27.01.2022

Nowy Napis Co Tydzień #136 / Pośród głosów chodzić będziesz

Chowaliśmy się za liczbami, faktami i datami – głosi we wstępie Piotr Cywiński – wszystkim tym, co było mierzalne, bo nie można było stanąć naprzeciw niewyobrażalnego. Konkret i dowód, owe kotwice rzeczywistości, były reakcjami obronnymi umysłu. Nie chcieliśmy stanąć wobec emocji, broniliśmy się, aby nie ściągnęły nas w dół. Liczby były niby konkretne, ale z drugiej strony coraz bardziej abstrakcyjne. Pozbawione uczuć, chłodne i uporządkowane, nie zadawały nadmiernie wielu pytań. A przede wszystkim: im bardziej były dokładne, tym mniej był słyszalny głos tych, którzy za tymi liczbami stali. Którzy sami liczbami się stali. Wiemy jak funkcjonował Auschwitz, ale zbyt mało wiemy, jak wyglądało w nim życie człowieka – świat jego emocji, wewnętrznych zmagań, duchowych wartości. Człowieczeństwo w odczłowieczonym systemie. Piotr Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz-Birkenau, pisze:

Ale, wobec całej dostępnej mi wiedzy, czułem mocną potrzebę wrócenia do tego, co często nieprzyswojone, niewysłuchane, puszczane mimo uszu, odkładane na bok – do owych badań nad najbardziej intymną spuścizną ocalałych. Czułem taka potrzebę, gdyż pomijając owe aspekty, przeoczylibyśmy ich przekaz. A przecież samą istotą relacji, opowieści, wspomnienia czy przekazu nie jest przywołanie faktu, ale jego udostępnienie drugiemu. W sposób dla niego czytelny.

Auschwitz. Monografia człowieka stanowi zbiór około trzydziestu aspektów wewnętrznego życia człowieka w obozie zagłady. Cywiński wybrał zagadnienia w taki sposób, aby niejako określić mapę przestrzeni najbardziej intymnych. Nawet hasła z pozoru tak „zewnętrzne” wobec życia duchowego jak praca, handel, chłód czy hierarchia obozowa mają przemożny wpływ na postrzeganie siebie samego i otaczających ludzi. Autor oddaje głos ocalałym, zwracając raz po raz uwagę czytelnika: tam jest wszystko powiedziane, trzeba tylko się w te głosy wczytać. Jak sam zaznacza:

W tym świetle zupełnie unikatową wartość źródłową mają zapiski powstałe w samym obozie i ukryte w ziemi, przewidziane właśnie dla nas – powojennych. Na zawsze jednak głos ocalałych pozostanie dla nas jedynym głosem, mówiącym poniekąd za tych, co nie ocaleli. Jest to pewną trudnością badawczą. Ale jej akurat nie sposób dziś ominąć. Proszę zatem się nie dziwić, że opisując człowieka w obozie, jedynie bardzo fragmentarycznie opisuję losy tych wyselekcjonowanych od razu na rampie do komór gazowych. Mam świadomość, że była to większość ofiar, około 80%. Ale nie ma i nie będzie źródeł wystarczających, by zdołać monograficznie opisać to, co myśleli, odczuwali, czym jeszcze wówczas żyli.

Zdania pisane przez Cywińskiego można kroić na plastry: są gęste od znaczeń; mają swój ciężar, który pojmuje się dopiero przy powtórnej lekturze. Tutaj pośpiech jest niewskazany, przeciwnie: im wolniej czytasz, im częściej odkładasz książkę na bok, tym więcej dociera. Z całej publikacji przebija postawa słuchania, wręcz: za-słuchania. Auschwitz. Monografia człowieka jest w istocie potężną antologią wypowiedzi ocalałych. Wiele z nich nigdy dotąd nie było publikowanych. Inne wciąż nie zostały przełożone na język polski. Jeszcze inne są doskonale znane rodzimemu czytelnikowi. Całość jednak, jak przystało na antologię, poprzez zestawienia i wzajemne sąsiedztwo, brzmi wyraziście, dopowiada sobie wzajemnie (do czego przyjdzie nam jeszcze powrócić).

