12.01.2023

Nowy Napis Co Tydzień #185 / Czy powieść milicyjna zbudowała III RP?

Dobrze czasem wziąć do ręki książkę, czytać ją niespiesznie i przypominać sobie postać, która niespodzianie wychynie z mroków historii, dawną lekturę, a może jeszcze coś innego – jakiś peerelowski absurd, który kiedyś wywoływał pogardę lub wściekłość, a dzisiaj już tylko uśmiech, wzruszenie ramion. Zbiór artykułów Tomasza Kornasia Starym czasom naprzeciw świetnie nadaje się do takich niespiesznych wspominek w jesienne i zimowe wieczory – autor w szeregu tekstów, które drukował przed laty w konserwatywnej prasie, przypomina ludzi, miejsca, książki, rozgłośnie radiowe, a także przełomowe dla tak zwanej demokratycznej transformacji (1989–1993) wydarzenia lub na przykład partie polityczne i zupełnie dziś już zapomnianych ich działaczy. Kiedyś odsądzani od czci i wiary przez „obóz postępu” za szerzenie nacjonalizmu, antysemityzmu, ciemnoty i ksenofobii, dziś są jedynie zjawiskiem historycznym. Pozostały po nich plakaty wyborcze, ulotki, gazetki…

Choćby „Głos Narodu”, organ któregoś z kolei stronnictwa, które w nazwie miało „narodowe”, odwołującego się do przedwojennej myśli endeckiej. Kiedy czyta się dziś artykuł Kornasia o tym tytule prasowym, przed oczyma wyobraźni mieszają się dwa czasy i powstaje pytanie: czy to naprawdę działo się w epoce prezydentury Wałęsy, czy może wtedy, kiedy żył i działał Pan Roman? Nie przetrwały próby czasu buńczuczne wezwania do „odrodzenia narodowego”, straszenie Żydami, Zachodem, antypolonizmem… A to wszystko przecież było, kiedyś nawet budziło wypieki niektórych, a dziś znajduje się już tylko w stosiku starych gazetek sprzed trzydziestu lat, znalezionym przez autora wśród swoich pamiątek, biuletynów, ulotek wyborczych, szpargałów… Ktoś mógłby dziś nawet pomyśleć, że „Głos Narodu” był wydawany tylko po to, żeby w przeglądach prasy na drugiej kolumnie „Gazety Wyborczej” można było bezustannie szydzić i judzić, dokopywać i mieszać z błotem… Ale pewnie i takie wyjaśnienie byłoby za proste.

Tomasz Kornaś z wykształcenia jest historykiem, interesuje go między innymi emigracja pojałtańska, także emigracyjna literatura, wśród której autorów najwyżej ceni sobie Józefa Mackiewicza. W książce poświęca mu kilka tekstów pod wspólnym tytułem „Mackiewicziana”. Pisze przede wszystkim o niesprawiedliwości i nędzy, które spotkały Mackiewicza na emigracji, kiedy na przykład otwarcie krytykował postawę Armii Krajowej na Kresach czy podważał sens nazywania „literaturą polską” piśmiennictwa powstającego w okupowanym przez Sowiety kraju. Ten ostracyzm sprawił, że Barbara Toporska i Józef Mackiewicz aż do końca swych dni w Monachium żyli bardzo biednie. Pisze Kornaś:

Ponieważ Mackiewicz – jak najsłuszniej – uważał zawsze, że najważniejsze są: wolna myśl, wolne słowo, możliwość nieskrępowanego przez żadne układy, koterie, autorytety prezentowania swoich przekonań.

Dlatego właśnie cena za wierność swoim poglądom była straszna, ale może dzięki niej dzisiaj pisarstwo Józefa Mackiewicza należy do najchętniej czytanych z całej emigracyjnej spuścizny. Sięgają doń czytelnicy poszukujący w literaturze prawdy, piękna opisu, wyrazistych postaci, przykuwającej uwagę fabuły, osobistego i niekoniunkturalnego podejścia do narodowej historii. I nie odchodzą zawiedzeni. Inna sprawa, że współczesny czytelnik poszukuje dziś już niemal wyłącznie rozrywki, a Józef Mackiewicz, traktujący swych czytelników poważnie, wymagał (i wymaga!) od nich zaangażowania i uwagi.

