Nowy Napis Co Tydzień #132 / „Najprostsze metafory są najlepsze”. O rzekomo najmniej Borgesowskiej książce Borgesa
Pierwsze wrażenia z lektury Borgesa są na ogół podobne. Borges to pisarz wymagający, zarówno w odbiorze, jak i w interpretacji, a to głównie z uwagi na złożoną strukturę myśli towarzyszących procesowi twórczemu i stanowiących podstawowy budulec wszystkich tekstów argentyńskiego pisarza. Znawcy jego twórczości podkreślają, iż oprócz niekwestionowanej erudycji cechowała go wyjątkowa umiejętność dogłębnego wnikania w materię danego utworu oraz prowadzenia wyczerpującego studium poprzedzającego sam akt pisania.
Dzieła Borgesa przepełnia więc głęboka refleksja metafizyczna nad światem i człowiekiem, nad tym, co jest, i tym, czego zabrakło. Z uwagi na wysublimowany kunszt artystyczny styl Borgesa można by z powodzeniem nazwać barokowym, a nawet encyklopedycznym, zaś lekturę skreślonych przez niego opowiadań i esejów – lekturą pod włos. Ambicje literackie Borgesa nigdy nie otarły się o tak zwaną twórczość masową, więc nie jest on pisarzem dla wszystkich i nie każdy, kto sięga po jego dzieła, odkłada je potem urzeczony skomplikowaną chirurgią słowa, która utrudnia, a niekiedy uniemożliwia pełne zrozumienie treści. Być może to właśnie elitarność dzieł wybitnego Argentyńczyka czyni je niepowtarzalnymi, a tłumaczy i wydawców zachęca do podejmowania z nimi kolejnych dialogów.
*
Raport Brodiego to zbiór jedenastu opowiadań pochodzący z ostatniego okresu twórczości argentyńskiego mistrza krótkich form (książka została wydana po raz pierwszy w 1970 roku). Niemal pięćdziesiąt lat od wydania pierwszego przekładu książki na język polski Państwowy Instytut Wydawniczy decyduje się odświeżyć dzieło Borgesa, tym razem w tłumaczeniu Andrzeja Sobola-Jurczykowskiego. Skłania nas tym samym do ponownego zmierzenia się z książką, o której zwykło się mówić, że jest wyjątkiem od reguły. Utwór nawiązuje aluzyjnie do opublikowanego na łamach pisma „Sur”eseju zatytułowanego Nuestras imposibilidades (Nasze niemożliwości), w którym Borges zarzuca argentyńskiemu społeczeństwu szereg przywar, z niepochamowaną skłonnością do swady na czele. Uzewnętrznia przy tym, nie po raz pierwszy zresztą, swą bezgraniczną miłość do Argentyny; troskę o trudną do zdefiniowania argentyńskość i zachwiane poczucie przynależności. Celem Borgesa było napisanie krótkiej serii opowiadań doskonałych, podejmujących tematy, które najbardziej naznaczyły jego trajektorię literacką.
Uważny czytelnik spostrzeże na pewno, że w Raporcie Brodiego autor prowadzi intertekstualną rozmowę z dziełami skreślonymi dużo wcześniej, a nawet opowiada znane już historie na nowo, tyle że z innej perspektywy. Niektórzy właśnie takiego Borgesa – stawiającego sobie za nadrzędny cel opowiedzenie historii, bez popadania w przesadną górnolotność – cenią najbardziej. Czy Raport Brodiego rzeczywiście odbiega poziomem od innych utworów pisarza? Czy rzeczywiście jest to pozycja dostępna dla wszystkich, a co za tym idzie – najmniej Borgesowska z książek Borgesa? A może mamy do czynienia z kwintesencją Borgesowskiej narracji, tyle że obleczoną w pozorną bezpośredniość, niepozbawioną przecież tak charakterystycznej dla Borgesa ironii?
Osobiście uważam, że leksykalno-semantyczna oszczędność, jaką daje się zaobserwować w Raporcie Brodiego, zapewnia większą potoczystość i czytelność lektury. To z kolei pozwala założyć, że jest to książka przystępna w odbiorze i raczej zrozumiała, choć sam Borges wydaje się przeczyć takiemu uogólnieniu, kiedy pisze:
[…] nie ośmielam się twierdzić, że [opowiadania te] są proste; nie ma na ziemi ani jednej strony, ani jednego wyrazu, które by takie były, jako że wszystkie zakładają wszechświat, którego powszechnie znanym atrybutem jest złożoność.
