Nowy Napis Co Tydzień #141 / Pisarz, jego znajomi i ich dzieła
O Philipie Rocie zrobiło się ostatnimi czasy głośno za sprawą jego monumentalnej, dziewięćsetstronicowej biografii napisanej przez Blake’a Baileya. Najwięcej medialnego szumu wywołała jednak nie sama książka, wydana w kwietniu tego roku, ale kontrowersje związane z postacią jej autora, który wkrótce po publikacji oskarżony został o molestowanie seksualne. Wydawnictwo WW Norton momentalnie zerwało z Baileyem współpracę, biografia została jednak niedługo później przechwycona przez Skyhorse Publishing (wydawnictwo, które wcześniej w bliźniaczy sposób „przejęło” autobiografię Woody’ego Allena, porzuconą przez Grand Central Publishing) i, co za tym idzie, znów można ją nabyć na amerykańskim rynku.
W związku z premierą dzieła Baileya i towarzyszącą jej atmosferą skandalu (nieopuszczającą Rotha nawet po śmierci) polskiemu czytelnikowi mogła umknąć inna, zdecydowanie mniej spektakularna pozycja sygnowana nazwiskiem autora Kompleksu Portnoya. Wydana w Polsce pod koniec czerwca książka Mistrzowie. Spotkania z twórcami (oryginalnie opublikowana w 2001 roku) to niepozorny, zaledwie dwustustronicowy zbiór, na który składa się sześć rozmów, jedna korespondencja i trzy autorskie szkice. W centrum każdego z segmentów znajduje się inny pisarz, a właściwie kolega lub koleżanka Rotha po piórze (wyjątek stanowi malarz Philip Guston). Aspekt koleżeństwa i zawodowego pokrewieństwa dusz zdecydowanie mocniej wybrzmiewa w oryginalnym tytule książki, w dosłownym tłumaczeniu brzmiącym mniej więcej w ten sposób: Branżowe pogawędki. Pisarz, jego znajomi i ich dzieła (ang. Shop Talk. A Writer and His Colleagues and Their Work).
Trzeba przyznać, że tytułowy pisarz, czyli Roth, obracał się w naprawdę doborowym towarzystwie – na kartach Mistrzów spotkamy między innymi dwóch noblistów (Samuela Bellowa i Icchoka Baszewisa Singera), Milana Kunderę, Primo Leviego czy Ednę O’Brien. Sam Roth doskonale odnajduje się w hybrydowej roli dziennikarza i kolegi po piórze – zadaje swoim interlokutorom inteligentne, rozbudowane pytania, często stawiając autorskie tezy i kierując konwersację na interesujące go tory. Czytając poszczególne rozmowy, nie odnosimy wrażenia obcowania ze spisanymi wywiadami, mamy raczej poczucie, że są to świadectwa prawdziwych spotkań, co zostało zręcznie wydobyte na pierwszy plan przez polskich tłumaczy książki, Olgę i Wojciecha Kubińskich. Różnica pomiędzy pytającym i przepytywanym zaciera się niepostrzeżenie, każdy uczestniczy w rozmowie na równych prawach. Większość znajomych Rotha nie ma skrupułów przed kończeniem swoich wypowiedzi znakami zapytania – prowokują w ten sposób autora do odpowiedzi, wzięcia czynnego udziału w konwersacji. Ze schematu wyłamuje się tylko Milan Kundera – rozmowa z nim jest dużo bardziej zdyscyplinowana, co wynikać może zarówno z faktu, iż jako jedyna prowadzona była za pośrednictwem tłumacza, jak i z cech osobowości czeskiego pisarza. Widać jak na dłoni, że Roth nie czuje się w towarzystwie autora Nieznośnej lekkości bytu tak swobodnie jak chociażby w otoczeniu Aharona Appelfelda, Ivana Klímy czy Prima Leviego: ogranicza się do lapidarnych wypowiedzi, pozostawiając pole do popisu swojemu mistrzowi. Taka strategia również przynosi obfite owoce – Kundera ma bowiem, jak nietrudno się domyślić, wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia. Pod koniec rozmowy chociażby dzieli się z Rothem i jego czytelnikami niezwykle interesującą koncepcją powieści:
Powieść nie zakłada niczego; powieść szuka i stawia pytania. Nie wiem, czy mój naród zniknie, i nie wiem, który z moich bohaterów ma rację. Wymyślam historie, zderzam je ze sobą, a tym samym zadaję pytania. Głupota ludzi wynika z faktu, iż mają odpowiedź na każdą okoliczność. Mądrość powieści wynika z faktu, iż mają pytania na każdą okoliczność. […] Powieściopisarz uczy czytelnika rozumieć świat jako pytanie. W takiej postawie zawiera się mądrość i tolerancja. W świecie zbudowanym na uświęconych tradycją pewnościach powieść jest martwa