Stworzenie takiej antologii – z nowatorskim konceptem i pomyślanej dla współczesnego odbiorcy – wymaga olbrzymiego nakładu pracy. Cywiński przeczytał imponującą liczbę świadectw, zeznań, wspomnień, diariuszy, listów, zapisków. Jakby tego było mało, sięgnął również do tych znajdujących się w zbiorach (archiwa i biblioteka) Muzeum Auschwitz-Birkenau, które nie zainteresowały dotychczasowych badaczy. Autor ma tę przewagę nad innymi zajmującymi się tematyką Auschwitz, że będąc dyrektorem Muzeum, jest na miejscu: przesiąknięcie krajobrazem obozu koncentracyjnego jest doskonale wyczuwalne z kart jego książki. Dodatkowo spotyka się z jeszcze żyjącymi ocalonymi. Autor będąc dyrektorem, w istocie pozostaje wciąż studentem. Uczniem tego miejsca, otrzymującym bezcenną lekcję od tych, którzy przeżyli. Piotr Cywiński zdaje się chodzić pomiędzy głosami – tymi wyrażonymi i tymi, które nie zdołały wybrzmieć – i teraz mówi w ich imieniu. A to, jak zaznacza we wstępie – „nie będzie zapewne ani łatwe, ani przyjemne”.

„Nic nie jest okrutniejsze od pamięci” (Simone Alizon)

Piotr Cywiński nadając swojej książce stanowczy tytuł Monografia człowieka, zamieszcza w niej wezwanie do nowego spojrzenia na człowieka w przestrzeni Auschwitz. Są tam postulaty nowych badań historycznych, które z pewnością staną się przedmiotem środowiskowej dyskusji. Autor podkreśla kilkakrotnie (i z naciskiem) w książce słowo „monografia”, zupełnie jakby chciał uniknąć innego słowa: „antologia”. Rozumiem jego obawy (przypuszczalnie „antologia” nie miałaby takiego znaczenia wśród historyków), ale trzeba się zgodzić z tym, że dla zainteresowanego tematyką obozową czytelnika, który nie jest zawodowym historykiem, książka Cywińskiego będzie traktowana właśnie jako antologia świadectw. Jednocześnie autor wchodzi pomiędzy zebrane głosy, dopowiada, doprecyzowuje lub przekornie zestawia świadectwa, aby się wzajemnie komentowały. Auschwitz. Monografia człowieka jest książką, którą trudno jednoznacznie scharakteryzować. Jest jednocześnie pracą naukową, ale wolną od „tajemnej mowy” akademików, dzięki czemu jest skierowana do szerokiego grona odbiorców. Jest także autorską „mapą wewnętrznego świata Auschwitz” (dobór zagadnień) oraz wynikiem wieloletniej pracy archiwistycznej, a nawet krytycznoliterackiej. I chociaż autor powołuje się jedynie na świadectwa opublikowane, to nad tymi głosami unosi się ciągle żywa obecność ocalonych – i to jest mocno wyczuwalne. Cywiński zaproponował książkę świetną, niesamowicie bogatą, wymykającą się nazbyt łatwemu szufladkowaniu.

Olbrzymie wrażenie robi ów słuch Piotra Cywińskiego, który tak zestawia wypowiedzi ocalonych, aby jeden głos poruszał inny, a ten z kolei prowokował kolejny, tamten zakotwiczał się w jeszcze innym i odnajdywał swoje echo w następnym. Czytelnik jest wprost oszołomiony, całkowicie w nich zanurzony, zasłuchany. Ten autorski (będę to powtarzał raz po raz) dobór głosów jest tak mistrzowsko skomponowany, że pozwolę sobie cytować dłuższe fragmenty. Oto przykład wielogłosu z zagadnienia Czas:

Ludziom najtrudniej pojąć czas obozowy.

Każdy dzień wydawał się być jak cały rok.

Minuta w Auschwitz była niczym cały dzień, jeden dzień niczym rok, a miesiąc niczym wieczność. Ile wieczności człowiek jest w stanie przeżyć w ciągu jednego życia?

