26.08.2021

Nowy Napis Co Tydzień #115 / Poetycki rynek nieruchomości – „Wiele mieszkań” Miłosza Waligórskiego

1. Przed wejściem zerkamy przez dziurkę od klucza

Miłosz Waligórki, laureat „Strzały Łuczniczki” (Bydgoska Nagroda Literacka) czy Nagrody im. Adama Włodka, wciąż znany jest chyba przede wszystkim ze swojej działalności przekładowejTymoteusz Milas zapewne nie zgodziłby się z taką diagnozą – na łamach „Twórczości” wyraził dokładnie odwrotną opinię: „Miłosz Waligórski ma na swoim koncie przekłady wybitnej poezji i prozy z kilku języków, w tym z węgierskiego, słowackiego i chorwackiego. Jego dorobek literacki wskazuje na wyjątkowo rzadką wśród polskich pisarzy twórczą wszechstronność, gdyż potrafi nie tylko kreatywnie odtwarzać fikcyjne światy wybranych przez siebie autorów, ale i tworzyć własne opowieści w odpowiadającej mu formie lirycznej (tomiki wierszy) lub epickiej (zbiory opowiadań). Ta druga aktywność, w pełni autorska i oryginalna językowo, bywa dostrzegana przez krytyków częściej, w przeciwieństwie do działań na polu translatorskim. […] Jednakże to, czy będzie zauważony, zależy nie od wartościowych analiz i interpretacji tekstów, tylko od zmiany stosunku niszy czytelniczej w naszym kraju do zawodu tłumacza. Być może przyczyną tej pozornej nieobecności w odbiorze społecznym jest częsty brak zaangażowania wielkich wydawnictw w promocję wszystkich ważnych współtwórców książki (tłumaczy, redaktorów) […]”. Zgadzam się co do konieczności poszerzenia pola współautorów publikacji i włączenia ich w strategie wydawnictw, a nawet dopisałabym do tej listy kolejne ważne funkcje (jak korektor, ilustrator i in.); strategie nie tyle – lub nie tylko – promocyjne, ile również pełniące funkcję poznawczo-edukacyjną, obalające mit jednostkowości dzieła i wyłączności autorskiej. W przypadku Waligórskiego więcej mówi się jednak o jego działalności translatorskiej. Przekłady jego autorstwa ukazują się w większych wydawnictwach, co może być jedną z przyczyn istniejącej dysproporcji. T. Milas, Życie jest gdzie indziej (w poszukiwaniu Lajosa Grendela), online: http://tworczosc.com.pl/artykul/zycie-jest-gdzie-indziejw-poszukiwaniu-lajosa-grendela [dostęp: 27.06.2021].[1]. Chociaż jego dorobek jako tłumacza jest rzeczywiście znacznie bogatszy (dwadzieścia książek), warto przypomnieć, że twórca ma na swoim koncie również kilka publikacji poetyckich i dwie prozatorskie. W rozmowie z Emilią Walczak dla „Bydgoskiego Informatora Kulturalnego”, pytany o wpływ nagród na swoją karierę i ambicje twórcze, Waligórski powiedział:

Ta nagroda [im. Adama Włodka], poza tym, że dostałem 9000 złotych na rękę, w niczym mi nie pomogła. Żadnych furtek, niestety, nie otworzyła, a może nawet jakieś zamknęła. […] Z większej kariery jak na razie nici. Ubolewam nad tym, ale ponieważ czas leczy rany i dziurawi pamięć, liczę, że jeszcze kiedyś – może po czterdziestce, a może po siedemdziesiątce – odwróci mi się karta i jeszcze posypie się konfettiChłopiec z oceną dopuszczającą. Rozmowa E. Walczak z M. Waligórskim, online: http://www.bik.bydgoszcz.pl/index.php?option=com_k2&view=item&id=5603:chlopiec-z-ocena-dopuszczajaca [dostęp: 27.06.2021].[2].

