16.12.2021

Nowy Napis Co Tydzień #131 / W hołdzie przyjacielowi

Trzeba by zacząć od tego, że Janusz Krupski – opozycjonista i polityk to z pewnością książka nie dla każdego. To dzieło specjalistyczne, gęste od przypisów, ciężkie gatunkowo. Książka Wydawnictwa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych opowiada bowiem o dawnym kierowniku tego organu, tragicznie zmarłym Januszu Krupskim. Możemy więc powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że jest to rodzaj hołdu złożonego byłemu przełożonemu. Agata i Marek Kuniccy-Goldfingerowie wyznają to już na początku swojej książki: 

Książka ta nie powinna być jeszcze napisana. Tym bardziej nie powinna się już ukazać. Janusz Krupski nie powinien zginąć tak wcześnie. Pisanie o zmarłym tak niedawno, w tak tragicznych okolicznościach koledze i przyjacielu, pisanie czegoś więcej niż krótkiego wspomnienia upamiętniającego jego czyny, wydaje się daleko przedwczesne. […] A [z drugiej strony] postać tak niekontrowersyjna moralnie, tak czysta politycznie staje się potrzebna młodym, jako przykład i jako wyzwanieA. Kunicka-Goldfinger, M. Kunicki-Goldfinger, Janusz Krupski – opozycjonista i polityk, t. 1, Warszawa 2021, s. 5.[1]. 

Dalej autorzy piszą, że bohater ich biografii był im bliski przez trzydzieści pięć lat, co – w połączeniu z poprzednimi informacjami – może budzić wątpliwości, czy nie mamy do czynienia z hagiografią. Tak się chyba nie stało, choć po lekturze książki trudno nie stwierdzić, że idea polityczna Krupskiego czy jego wizja uprawiania historii są autorom po prostu bliskie. Kuniccy-Goldfingerowie zaczynają opowieść od końcówki edukacji Krupskiego, czyli nauki w technikum. Kończą zaś na omówieniu idei i projektów podejmowanych przez bohatera ich dzieła w dorosłym życiu. Trudno w tej biografii szukać „zwykłego” Krupskiego, autorzy skupili się na omówieniu jego życia społecznego, politycznego, jednak – nie ukrywam – zabrakło mi tutaj spotkania z jego codziennością, czyli tym, co najważniejsze, choć z pozoru mało ważne. Czy można w pełni zrozumieć człowieka, jeśli przyglądamy się tylko jednej, choćby najpełniej opisanej, części jego działalności? Brak zobrazowania najprostszego życia Krupskiego jest najistotniejszym mankamentem publikacji, która często przygniata czytelnika natłokiem informacji, zwyczajnie go nużąc.

Książka została podzielona na dwa tomy: pierwszy, zatytułowany Opozycjonista, zawiera informacje o działalności Krupskiego w czasie PRL oraz w pierwszych latach Polski potransformacyjnej, drugi – Polityk, opisuje działalność publiczną Krupskiego w związku z jego pracą na rzecz kombatantów. Podział ten nie budzi większych zastrzeżeń, ale wypada chyba zwrócić uwagę na pewną niezręczność w tytułowaniu. Słowa „opozycjonista” i „polityk” miały chyba wskazywać na jakąś dwoistość. Tymczasem bycie w opozycji jest rodzajem działalności politycznej, niezgody na politykę rządu. Co więcej, pracę Janusza Krupskiego na rzecz wolnej Polski określiłbym raczej mianem urzędnika niż polityka – co wynika z mojego szacunku do niego oraz podejmowanych przez niego wysiłków w ramach pracy w Urzędzie ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Z lektury książki wyłania się przecież ogromny trud podejmowany w ramach publicznej działalności Krupskiego, który stanowisko kierownika tegoż urzędu piastował bez wątpienia z powodu silnego poczucia idei.

Największym walorem recenzowanej książki jest rozległe ujęcie historii nowoczesnej Polski, która rozgrywa się na naszych oczach. Czytamy na przykład, że „[o]rmowcom pacyfikującym w Lublinie demonstrację w marcu 1968 przełożeni mówili, że studenci pobili robotników”Tamże, s. 16.[2]. Te informacje – czasami pozornie poboczne, rzucane na boku – obrazują klimat epoki. Opowieść o wydarzeniach marcowych to doskonały przykład wcielania w życie przez władzę ludową dewizy divide et impera. Często zapominamy o antagonizowaniu społeczeństwa przez peerelowski rząd i „klasowym” charakterze pierwszych wystąpień przeciw władzy komunistycznej. Innym ważnym wydarzeniem jest porwanie Krupskiego, mające na celu wysłanie sygnału do całego środowiska, a także wzmiankowane już mnożenie podziałów. Otrzymujemy następującą relację: 

Chwilę później został porwany. Stało się to zaraz po wyjściu z Pałacu Kultury, w centrum Warszawy, gdy było jeszcze w miarę jasno, a obok przechodzili liczni piesi. Wśród współpracujących z bezpośrednimi porywaczami rozpoznał lubelskiego oficera służby bezpieczeństwa. Jego koledzy wsadzili go siłą do samochodu. […] zorientował się, że wiozą go do lasu i być może jest to „droga tylko w jednym kierunku”.

