Nowy Napis Co Tydzień #010 / Dwa ryki oślicy. O esejach siostry Małgorzaty Borkowskiej
Dwie króciutkie książeczki – łącznie niespełna dwieście stron – siostry Małgorzaty Borkowskiej, benedyktynki z Żarnowca, pod tytułem Oślica Balaama. Apel do duchownych panów oraz Ryk oślicy. Kolejny apel do duchowych panów, to jeden z najciekawszych przykładów refleksji na temat stanu chrześcijaństwa w Polsce, a szczególnie katolickiego stanu duchownego. Choć książek poświęconych współczesnemu kryzysowi Kościoła katolickiego powstaje wiele i sporo się mówi o problemach, a nawet przestępstwach dokonywanych przez księży, choć nieustannie omawia się z rozmaitych perspektyw skandale seksualne, chyba żadna z tych pozycji tak bardzo nie trafiła do samych zainteresowanych, czyli duchownych, jak mini-eseje siostry Borkowskiej. Autorka tak opisuje swoją motywację, by napisać obie książeczki:
Zaczęło się to właśnie od postawy księży wobec zakonnic, no i mając 50 lat doświadczenia odbioru kazań, miałam dużo zabawnych rzeczy do opowiedzenia ku uciesze Czytelników. Ale zaraz dalej przeszłam do tematów o wiele ważniejszych, o wiele ogólniejszych i dotyczących bynajmniej nie tylko samych zakonnic czy ich odbioru i wrażeń, ale dotyczących całego Kościoła i losu Kościoła w tej mierze, w jakiej on zależy od postawy i sposobu myślenia kapłanów, nie w kwestii zakonnic, tylko w kwestii liturgii, w kwestii teologii i prawdę mówiąc chodzi tu głównie o to, co najważniejsze, o postawę kapłana – czy też wcześniej jeszcze seminarzysty – wobec Boga. (Ryk oślicy)
Publicystykę czy analizy socjologiczne księża odbierają często jako atak z zewnątrz, nawet jeśli przyznają im rację. Krytykowani wolą milczeć, co jest odruchowym zachowaniem prawie każdego, kto doświadcza frontalnego ataku. Ten ostatni bardzo rzadko skłania do stanięcia w prawdzie wobec własnych słabości. Taka jest chyba kondycja ludzka, że gdy nas „nacisną”, utwardzamy się, choćbyśmy nawet tu i ówdzie mieli ochotę przyznać rację, a może i wyznać grzech. Może jest to zresztą bardziej niż ogólna kondycja ludzka, kondycja naszych czasów, w których tylko oparcie życia duchowego o społecznie konstruowane tożsamości – czasem dość wyobrażone – daje nam poczucie bezpieczeństwa.
Dodajmy jeszcze do tej wymienionej rozmaitości tekstów okołokościelnych listy biskupów z ich charakterystyczną, ezopową i często drażniącą retoryką. Te nawet sami duchowni niejeden raz puszczają mimo uszu. Przecież dobrze znają swojego biskupa, znają jego słabostki, jego cechy, więc i te listy widzą nieraz jako teksty urzędowe, a te, jeśli nie niosą one jakiejś sankcji – na przykład karnej – wiemy jak się przeważnie, przynajmniej w Polsce, takie pisma traktuje.
Na wspomnianym tle widać wyraźnie, na czym polega fenomen książeczek siostry Małgorzaty Borkowskiej OSB: siostra ani się nie boi, że będzie zaliczona w poczet wrogów księży, ani nie posługuje się ezopową mową, ani nie jest kimś anonimowym w Kościele. Jest doświadczoną mniszką, wieloletnią przełożoną zakonną, jest wreszcie pisarką, choćby autorką ciekawej powieści-przypowieści z gatunku fantasy, Gar'Ingawi, wyspa szczęśliwa. W efekcie, czytając Oślicę Balaama, częściej mamy ochotę śmiać się z głupstw, jakie księża opowiadają na kazaniach, niż ich za to potępiać czy oburzać się ich intelektualną niezdarnością. Jednocześnie to, że nas siostra Borkowska pobudza do śmiechu lekkim i ironicznym tonem, czyni ostrze jej książeczek tak skutecznym – ponieważ rozbraja powagę egoizmu.
