05.08.2021

Nowy Napis Co Tydzień #112 / Cisza. O wierszach Marka Czuku

Poezja to długa droga. Samotna. Trudno myśleć inaczej, gdy ręka wędruje do tej części półki, na której stoją kolejne tomiki wierszy Marka Czuku. Mam je długo, zżyłem się z nimi i zaczęło mi się wydawać, że znam ich autora od zawsze, choć przecież jego debiutancka książka ukazała się w 1989 roku, gdy opuszczałem mury uniwersytetu i dopiero raczkowałem jako krytyk. Potem przyszły kolejne. Komentowano je i doceniano, lecz żadnej nie towarzyszyła środowiskowa wrzawa. Bo poeta unikał modnych poetyckich dykcji, towarzyskich zależności i nie zabiegał o popularność? Bo od początku chciał być i rzeczywiście był outsiderem? Pewnie tak. i nie chodzi tu nawet o szczególne pasmo jego biografii, ale przede wszystkim o osobność jego wierszy. Ich wewnątrzwersowa przestrzeń nigdy nie była przestrzenią zgiełku. Ich autor świadomie wybrał ciszę.

Milczenie, które mówi?

Kim jest ktoś, kto wybiera milczenie? Frustratem? Przegranym? A może odwrotnie: jest kimś ocalonym, zwycięzcą, i to właśnie w tej walce, która wydaje się najważniejsza – w zmaganiu o samego siebie, o własne wnętrze. Julian Kornhauser, odnosząc się do wyboru wierszy łódzkiego poety, pisał kiedyś na łamach „Kwartalnika Artystycznego”: „Mimo że trudno odnaleźć w tych wierszach źródło milczenia i dystansu, pozostają dobry smak języka i »sprawy, o których się milczy«J. Kornhuser, Moje lektury poetyckie (5), „Kwartalnik Artystyczny” 2008, nr 2, s. 135.[1]. Mam wrażenie, że ów dobry językowy smak Marek Czuku zachował do dziś, a źródła jego poszukiwania ciszy są obecnie dużo bardziej czytelne niż dawniej. Jak glosa do słów krytyka brzmi w każdym razie wiersz Sobie – w 38 urodziny:

Nie mogę przegrać
Bo mnie nie ma.
Nie liczę na nic,
więc mam wszystko.
Milczę.
Nieobecni mają rację.

Ten lapidarny tekst to trzy następujące po sobie sentencje – zwięzłe twierdzenia o charakterze mądrościowym. Ich ambicją jest uchwycenie prawdy. Jakiej? To akurat wiemy od samego początku. Podmiot utworu stara się uchwycić i zamknąć w epigramatycznych frazach definicję samego siebie. Poezję traktuje jako sposób zdobywania samoświadomości. Pisanie to dla niego ważna droga do wewnętrznej iluminacji, do rozbłysku światła, które pozwala patrzeć na siebie bez złudzeń. Wiersze Marka Czuku pełne są podobnych rozbłysków – aforystycznych zapisów wewnętrznych olśnień. Przychodzi więc do głowy myśl, że bohater utworu ma za sobą jakiś rodzaj wewnętrznego oczyszczenia. Przeżywa coś, co mistrzowie życia wewnętrznego nazywają „usunięciem wielości”. Jego ambicje i pragnienia ulegają osobliwemu wyciszeniu. Ten, kto mówi w wierszu, został uwolniony od roszczeń egocentrycznego „ja”. Można to powiedzieć inaczej: ogołocony z tego, co powierzchowne, odkrywa swoją najgłębszą istotę, swoje „ja” niesamolubne, pierwotne, wewnętrzne. „Ja” zewnętrzne, „światowe” zdaje się znikać, a wraz z nim znika też jego paplanina. Zdaniem poety zwycięstwem nie jest udział w rywalizacji egocentryków, lecz praca nad przezwyciężeniem egotyzmu, a prawdziwe bogactwo osiągamy nie wtedy, gdy coś posiadamy, lecz wtedy, gdy potrafimy uwolnić się od pragnienia posiadania. Dotyczy to także naszej mowy – nie ta zbliża się do prawdy, która dąży do zawładnięcia interlokutorem. Według autora wiersza rację mają nie ci, którzy starają się być widoczni, obecni i popularni. Dostęp do prawdy uzyskują inni – ci, którzy wolni od roszczeń egocentrycznego „ja” i przymusu obecności potrafią wsłuchiwać się w głosy płynące spoza nich samych. Ci, którzy potrafią milczeć.

