07.10.2021

Nowy Napis Co Tydzień #121 / Otchłań czy rozkwit? [fragment]

6 marca 2020

I znów wielkimi krokami zbliża się wiosna! Mamy początek marca, przedwiośnie, przyroda zbiera siły przed totalnym wybuchem corocznej aktywności. Nie oglądam telewizji i nie słucham radia, ale coraz więcej słyszę o nowym wirusie, który zbiera żniwo w Chinach. Mam nadzieję, że to tylko burza w łyżce wody, kolejne złe wiadomości rozdmuchiwane przez mass media, nie wiadomo po co.

Czuję się pełna wigoru, uprzywilejowana, korzystam z darów planety i cieszę się każdą chwilą. Podleczona choroba narządu głosu wyzwoliła we mnie wolę życia, więc zapisałam się do klubu seniora, który oferuje duży wachlarz zajęć. Uczestniczę w lekcjach języka angielskiego, seansach Świętokrzyskiej Akademii Filmowej i wykładach Uniwersytetu Trzeciego Wieku, nordic walkingu i ćwiczeniach w basenie. Zapisałam się na warsztaty teatralne i byłam już na pierwszych zajęciach. Mamy w planie wystawić Ożenek lub Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna. Pierwsze spotkanie robocze w sali prób Kieleckiego Centrum Kultury utwierdziło mnie w przekonaniu, że sztuki teatralne zawierają głównie męskie role. Nie mogę sobie wyobrazić siebie grającej mężczyznę, co zasugerowała pani prowadząca. Jest to widoczne zaniedbanie twórców (ha, ha, ha), ale też pole do popisu, swego rodzaju nisza teatralna. Jeśli kiedyś wezmę się za pisanie sztuki teatralnej, będę o tym pamiętać – postanowiłam.

12 marca 2020

Środa, 11 marca, był ostatnim dniem normalności, tego życia, do którego przywykłam. Otrzymałam zaproszenie na pokaz kabaretowy członków Uniwersytetu Trzeciego Wieku oraz bilety ze szkoły muzycznej. Obydwa występy odbywały się w sali koncertowej Kieleckiego Centrum Kultury i wprawiły mnie w doskonały nastrój. Wyjątkowo energetyczny, piękny i znamienny był koncert muzyki klasycznej. Garstka widzów rozsiana w ogromnej auli i głęboka harmonia cudownej muzyki. Dla mnie najważniejszy był relaks i podróż w głąb siebie przy akompaniamencie wirtuozów ze szkoły muzycznej. Po zakończeniu zaskakujący incydent przy szatni: starszy, dystyngowany pan ze wzruszeniem dziękował za zaproszenie na koncert jednej z kobiet, uściskał ją i pocałował w policzek. Ona odwróciła się gwałtownie i wyraziła swe niezadowolenie: Ty wirusie nie słyszałeś o pandemii! Poczułam zażenowanie i jakieś niejasne poczucie dyskomfortu, których musiał doświadczyć ten mężczyzna, ja też byłam przecież zachwycona koncertem.

Wieczorem dowiedziałam się o dalszych ograniczeniach, nie przypuszczając, jak wpłyną na moje życie. Sprawdziłam fanpage Klubu Seniora, nie było żadnych nowych wiadomości. W czwartek rano, jak zwykle pojechałam do klubu na zajęcia językowe, ale na drzwiach była kartka informująca o zawieszeniu wszystkich zajęć na dwa tygodnie. Zrobiłam zakupy, tylko trochę większe niż zwykle, i rozpoczął się czas przymusowego siedzenia w domu. To bardzo ciekawa sytuacja, mam nadzieję, że szybko się skończy. Biorę odpowiedzialność za sposób, w jaki odpowiadam na wyzwania świata, na ludzi i zdarzenia. To ja nadaję znaczenie temu, co się dzieje i obracam to na własną korzyść, jeśli jest wiatr, lecę balonem, jak pada, to tańczę w deszczu… Taka jest moja filozofia, po wielu latach prób i błędnych decyzji. Podejmuję postanowienie: dla mnie to nie będzie czas przetrwania, lecz własnego rozwoju, działania i ekspansji. Taka jest moja intencja. Kreatywnie wykorzystam każdy moment na to, co zawsze chciałam robić i brakowało czasu: doskonalenie, pomoc, pasję i dobrą rozrywkę. Pragnę powiększyć mój wkład w przebudzenie ludzkości.

Codziennie wysyłam w świat emocje podnoszące częstotliwość, przekazuję pokój, wdzięczność i błogość. To są wysokie wibracje, których teraz ludzie potrzebują szczególnie, a nie każdy potrafi dotrzeć do nich samodzielnie. W trakcie próby, jaką jest nowa sytuacja społeczna, ludzie radzą sobie tak, jak potrafią najlepiej. Czas globalnego wyzwania ujawnia ukryte dotąd (zwykle nieuświadomione) myśli, emocje, motywy działania, poziom samooceny i zawsze okazuje się, że „dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa dobre rzeczy…” Oby tych dobrych było jak najwięcej!

27 marca 2020

Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Teatru. Zapamiętałam to od czasu studiów, gdy należałam do teatralnej grupy studenckiej Pod Krechą, bo to jednocześnie moje imieniny. Sporo życzeń w różnej formie i rozmów telefonicznych, wszystkie są szczere i bardzo serdeczne. Przy okazji znajomi dzielą się swoimi obawami, wielu z nich przytacza fakty z programów informacyjnych TV. Nawet jeśli tego nie robią, między wierszami czuję strach, niepewność i przygnębienie, co podkreśla ton głosu w powiązaniu z oddechem, częste westchnienia i inne niewerbalne wskaźniki. Próbuję pocieszać, ale ich nastrój udziela mi się nie wiadomo kiedy. Energetycznie odbieram go na jakiejś nieświadomej płaszczyźnie i nie umiem przezwyciężyć.

