Nowy Napis Co Tydzień #132 / RAZ – od „fiction” do „science”
W połowie października tego roku ukazała się najnowsza książka Rafała Ziemkiewicza pod tytułem Strollowana rewolucja. Stało się to w atmosferze dyplomatycznego skandalu związanego z zatrzymaniem pisarza na lotnisku Heathrow, a następnie niewpuszczeniem go do Wielkiej Brytanii, gdzie chciał towarzyszyć córce rozpoczynającej studia na uniwersytecie w Oxfordzie podczas inauguracji roku akademickiego. Ponieważ do incydentu doszło kilkanaście dni przed premierą książki, a powodem sankcji były „zachowania i poglądy, które są sprzeczne z brytyjskimi wartościami i mogą być obraźliwe”, nietrudno przewidywać, że również Strollowana rewolucja trafi niechybnie do politycznego magla – pewnie nawet wcześniej niż w ręce czytelników. Nie odbierając nikomu prawa do krytyki – również tej z pozycji polityczno-światopoglądowych – apelowałbym jednak o zachowanie przynajmniej szczątkowego kontaktu z rzeczywistością. Dlatego nie zamierzam polemizować z żadną inną inwektywą pod adresem Rafała Ziemkiewicza, jaką na swoim twitterowym profilu publikuje Wojciech Sadurski, poza jedną – pozwolę sobie zauważyć, że nazywanie autora Śpiącej królewny „odrażającym grafomanem” jest po prostu odrażająco niedorzeczne.
Aby zrozumieć istotę problemu, proponuję sięgnąć do niepozornej książeczki wydanej w roku 1987 przez warszawskie wydawnictwo ALFA w serii Biblioteka Fantastyki Science Fiction. Był to książkowy debiut dwudziestotrzyletniego wówczas studenta polonistyki, członka Klubu Fantastyki i współzałożyciela grupy autorskiej TRUST. W kieszonkowym zbiorze opowiadań zatytułowanym Władca szczurów, ze znakomitą okładką Roberta Burego, znalazło się osiem najwcześniejszych tekstów Ziemkiewicza z lat 1981–1983, a zatem pisanych przez nastolatka, w zeszyciku przy latarce – jak sam wspomina początki swojej drogi literackiej we wstępie do Strollowanej rewolucji. Wydanie książki w czasach schyłkowego PRL nie było – bez partyjnej protekcji – przedsięwzięciem łatwym i oczywistym, a ponieważ na taką młody student nie mógł bynajmniej liczyć, zadecydowały względy przede wszystkim literackie – Ziemkiewicz był drugim po Jacku Piekarze współzałożycielem Grupy Literackiej TRUST, który doczekał się debiutu książkowego, a wymusili go nie możni sponsorzy czy partyjni decydenci, lecz laury i uznanie środowiska. W roku 1982 osiemnastoletni pisarz został laureatem ogólnopolskiego konkursu zorganizowanego przez SFAN-Club, Naszą Księgarnię i Młodzieżową Agencję Wydawniczą za opowiadanie Cortex cerebri. Inny jego tekst, który również wszedł później do zbioru Władca szczurów, opowiadanie Pilot – dostał wyróżnienie. Później były nagrody Śląskiego Klubu Fantastyki (odpadają więc koligacje towarzyskie i lokalne sympatie) w kategorii „Twórca Roku” (1990, 1998) oraz trzykrotnie przyznawana prestiżowa Nagroda im. Janusza Zajdla (1995 – za powieść Pieprzony los kataryniarza, 1996 – za opowiadanie Śpiąca królewna, 1998 – za powieść Walc stulecia). Oczywiście nikt nie jest zobowiązany ulegać presji autorytetów i przyłączać się do pochwalnych hymnów tylko dlatego, że tak orzekła jedna czy druga prześwietna komisja konkursowa, ale naprawdę wystarczy lektura niezbyt obszernego, liczącego niespełna dziewięć arkuszy wydawniczych, debiutanckiego zbioru, żeby – nawet przy ogromnej antypatii do „odrażających” i „sprzecznych z wartościami” obecnych poglądów Ziemkiewicza – westchnąć z zazdrością: „ten chłopak ma talent”, „ten chłopak naprawdę potrafi pisać” i nie kompromitować się osądami tyleż bezpodstawnymi, co chybionymi.