Co jest bliższe wieczności jak dzień? Co jest dłuższe od dnia? Jak można poznać, że upływa?

Życie w Auschwitz, jeśli można tak powiedzieć, polegało po prostu na pozostaniu żywym jeszcze jeden dzień.

A to mini-antologia do zagadnienia Spanie:

Noc nie daje wytchnienia. Pod zamkniętymi powiekami rozwija wstęgę barwnych widziadeł, wywołuje z nicości umarły kształt życia. Dzień jest wrogiem więźnia, noc też nie jest jego przyjacielem.

Noc nie zawiera w sobie ciszy. Z góry i z dołu płyną dziwne, brzękliwe głosy. Jak zniekształcone źle chwyconą falą radiową. Coś dzwoni, coś drży, coś przypomina mowę ludzką, zamazane, niewyraźne. I słowa są niewiadome: może węgierskie, może holenderskie, może jugosłowiańskie. I tak nikt nie rozumie tego wołania, nikt tego nie nadsłuchuje. Nie ma tu odbiornika drugiego serca i nikt nie nakłada słuchawek na zamknięte uszy. Cóż, że głosy brzmią? Brzmią w pustce kilkuset istnień ludzkich.

Po upalnym dniu noc w baraku była większą męką niż trud w pracy w dzień. Przy pracy było powietrze, w nocy zaś dusiłyśmy się dosłownie.

Dym dookoła, nic prócz dymu; taka moc dymu, iż trzeba przymykać oczy, ponieważ dym gryzący sprawia nieomal ból. Trudno sobie wyobrazić ów namacalny, obezwładniający, zabójczy, przytłaczający czad. Duszno… Duszno…

Te kilka godzina odpoczynku, które miało się nazywać snem, a było męczarnią, nie wystarczało.

Spanie też jest pracą.

„Gdy Hitler robi swoje, nasz Wszechmocny nie robi nic” (Mietek Weintraub)

Autor nie ogranicza się jedynie do skomponowania dopowiadających siebie wzajemnie wypowiedzi. Szereguje je w różny sposób, tak aby na dane zagadnienie spojrzeć przez pryzmat narodowości, zawodu, doświadczeń. Widać, że Cywiński rzeczywiście żyje pomiędzy głosami, wyczuwa ich amplitudę, stopniuje właściwe im natężenie. Posługując się wypowiedziami, zna ich tło, osadzenie w konkrecie biografii. Widać to na przykład, gdy opisuje hasło Strzyżenie. Pierwsze dwa zdania są wprowadzeniem autora:

Wpłynęło to momentalnie na samoocenę tychże kobiet. Pierwszy cytat pochodzi od trzynastolatki, drugi od piętnastolatki, trzeci od czterdziestokilkuletniej kobiety.

Jak zostałyśmy – dziewczyny – ogolone wszędzie, głowy, pachy, okolice łonowe, wyglądałyśmy jak małpy.

Byłyśmy podobne do strachów na wróble albo do starych smutnych klownów.

Wyglądałyśmy jak żebraczki.

Warto zwrócić uwagę na decyzję Cywińskiego, aby przy każdym cytacie świadka Auschwitz dodać także jego numer obozowyW recenzji celowo je pominąłem. [1]. Autor nie czyni tak, aby ponownie odebrać tożsamość swoim bohaterom. Numer obozowy sam w sobie pozostaje informacją, a w przypadku „dialogowania” cytatów nabiera dodatkowej wartości. Widać to dobrze w zestawieniu głosów Hermanna Langbeina i Engelberta Fajkosza w haśle Hierarchia. Ten pierwszy stwierdza:

Nieustannie słychać było argument, którym „starzy” uzasadniali swoją bezwzględność w stosunku do „nowych”: „Teraz to jest tu raj. W 1940 oraz w 1941 roku musieliśmy znosić znacznie więcej. Dlaczego wy macie mieć teraz lepiej?

Fajkosz zaś wspomina:

Tego dnia również zdobyłem bardzo przykre doświadczenie, że ogół starych więźniów „zdziczał” zupełnie w obozie i że raczej należało wystrzegać się stosunków z nimi niż szukać kontaktów.