Wiele mieszkań pewnie nie będzie książką, po której na autora „posypie się konfetti”, co nie zmienia faktu, że jest to książka zasługująca na czytelniczą i krytyczną uwagę. Waligórski czerpie tu z różnych kultur i języków, zmienia miejsca jak rękawiczki, przyswajając i przetwarzając wszystko, co oferuje otoczenie. Pisząc autorskie teksty, nie przestaje być tłumaczem wyczulonym zarówno na lokalną mowę, jak i różnice między tym, co już znane, a tym, co dopiero poznawane. Dzięki świetnemu słuchowi i dobremu zmysłowi obserwacji z każdego mieszkania wynosi to, co najbardziej wartościowe. Poeta, tłumacz, złodziej w Wielu mieszkaniach prezentuje zdobyte łupy. Zobaczmy zatem, co udało mu się ukraść.

2. Wchodzimy i oto, co zastajemy

Waligórski jest poetą drobiazgu. Po pierwsze znaczna część jego wierszy to poetyckie miniatury, na które składa się jedno zdanie, jakiś przebłysk, pytanie, wątpliwość. Po drugie uwaga podmiotu skupia się na detalach: zauważona w mgnieniu oka scena, mijane zwierzęta, ludzie, szczegóły. Podróże dzieją się tutaj błyskawicznie nie tylko wtedy, kiedy są wizytą u sąsiada, ale również wówczas, gdy wymagają przebycia jakiejś dłuższej drogi – zarówno fizycznie, geograficznie, jak i psychicznie – w wyobraźni. Trudno powiedzieć, czy u poety pierwsze podróżują nogi, czy głowa. Podróż jest tu właściwie nieustanna; to permanentny proces, w którym uczestniczy ojciec z córką. Również budująca się między nimi relacja jest podróżą, choć innego rodzaju. Zmienia się, ewoluuje, pozostając jednocześnie spoiwem świata, stałą, której można zaufać.

Podróżowanie to nieustanne zaczynanie od zera. Nowe miejsce to nowe bodźce, ale też ciągłe zadomawianie się – w innych okolicznościach, w innym języku, w innym mieszkaniu. Podmiot właściwie wszędzie jest u siebie. Niezbędny jest mu ciągły ruch, zmiana. Nowość to zawsze niepewność – upragniona, oczekiwana, potrzebna. Już w pierwszym wierszu, drobne, czytamy: „sprzedam masę pewności / za spodek nieziemskich przypuszczeń”. Dom buduje się tu wciąż od nowa, mieszkanie zatem – a właściwie Wiele mieszkań – trudno uznać za coś nienaruszalnego, zdobytego raz na zawsze. Zresztą – podmiotowi obce jest pragnienie stałości, tak często utożsamiane z poczuciem bezpieczeństwa. Stałość to pewność, dlatego jest niepożądana – przytępia uwagę, odbiera werwę, daje spokój, który nie popycha do działania. Zagracone piwnice, zaprawy na zimę, zapasy w lodówce. Bunkrujemy się, zamykając na świat, nie zauważamy, „jak przez nieszczelne wieka / ulatnia się treść” (wiersze wszystkie). Dlatego podmiot zmienia miejsca. Dzięki temu pozostaje czujny, otwarty, chłonie wszystko, co rzeczywistość ma do zaoferowania.

3. Wychodzimy, ale jesteśmy tymi gośćmi, którzy długo rozmawiają w korytarzu, już w butach i kurtkach

Mieszkanie ma u Waligórskiego też wymiar metafizyczny. Różne rzeczywistości istnieją tu właściwie po sąsiedzku – ta, w której jesteśmy, ta tworzona przez język, ta funkcjonująca na kartach książki, ale też ta, która jest dla żywych niedostępna i której możemy się jedynie domyślać. Na te inne mieszkania natkniemy się na przykład w wierszu gołąb (columba) czy drugie, ale takich utworów jest w tym zbiorze znacznie więcej. Przecież w tej nieruchomości, która pozostaje poza naszym zasięgiem, „jest mieszkań wiele” – jak mówi Biblia. Takim właśnie metafizycznym wierszem – piętra – Waligórski zamyka swoją książkę, jeszcze szerzej otwierając konteksty, w jakie można wpisać pomieszczone w tomie utwory. Przy czym o metafizyce należy tu myśleć nie w kontekście religii czy wieczności, ale raczej tajemnicy i poszukiwania. Mieszkania mają swoje sekrety, a podmiot jest ciekawski. Cóż, my też. W końcu na samym początku tej recenzji zerkaliśmy przez dziurkę od klucza.