„Uczucia metafizyczne”

Jeśli dobrze rozumiem projekt egzystencji, jaki Marek Czuku od wielu lat wpisuje w swoje wiersze, to wspomniany stan milczenia wcale nie jest jednak izolacją. Oto kolejny paradoks: bohater omawianej poezji wybiera samotność nie po to, by rozluźnić więzy z rzeczywistością, ale po to, by je wzmocnić. Jego niechęć do kontaktów powierzchownych nie jest mizantropią. Przeciwnie – właśnie przeniesienie ich na inną, głębszą płaszczyznę umożliwia ich zachowanie i wzbogacenie. Jeśli więc zabiega on o osiągnięcie duchowej wolności od pragnień i ułud, to warto podkreślić, że integracja wewnętrzna, koncentracja skierowana poza „ja”, uspokojenie, którego doświadcza, owocują poczuciem jedności ze światem. W wierszu Nie mów wielenatrafiamy na zwrotkę, która brzmi tak, jakby została przeniesiona z notatnika dawnych mistrzów medytacji:

Śnieg.
Cieszmy się.
I usuńmy.

U źródeł tej poetyckiej miniaturki – jakoś to wyczuwamy – jest zachwyt. Ten, kto ją zapisał, odzyskał – być może tylko na chwilę – zdolność dziwienia się światu. Witkacy, a może też Ingarden najprawdopodobniej określiliby jego emocje mianem uczuć metafizycznych. Wszak chodzi o zachwyt, którego powodem nie są zjawiska spektakularne. Śnieg nie ma tu w sobie nic niezwykłego. Jeśli sprawia radość, to wyłącznie dlatego – że jest. Radość ta – dodajmy – ma charakter całkowicie bezinteresowny. Co więcej, właśnie bezinteresowność jest jej warunkiem. Podmiotem wiersza okazuje się ktoś, kto doświadcza owoców kontemplacji. Warto chyba jeszcze raz zwrócić uwagę na czasoprzestrzeń utworu. Oczyszczona ze zgiełku historii, sprowadzona do najprostszych żywiołów wydaje się wyraźnie skorelowana z wewnętrznymi doznaniami lirycznego „ja”. Nie tylko jest czasoprzestrzenią ciszy i naturalnej prostoty, ale także sprawia, że bohater odnajduje je w sobie i w innych. Wiele daje do myślenia, że przeżycie kontemplacyjne, zapisane w tym lirycznym westchnieniu, jest doświadczeniem zbiorowym. Bohaterem miniatury jest jakieś „my”, jakaś wspólnota, choćby tak mała jak „ja” i „ty”. Okazuje się, że wewnętrzne oczyszczenie buduje nie tylko więzy z kontemplowanym światem, ale pozwala także zacieśnić relacje z innymi ludźmi. Uczucia metafizyczna mają w poezji Marka Czuku charakter wspólnototwórczy.

Jedność lub nicość

Tym bardziej więc trzeba podkreślić, że wspomniane chwile olśnień, rozbłyski radości, doświadczenia głębokiej jedności z samym sobą i światem nie są bohaterom tej poezji dane raz na zawsze. Niczym mroczny kontrapunkt towarzyszą im przejmujące zapisy niepokojów i zwątpień. Z rozmaitych wierszy Marka Czuku, z zapisanych w nich kolorów i przedmiotów, ze zdarzeń i ludzi wyzierają nicość i mrok. Ich bohater wie, że noc zapada czasem nie tylko na zewnątrz, ale także w nim samym. Również w jego sercu pojawia się ciemność, która utrudnia lub wręcz uniemożliwia wewnętrzną integrację. Doświadczenie kontemplacyjnej jedności ze światem zmienia się w niektórych wierszach w przeżycie wewnętrznej dezintegracji, chaosu i zagubienia. W jednym z nich natrafiamy na znamienne pytanie:

Gdzie jestem?
Przecież to nie ja snułem się o północy
po rozświetlonych ulicach centrum miasta.
Nie ja straciłem dary mowy i współczucia.