P. Roth, Mistrzowie. Spotkania z twórcami, tłum. O. i W. Kubińscy, Kraków, Budapeszt, Syrakuzy 2021, s. 126. [1].
Powtarzającym się wątkiem jest ten dotyczący szeroko pojętego warsztatu pisarskiego – kwestii wybitnie indywidualnej, a zatem szalenie interesującej. Roth bardzo często dopytuje o przebieg procesu twórczego, o artystyczne inspiracje, wpływ języka, w którym się tworzy na treść i strukturę utworów (znamienne są pod tym względem chociażby słowa Singera, który twierdzi, że „pisarz nie może pisać w języku wyuczonym, tylko w języku ojczystym”
Aharon Appelfeld na przykład dzieli się w Mistrzach swoim poglądem na stosunek literackiej fikcji do rzeczywistości – autor Badenheim 1939 dowodzi, że niemożliwością jest czerpanie z życia 1:1. Jego zdaniem pisarz nie może stać się niewolnikiem własnej pamięci, za wszelką cenę starającym się dochować wierności prawdzie (a może raczej jej subiektywnemu wyobrażeniu, potocznie zwanemu „wspomnieniem”).
Precyzyjne odzwierciedlanie rzeczywistości oznacza zgodę na zniewolenie przez pamięć będącą jedynie pomniejszym elementem procesu twórczego. Moim zdaniem, tworzenie polega na porządkowaniu, układaniu, selekcji i doborze słów oraz rytmu dopasowanego do tekstu. Materiały istotnie opierają się na autentycznych zdarzeniach, ale powstały twór jest dziełem autonomicznym
Tamże, s. 40. [3]
– mówi. Pisząc Cili, powieść o żydowskiej dziewczynce uciekającej przed nazistowskimi prześladowaniami, Appelfeld sięgnął do własnych wspomnień z czasów wojennych – przede wszystkim do wątku kilkuletniego ukrywania się w lesie po ucieczce z obozu pracy w Naddniestrzu. Prawdziwe wydarzenia, w których brał udział, stały się jednym z budulców opowieści, uwiarygodniającym narrację, ale równoprawnym względem materiałów czysto fikcyjnych, zrodzonych w wyobraźni autora:
Rzeczywistość Holokaustu przerosła wszelką wyobraźnię. Gdybym trzymał się faktów, nikt by mi nie uwierzył. Wybierając dziewczynkę nieco ode mnie starszą, usunąłem „historię mojego życia” z kleszczy pamięci i przeniosłem ją do twórczego laboratorium. Pamięć nie jest jedynym władcą
Tamże, s. 41. [4].
W trzech zamykających Mistrzów szkicach Roth objawia się już nie jako uważny słuchacz i przenikliwy rozmówca, ale utalentowany eseista, a czasem po prostu – powieściopisarz. Amerykanin pozwala sobie na dogłębną analizę swoich interlokutorów, nie ograniczając się tylko do ich twórczości. W Obrazach Malamuda relacjonuje chociażby wizytę w domu Bernarda Malamuda, odbytą zaledwie rok przed śmiercią pisarza. Opisując rozpadające się, z każdym dniem coraz bardziej odmawiające posłuszeństwa ciało autora Fachmana, Roth wznosi się na szczyt pisarskiej finezji – poziom, do którego przyzwyczaił nas za sprawą swoich utworów:
Nigdy nie był zbyt wylewny, z rzadka wspominał swoje dzieciństwo, wiedziałem jednak o śmierci jego matki, gdy był jeszcze chłopcem, o biedzie ojca i kalekim bracie, i sądziłem, że po prostu nie miał innego wyjścia, jak tylko zrezygnować z młodości i bardzo wcześnie zmężnieć. Tak teraz wyglądał – jak mężczyzna, który za długo musiał być mężczyzną
Tamże, s. 163. [5].