Zamieszkiwanie to nie tylko zajmowanie przestrzeni, ale też jej poznawanie. Opuszczenie miejsca nie oznacza jego porzucenia. Wielość mieszkań nie dotyczy wyłącznie rzeczywistości zewnętrznej, ale też wewnętrznej, dlatego Waligórski, choć już od lat nie mieszka w Bydgoszczy, wciąż znajduje dla niej przestrzeń w swoich tekstachJak mówił w przywołanym już wywiadzie z Emilią Walczak: „Wracam do Bydgoszczy, również w przenośni, w czym pomaga mi literatura. Na przykład czytając wiersze Kazimierza Jułgi czy Kazimierza Hoffmana, wyobrażam sobie, że ich akcja liryczna dzieje się w konkretnych punktach miasta. W ogóle jestem wyczulony na wątki bydgoskie w sztuce. […] Krótko mówiąc, wynotowuję sobie te bydgoskie wątki z dziką satysfakcją. W jakiś sposób zastępuje mi to dosłowne powroty do domu”.[3], jak choćby w wierszu osowieję (bdyn):

(…) miasto dzieciństwa wzięło się za bary
mleczne, a teraz jeszcze na dodatek
potrząsa shakiem z McDonalda,
co wyrósł w miejsce jatek,
gdzie ongiś mięso jeść przestał Salinger –
bo rozkopują Kolbego, bo bimber
już nie paruje, już
nie rymuje się z Bromberg.

Mieszkanie w tym zbiorze należy zatem rozumieć bardzo szeroko, jest niezwykle pojemnym słowem. Jak pisze na okładce Paweł Orzeł, mamy tu do czynienia z mieszaniem się porządków i znaczeń „światów-mieszkań, słów-mieszkań, czasów-mieszkań, opowieści-mieszkań”. Podmiot – a może także i autor razem z córką – zamieszkuje i miejsca, i czasy, i języki. Równie łatwo buduje dom, jak go niszczy, przy czym żadna z tych czynności – ani budowanie, ani burzenie – nie jest kategoryczna, bo mieszkanie ma charakter płynny. Należy o nim myśleć raczej w kontekście dziania się, jakiegoś procesu niż nieruchomości trwale zajmującej określony obszar. Mieszkania nie nabywa się tu transakcją kupna-sprzedaży, ale stawia je wciąż na nowo z dostępnych środków. Miłosz Waligórski dysponuje przede wszystkim świetnym słuchem i zmysłem językowym, stąd w tej poezji dużo gier, zabawy słowem, brzmieniem, znaczeniem, co nie przeszkadza poecie w stawianiu trafnych diagnoz dotyczących otaczającej rzeczywistości. Waligórski przygląda się nie światu, a światom. Wąska perspektywa – jak przez judasza – ale za to dobrze widać obserwowany obiekt.

Warto poobserwować Wiele mieszkań Miłosza Waligórskiego. Na rynku nieruchomości ewidentnie konkurencyjna cena. Na rynku poetyckim książka na miarę Kto kupi tak małe kraje Zofii Bałdygi, choć zupełnie inny temat i obszar zainteresowań. Trochę uogólniając – autorska poezja osób zajmujących się równolegle działalnością tłumaczeniową to bardzo często ciekawe językowe rozwiązania i celne obserwacje. Nie inaczej jest w tym przypadku.

Miłosz Waligórski, Wiele mieszkań, Warszawa: Convivo, 2021.

Okładka książki

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Anna Mochalska, Poetycki rynek nieruchomości – „Wiele mieszkań” Miłosza Waligórskiego, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 115

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...