spojrzenie od w e w n ą t r z. Zdolność do takiego wejrzenia autor udowadnia nie tylko w swojej twórczości prozatorskiej, lecz także w tekstach teoretycznych, czego znakomitym przykładem jest Kres kultury chłopskiej. Ta głęboka penetracja świata chłopskiego dostrzegalna jest również w sferze ludzkiej indywidualności. W powyższym cytacie z Pałacu pisarz przywołuje powszechny stosunek pana do chłopstwa jako bezimiennej, jednolitej masy, by zaraz odwrócić perspektywę – osiągnięcie samoświadomości istnienia Jakuba jest jednym z przykładów programowej wręcz filozofii Myśliwskiego:

Znaczenie ma poczucie dotkliwości istnienia i wynikający stąd wewnętrzny przymus poszukiwania odpowiedzi na pytanie, kim jest człowiek, to znaczy ja. Ja – to znaczy kto? Z tego fundamentalnego pytania rodzą się wszystkie inne pytania o nasze relacje z otaczającym nas światem, z czasem, w którym przyszło nam żyć, z miejscem nam przypisanyW. Myśliwski, Przemówienie wygłoszone 10 marca 2009 roku na Uniwersytecie Opolskim z okazji otrzymania tytułu doctora honoris causa, [w:] Nadzieja: autorzy zebrani, red. P. Goźliński, J. Mi[18]kołajewski i in., Warszawa 2020, s. 44–50.[38].

Nieprzypadkowo zatem w początkowych partiach Pałacu znajdujemy moment transgresji, wybicia się na indywidualizm, przejścia od postrzegania siebie oczami jaśnie pana, który „każdemu mówił Jakub”, do stanowczego: „Ja, Jakub. Ja prawdziwy”W. Myśliwski, Pałac…, s. 16.[39]. Te słowa padają podczas wahania, czy wejść w głąb tytułowego pałacu czy nie. Wielka praca wyobraźni rozpoczyna się właśnie od pytania, o którym w cytowanym wykładzie mówił Myśliwski: „Ja – to znaczy kto?”.

Jeśli przywołamy teraz proponowaną przez Piotra Biłosa metodę czytania poprzez istniejące w powieściach Myśliwskiego strukturalne analogie, odnajdziemy więcej takich miejsc, kół zamachowych indywidualizmu bohatera.

Gdy Jakub decyduje się wchodzić do kolejnych pałacowych pomieszczeń, spotyka… samego siebie. Natrafia na lustro.

Mimo to skryta radość mnie rozpierała, że oto stoję sam przed sobą. […] Więc może to tamten chłopięcy lęk zbudził się we mnie jako pokusa teraz, nieprzeparta pokusa, aby się dostać swoimi rękami, złożyć swoją głowę na swoich rękach, swoje włosy poddać swoim palcom, swoje ufne słyszenie swoim szeptom, pełnym otuchy, dobroci, senności, wtulić się w siebieTamże, s. 22.[40].

Dalekie echa samoidentyfikacji, spojrzenia na siebie samego odnajdziemy w późniejszych powieściach autora PałacuZestaw porównywanych tu passusów można rozszerzyć o opis fotografii inicjujący Widnokrąg.[41]. Szczególnie intrygująca jest zawarta w Traktacie o łuskaniu fasoli opowieść o niby to przypadkowo spotkanym na ulicy człowieku, w której dochodzi do niezrozumiałego dla bohatera wzajemnego rozpoznaniaW. Myśliwski, Traktat o łuskaniu fasoli, Kraków 2010, s. 250 i nn.[42]. Pod podaną explicite refleksją na temat możliwości zaistnienia przypadku w ludzkim życiu, pobrzmiewa echo procesu, którego doświadczył pałacowy Jakub. Opowieści, jakimi dzielą się wzajemnie rzekomo przypadkowi przechodnie, zdają się zdążać do wspólnego punktu, choć ostatecznie do takiego zjednoczenia nie dochodzi. Myśliwski pozostawia nas w niepewności, w niedomówieniu niepozwalającym autorytatywnie stwierdzić, że bohater spotyka samego siebie. Jednak wrażenie natrafienia na swoje odbicie, w którym nie zawsze łatwo można się rozpoznać, pozostaje. Intryguje też opis niezwykłego zdjęcia, jakie ów nieznajomy pokazuje opowiadaczowi z Traktatu…, na którym uchwycono dwie postaci – nieznajomego i jego ojca – zwróconych do siebie i jednocześnie w stronę obiektywu.