[…] wtedy zapytał: „czy panowie zamierzacie mnie tutaj rozwalić”. Ich odpowiedź wskazuje na jeszcze jeden możliwy trop w interpretacji tego, co było przyczyną porwania. Wyjaśnili bowiem, że nie, a to, co Janusza ma spotkać: „to za zdradę kolegów”. Jednym słowem odgrywali rolę komanda wysłanego przez podziemną Solidarność, dając mu do zrozumienia, że jest skompromitowany w środowisku. Czy liczyli, że – jeśli przeżyje – to opowie o tym absurdalnym zarzucie, a część ludzi uwierzy bardziej nie jemu, co insynuacji jaka padła z ich strony. Czy rzucili to tylko trochę na odczepnego, by jeszcze bardziej Janusz wystraszyć – nie dowiemy się nigdyTamże, s. 549–550. Pisownia oryginalna, błędów językowych oraz interpunkcyjnych nie poprawiono. Przypisy pominięto.[3].

Na potrzeby swojej pracy twórcy przeprowadzili olbrzymią kwerendę, na którą składają się nie tylko dokumenty, lecz także rozmowy ze świadkami historii. Dzięki temu poznajemy różne okoliczności oraz obserwujemy historię całego środowiska, z którego Krupski wyrasta. To niezwykle ważne, ponieważ wkrótce pokolenie „Solidarności” odejdzie, a potomnym przyjdzie ocenić je i zbilansować, analogicznie do narracji o drugiej wojnie światowej oraz pierwszych latach po jej zakończeniu.

Krupski, wyłaniający się z lektury, jest nie tylko historykiem i działaczem społecznym, lecz także człowiekiem o dużej wrażliwości na ludzką krzywdę oraz niesprawiedliwość. Widać to szczególnie w jego nieustających staraniach o poprawę bytu kombatantów czy w podejmowanych przez niego interwencjach prawnych. Tak się rzecz miała na przykład z żołnierzami-górnikami, których przymusowo kierowano do pracy w kopalniach. Mimo że ich praca mogłaby zostać uznana za niewolniczą, do czasu interwencji Krupskiego ich skargi były ignorowaneZob. A. Kunicka-Goldfinger, i M. Kunicki-Goldfinger, Janusz Krupski…, t. 2, Warszawa 2021, s. 182–183.[4]. Ponadto Janusz Krupski jawi się jako tytan pracy, urzędnik, dla którego tworzenie nowych aktów prawnych czy dokumentów stanowi nie cel sam w sobie, lecz sposób poprawy sytuacji osób, które powierzono mu pod opiekę. Nie ma w nim nic z biurokraty. W jego pracy urzędniczej widać przyświecającą mu jasno misję – i być może to właśnie należy uznać za największy atut popularyzatorski publikacji Kunickich-Goldfingerów.

Jednakże tej misji krzewienia wiedzy o Krupskim szkodzi język publikacji – mimo że dość przejrzysty i jasny – bywa nużący z powodu suchej narracji oraz natłoku informacji. Weźmy na przykład zdanie:

Horyzont historyczny jest widoczny, gdy we wspomnianej perspektywie małomiasteczkowej okazuje się, że zarówno wspomniany rok 1966, a nawet 100-lecie wybuchu powstania styczniowego (postrzegane na przykład poprzez pryzmat historycznych „żywych obrazów” według litografii Artura Grottgera wystawianych w Łańcucie przez Towarzystwo Lutnia), czy udział pokolenia dziadków w walkach o niepodległość stały się silnym czynnikami kulturotwórczymi, wyznaczającymi punkt odniesienia dla postaw skierowanych ku niepodległości PolskiA. Kunicka-Goldfinger, i M. Kunicki-Goldfinger, Janusz Krupski…, t. 1, Warszawa 2021, s. 244.[5]. 

Momentami czytelnik czuje się przytłoczony kolejnymi analizami aktów prawnych czy omówieniami przyświecających temu pobudek. Pewnie należałoby rozgrzeszyć za to autorów książki, notabene naukowej, jednak oni sami informowali w Zamiast wstępu, że publikacji przyświeca myśl popularyzatorska. Skoro tak jest, to należałoby zadbać o dotarcie do szerszego grona odbiorców poprzez rezygnację z zawiłej składni, dzięki temu udałoby najzwyczajniej uprzyjemnić lekturę. Co więcej, należałoby przeprowadzić ponowną wnikliwą korektę w poszukiwaniu usterek językowych oraz interpunkcyjnychZob. na przykład: Tamże, s. 549–550.[6].

Podsumowując, Janusza Krupskiego należy uznać za dzieło częściowo udane. Jeśli potraktujemy je po prostu jako monografię historyczną, to dzieło nie rozczarowuje. Jeżeli natomiast weźmiemy na serio postulat autorów, to trzeba stwierdzić, że nie udało się go zrealizować. Powstała książka hermetyczna, po którą sięgnie bardzo wąskie grono osób. Wszak nawet nie każdy student historii będzie zainteresowany tą tematyką. Czy można jednak winić kogoś za to, że przyświecała mu troska o przetrwanie pamięci przyjaciela oraz nadzieja na zainspirowanie jego przykładem kolejnych pokoleń? W moim przekonaniu nie. Niemniej jednak recenzowaną publikację mogę polecić przede wszystkim tym, których interesują badania nad najnowszymi dziejami Polski i ważnymi postaciami tego okresu.

 

A. Kunicka-Goldfinger, M. Kunicki-Goldfinger, Janusz Krupski – opozycjonista i polityk, t. 1 i t. 2, Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, Warszawa 2021.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Dariusz Żółtowski, W hołdzie przyjacielowi, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 131

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...