Nowy Napis Co Tydzień #166 / Pod kopułą Tralfamadorii
W 2018 roku ukazała się kolejna, bodaj pięćdziesiąta powieść amerykańskiego mistrza horroru i grozy Stephena Kinga zatytułowana Outsider. Jednym z jej bohaterów jest nauczyciel w college’u – Terry Maitland, oskarżony o brutalne zabójstwo małego chłopca (w rzeczywistości popełnione – jak to często bywa w mrocznym świecie pisarza z Maine – przez pierwotną, nieznaną siłę, doppelgängera posiadającego zdolność powielania wyglądu i do pewnego stopnia sposobu zachowania dowolnej osoby). Udział w konferencji dla kadry pedagogicznej w mieście oddalonym o kilkaset kilometrów od miejsca zbrodni okazuje się alibi dla niesłusznie oskarżonego. Nie wnikając w kryminalną intrygę i manichejską naturę książki Kinga, istotniejsza jest treść wypowiedzi Maitlanda odtwarzana przez śledczych. W trakcie dyskusji nad kanonem lektur nauczyciel zadaje prowadzącemu pytanie, dlaczego wciąż istnieją wątpliwości dotyczące Rzeźni numer pięć, a krwawa i brutalna Iliada Homera nie wzbudza żadnego sprzeciwu. Abstrahując od oceny eposu homeryckiego, ta krótka wzmianka u Kinga doskonale obrazuje nie tylko ambiwalentny stosunek do utworu Kurta Vonneguta, ale nieustanną batalię, która dotyczy katalogu amerykańskich bibliotek szkolnych oraz książek dozwolonych (lub nie) dla amerykańskiej młodzieży. Rozpoczęta na dobre w 1925 roku tak zwanym „małpim procesem” w Dayton, dotyczącym traktatu O powstawaniu gatunków Karola Darwina, a finalizowana w styczniu tego roku zakazem czytania – nagrodzonego Pulitzerem – komiksu Maus Arta Spiegelmana w jednej ze szkół w Tennessee, wojna wciąż trwa. Opublikowana w 1969 roku Rzeźnia… jest jedną z głównych „bohaterek” tego sporu. Na przemian usuwana i przywracana do szkolnych bibliotek, krytykowana i cenzurowana (we fragmentach, ale i w całości), od jedenastu lat jest lekturą zakazaną dla uczniów wielu szkół średnich chociażby w stanie Missouri.
Filozoficzna i fantastyczna przypowieść Kurta Vonneguta (juniora), zaliczana do kanonu literatury amerykańskiej, stanowi nie tylko klasyczny utwór pacyfistyczny, ale – wraz z Na zachodzie bez zmian Ericha Marii Remarque’a (której wydźwięk niestety już zbladł), dość niejednoznacznymi utworami Ernesta Hemingwaya o hiszpańskiej wojnie domowej, Nagimi i martwymi Normana Mailera czy Johnny poszedł na wojnę Daltona Trumbo – należy do światowego, żelaznego zestawu powieści antywojennych. Bardzo szybko, obok innych arcydzieł literatury sprzeciwu wobec wojny, Rzeźnia numer pięć została zekranizowana. Wraz z Paragrafem 22 Josepha Hellera (wyreżyserowanym przez Mike’a Nicholsa), Full Metal Jacket Stanleya Kubricka (według Gustava Hasforda) i Cienką, czerwoną linią Terrence’a Malicka na podstawie Jamesa Jonesa – reżyserska adaptacja Vonneguta dokonana przez Geogre’a Roya Hilla stanowi filmowe, lustrzane odbicie kanonu prozy antywojennej. Nie ma w tym nic dziwnego. Powieść autora Kociej kołyski – mimo swej metaforyki, zawieszenia w nurcie science fiction – jest utworem niezwykle precyzyjnym w swej pozornej prostocie; wizualnym, stanowiącym montaż gotowych scen i ujęć, a wreszcie doskonale symbolicznym i operującym kolorem. Posiada również niezaprzeczalnie filmową (a zatem i plastyczną) cechę – skończonego, ulepionego wprost dla ekranu (czy też kart komiksu) bohatera. Przypominający postaci oświeceniowych everymanów, poddający się losowi, bierny, stoicki i dziwacznie niesamowity w swej zwyczajności Billy Pilgrim nie wymagał dodatkowych zabiegów charakteryzacyjno-kostiumologicznych. Po doskonale przyjętym filmie z 1972 roku, realizacjach teatralnych i operowych powstanie komiksowej wersji Rzeźni… było tylko kwestią czasu. Autorzy adaptacji graficznej to mieszkający w Toronto Ryan North, dwukrotny laureat Nagrody Eisnera (odpowiednik Bookera w świecie literatury graficznej) za Adventure Time i The Unbeatable Squirrel Girl oraz hiszpański rysownik Albert Monteys, założyciel niezwykle popularnego magazynu „Orgullo y Satisfaccion”. Analizując opublikowany w 2020 roku komiks, warto zwrócić uwagę na jego relacje z literackim pierwowzorem i nie mniej słynną (nagrodzoną między innymi w Cannes) filmową adaptacją. Dopiero Vonnegut w tych trzech odsłonach, zapośredniczony przez trzy odmienne media, pozwala spojrzeć na fenomen jego pisarstwa, na znaczenie Rzeźni numer pięć i powód, dla którego adaptacja Northa i Monteysa może okazać się jednym z najważniejszych komisów zagranicznych wydanych w 2022 roku w Polsce.
