Nowy Napis Co Tydzień #108 / Wyprawa do pamięci literatury
Marek Nowakowski, Leopold Buczkowski, Zygmunt Haupt, Stanisław Grochowiak, Maria Dąbrowska czy Piotr Wojciechowski – w Szkicach o literaturze XX wieku Jan Tomkowski podejmuje dialog z twórcami, których dzieła są skarbcami inspiracji i narzędziami do rekonstrukcji przeszłości, wymagającymi erudycji, by je smakować. Eseista wybiera pisarzy według kilku zagadnień: dziedzictwa Kresów, eksperymentu w technice prozy, tropów pozytywizmu, przedstawień Warszawy, gawędziarskiego eseju.
Ktoś przeczytał wspaniałą książkę, którą polecił mu przyjaciel, wykładowca doradził lekturę studentowi, czytelnik w bibliotece wybrał tom na chybił trafił albo w internecie znalazł przypadkiem recenzję jakiejś nieznanej, ale obiecującej powieści. Przed laty na kilka z tych sposobów natknąłem się na powieści Leopolda Buczkowskiego. Czytelnicy jak pisarze korzystają z poufnych rekomendacji – czasami porusza nas najmniejszy ślad. Skąd jednak wiedzieć, co czytać? Jakie lektury wybrać – zwłaszcza jeśli znużyły nas nowości literackie?
Możemy czytać eseje, o ile są przygodami
Filolog zgromadziłby prócz materiałów źródłowych w postaci dzieł wszystkich pisarza stertę komentarzy, artykułów i monografii, a omówiwszy stan badań, próbował przedstawić własne stanowisko. Oczywiście, eseista zachowuje się inaczej: dla niego punkt wyjścia to zaledwie początek erudycyjnej przygody
J. Tomkowski, Moja historia eseju, Warszawa 2013, s. 110. [1].
Książki o literaturze Jana Tomkowskiego (które polecił mi kiedyś pewien wykładowca) lawirują pomiędzy precyzyjnym wywodem naukowym a nieskrępowanym, ryzykownym duchem eseju. „Zawsze lubiłem natomiast książki zapomniane i odrzucone, o których istnieniu świat dawno zapomniał”
Możemy wybierać rozmaite klucze do skarbca zgromadzonej w książce obfitości. Klucz Kresów zaprowadzi nas do Leopolda Buczkowskiego, Stanisława Łosia, Zygmunta Haupta oraz Stanisława Mackiewicza – autorów związanych z tą mityczną polską krainą. Jeśli wybierzemy pisarzy warszawskich, przeczytamy o zdrajcy Judaszu w prozie Marka Nowakowskiego; o detalach Warszawy w kryminałach Stefana Kisielewskiego; o Ludwiku Bohdanie Grzeniewskim, który eksplorował i uwieczniał ginącą przeszłość stolicy.
Wybierzmy twórczość „ciemną”, eksperymentalną, pozostawiającą mnóstwo zagadek, a przeczytamy o poetyckiej metafizyce Stanisława Grochowiaka, o kapryśnych esejach Haupta, który doprowadził do perfekcji technikę „gubienia tematu”
Klucz eseistyczny to Łoś, z którym „zastanawiamy się nad rozwojem języka greckiego, budową okrętów i funkcjonowaniem straży pożarnej, by już za chwilę rozprawiać o zbrodniach wyzwoleńców, melioracji nieuprawnej ziemi i pracy biur cesarskich w Rzymie”. Do niego należą także Haupt, Grzeniewski czy Mackiewicz, którego esejowi najbliżej do gawędy. Są i studia osobne, jak Paul Valéry w Warszawie – tekst właściwie niedotyczący literatury, ale ukazujący zmiany w wizerunku pisarza jako osoby publicznej w XX wieku.
Duża część tekstów śledzi wybrany wątek w całej twórczości danego pisarza, co podkreśla osobiste nastawienie Tomkowskiego, podejmującego dialog z artystą jako naukowiec, eseista, a także (może przede wszystkim) czytelnik wszechstronnie wymagający. Każdy z artykułów może zaciekawić odbiorcę i sprowokować badacza, każdy zachęca do wycieczki w przeszłość oraz do powiększania biblioteki. Omówię tu bliżej studia o Buczkowskim, Grochowiaku i Nowakowskim.