O co tak naprawdę pyta podmiot wiersza? – Przecież nie o jakieś geograficzne miejsce i topografię terenu. „Gdzie jesteś, Adamie?” – kiedy w Edenie Bóg zadawał to pytanie pierwszemu człowiekowi, też nie chodziło mu o geografię. Bohater wiersza pyta o swoje życie – o to, czym jest lub czym się stała przestrzeń jego egzystencji. Czemu jednak akurat ona tak go interesuje? Odpowiedź nie wydaje się skomplikowana. U źródeł inicjalnego pytania tej strofy znajduje się brak poczucia egzystencjalnej pewności, poczucie zagubienia w sobie i w świecie, doświadczenie wewnętrznego rozdarcia i odkrycia w samym sobie jakiejś męczącej obcości. Podmiot mówi o własnym wykorzenieniu, wydziedziczeniu z rzeczywistości – o tym, że dar mowy i współczucia można roztrwonić i utracić. O tym, że czasem można przestać być sobą. Bo też „być sobą” to w wierszach Marka Czuku tyle, co „być w relacji z innymi”. Podmiot omawianej poezji nie jest samowy-starczalną i samostwarzającą się monadą, lecz istnieje dialogicznie – staje się sobą dzięki relacjom. W liryku Kawa i miód mówi o tym bez jakiejkolwiek emfazy: „no dobrze bez ciebie / byłbym nikim”. Jeśli więc jest skazany na nieustanne komunikowanie się z innymi, to jego życie musi być rozmową. Wymianą słów. Być może właśnie dlatego przekonuje sam siebie i nas: „słowem jesteś / i w słowo się obrócisz”. Właśnie to, że oba zdania są parafrazą pokutno-pogrzebowego westchnienia, „prochem jesteś i w proch się obrócisz”, wydaje mi się szczególnie istotne – jako znak nadziei. Jako symbol tych wszystkich wysiłków bohatera poezji Marka Czuku, które są walką z żywiołami nicości i nieustannie ponawianą próbą odnajdywania ukrytego sensu w jawnym bezsensie i wiary ukrytej w pozornym zwątpieniu. „Moje zwątpienia pełne są wiary” – wyznaje podmiot wiersza Pośpiech, a w innym liryku mówi: „Nie mogę uwierzyć, że Ciebie nie ma”. Jego naturalna zdolność do relacji oznacza także naturalne otwarcie się na relację z Tym Innym, którego nazywamy Bogiem.

Drobna zmiana

Wszystko to skłania więc do myśli, że – między innymi dzięki Markowi Czuku – mamy dziś do czynienia w Polsce z zupełnie innym modelem poezji religijnej niż, powiedzmy, dwadzieścia lat temu, gdy jej szlak wyznaczali Czesław Miłosz czy późny Zbigniew Herbert. Coraz częściej obcujemy z religijnością mocno uwewnętrznioną, nieostentacyjną, ukrytą. Taką, która unika deklaratywności, rzadko odwołuje się do toposów i motywów biblijnych, wręcz stroni od religijnej leksyki czy frazeologii. Jej równie ważną cechą jest mocne osadzenie w realiach codzienności XXI wieku, głębokie zanurzenie w choroby naszego stulecia. Inaczej niż w na przykład twórczości księży-poetów, wiara – będąca istotą każdej religii – nie jest w tym modelu pisania czymś danym. Przeciwnie – jest przedmiotem wyboru, jest zadaniem. Oznacza to, że czymś fundamentalnym nie są tu relacje z instytucjami lub obyczajami religijnymi czy uwikłanie w chrześcijańską teologię i szeroko pojętą kulturę, ale osobista relacja z Bogiem – posiadająca zawsze swoją dynamikę, swoje uniesienia i rozpacze, ucieczki i powroty. Czy to przeniesienie akcentów z zewnętrznych przejawów religijności na przeżycia wewnętrzne można nazwać drobną zmianą – tego wcale nie jestem jednak pewien. Ów proces uwewnętrznienia religii nie jest przecież czymś błahym. Wygląda na to, że się przejęzyczyłem. Marek Czuku nie jest poetą drobnej zmiany, lecz dobrej zmiany.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Wojciech Kudyba, Cisza. O wierszach Marka Czuku, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 112

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...