Ów punkt, z którego zrobiono to zdjęcie, wydaje się fizycznie niemożliwy, żeby obie twarze zwrócone ku sobie i obie en face. Próbuję, na razie daremnie, dociec, gdzie ów punkt może się znajdować. Bo gdzieś się znajduje, najlepszym dowodem to zdjęcie. Gdyby mi się powiodło, byłoby to odkrycieTamże, s. 273.[43].

Nie sposób pozbyć się wrażenia, że punkt, o którym mówi nieznajomy, jest tożsamy z punktem, w którym w tej samej scenie znajduje się ja głównego bohatera.

Ta niepewność bytu, ontologiczny niepokój jest zresztą jedną z najważniejszych cech bohaterów późniejszych powieści Myśliwskiego, co było również tematem przywoływanej powyżej rozprawyZob. J. Soliński, dz. cyt.[44].

Jeśli wrócimy do wcześniejszego okresu twórczości polskiego prozaika i tam będziemy poszukiwać śladów pytania, „kim jest człowiek, kim jestem ja?”, w rozważaniach nie wolno pominąć Kamienia na kamieniu. Wojciech Kudyba celnie scharakteryzował moment kulturowego przełomu, jaki dokonywał się za życia Szymona Pietruszki, i którego sam bohater był znaczącym przykładem. Jeśli przełomem ma być nie tylko przejście od kultury oralnej do kultury pisma, ale też od stereotypu chłopstwa jako jednolitej masy do faktycznie obecnej od zawsze indywidualnej świadomości siebie samego, to najbardziej znaczącym (i obrazowym) przykładem jest rozpisana na wiele stron scena wypadku, jakiemu ulega główny bohater powieści.

Powtarzająca się niczym homerycka formuła fraza „Stoita? Stoimy”, wypowiadana przez oczekujących na możliwość przejazdu przez ruchliwą drogę gospodarzy, dosłownie wręcz zamraża scenę. Rolnicy pomstują na dopust, jakim była rozjeżdżana przez samochody asfaltowa droga, krótko mówiąc, pomstują na cywilizację, która im zagraża i utrudnia życie – to dość oczywista interpretacja tej sceny. Mimo to jednak stoją. Niemal dochodzi do rękoczynu, ale stoją. Auta jeżdżą tam i z powrotem, chłopi zaś znoszą swoją dolę. I czekają. Niemoc przełamuje dopiero Szymon.

Nie myślałem, co robię. Tylko jakby mnie ktoś nożem w bok dźgnął. Zeskoczyłem ze snopków na ziemię. – Cofnijta się, chłopy! – krzyknąłem. – Jadę!W. Myśliwski, Kamień na kamieniu…, s. 105.[45]

Nie pomogły napomnienia „przeczekamy ich, przeczekamy”, kierowane w stronę Szymona. Mało tego, to one właśnie „dźgają jak nożem” bohatera. Szymon nie należy już do my wypowiadanego przez starego Kusia. Szymon staje się bohaterem przełomu, nie należy ani do m y , ani do tych reprezentowanych przez pędzące samochody. Rezygnując z przynależności do m y , dosłownie rozbija się o t a m t y c h. Jest zatem postacią tragiczną.

Ponadto tym, czym dla Jakuba było rozpoznanie samego siebie, tym dla Szymona jest wypadek na drodze:

Szymek ciężko zapłacił za swój nierozważny czyn. Jednak chociaż powrócił do domu jako kaleka, to wypadek dużo zmienił w jego życiu; odtąd potrafił spoglądać na własną egzystencję z nowej perspektywy, zyskał zdolność do autorefleksji – i co ważniejsze, był gotowy przyjąć nowe podstawy dla aktów autokreacji. Tym samym zdolność z myślania siebie nie została poddana weryfikacji czy porzucona jako nieadekwatna wobec odmiennych realiów; wręcz przeciwnie, po raz kolejny przydatny okazał się jej kompensacyjny charakterA. Czyżak, Przeciw śmierci. Opowieść o twórczości Wiesława Myśliwskiego, Poznań 2019, s. 52–53.[46].

Owo „życie w zmyśleniu” naturalnie prowadzi nas do Nagiego sadu, jednak zagadnienie „życia Syna w zmyśleniu Ojca” jest na tyle szerokie, że zasługuje na osobne studium, którego zresztą niejednokrotnie się już doczekało.