Od czasu wspomnianego debiutu z roku 1987 Rafał Ziemkiewicz wydał trzydzieści trzy książki – łącznie z tą najnowszą, ale nie licząc wznowień i dubletów, takich jak rozszerzona edycja Władcy szczurów z 2012 roku. Dziś już tylko niespełna połowa z nich to utwory literackie. W świadomości zbiorowej autor funkcjonuje przede wszystkim jako kontrowersyjny publicysta i komentator życia społeczno-politycznego, choć mierzy się również z tematami historycznymi (Jakie piękne samobójstwo i Złowrogi cień Marszałka). Zważywszy jego medialne zasięgi (autorski kanał w serwisie YouTube, wysokie nakłady i wznowienia książek – regularnie wznawiane co kilka lat od premiery w roku 2004 Polactwo sprzedało się w ponad stu tysiącach egzemplarzy, a blokowany przez Allegro Cham niezbuntowany już w pierwszym miesiącu od premiery znalazł się na podium listy sprzedaży), Ziemkiewicz jest łakomym kąskiem dla rozmaitych stronnictw politycznych, które chętnie skonsumowałyby jego popularność – ze względu na swoją niepokorność i często niewyparzony w ogniu politycznej poprawności język okazuje się jednak niestrawny nie tylko dla tych z lewa, ale również dla tych z prawa.
W tytule jednej ze swoich najpopularniejszych książek z 2012 roku autor nazywa samego siebie „nowoczesnym endekiem”, nie ukrywa przywiązania do wartości republikańskich i narodowych, jest zwolennikiem wolnego rynku i prawa do swobodnego wyboru, ale – co w kontekście jego aktywności publicystyczno-wydawniczej szczególnie ważne – jest rzecznikiem otwartej, nieograniczanej sztywnym ideologicznym gorsetem poprawności politycznej ani niekneblowanej strachem przed instytucjonalnymi represjami dyskusji. W Strollowanej rewolucji przestrzeń i warunki do takiej konstruktywnej wymiany myśli służącej wypracowaniu optymalnego – tak z punktu widzenia jednostki, jak i wspólnoty – rozwiązania uznaje za jeden z pięciu warunków istnienia zdrowej i realnej demokracji (Quincunx Ziemkiewicza), przywołując tradycję greckiej agory i rzymskiego forum. Niestety, zdaniem autora funkcji tej nie spełniają współczesne media – ani te tradycyjne, jak prasa czy telewizja, ani te nowoczesne, wbrew wielkim nadziejom jeszcze kilkanaście lat temu związanym z rozwojem Internetu, w podobnym stopniu zdominowane i kontrolowane przez potężne grupy kapitału i interesów.
W tej sytuacji może jedynym medium wolnej myśli i swobodnej, nieprzerywanej ani nieprzekrzykiwanej, wypowiedzi pozostaje właśnie książka. Spróbujmy w ten właśnie sposób czytać najnowszą publikację Rafała Ziemkiewicza – nie jako wygłaszany ex cathedra wykład, do czego autor nie zgłasza przecież żadnych pretensji, skromnie nazywając swoje wywody w zakończeniu „esejem”, ale właśnie jako głos w otwartej dyskusji na temat sytuacji w Europie i na świecie, na temat zachodzących na naszych oczach i dotyczących nas wszystkich przemian obyczajowych, kulturowych, technologicznych i gospodarczych.