Dla umierającego Malamuda tworzenie nie jest już przyjemnością, intelektualnym wyzwaniem rzuconym rzeczywistości i własnej wyobraźni, ale ostatnią deską ratunku – ucieczką przed pełnym cierpienia światem, który niemalże dosłownie usuwa mu się spod nóg. Gdy siedemdziesięciojednoletni pisarz odczytuje łamiącym się głosem pierwsze strony swojej dopiero co rozpoczętej (i nigdy nieukończonej) powieści, efekt nadludzkiej wręcz pracy, autor Amerykańskiej sielanki nie ma odwagi, aby powiedzieć mu prawdę na temat własnych, raczej negatywnych odczuć. Ratuje się wybiegiem, deklarując, że jest to początek jak każdy inny, naprawdę istotne jest zaś to, co nastąpi później:
Chciał usłyszeć, że to, co z takim bólem stworzył na przekór wszystkim dolegliwościom, jest więcej warte niż naprawdę, z czego w głębi serca musiał przecież zdawać sobie sprawę. Cierpiał tak bardzo, że żałowałem, iż nie mogę mu powiedzieć, że to jest więcej warte, bo słysząc to, uwierzyłby mi przecież
Niezwykle ważnym bohaterem Mistrzów, z oczywistych względów niebędącym jednym z interlokutorów Rotha, jest Franz Kafka, jeden z ulubionych pisarzy autora Przeciwżycia. Praski twórca nieustannie przewija się w prozie Amerykanina – zwłaszcza w utworach związanych z fikcyjną postacią Davida Kepesha, drugim najważniejszym alter-ego Rotha (pierwszym i najpopularniejszym jest, rzecz jasna, Nathan Zuckerman). W Piersi autor, trawestując Przemianę, przeistoczył Kepesha, ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami, w tytułowy gruczoł, w Dyplomie z pożądania natomiast wysłał swojego bohatera do Pragi na poszukiwanie prostytutki, z której usług miał niegdyś skorzystać Kafka. Najpiękniejszym i najpełniejszym wyrazem podziwu dla autora Procesu pozostaje jednak w twórczości Rotha niewielkie opowiadanie będące integralną częścią znakomitego eseju „I Always Wanted You to Admire My Fasting”; or, Looking at Kafka. Pisarz stworzył na jego potrzeby, podobnie jak w Spisku przeciwko Ameryce, alternatywną rzeczywistość, w której Kafka nie umarł w 1924 roku na terenie austriackiego sanatorium. Dożył siedemdziesięciu lat, uciekł przed nazistami do Stanów Zjednoczonych, gdzie został nauczycielem w szkole, do której uczęszcza nie kto inny jak dziewięcioletni Philip Roth, główny bohater, a zarazem narrator opowiadania. Na kartach Mistrzów Kafka pojawia się wielokrotnie, zazwyczaj jako istotny kontekst, budujący tożsamość kulturową pisarzy pochodzących z Europy Środkowo-Wschodniej (Appelfelda, Klímy, Kundery i Singera). Momentami trudno oprzeć się wrażeniu, że Roth dobrał sobie rozmówców w taki sposób, aby móc w pewnym momencie przekierować rozmowę właśnie na temat nieśmiałego, schorowanego geniusza z Pragi.
Dodatkową atrakcją dla polskiego czytelnika jest konwersacja z Icchakiem Baszewisem Singerem, skupiona w dużej mierze wokół postaci Brunona Schulza (stawianego przez noblistę wyżej niż wspomniany przed momentem Kafka: „im dłużej czytałem Schulza – może nie powinienem tego mówić – kiedy go czytałem, doszedłem do wniosku, że jest lepszy od Kafki”
Mistrzowie. Spotkania z twórcami Philipa Rotha to niezwykła pozycja, intertekstualny labirynt pełen ukrytych skarbów, które doceni każdy, kto choć trochę interesuje się teorią i historią literatury. Nie pomnę, ile razy przerywałem lekturę, aby podkreślić konkretne zdanie, zapisać tytuł, sprawdzić nazwisko, albo doczytać coś na boku. Książka Rotha pobudza intelektualnie i znacząco poszerza czytelnicze (a szerzej – kulturowe) horyzonty. Warto po nią sięgnąć choćby z tego powodu.
P. Roth, Mistrzowie. Spotkania z twórcami, tłum. Olga i Wojciech Kubińscy, Kraków, Budapeszt, Syrakuzy 2021