Mea culpa

Powyższa, nieco chaotyczna peregrynacja po zawiłych ścieżkach interpretacyjnych prozy najwybitniejszego polskiego (i chyba nie tylko polskiego) prozaika nie miała na celu wytykania błędów badaczom i krytykom.

Przyporządkowanie przed pięćdziesięciu laty przez Henryka Berezę twórczości autora Nagiego sadu do tak zwanego nurtu chłopskiego miało i wciąż ma swoje konsekwencje. Poprzez wyobrażenia o wygasłej już kulturze chłopskiej istotnie wpływa na naszą percepcję, a niekiedy buduje niepotrzebne uprzedzenia wobec dzieł Wiesława MyśliwskiegoEtykieta pisarza chłopskiego działa niekiedy jak cenzura prewencyjna, niejednokrotnie nawet w kręgach twórczych dało się słyszeć wygłaszane z dumą oświadczenia o świadomej rezygnacji z lektury książek Myśliwskiego z powodu tegoż z kulturą chłopską powiązań. Nie zmieniają tego obficie wyrażane na łamach prasy zachwyty nad jego prozą.[47]. Z tego właśnie powodu sygnalizuję nie tyle potrzebę odrzucenia dotychczasowych analiz oraz interpretacji, co byłoby lekkomyślne, dla wielu krzywdzące i bezcelowe, ile gruntowną refleksję nad tym, czym właściwie jest i jaka była kultura stanowiąca źródło twórczości Myśliwskiego. Samego autora należy pozostawić, moim zdaniem, na dotychczasowym miejscu, redefinicji wymagają zaś kontekst, w jakim tworzył, terminologia, jaką stosuje się do opisu jego dzieł. Termin „kultura chłopska” należy wypełnić znaczeniami nie tyle nowymi, ile jej właściwymi, korzystając z dynamicznego rozwoju badań nad kulturą oralną i jej relacją z pismem oraz ujawniających się na naszych oczach zainteresowań chłopską historią ze strony antropologów, historyków i socjologów.

Nie jest też tak, że dopiero dziś dostrzegamy te nowe znaczenia i sensy. Już Henryk Bereza pochylał się nad problematyką kultury mówionej, a przywołane prace Bogumiły Kaniewskiej i Wojciecha Kudyby są wyraźnymi przykładami zwrotu, który się wciąż nieśmiało dokonuje. Pewne przesunięcia terminologiczne możemy odnaleźć również u Józefa Olejniczaka postulującego, by w kontekście autorów omawianych przez Berezę posługiwać się raczej określeniem „nurt awansu społecznego” zamiast „nurt chłopski”J. Olejniczak, Księga Myśliwski (w oczekiwaniu na siódmy rozdział…), [w:] Myśl Myśliwskiego…, s. 22.[48]. Jeżeli krytykowane przeze mnie memento w artykule między innymi Aleksandry Ciarkowskiej zastąpiono by właśnie tym terminem, na stosujących je autorach ciążyłaby zupełnie inna odpowiedzialność, w moim przekonaniu o wiele lżejsza od tej, z którą wiąże się eksploatowanie „nurtu chłopskiego”.

Badanie twórczości Wiesława Myśliwskiego jako jednej, choć zróżnicowanej całości obok Piotra Biłosa proponują również między innymi wspomniany wcześniej Józef Olejniczak i Dariusz KuleszaZob. D. Kulesza, Więcej niż cykl. O twórczości Myśliwskiego po raz pierwszy, https:// nowynapis.eu /czytelnia/artykul/wiecej-niz-cykl-o-tworczosci-mysliwskiego-po-raz-pierwszy [dostęp: 1.12.2021].[49]. Choć podejścia badawcze tych uczonych więcej dzieli niż łączy, to jednak ich metody, zbieżne przynajmniej w tym jednym punkcie, przynoszą istotne korzyści.

Długa droga przed nami – badaczami i czytelnikami – do pełnego zrozumienia prozy Wiesława Myśliwskiego, tak wielki pisarz jest dla nas bowiem nie tylko niezasłużonym darem, ale i zobowiązaniem, by tego daru nie zmarnować.

Tekst został opublikowany w 13. numerze kwartalnika „Nowy Napis”, dostępnym w e-sklepie Instytutu Literatury.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jędrzej Soliński, Pisarz i jego opowieść. Wiesław Myśliwski na bezdrożach „nurtu chłopskiego”, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 163

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...