18.11.2021

Nowy Napis Co Tydzień #127 / Lekki Bieg prowadzi do Wielkiego Upadku

Pisany w 2010 roku Wielki Upadek jest kolejną powieścią, w której Peter Handke przeciwstawia wyalienowanego, niezwykle wrażliwego i uważnego bohatera światu dynamicznych zmian i wojennej pożogi. Austriak konsekwentnie, od samego debiutu, czyli wydanych w 1966 roku Szerszeni, sięga po poetycki język, żeby myśleć i aktualizować pozycję człowieka we współczesności, balansując na granicy kategorii centrum/peryferia. Niedawno wydana w noblowskiej serii wydawnictwa Eperons-Ostrogi książka to wyzwanie rzucone czytelnikom. Chciałoby się powiedzieć, że to Handke w sensie ścisłym: rozpoetyzowany, niejasny, meandrujący w narracji i momentami nieznośny w wizyjności wewnętrznych doświadczeń męskiego bohatera. Ale jest to także kolejna odsłona bardzo szeroko zakrojonego projektu literackiego, który jest w stanie dostarczać naszemu polu literackiemu inspiracji i napędu. W końcu chodzi o literaturę pisaną na śmierć i życie, radykalną, powstałą z niezgody na świat, opartą na mozole wiecznego eksperymentu.

1.

Najpierw zostaje ustanowiony świat powieści. „Tamten dzień, który zakończył się Wielkim Upadkiem, rozpoczął się od porannej burzy” – z tego zdania, pierwszego w książce, jesteśmy w stanie wyczytać kilka informacji albo, jeszcze lepiej, poddać się kilku czytelniczym dysocjacjom. Po pierwsze: akcja będzie zamykała się w ciągu jednego dnia zakończonego tytułowym, celowo zapisanym wielkimi literami Wielkim Upadkiem. Wyobraźnia może uciec w stronę Upadku Camusa albo ulec patosowi tytułu i czekać już tylko na ludzkiego bohatera, kolejnego z wrzuconych w świat, którzy zamiast żyć – Żyją, i to w królestwie doniosłych kategorii egzystencjalnych. Poranna burza funkcjonalizuje się natomiast jako poetyckie wywołanie świata, skonkretyzowanie jego parametrów. Dzięki niej rzeczy zyskują osobliwą wyrazistość, a świat pokrywa poetycka mgiełka. Można też ugryźć to zdanie inaczej, dzięki licznym odniesieniom – tak w tej, jak w innych książkach Handkego – do kina. Burza może tutaj zagrać rolę hitchcockowskiego trzęsienia ziemi, po którym ma być już tylko mocniej i lepiej.

2.

Burza budzi bohatera. Na scenę powieści wkracza człowiek – czy raczej, kierując się typowym dla Handkego nastawieniem humanistyczno-egzystencjalnym – Człowiek. Co więcej, bohater doznaje właśnie poetyckich wrażeń związanych z ogniem na niebie. Leży w łóżku, gdzie spędził noc z kobietą, której nie kocha. Niemogący zaistnieć w pełnej, uczuciowej krasie romans będzie przewijał się przez Wielki Upadek jako eksplikacja rozpadu starych form życia, realizowania się w trójkątach edypalnych, pielęgnowania arcyludzkich potrzeb miłości i reprodukcji gatunkowej. Dowiadujemy się, że mężczyzna obudzony przez burzę jest aktorem, który od lat nie stanął ani na deskach teatru, ani przed kamerą. Jest w nim coś z podstarzałego, rozliczającego swoją przeszłość MinettiegoChodzi o sztukę Minetti. Portret artysty z czasów starości, tłum. Monika Muskała, Warszawa 2020.[1] Thomasa Bernharda, a także dużo uwodzicielskiej aury takich postaci jak Marcello Mastroianni. Rejestrowany jest jego każdy, najdrobniejszy nawet ruch w pustym domu kochanki. W kierowanych do siebie monologach definiuje się jako uciekinier i banita, pławi się w swojej melancholii i szykuje na dzień, który ma zakończyć się tytułowym Wielkim Upadkiem. W pewnym momencie otwiera książkę i na kartach powieści wydarza się zatarcie światów. Bohater czytanej przez aktora książki goni po swoim mieszkaniu wciąż wymykającą mu się z palców pestkę cytryny. Wpada w furię, rodzi się afekt amoku. Aktor go przyswaja i w ten sposób dopełnia się jego powieściowa podmiotowość. Zaraz wyruszy w drogę do wielkiej metropolii, a poczucie wyobcowania i nawracający amok posłużą mu jako kompas. Zanim jednak to się stanie, aktor wkłada na głowę słomiany, podziurawiony kapelusz – manifestację swojego bycia poza wszystkim, atrybut banity i samotnika.