Wieczorem sama jestem przygnębiona, odczuwam nawet objawy fizyczne: ciężar w klatce piersiowej i problem w oddychaniu pełną piersią, jakby mnie przytłaczały kłopoty znajomych i rodziny. Zastanawiam się nad własną sytuacją, rozważam najgorsze. Jak to się dzieje? Rano byłam pełna zapału do celebrowania (na przekór wszystkiemu) w uroczystym stroju i nastroju, radosna i podekscytowana. Tak niewiele wystarczy, aby zmienić własny stan bycia w krótkim czasie, choć obiektywnie nic się nie zmienia. Z pewnością działa to w przeciwną stronę, warto wypróbować. Pojawia się jednak kolejna negatywna refleksja (one chodzą parami lub zespołowo): w ciągu dwóch tygodni ominęły mnie dwie zaplanowane wizyty u lekarza oraz rehabilitacja związana z przywracaniem sprawności prawej ręki. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i domowym sposobem wykonuję kąpiel wirową obu dłoni. Da się?

31 marca 2020

Przed polska szkołą stanęło kolejne wyzwanie, jakim jest nauka zdalna. Często rozmawiam o tym z moimi koleżankami, okazało się, że najtrudniejsze zawodowo jest przestawienie się na diametralnie inny sposób nauczania. Praca z wykorzystaniem Zooma daje dobre efekty, jednak przy liczebności klasy od 32 do 40 uczniów trudno o natychmiastową informację zwrotną, gdy nie widać reakcji uczniów, które każdy nauczyciel łatwo odczytuje i ewentualnie modyfikuje przebieg lekcji podczas tradycyjnego procesu nauczania w klasie. Widzę, że to wyzwanie szybko wyczerpuje energię nauczycieli, a przygotowanie do lekcji wymaga nabywania nowych umiejętności i zajmuje zdecydowanie więcej czasu niż dotąd. Obserwując sytuację i słuchając relacji nauczycieli, cieszę się, że nie muszę uczestniczyć w stresującej nauce zdalnej. Jednak moje życie nie jest wolne od stresu, jakiś rodzaj zagrożenia czai się w wiadomościach, które mnie odnajdują, między wierszami w wypowiedziach znajomych, gdzieś za rogiem sklepu i w pobliżu nieznanych mi osób.

Pamiętając, że gdzie jest moje skupienie, tam płynie energia, postanowiłam zwrócić uwagę i podkreślić dobre strony obecnej sytuacji. Za co jestem wdzięczna w tej chwili:
– czas wolny,
– ciepły i słoneczny dzień,
– brak konieczności pośpiechu,
– oddychanie pełną piersią (w miarę możliwości),
– izolację od wszelkiej krytyki.

Mogę się połączyć z tym, kim naprawdę JESTEM, czyli istotą duchową. Dodaję wartość przez bycie raczej tym, kto kocha i docenia, zamiast tym, kto na ogół się martwi. Nie proszę świata, by był wolny od zmartwień, bo to tak nie działa. Uczę się na cudzych i (niestety) własnych błędach, nie idę od niepełności do pełni. Jestem kompletnym „tym” i poruszam się do kompletnego „tamtego”. Kolejny ruch zabiera mnie do następnego momentu doskonałości. Czasem projektuję niedoskonałość na moment obecny, a doskonałość dopiero na przyszłość, ale to nie działa na moją korzyść, więc… szkoda czasu, który został nam dany na naszej pięknej planecie.

8 kwietnia 2020

Dwa tygodnie temu napisałam recenzję wymyślonej sztuki teatralnej na konkurs Teatru Powszechnego w Łodzi. Pamiętając o problemach w obsadzaniu aktorskich ról kobiecych (2 marca), stworzyłam sztukę w trzech aktach Kwarantanna i dalsze przypadki, i żeby było sprawiedliwie występuje w niej czterech panów i tyle samo pań. Nikt nie będzie narzekał na brak ról scenicznych z powodu niefrasobliwości autora tekstu. To było tydzień temu, a teraz gorączkowo otwieram pocztę elektroniczną. Jaka ekscytacja, wierzę w siebie i w mój sukces, ale konkurs to jak loteria, pewności nie ma żadnej! 

Jest, jest wiadomość, hurra! Zakwalifikowałam się do internetowych warsztatów „Komediopisanie” w Laboratorium komedii postpandemicznej. Jakie to uczucie? Radość, ekscytacja, duma nawet, moje ego rośnie, ale trzymam je na wodzy. Poznam nowych ludzi i nauczę się pisać sztuki teatralne, no na poziomie podstawowym, ale zawsze. Jestem szczęśliwa, świętuję sukces, to piękny dzień! Zastanawiam się, czy dotychczasowe edycje konkursu zawierały warsztaty online czy raczej stacjonarne, w których pewnie nie wzięłabym udziału ze względu, chociażby, na odległość. Tak czy inaczej, debiutuję w „Komediopisaniu” w czasie pandemii, kiedy akurat potrzebujemy radosnego oderwania od szarej rzeczywistości i czarnych myśli dotyczących przyszłości. Ten moment w historii daje nam tyle samo okazji do radości, jak każdy inny. Ja akurat jestem skuteczna w odnajdywaniu inspiracji i radości życia. Tu i teraz mam powody, by cieszyć się chwilą. Wdzięczność to moja postawa życiowa, w pełni świadoma.

 

Dzienniki pandemiczne dostępne są w e-sklepie Instytutu Literatury.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Lidia Kowalczyk, Otchłań czy rozkwit? [fragment], „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 121

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...