Każda z odsłon wizualnych pomija, znany dobrze czytelnikom (z przekładu Lecha Jęczmyka), odautorski wstęp Vonneguta, objaśniający okoliczności powstania utworu, pacyfistyczny wydźwięk wraz z intelektualnym kontekstem antywojennego manifestu, którym stała się książka. W pominiętym wprowadzeniu odnajdujemy historyczny kontekst podtytułu powieści, który brzmi krucjata dziecięca. Odnosi się on wprost do wydarzeń z 1213 roku
North i Monteys doskonale wykorzystują możliwości gatunkowe oraz interpretacyjne (w zakresie koloru i przestrzeni), jakie oferuje medium wizualne, którym jest komiks. To, co pozostaje w sferze wyobraźni i domysłu czytelnika mogą swobodnie przenosić w sferę obrazu, to, co symboliczne mogło zostać zwizualizowane. Metafora uwięzienia/ucieczki, której ekwiwalentem jest najpierw schron, później „skrywanie głowy” pod kocem w szpitalu, wreszcie życie pod szklaną kopułą (jako ludzki eksponat na Tralfamadorii), pozwala rysownikowi komiksu na swobodne operowanie kolorem imitującym światło. Zwłaszcza w scenach pod kopułą przynosi to bardzo czytelne skojarzenia – Billy – a później Montana Wildhack – są ukazani w odcieniach zimnego fioletu, kolorów typowych dla szpitalnego laboratorium. Obrazowość przekazu pozwala autorom komiksu na ukazanie postaci Tralfamadorczyków, co w wersji książkowej było niemożliwe, zaś w filmowej wynikało z ograniczeń technologicznych na początku lat siedemdziesiątych. Zwróćmy również uwagę na przesunięcie akcentów. W powieściowym pierwowzorze – jak wspomniałem – leitmotywem jest stwierdzenie: „zdarza się”. W komiksie tę funkcję przejmuje pojedynczy kadr z Edgarem Derbym, przywiązanym do pala niczym męczennik (symbol ofiary w wymiarze eschatologicznym), oczekującym na salwę plutonu egzekucyjnego. Wersja Northa i Monteysa pozwala również na surrealistyczne szaleństwo, którym okazuje się wizualizacja tego, czym dla mieszkańców Tralfamadorii jest literatura – nieskończonym ciągiem pozornie niezwiązanych ze sobą obrazów, barwną epifanią. W komiksowej odsłonie wybrzmieć mógł również zabieg „książki w książce” – przytoczone (zilustrowane) fragmenty powieści Trouta (w prozie Vonneguta alter ego pisarza) zostają ukazane w stylistyce kolorystycznej i rysunkowej typowej dla tanich wydań „Detective Comics” z lat trzydziestych (gdy narodziły się postaci Supermana i Batmana) czy pulpowych okładek taniej SF z epoki Presleya – tworząc efekt graficznego palimpsestu.
Opowieść obrazkowa pozwala nam w niezwykle interesujący sposób wniknąć w tę antywojenną fantastykę, klasykę amerykańskiej prozy, którą stała się Rzeźnia numer pięć Kurta Vonneguta. Zaś komiks Ryana Northa i Alberta Monteysa jest kolejną udaną graficzną interpretacją związaną z wielką literaturą na polskim rynku. Można ją umieścić na półce obok Zabić drozda Freda Fordhama, Konga Christiana Perrissina i Toma Tirabosca czy Orwella Pierre'a Christina i Sebastiena Verdiera. Wygląda na to, że oto poznaliśmy jednego z mocnych kandydatów do nagród dla „najlepszego komiksu obcojęzycznego” w Polsce.
Rzeźnia numer pięć, czyli krucjata dziecięca, na podstawie powieści Kurta Vonneguta, Ryan North (scenariusz), Albert Monteys (rysunki), tłum. Jacek Żuławnik, Egmont Komiksy, Warszawa 2022.