Nowy Napis Co Tydzień #164 / Śmierć następcy Jerzego Giedroycia
Wojciech Sikora, w latach 2010–2019 prezes Stowarzyszenia Instytut Literacki i Fundacji Kultury paryskiej, jeden z najbliższych współpracowników Jerzego Giedroycia, a potem jego brata Henryka, umarł w Paryżu 4 sierpnia 2022 roku w wieku 66 lat. Był dwukrotnym laureatem Nagrody Przyjaźni i Współpracy miesięcznika „Kultura Paryska” (w 1992 i w 1997), został także odznaczony Orderem Polonia Restituta kilku kolejnych klas.
Sucha informacja i równie ograniczona nota biograficzna nie są w stanie oddać znaczenia postaci Wojciecha Sikory dla najnowszej emigracji polskiej we Francji, z podkreśleniem jego roli w podtrzymywaniu związków studenckiej antykomunistycznej opozycji (Studenckiego Komitetu Solidarności i Niezależnego Zrzeszenia Studentów) w Polsce z Zachodem; czy we wspieraniu podziemnych czasopism (między innymi „Arki”, „Hutnika”, „Bez Dekretu”). Wojciech Sikora współpracował również z paryskim „Kontaktem” i ze stacjami radiowymi przekazującymi do kraju prawdę o Polsce i o świecie (RWE, RFI).
Najistotniejsza była jednak współpraca Zmarłego z Jerzym Giedroyciem. Rozpoczęta niemalże od pierwszego okresu emigracyjnego pobytu Sikory w Paryżu i trwająca przez wiele lat. Wojciech Sikora redagował Kronikę francuską w miesięczniku, a od końca lat osiemdziesiątych składał w ramach swojej firmy Editions Aktis S.A.R.I. kolejne numery miesięcznika, „Zeszytów Historycznych”, książek z Biblioteki „Kultury”, „Zeszyty Literackie”. Nie było przypadkiem, że to Sikora po śmierci Henryka Giedroycia przejął zarządzanie Stowarzyszeniem Instytut Literacki Kultura.
Ciężka, niekiedy mało efektowna praca na wielu obszarach, obowiązki rodzinne, emigracyjne swary i podziały utrudniały działalność Wojciecha Sikory. Można sądzić, że to wszystko odebrało mu zdrowie, naznaczyło ostatni okres życia ciężką chorobą i uzależnieniem. Wyglądał jak zawsze elegancko, ubierał się z dużym wyczuciem stylu i prezentował nienaganne maniery, coraz mniej jednak rozumiał krajową rzeczywistość. W jakimś sensie oddalony od nas, chociaż bliski wspólnotą historycznych doświadczeń i często goszczący w kraju, nosił w sobie gorycz niedocenienia. Każde spotkanie z Nim przynosiło ułamek wiedzy o coraz bardziej pogłębiającym się u Sikory poczuciu obcości.
Może dlatego, że nie znalazł dla siebie w kraju odpowiedniej niszy, miał coraz mniej wspólnych ideowo przyjaciół. W jakimś sensie, chociaż zapewne z pewną przesadą, można byłoby podsumować te ostatnie lata Wojciecha Sikory jako zamknięcie na siebie dawnego i odsunięcie się od Polski. Czy, jak wielu z naszego pokolenia czuł się zdradzony, a swój romans z ojczyzną traktował jako nieudany? Nie wiem. Za wcześnie na takie generalne sądy. Tak jak za wcześnie przyszła po Niego śmierć, przerywając to niezwykle piękne, bohaterskie i patriotyczne życie.
Zapewne w takim przypadku przytacza się często horacjańską frazę: Non omnis moriar. Do życia Wojciecha Sikory daje się ona w pełni zastosować, ale i zarazem znaczy zbyt mało. Umiera się zawsze całkowicie i ślad, który pozostaje, muszą, jeśli zechcą, odczytać dopiero potomni. Wierzę, że tak samo będzie z biografią, z życiowym dorobkiem Wojciecha Sikory, stanowiącymi rodzaj klucza, do interpretacji rozpadającego się komunizmu w Polsce. Dla tych, co przyjdą po nas, a może już się pojawili, Jego postać będzie niezbędna do zrozumienia tego trudnego, wilczego czasu, w jakim przyszło żyć Wojciechowi Sikorze, a razem z Nim i nam wszystkim.