Narrator od czasu do czasu posługuje się wyrażeniem „mój aktor”. To typowa dla Handkego zagrywka traktowania swojego bohatera jak avatara, którego ruchy na poetyckiej planszy zawsze będą znaczące i intensywne. Aktora z Wielkiego Upadku można ustawić w jednym szeregu z aptekarzem z Pewnej ciemnej nocy wyszedłem z mojego cichego domu, melancholikiem słuchającym historii Don Juana, niemym bohaterem Kaspara, alter-ego Handkego z Krótkiego listu na długie pożegnanie czy zagubionym, emerytowanym piłkarzem ze Strachu bramkarza przed jedenastką. Cała ta plejada odszczepieńców każdorazowo stanowi dla austriackiego noblisty poręczną metodę eksploracji ludzkiego wnętrza poprzez bardzo precyzyjnie rozpisane ruchy bohatera-marionetki. W ten sposób to, co wewnętrzne i egzystencjalne manifestuje się u Handkego w fizyce ruchów, spojrzeń, doznań i przypadków. Niech przykładem będą nieustannie rozwiązujące się sznurówki bohatera Wielkiego Upadku. Banalne z pozoru wydarzenie prowadzi go po linii prostej do doznania trwogi bycia w świecie.

3.

Pierwszym etapem podróży jest w Wielkim Upadku nauka poetyckiego chodzenia, patrzenia i uważności. Aktor przemierza peryferyjny krajobraz, wtyka sokole pióro w swój wędrowny kapelusz i postuluje chodzenie tyłem jako osobistą dyscyplinę sportu służącą żegnaniu opuszczanych przez siebie terenów. Koncentruje się na tym, co małe, niezauważalne. Pochyla się nad pszczołami, jeżem, kształtem chmur, kontaktem podeszwy z podłożem. Kiedy jest sam w otoczeniu przyrody, odzyskuje uwielbienie dla świata. Kiedy pojawiają się ludzie, nacierają na niego lęk i odraza.

Droga wiedzie przez las, polanę, aż w końcu – pustynię. Handke poetyckim opisem powołuje krajobrazy skrajnie wyraziste, na granicy psychodeliczności. Wyłaniają się z nich nie tylko majestatyczne zwierzęta pokroju orła czy sokoła, ale także ludzkie widmo symbolizujące tutaj chyba Ostatniego Człowieka albo tłum złożony z całej galerii zachodnioeuropejskich osobowości z prezydentem i jego świtą na czele. Wraz z postacią głowy państwa pojawia się w tej krótkiej powieści pierwszy polityczny trop, na którym można oprzeć jedną z linii interpretacyjnych. Da się bowiem z całą pewnością stwierdzić, że mowa tutaj o Nicolasie Sarkozym – ówczesnym prawicowym prezydencie Francji, który odpowiada za zbrojne interwencje wojsk francuskich, pod ramię ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Handke w swojej fikcji literackiej stroni od bezpośredniości komunikatu politycznego à la Bohdan Zadura. Woli implikować wściekłość obrońcy wszystkiego, co mniejszościowe w konwencji prozy poetyckiej. Owa wściekłość to jeden z motorów napędowych nie tylko tej konkretnej książki, ale jego całego projektu autorskiego.

4.

Wraz z dotarciem aktora do centrum pojawiają się nie tylko typowe wielkomiejskie dekoracje, typu kolejka metra, tłum wychodzący z ostatniego seansu w kinie, światło latarni ulicznych, korek samochodowy i ogólnoludzki zgiełk, ale także wszechobecna wojna wszystkich ze wszystkimi. Graffiti na murze głosi wszem i wobec: „Bez pojednania”, a konflikt dzieje się w skali mikro i makro, jako wojna sąsiedzka, gdzie każdy występuje przeciwko każdemu, a także jako wojna państw, którą prezydent ogłasza na wielkim ekranie. Bohater pędzi przez ten świat, popada w coraz większy amok, odbija się od ścian i ludzi. W ogarniającej wszystko wojnie jest Bóg, interes i coraz mniej znaczące tłumy.

 

Podróż przez centrum po liniach wściekłości i amoku powoduje rezygnację bohatera z atrybutów doczesności. Postanawia nie stawić się na uroczystości zorganizowanej na jego cześć, przyznaje się przed sobą samym do braku miłości, pędzi ku odrealnieniu.

Na samym końcu tej krótkiej historii pojawia się kategoria Lekkiego Biegu. Jest on podsumowaniem wędrówki bohatera, performansem napędzanym wściekłością na świat. Prowadzi do Wielkiego Upadku. Czym on jest? Z całą pewnością to upadek Człowieka, pośród starych dekoracji zachodniej metropolii.

 

Peter Handke, Wielki Upadek, tłum. V. Grotowicz, Kraków 2021

okładka ksiązki


 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Mateusz Górniak, Lekki Bieg prowadzi do Wielkiego Upadku, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 127

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...