Częściowe wyjaśnienie opisywanych relacji, swoiste dopowiedzenie, znajduje się w wytatuowanych numerach: Hermann Langbein nosił numer 60355, Engelbert Fajkosz zaś numer 37629.

Ciekawe, że Cywiński nie zdradza większości takich dopowiedzeń. Zupełnie jakby sam postulując uważną lekturę świadectw (a w zasadzie ich re-lekturę), pytał także czytelnika: a ty, jak czytasz? Czytanie przypisów – ileż tam się dzieje! – jest swoistą lekturą w lekturze.

„Muzułman stale na coś czekał” (Roman Grzyb)

Liczba problemów i zagadnień rozpisanych na ponad pięciuset stronach przekracza możliwości ich omówienia w tej recenzji. Pospiesznie jedynie zapiszę coś na wzór notatek z lektury, wskazując intrygujące punkty. Od kilku lat wzrasta zainteresowanie tematem życia seksualnego w obozach koncentracyjnych. Wydawało się, że ostatni świadkowie zaczęli mówić o tym dopiero teraz, tuż przed swoim odejściem i w zupełnie innym klimacie norm damsko-męskich. Piotr Cywiński zwraca uwagę, że nie jest to prawdą: wszystko zostało już zapisane, trzeba tylko to uważnie przeczytać. I podaje racjonalny argument: „Obóz, w którym więziono przeważnie ludzi w wieku od 14 do 40 lat, i to wywodzących się z bardzo różnych przestrzeni kulturowych, nie mógł być całkowicie aseksualny”. Innym ciekawym zagadnieniem jest funkcjonowanie w obozie więźniów pochodzenia chłopskiego. Przywykli do ciężkiej pracy fizycznej i wolni od myślenia abstrakcyjnego powinni radzić sobie lepiej niż nieprzywykli do pracy inteligenci. Tyle że przeżycie w obozie nie zależało od pracy, a od znajomości, układów międzyludzkich czy po prostu napisania listu do rodziny z prośbą o żywność, ubranie i leki w taki sposób, aby ominąć obozową cenzurę… Niezmiernie ciekawy jest również wielogłos więźniów dotyczących ucieczek z Auschwitz. Dla nas, współczesnych, uciekinierzy są traktowani jak bohaterowie. Studzi ten entuzjazm wypowiedź Mirosława Firkowskiego: „Jeszcze nikt nie dokonał bilansu strat i zysków osiągniętych przez heroiczne ucieczki z obozów, można stwierdzić, że dały one zdecydowanie wynik niekorzystny”. Niesamowicie interesujące jest spostrzeżenie Cywińskiego, który pisze, że w Auschwitz dążono do odczłowieczenia więźniów, ale to nie to samo, co zezwierzęcenie: wciąż pies czy koń esesmański był lepszy od więźnia…

Auschwitz. Monografia człowieka jest książką wręcz nazbyt bogatą. Wielowarstwową, porządkującą i prowokującą zarazem. Ale także – co uważam za najważniejsze – przeznaczoną dla szerokiego grona czytelników. To się po prostu świetnie czyta. Podczas lektury miałem w pamięci dzieło Archiwum Ringelbluma. Antologia w autorskim ujęciu Marty Janczewskiej i Jacka Leociaka. Dożyliśmy czasów, gdy wielkie dziedzictwo świadków Zagłady jest uporządkowane – skomponowane – w taki sposób, że stanowi dzieła literackie. I jeszcze na koniec warto dodać: książka Piotra Cywińskiego została zilustrowana pracami Mariana Kołodzieja, również byłego więźnia Auschwitz-Birkenau. To, w jaki sposób wybrano prace do poszczególnych haseł życia wewnętrznego człowieka w Auschwitz, to jeszcze jeden, nie mniej frapujący poziom lektury.

 

P.M.A. Cywiński, Auschwitz. Monografia człowieka, Wydawnictwo Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, Oświęcim 2021.

 okładka książki


 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Marcin Cielecki, Pośród głosów chodzić będziesz, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 136

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...