Nowy Napis Co Tydzień #149 / Zatrzaśnięty w kapsule
Zdzisław Antolski – wierny sobie i swojej poetyce autor ze znaczącym dorobkiem literackim, znający doskonale poetyckie rzemiosło oraz trendy panujące w literaturze. Mógłby zaskoczyć czytelników nową formą czy dopuścić do głosu podmiot liryczny mocujący się ze współczesnymi problemami. Nie tym razem. Kielecki poeta jakby zamknął się w swoich wierszach, zatrzasnął w szczelnej kapsule, co znajduje zresztą wyraz w tytule świeżo wydanego tomu Kapsuła czasu.
Powłoka kapsuły Antolskiego zbudowana jest z trwałego materiału, bo to, co znajduje się w jej wnętrzu, pomimo rozgoryczenia, poeta chce zachować, uchronić od zapomnienia. Intymna kapsuła jest tożsama z kolebką jego dzieciństwa, w niej poeta pozostaje sobą. Z tym zatrzaśniętym w kapsule Antolskim, którego kalectwo „przełamało na pół”
Do umytej butelki po wódce
włożyłem swoją fotografię
Do tego kosmyk włosów
kilku plastykowych żołnierzyków
Porządnie zakorkowałem
i zakopałem w sadzie pod gruszą
Może ktoś kiedyś
za sto albo dwieście lat
odkopie moje
szczęśliwe dzieciństwo
(Kapsuła czasuKapsuła czasu [w:] Kapsuła…, s. 5. [3])
W hermetycznie zamkniętej kapsule toczy się niewyczerpany dialog poety ze sobą – tamtym, z czasów papierowych żołnierzyków, którzy „bronili go od złego”
pogardziłem sobą odwróciłem się plecami
do siebie tak nie można
nie masz ojczyzny nie masz się gdzie skryć
wypłakać wyżalić muszę pokochać
moje kalectwo słabość brzydotę
narodzić się na nowo
nikt mi siebie nie zastąpi ani rodzice ani Bóg
który jest w niebie a nie na ziemi
(NiktNikt [w:] Kapsuła…, s. 78. [5])
Rozmawiając ze sobą w bezpiecznym miejscu, Antolski przywołuje w detalach obrazki rodzinnego domu: matkę, ojca, wujka Ludwika, psa Karusia, bohaterów książek, „planetę chleba”
Wolałbym nie żyć
nigdy się nie narodzić
i nie oglądać swoimi oczami
tego pięknego świata,
niż żyć tak jak żyłem,
jako kaleka,
w ciągłym zawstydzeniu
i lęku,
w poczuciu gorszości,
niegodny miłości,
skazany na litość
albo wstręt
(SkazanySkazany [w:] Kapsuła…, s. 11. [9])
Poetyckie obrazki Antolskiego pomieszczone w zbiorze Kapsuła czasu nie mają sobie równych we współczesnej poezji. Poeta nie wyszukuje archaizmów ani nie tworzy neologizmów, by oddać koloryt wsi z lat pięćdziesiątych, określić psychologiczny rys osobowości rodziców i zobrazować swój wewnętrzny świat dziecka. W krótkich formach potrafi genialnie skonstruować obraz i sens, domykając całość znakomitą, przemyślaną puentą. To jest tom, od którego nie sposób się oderwać czy raczej uwolnić.
Szczerość autora jest godna podziwu. To ona dodatkowo wciąga czytelnika w orbitę świata upokorzeń,które pozostawiły trwałą rysę w psychice dziecka, młodzieńca, mężczyzny – może ta rysa właśnie inspiruje pióro Antolskiego. Z jego poetyckiej kapsuły nie chce się wychodzić. Pragnie się uczestniczyć w rozmowie z twórcą, który nie musi kreować się na wielkiego poetę, bo nim jest.
Osiemdziesiąt siedem okrążeń (tyle wierszy zawiera tom) nad wsią Pełczyska, dzieciństwem autora, dostarcza wielu ważnych refleksji. Może nawet pełnić pewną rolę dydaktyczną – przestrogi dla rodziców zaniedbujących dzieci, które mogą, podobnie jak Antolski, zatrzasnąć się we własnej kapsule i przez całe życie krążyć po orbitach rozgoryczenia oraz wyobcowania, rujnując ich świat.
Zdzisław Antolski, Kapsuła czasu, Warszawa: Wydawnictwo Pisarze.pl, 2021.