Z tego też powodu obie pozycje naszej autorki stały się tak głośne – przynajmniej w katolickich środowiskach. Opisy rozmaitych przykładów księżowskiej ignorancji teologicznej i duchowej, ignorancji dotyczącej życia zakonnego i potrzeb duchowych sióstr stanowią ważną jej część. Są też one co do wiarygodności właściwie nie do podważenia, ponieważ, po pierwsze, stanowią zapis osobistych doświadczeń siostry Borkowskiej, a po drugie, są podane ze znacznym teologicznym, kościelnym i duchowym znawstwem. Mówiąc kolokwialnie: trudno się do nich przyczepić.
Książka, jak mówi nam autorka w cytowanym powyżej fragmencie, nie jest wcale lekturą skierowaną tylko do księży posługujących mniszkom. W przykładach zawartych w Oślicy i Ryku oślicy odnajdzie się także człowiek świecki, który traktuje swoją wiarę poważnie. Sądzę także, że nawet w rozdziałach skupiających się na krytyce księży zamysł autorki jest głębszy niż tylko zabawienie odbiorcy. Nie chodzi jedynie o to, by przyłożyć, nawet po bratersku, kapłanom, ale by czytelnika ostrzec przed tym, co bywa szkodliwe we współczesnym kaznodziejstwie, i by pokazać licznym świeckim odbiorcom obu książek, że ważniejsza jest własna znajomość wiary – ale tej prawdziwej – niż podążanie za różnymi fantazjami, jakich roi się wiele nie tylko w głowach księży. Warto dodać, że sama autorka jako pozytywny dodatek do swoich krytyk kilkukrotnie podaje tytuł innej jeszcze niedawno wydanej książki, której tu nie omawiamy, czyli Sześć prawd wiary oraz ich skutki.
Zresztą, co warto od razu zauważyć, lektura Oślicy Balaama i Ryku oślicy daje poczucie wędrowania. Książki dotykają różnych zagadnień – znajdziemy tam lżejsze, na poły żartobliwe szyderstwa z kaznodziejów, których przez pół wieku nasłuchała i naoglądała się siostra Borkowska w swoim klasztorze, oraz niezwykle eleganckie w formie, przystępne i krótkie analizy intelektualne zagadnień wiary, rozmaitych warunków i wymagań kontemplacji klasycznie rozumianej, rozumowej, pozwalającej pilnować czystości treści wiary. Napotkamy też u siostry Borkowskiej zagadnienia duchowe w sensie doświadczeń duszy, oczyszczenia zmysłów, uczuć. Bezpretensjonalność, z jaką Małgorzata Borkowska przechodzi z jednego obszaru zagadnień na drugi, lekkość, z którą podśmiewa się z samej siebie, gdy znów – chcąc nie chcąc – wraca do swojego „konika”, czyli księżowskich kazań, czyni jej książki przystępnymi i duchowo skutecznymi. Jednocześnie nie ma w nich nic powierzchownego, nie mają nic wspólnego z „pop-duchowością”.
*
Warto, jak sądzę, przybliżyć trzy wątki z Oślicy Balaama i Ryku oślicy. Pierwszy z nich to krytyka „antyintelektualizmu” duchownych. W rozdziale pod takim właśnie tytułem autorka przybliża – jak już wcześniej zaznaczyłem, w bardzo eleganckiej intelektualnie formie – powody postaw niechętnych intelektowi wśród duchowieństwa, ich paradoksalność i szkodliwość. Bardzo te fragmenty pod względem wymowy przypominają znakomity i wciąż aktualny esej ojca Jacka Woronieckiego OP, Życie religijne współczesnej inteligencji polskiej, wydany pierwotnie w miesięczniku „Prąd” w 1926 roku. Podtytuły tego szkicu, Nasz polski fideizm, Nasz sentymentalizm, Indywidualizm życia religijnego, są wciąż hasłami-diagnozami, tylko że dzisiaj dotyczą one także księży. Borkowska pisze, że w klasycznym ujęciu chrześcijańskim rozum jest narzędziem, a nie źródłem wiedzy. Rozum, jak komputer, systematyzuje i wie tylko to, co otrzyma z zewnątrz. Mogą to być dane Objawienia lub inne dane doświadczenia. Oświecenie zaś, pisze Borkowska, uznało rozum za samo źródło poznania i przeciwstawiło go wierze, chociaż wraz z odrzuceniem wiary pozbawiło się paradoksalnie bogactwa dokonań średniowiecznych filozofów i logików. Od czasów Oświecenia tak długo powtarzano przekonanie o sprzeczności wiary i rozumu, że wierzący zaczęli w to wierzyć i by zachować wiarę, uznali za konieczne odrzucić rozum.