Abstrahując jednak od erudycyjności zebranych w książce opowiadań, trudno nie zgodzić się z twierdzeniem – o ile pamięć pozwala na przywołanie kilku innych dzieł autora – że mamy do czynienia z książką polemiczną, bo skłaniającą do opowiedzenia się po jednej ze stron wielu literaturoznawczych dychotomii. Jedną z nich, bodaj najczęściej poruszaną w recenzjach i opracowaniach, jest ta oddzielająca realizm od fantastyki. Wielu znawców twórczości Borgesa postuluje bowiem, że w Raporcie Brodiego – w odróżnieniu, na przykład, od Alefa czy Fikcji – autor zaprowadza realizm na skraj fantastyki, ale w żadnym z tekstów, nawet w opowiadaniu tytułowym, granicy tej nie przekracza. Są też i tacy, którzy właśnie tę próbę oszukania czytelnika i wywołania w nim fałszywych przeświadczeń nazywają największą fikcją Borgesa.
*
Arturo Echevarría, który o Borgesie wiedział chyba wszystko, w eseju zatytułowanym Informe sobre „El informe de Brodie” de Jorge Luis Borges (Raport o „Raporcie Brodiego” Jorge Luisa Borgesa
Przypuszczam, że prawda leży gdzieś pośrodku. Istotnie można odnieść wrażenie, że w Raporcie Brodiego Borges w pewien sposób spuszcza z tonu, jakby próbował nam powiedzieć, że teraz możemy mu w pełni zaufać, nieco bardziej uwierzyć w to, co zostało napisane. Z drugiej strony jednak, jeśli potraktować zbiór opowiadań jako nierozerwalną całość, nietrudno zauważyć, że utwór doskonale wpisuje się w ogólną definicję gatunku stworzonego przez samego autora. Borges – jak przystało na mistrza słowa – miesza bowiem realizm z fantastyką i prawdę z fikcją, operując nimi z takim kunsztem, że znawcom tematu pozostaje tyczyć boje nie do rozstrzygnięcia, dzięki czemu zresztą twórczość Borgesa nie traci na aktualności i każe się na nowo odczytywać. Ogólnie rzecz biorąc, myślę, że najlepsze, co można zrobić przed przystąpieniem do lektury opowiadań, to zapomnieć wszystko, co się wie o Borgesie. Wszystko, co kiedykolwiek o nim powiedziano. W ten sposób pozwalamy sobie na lekturę bez uprzedzeń, a taka zawsze prowadzi do zaskakujących i wartościowych wniosków.
*
Wiodącym tematem Raportu Brodiego jest tożsamość narodowa oraz definiujące ją, a przy tym bardzo rozmyte, etyka i przeznaczenie. To ostatnie rozumiane jest jako ciągła ucieczka przed i pogoń za. W tle niemal wszystkich opowiadań pobrzmiewają echa argentyńskiej epopei narodowej autorstwa José Hernándeza traktującej o losach pewnego gaucza, którego perypetie stanowią jedynie pretekst do przedstawienia ważnego, choć niesławnego rozdziału w historii Argentyny. Wspomniany poemat, podobnie zresztą jak opowiadania Borgesa, osnuty został wokół antagonizmu postępu i zacofania, uwstecznienia i nowoczesności. Po niechlubnej, jak zwykło się zakładać, stronie barykady znaleźli się argentyńscy gauczowie, z ich porywczością, naiwnością i bulwersującą wyższe sfery ignorancją. Świat łotrów i rzezimieszków zawsze fascynował Borgesa, co można wytłumaczyć, sięgając do jego biografii, w której nie brakuje wątków militarnych. Warto w tym miejscu nadmienić, że jest to jednak rzeczywistość, którą Borges znał jedynie „z drugiej ręki”, ponieważ sam przynależał do elity społecznej i całe swoje dorosłe życie poświęcił sztuce słowa. Nie wiadomo, czy to wewnętrzny konflikt pisarza – jego rozdarcie między Argentyną, która z otwartymi ramionami przyjmowała imigrantów z całego świata a tą, która odwracała się plecami do rdzennych mieszkańców pampy – czy też niekończące się konflikty polityczne, powodowane zarówno zapędami terytorialnymi, jak i żądzą władzy, skłoniły pisarza do podjęcia tematyki szeroko rozumianego sporu. Lektura przekrojowa opowiadań pozwala na wyodrębnienie motywu konfliktu rozgrywanego na wielu płaszczyznach. Pochylając się nad moralnością Argentyńczyków, z ich buńczucznością i nieobyczajnością, Borges poszukuje odpowiedzi na wiele trudnych pytań. Kto decyduje o tym, co jest dobre, a co złe? Czy ocena moralna jest zawsze subiektywna? Czy rzeczywiście istnieje wyraźna granica między cywilizacją a barbarzyństwem?