Druga żona Mackiewicza, Barbara Toporska, to również postać niezwykle ciekawa, kobieta, która może być stawiana za wzór współczesnym wojującym feministkom. Odważna i zaradna, bezkompromisowa w poglądach, obdarzona niemałym talentem literackim, autorka licznych szkiców, esejów, a także powieści. A jednocześnie osoba o wysokim poziomie moralnym, ogromnej osobistej kulturze, której naszym rozwrzeszczanym na ulicach damom tak dziś brak, opiekująca się ślepnącym mężem, wierna mu do ostatniej chwili. Wdzięczny autorowi za przypomnienie tej postaci, choć znałem szkice Toporskiej zamieszczone w znakomitym, wspólnym z Józefem zbiorze Droga Pani…, od razu kupiłem w antykwariacie powieść Na mlecznej drodze i od niej właśnie zacznę zapoznawanie się z prozatorskim dorobkiem tej autorki.

Inną, zdecydowanie lżejszą odsłoną zbioru artykułów Tomasza Kornasia jest podróż w rozległą krainę grafomanii, nazwaną kiedyś przez Stanisława Barańczaka powieścią milicyjną. Każdy, kto pamięta PRL i przeżył w nim choćby lat kilkanaście, pamięta kryminały z tamtych czasów, choćby serię „Z jamnikiem” czy wydawane w niebieskich okładkach zeszyty „Ewa wzywa 07”. Były drukowane w ogromnych nakładach, często wznawiane i zawsze mogły liczyć na spragnionego sensacji czytelnika. Kornaś słusznie wspomina, że pisaniem kryminałów parało się za komuny kilku znanych pisarzy, robili to dla pieniędzy pod pseudonimami, jednak zdecydowaną większość rodzimej produkcji dziś już czytają tylko prawdziwi pasjonaci gatunku. Peerelowscy autorzy kryminałów często byli prawdziwymi królami życia, jak choćby przywołany w książce Jerzy Edigey, w realnym socjalizmie pisanie pod publikę przynosiło bowiem niemałe dochody.

W tym miejscu można przeprowadzić próbę porównania popularności kryminałów z PRL i tych obecnie pisanych przez rodzimych autorów. Dostrzegamy cechę wspólną: wysokie tantiemy pozwalające na komfortowe życie, i wtedy, i teraz. Dostrzegamy różnicę: współcześni autorzy nie muszą spłacać trybutu socjalistycznemu państwu, zaprzęgając do fabuły dzielnych milicjantów czy ubeków. I kolejna prawidłowość: ponieważ książek kryminalnych napisanych w PRL w zasadzie nie da się już czytać, można założyć z dużą pewnością, że dzisiejsza, idąca w tony produkcja, za jakieś trzydzieści, czterdzieści lat będzie traktowana tak samo, jak my postrzegamy dzisiaj peerelowskie koszmarki, a Remigiusz Mróz czy Katarzyna Bonda staną się Jerzym Edigeyem i Anną Kłodzińską pierwszej połowy XXI wieku. To kolejna korzyść, którą można wynieść z lektury książki Tomasza Kornasia, a jest w niej przecież o wiele, wiele więcej. Choćby historia Stanisława Brochwicza, polskiego pisarza, hitlerowskiego agenta. Był taki. A wiecie, kto napisał powieść pod tytułem Ja ciebie kocham więcej niż ty mnie? Wcale nie Blanka Lipińska czy Katarzyna Grochola. Odpowiedź oczywiście na stronach książki Starym czasom naprzeciw.

Tomasz Kornaś, Starym czasom naprzeciw, Wydawnictwo LTW, Łomianki 2022

Starym czasom naprzeciw - Tomasz Kornaś | Książka w Lubimyczytac.pl -  Opinie, oceny, ceny

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Wojciech Chmielewski, Czy powieść milicyjna zbudowała III RP?, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 185

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...