W pięciu rozdziałach Strollowanej rewolucji poprzedzonych wstępem po hitchcockowsku zatytułowanym Na początek: koniec świata Ziemkiewicz formułuje autorską diagnozę współczesnej rzeczywistości. Pisze o pułapkach redystrybucji dóbr i tyranii status quo kształtujących postawy roszczeniowe pokolenia zero risk; o postępującej trybalizacji życia politycznego; o spetryfikowaniu społecznej hierarchii, która wstrzymując naturalne „krążenie elit”, prowadzi do zużycia ich autorytetu i utraty realnej władzy opiniotwórczej; o „tolerancji represywnej” i postępie regresywnym; o zastępowaniu w dyskursie publicznym prawdy polityczną słusznością; o absurdach polityki klimatycznej i hipokryzji rewolucji obyczajowej, która nie zgadza się „na ani jedną łzę”, a jednocześnie nie dostrzega całych strumieni łez wylewanych każdego dnia przez ludzi zamieszkujących kraje bezlitośnie eksploatowane przez wielkie koncerny wspierające tę jakże wrażliwą społecznie rewolucję. Są tu również nieśmiałe i prowizoryczne próby prognozowania rozwoju wydarzeń. Autor wykorzystuje w tym celu swoją powieść Walc stulecia sprzed ponad dwudziestu lat. Jej akcja rozgrywa się około roku 2030. Światem zachodnim rządzą wówczas wielkie korporacje zwane „globalami”. Aby obronić się przed ekspansją nowej potęgi o nieprzypadkowej nazwie Guang-Xi, ich liderzy postanawiają powrócić do chrześcijańskiej tradycji Europy i na jej fundamencie odbudować wartości, które przez stulecia gwarantowały powodzenie i rozwój naszej cywilizacji.
Sama lista poruszanych w książce tematów sugeruje ich znaczny ciężar gatunkowy. Mimo to wywody Ziemkiewicza czyta się płynnie. Decyduje o tym nie tylko usprawiedliwiona eseistyczną formą i publicystycznym charakterem książki skłonność do myślowych skrótów i symplicyzm niektórych tez, ale przede wszystkim żywy, bezpretensjonalny język, którym autor posługuje się z wprawą doświadczonego gawędziarza, przyprawiony do smaku humorem – nawet trudne i nierzadko zasmucające zjawiska czyniącym lżej strawnymi. Finansowy szantaż instytucji unijnych wobec Polski Ziemkiewicz opisuje na przykład, posługując się analogią do kredytu bankowego, którego umowa bez zdania racji zostaje jednostronnie wypowiedziana:
[…] tymczasem do naszego domu przychodzą goście z banku i mówią:
umowa jest nieważna,
bo tak uznaliśmy w naszym dziale kontroli. Zbudowaliście ten dom za nasze pieniądze, więc my tu rządzimy. Należy natychmiast zdjąć ze ścian wszystkie krzyże i święte obrazki, zamiast obecnego ogrzewania musicie założyć nasze, po wyznaczonej przez nas cenie, pies won na podwórko, a córka nie idzie na studia, tylko do technikum pszczelarskiego.
Źródłem czytelniczej przyjemności są również cytaty – na przykład Wespazjan Kochowski czy Adam Mickiewicz komentujący dla Ziemkiewicza aktualne wydarzenia i problemy słowami Psalmodii polskiej albo Pana Tadeusza smakują pysznie – oraz literackie nawiązania, chociażby do znanych powieści Stanisława Lema, braci Strugackich, George’a Orwella czy Raya Bradbury’ego.
Jakkolwiek nie ośmieliłbym się przekonywać kogokolwiek do słuszności formułowanych przez Rafała Ziemkiewicza wniosków – tym bardziej, że z częścią z nich sam polemizuję – za ogromnie szkodliwe uznałbym wszelkie próby wyeliminowania jego głosu z debaty publicznej – o ile ta debata służyć ma pełniejszemu rozpoznaniu sytuacji, w jakiej się znajdujemy i znalezieniu najlepszego z niej wyjścia, a nie wyłącznie utrwalaniu jednego, dominującego przekazu propagandowego spod znaku, szczęśliwie już nieco zapomnianego, „wiecie, rozumiecie”.
Rafał Ziemkiewicz, Strollowana rewolucja, Lublin–Warszawa: Fabryka słów, 2021