Borkowska pisze:
A więc zarówno racjonalizm, który odrzuca „wiarę” a wybiera „rozum”, jak i fideizm, który odrzuca „rozum”, a wybiera „wiarę”, są na równi skutkami przekonania o ich przeciwstawności, czyli śladami błędów Oświecenia. U kaznodziejów, którzy trwają w tej oświeceniowej mentalności, widoczna jest bardzo dobrze pewna prawidłowość. Im usilniej odrzucają rozum, tym łatwiej i częściej wpadają w błędy, w nauki niezgodne z teologią Kościoła, w czystą fantazję. No i wtedy tym bardziej muszą oczywiście potępiać rozum, żeby bronić swoich pozycji. (Oślica Balaama)
Z powyższym łączy się inny wątek sytuujący się blisko problemu fideizmu. Borkowska zauważa, że wielu księży pod wpływem racjonalistycznych studiów i fantazji nowoczesnej egzegezy z łatwością podważa faktyczność fundamentalnych wydarzeń z dziejów zbawienia, które są podstawą wszelkiej chrześcijańskiej wiary, a jednocześnie daje wiarę najbardziej nieprawdopodobnym prywatnym objawieniom współczesnym.
W ogóle nasza epoka ma swoisty, dość schizofreniczny sposób łączenia cudo-fobii i cudo-latrii, z tym jednak, że fobię stosuje się do cudów biblijnych, które stara się na wszystkie sposoby albo „wyjaśnić” przez działanie sił przyrodzonych, albo między bajki włożyć, jakkolwiek by te bajki uczenie nazywała; latrię natomiast zachowuje dla cudotwórstwa własnego. [...] Okazuje się, że dla [księdza] cud nie ma prawa istnieć w tekście nowocześnie rozumianego Objawienia, ale jest jak najbardziej na miejscu w nowoczesnej, charyzmatycznej pobożności. Chrystusowi nie wolno czynić cudów, kaznodziei wolno. (Oślica Balaama)
Jest to bardzo prawdziwe jako obraz religijności wielu chrześcijan – zdecydowanie nie tylko księży.
Na koniec chciałbym przywołać rozważania siostry Borkowskiej o doświadczeniu duchowym, które przeznacza w swoich książkach innym mniszkom. Są one znakomicie trzeźwe, po benedyktyńsku nieckliwe, skupiające się rozwoju duchowym a nie poszukiwaniach pierwotnej gorliwości za pomocą emocji – co dziś, jak słusznie zauważa autorka, jest częste. Ktoś może powiedzieć: na co nam te mnisze rozważania ich wewnętrznego życia? Są drogi duchowości katolickiej, które wydają się szczególnie skrojone pod życie zakonne, ale rys benedyktyński jest inny, pomimo tego że Reguła św. Benedykta także jest regułą mniszą. Każdy, kto sięgnie do tekstów Borkowskiej, najbardziej bezpośrednio dotyczących duchowości – wypełniających szczególnie Ryk oślicy – zobaczy, że dobre są one również dla świeckich, ponieważ są opisem właściwej i niespecjalistycznie zakonnej formacji duszy, dostępnej i potrzebnej każdemu z nas. Takiej formacji brakuje zarówno wierzącym, jak niewierzącym, na poziomie naturalnego porządkowania doświadczeń życia i na poziomie inicjacji w nadprzyrodzoność. Siostra Małgorzata Borkowska w sposób bardzo przystępny daje nam dostęp do skarbów duchowości, tak prostych, tak obfitych, a tak zaniedbanych we współczesnej kulturze.
Dzięki Oślicy poszedł w świat impuls: ludzie, wróćcie do teologii. Na co jakiś dyskutant w Internecie napisał, że siostra Małgorzata jest zabetonowana w katolickim dogmacie i dlatego do Boga nie prowadzi. Trudno w moim pojęciu o lepszy komplement niż powiedzieć, że jestem trwale wrośnięta w katolicki dogmat.
– czytamy w Ryku oślicy. Także ja sądzę, że to najlepszy z komplementów, jaki można sprawić autorce.
Małgorzata Borkowska, Oślica Balaama. Apel do duchownych panów, Kraków: Wydawnictwo Benedyktynów w Tyńcu, 2018; Ryk oślicy. Kolejny apel do duchownych panów, Kraków: Wydawnictwo Benedyktynów w Tyńcu, 2018.