Książki-pryzmaty
Dwa krótkie studia o Leopoldzie Buczkowskim świadczą o tym, że autor Kąpieli w Lucca jak mało który polski pisarz zasługuje na wznowienia – tymczasem ostatnie wydanie jego powieści to edycja Czarnego potoku z 1994 roku. Przynajmniej wczesne książki Buczkowskiego (Wertepy, Czarny potok, Dorycki krużganek, Młody poeta w zamku) mogłyby być powszechnie czytane, nawet jeśli reszta jego dzieł jest zbyt hermetyczna, aby mogła trafić na księgarskie półki. Tomkowski celnie nazywa Wertepy „chłopskim arcydziełem” i podsuwa klucz do interpretacji prozy Buczkowskiego – odwołuje się ona do galicyjskiej mentalności, sposobu myślenia mieszkańców zapomnianej krainy, dla których każdy Polak pochodzący z innych ziem był „Mazurem”, a tożsamość była czymś niezwykle płynnym. Na Kresach człowiek o niemieckim nazwisku mógł okazać się równie dobrze Polakiem, Ukraińcem czy Żydem, równie dobrze katolikiem, prawosławnym czy protestantem, a żadna z tych identyfikacji nie definiowała sympatii politycznych. Ta rzeczywistość – jak udowadnia Tomkowski – pozostaje dla dzisiejszych czytelników wciąż niewyobrażalna.
W Wertepach „śpiewność mowy i osobliwy humor” współtworzą świat Kresów daleki od wyretuszowanej pocztówki – to cechy nie tylko świata tej powieści, ale i całej twórczości Buczkowskiego. Jego powieści mają zresztą wartość pryzmatów, gdyż autor po latach, w kolejnych dziełach „spór wojny i cywilizacji wyprowadzał na płaszczyznę uniwersalną, mówiąc o «wojnie w ogóle»”. Historie z Dolinoszczęsnej nie ograniczały się do lokalnego kontekstu, ale doskonale dopasowały się do literackich nowinek technicznych, służących pisarzowi do opisu rozpadu cywilizacji. Jeszcze raz okazało się, że dzieła literatury polskiej bywają pryzmatami, przez które widać najważniejsze przemiany świata.
„Co ustanawia Grochowiak?” – zastanawia się Tomkowski, nawiązując do języka Martina Heideggera. Bada kolejne utwory poety w poszukiwaniu „metafizyki respektującej płynność form istnienia”. Grochowiak okazuje się twórcą „zakochanym w groteskowej rubaszności”, poetą metafizyki, która – dzięki rozpychającej sztywne schematy tradycyjnej filozofii wyobraźni – „ociera się o szaleństwo”. Gdy w wierszu Pies z tarasu nad jeziorem, odwołując się do symboli chrześcijańskich, kojarzy postać Chrystusa z białym kundlem, nie możemy mieć pewności, czy kpi, czy też zbliża się do istoty poezji. Poetycka metafizyka – wskazuje Tomkowski – zakłada zaprzeczenie popularnym wyobrażeniom o wzniosłości, musi być drapieżna, cielesna i obrazoburcza, a przede wszystkim niejednoznaczna.
To szczegół tworzy literaturę, a gatunki metafizyczne potrzebują zakorzenienia w dziełach bardziej prozaicznych. Dlatego Tomkowski powraca do wątków środowiskowych, takich jak postać zdrajcy w prozie Marka Nowakowskiego. Judasz jest plemienną kategorią z języka półświatka i przestępczości, która zyskała nowy wymiar w państwie PRL-u, w chętnie przez Nowakowskiego rozwijanych wątkach wierności, próby i upadku. Chociaż mogło się wydawać, że popularność tego motywu zanikła wraz z końcem poprzedniej epoki, zaskakujący finał dopisało ujawnienie dzięki teczkom Służby Bezpieczeństwa kapusia, który donosił na samego Nowakowskiego. Okazało się, że w tym przypadku literaturze towarzyszyła „«druga» narracja”. Bo przecież takie narracje same są zwykle tworzywem literatury.