*
W każdym z opisanych w Raporcie Brodiego światów krew przelewa się w odmienny sposób, a ludzie sięgają po inną broń, by za jej pomocą zaznaczyć swoją obecność i oddzielić się od reszty. W opowiadaniu Spotkanie pojedynkują się Duncan i Maneco Uriarte, przez odwołanie intertekstualne reprezentujący Juana Almadę i Juana Almanzę – odwiecznych wrogów, którzy„długi czas szukali się wzajem, lecz nigdy się nie spotkali”. Opowiadanie Guayaquil przywołuje kipiący od ironii pojedynek słowny samego Borgesa z Zimmermannem. W Pojedynku natomiast dwie malarki, Marta i Clara, ścierają się na pędzle, malując jedna przeciw drugiej, a ich ciągła rywalizacja miast doprowadzać do zgorzknienia obu artystek, zdaje się nadawać sens ich życiu. Jednak do starć nie dochodzi u Borgesa wyłącznie w klasycznym rozumieniu konfliktu, a więc między dwoma adwersarzami. W Ewangelii według Marka konflikt przybiera wymiar kulturowy. W opowiadaniu tym, przez wielu czytelników uważanym za najciekawsze, składająca się z nieokrzesanych analfabetów rodzina Gutre dokonuje niecodziennej interpretacji fragmentów tytułowej ewangelii, czytanych im przez studenta medycyny Baltasara Espinosę i przedstawiających śmierć Chrystusa na krzyżu. Nazbyt dosłowne odczytanie treści Pisma Świętego, a przy tym nieumiejętność takiego poruszania się po tekście, które nie wymagałoby empirycznego sprawdzania go w pozaliterackiej rzeczywistości, doprowadza do zatrważającego zakończenia. Nawet w ostatnim z opowiadań, któremu cały zbiór zawdzięcza swój tytuł, fantastyczne, choć prymitywne plemię Jachusów, których sposób bycia bezceremonialnie ociera się o absurd, zostaje przedstawione w opozycji do reprezentujących inny poziom ucywilizowania zwyczajów Brodiego. Rywalizacja widziana oczami Borgesa przejawia się więc w porachunkach rozbójników i szubrawców, w urażonej dumie i chorych ambicjach artystów i intelektualistów, a nawet w zderzeniach kulturowych i cywilizacyjnych, które uwypuklają przepaść tak wyczerpująco opisaną swego czasu przez jednego z najważniejszych prezydentów Argentyny, Domingo Faustino Sarmiento, w książce Civilización y barbarie (Cywilizacja i barbarzyństwo). Lektura Raportu Brodiego pozwala wyciągnąć wniosek, że moralność zawsze ma wiele twarzy, a tożsamość nie jest monolitem, toteż pozwala, by kształtowały ją wyzwania stawiane przez bieg historii.
*
Podsumowując, Raportu Brodiego nie sposób jednoznacznie określić i zaklasyfikować. Nie jest to ani pierwsza, ani ostatnia z książek Borgesa. Nie otwiera ona nowego rozdziału w twórczości argentyńskiego pisarza ani też nie wieńczy żadnego ważnego okresu. Nie będąc dziełem przełomowym, nie jest też najważniejszym zbiorem opowiadań, z którym kojarzona jest postać jego autora. Nie powiedziałabym jednak, że książka ta jest zaprzeczeniem czegokolwiek. Wręcz przeciwnie: przypomina raczej próbę syntetycznego ujęcia najważniejszych tematów, którym Borges poświęcał miejsce i czas. Jak już zostało wspominane, nie brakuje dowodów na to, że Raport Brodiego miał być dla pisarza czymś w rodzaju testamentu. Borges przeczuwał bowiem, że już więcej nie będzie pisał, że nie pozwoli mu na to słabnący wzrok. W Prologu do książki daje zresztą wyraz swoim obawom: „Zaawansowany już wiek nauczył mnie godzenia się z byciem Borgesem” – pisze. Ostatecznie dane mu było tworzyć przez następne piętnaście lat, ale Raport Brodiego pozostał ostatnią wolą i podsumowaniem najważniejszych zagadnień nurtujących Borgesa. Tym, co charakteryzuje całą twórczość mistrza jest widzenie świata jako kontinuum, w którym wszystko jest ze sobą powiązane, wszystko z czegoś wynika i ku czemuś zmierza, a – jak czytamy w Alefie – „w nieskończonym czasie każdemu człowiekowi zdarzają się wszystkie rzeczy”. Uważam, że pod tym względem Raport Brodiego należałoby raczej uznać za klasykę Borgesowskiego gatunku, jakkolwiek by go definiować, niż książkę inną od pozostałych – ale i tu dopuszcza Borges odmienność poglądów i sprzeczność myśli. Jeśli miałabym poradzić czytelnikom, jak czytać ów zbiór, by dostrzec i w pełni docenić literacką wartość każdego z opowiadań, powiedziałabym, by nie spieszyli się z lekturą. Prawda ma to do siebie, że nie objawia się od razu i nie objawia się każdemu. Może nie jest to nazbyt wyszukana, jak na Borgesa, metafora, ale ponoć „najprostsze metafory są najlepsze, bo tylko one bywają prawdziwe”.
Jorge Luis Borges, Raport Brodiego, przeł. Andrzej Sobol-Jurczykowski, PIW, Warszawa 2021.