Pamięć kultury
W Szkicach… czytamy, że narrator powieści potrafi tworzyć grafikę; że codzienne przedmioty takie jak karbidówka bywają nieodzowne w świecie poety, ale w ciągu pół wieku mogą zupełnie wyjść z użycia i wymagać przypisów; że arcydzieła malarstwa i literatury powstają „z nieco perwersyjnego połączenia nagości i wstydu, niewinności i pożądania, cnoty i grzechu”. Wreszcie, że za literacką gwiazdę może uchodzić pisarz niemal nieczytany – jak Paul Valéry, ale użyteczny jako chwilowy symbol polityczny.
Tomkowski wierzy, że kultura jest autonomicznym medium poznania rzeczywistości, że spełnia rozmaite funkcje – od krzywego zwierciadła epoki do kunsztownej zabawki wygnanego artysty. W końcu okazuje się ona środkiem rozszerzania rzeczywistości i łączenia prawdy z fikcją – dostrzegam to zwłaszcza w szkicach poświęconych pisarzom takim jak Nowakowski czy Kisielewski, którzy tworzyli współczesne mity o Warszawie. Tomkowskiego, specjalistę od pozytywizmu, interesują najbardziej pisarze i poeci, którym rzeczywistość nie wystarcza, którzy – jak Grochowiak – ujawniają „głód filozofii”.
Osobista perspektywa autora jest w książce stale, choć dyskretnie, obecna. Tomkowski pisze precyzyjnie i komunikatywnie, co cechuje tylko wytrawnych znawców literatury. Niektóre wcześniejsze jego książki – Mój pozytywizm, Moja historia eseju – mają nietypowe, władcze tytuły. Nie mniej „jego” są Szkice o literaturze XX wieku. Tytuł może wydawać się mylący, bo zawarte w książce teksty dotyczą niemal wyłącznie literatury polskiej na tle kontekstów międzynarodowych. Jednak – jak wskazałem na przykładzie esejów o Buczkowskim – Tomkowski udowadnia, że najlepsze dzieła literatury polskiej ogniskują napięcia wykraczające poza lokalną tradycję czy narodową historię.
Ten sposób pisania – między ścisłym stylem naukowym a swobodą eseisty (skłaniający się raczej w stronę tego drugiego) – jest godny naśladowania, ponieważ doskonale nadaje się do przekazywania wiedzy i pisania o literaturze. Autor znajduje w nim medium dla swoich własnych sprzecznych dążeń do naukowej precyzji oraz do arbitralności i pasji.
Szkice Tomkowskiego są cennymi drogowskazami lekturowymi. Grzeniewski czy Łoś byli jako eseiści i pisarze wybitnymi opiekunami pamięci kultury (zajmowali się nie tylko literaturą, lecz również historią, filozofią, a także dokumentowaniem miasta, regionu lub działalnością przekładową). Podobnie Tomkowski – jako naukowiec widzi swoją misję w badaniu dzieł coraz bardziej osuwających się w przeszłość, które można docenić tylko w dłuższej perspektywie, nieraz kilkadziesiąt lat po śmierci pisarza. Choć adresuje swoje teksty do wymagającego czytelnika, nie przytłacza nadmiarem przypisów czy zawiłą metodologią, pozostawiając szkice otwartymi na kontynuacje.
Tomkowski przyznaje, że niektóre nurty intelektualne żywe jeszcze w XX wieku, jak pozytywizm polski, są w dzisiejszych warunkach niemal niezrozumiałe. Nie zmienia to faktu, że Szkice o literaturze polskiej pokazują wartość pisania o wybitnej literaturze, choćby nawet zapomnianej. Takie pisanie dostarcza mnóstwa pomysłów i zachęt, przyczyniając się do zachowania pamięci kultury. Ja pod wpływem lektury wrócę do twórczości Buczkowskiego, a sięgnę także po Kisielewskiego i Grzeniewskiego, którzy zapewne zaprowadzą mnie gdzieś jeszcze dalej.
J. Tomkowski, Szkice o literaturze XX wieku, Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 2020.