12.05.2022

Nowy Napis Co Tydzień #151 / Pamiętając o naszych zmarłych i psach

Białe noce – debiut prozatorski Urszuli Honek – ogłoszony został jednym z najważniejszych wydarzeń literackich 2022 roku. Entuzjastyczne opinie o nim wyrazili między innymi Justyna Sobolewskahttps://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/ksiazki/2155187,1,recenzja-ksiazki-urszula-honek-biale-noce.read.[1], Antonina Tosiekhttps://www.dwutygodnik.com/artykul/9943-wszyscy-zapamietani-umarli.html.[2] i Wojciech Szothttps://zdaniemszota.pl/4419-recenzja-urszula-honek-biale-noce.[3]. Wysoka ocena krytyczek i krytyków wiąże się z niezaprzeczalnym faktem, że autorka wykazała się w tym zbiorze opowiadań nieprzeciętnym słuchem, dzięki czemu żaden z dialogów nie brzmi niczym słaba imitacja, papierowa przymiarka lub niewprawna etiuda. Swoim debiutem prozatorskim Honek potwierdza językową maestrię objawiającą się już na poziomie składni. W poszczególnych opowiadaniach język odzwierciedla osobowość i światopogląd bohaterów. Nie jest czymś, w co zostali na siłę wtłoczeni, lecz symbiotycznie współgra z kreowanymi przez nią charakterami. Być może opublikowane przez Wydawnictwo Czarne Białe noce nie byłyby tak spektakularne, gdyby nie udane próby implementacji męskich bon motów, porównań, zaklęć i rymowanek.

Jak dotąd Honek była znana i doceniana jako poetka trzech tomów. W przypadku niektórych autorów przychodzi w pewnym momencie pokusa, by zmierzyć się z pisaniem, które obwarowane jest zupełnie innymi regułami niż te, które dotyczą poezji. Decyzję Honek, aby spróbować sił jako prozaiczka, należy uznać za bardzo fortunną. Co prawda w Białych nocach nie brak poetyckości, która przejawia się na poziomie poszczególnych fraz, sposobów budowania obrazów, specyficznego zagęszczenia wywoływanego przez pojawianie się intertekstualnych nawiązań, porównań, a także puent, jednak tym, co przykuwa uwagę czytelnika, jest (udana) próba wykreowania świata, którego dynamika nie tyle zadziwia, ile wprawia w zachwyt, bo plastyczność świata i jego bogactwo zazwyczaj umykają, a proza Honek przyszpila te momenty:

Chłód poranka szczególnie cieszy psy, które tarzają się w mokrej trawie albo w ziemi, jakby myślały, że to pozwoli im uniknąć nadchodzącego upału i dyszenia z wyciągniętym językiem. Ale ten dzień był inny. Od razu zrobiło się sucho, słońce przegoniło cień i zagarnęło wszystko, co napotkało po drodze. Rośliny chyliły się ku ziemi, liście omiatały piach. Psy niecierpliwie kręciły się wokół bud, a te, które biegały luzem, szukały choć skrawka mokrej trawy albo od świtu kopały doły, żeby znaleźć schronienie na resztę dnia. (s. 116)

Prozatorski debiut Honek ma przemyślaną konstrukcję, a poszczególne opowiadania tworzą integralną całość. Gdyby pokusić się o wyszczególnienie głównych tematów, które powracają wariacyjnie w tomie, to bez wątpienia byłyby nimi śmierć, miłość i ludzka relacja z psami. Honek interesują emocje ludzi z prowincji. Nie jest to jednak proza, w którą wpisana jest teza o moralnym upadku ludzi z peryferii. Uważny czytelnik zauważy, że w większości opowiadań powraca wątek pragnienia miłości. Jest ono tym mocniejsze, im trudniejsze warunki ekonomiczno-socjalne muszą znosić bohaterowie. W narracjach Honek na pierwszy plan wysuwa się męska wspólnota. Więzy męskiej przyjaźni są na tyle silne, że możliwe jest zrezygnowanie z monogamii na rzecz kogoś, kogo zna się od najmłodszych lat:

Ty możesz ją sobie raz zerżnąć, z tobą to co innego, razem żeśmy się wychowali, to jesteś prawie brat – powiedział poważnie. – Może teraz masz ochotę? Ja sobie chętnie popatrzę, najbardziej lubi na stojąco. Chyba że teraz nie chcesz, to żebyś na przyszłość wiedział. Zawsze mówiłem, że na swoje trzeba oko mieć, nie? (s. 68)

Kobiety, choć doświadczane w tej prozie równie mocno jak mężczyźni, są postrzegane głównie jako zapowiedź seksualnego spełnienia. To być może jedna z najbardziej gorzkich konstatacji na temat sposobu traktowania kobiet i ich miejsca w strukturze społecznej.

Cóż jednak byłoby prostszego, niż uruchomienie trybu moralizatorskiego w opowieści, w której mężczyźni rozmawiają o kobietach w sposób niepozostawiający wątpliwości o ich mizoginistycznych przekonaniach. Być może kwalifikacja ta okazuje się zbyt surowa, jednak sposób, w jaki mężczyźni akcentują potrzebę fizycznego kontaktu z kobietami, uruchamia w czytelniku pokusę osądu. Życie ogniskujące się wokół pożądania doprowadza do porównywania ciepłoty wnętrza kobiecego ciała i zwierzęcia:

Mówię ci, żadna kobieta nie jest w środku tak ciepła jak rozerżnięty przed chwilą brzuch zwierzęcia. (s. 66)

Słowa te wypowiada Piotr – jeden z trójki przyjaciół, których losy rozpisane są na poszczególne opowiadania Białych nocy. Andrzej, opisując swoje relacje z chłopakami, wspomina:

To z nimi od małego zawsze się trzymałem, nic nie łączy tak jak pręgi na plecach i dupie, choć ja i tak najmniejszy dostawałem wpierdol. Najbardziej z nas trzech to Pilot, u niego i matka, i ojciec równo go prali, czasami to siadać nawet nie chciał, bo tak go dupa bolała. (s. 66)

Bohaterowie Białych nocy zostali sportretowani nie tyle ze względu na swoją klasową przynależność, lecz ze względu na trapiące ich problemy – w zbiorze pojawiają się próby samobójcze, przemoc w rodzinie, utrata dzieci, pragnienie bliskości. Honek portretuje wspólnoty zranionych i poszkodowanych, jednak nie formułuje łatwych oskarżeń wobec rodziców stosujących przemoc. Brak dostępu do najnowszych metod wychowawczych i brak świadomości, że można ustrzec się przed stosowaniem przemocy to tylko niektóre zarzuty, jakie można sformułować pod adresem wychowujących Andrzeja, Piotra i Pilota.

Biorąc pod uwagę niewielką objętość Białych nocy, które nie mogą pretendować do miana epickiej narracji o stanie mentalnym polskich peryferii, zaskakująca jest umiejętność scharakteryzowania prowincji w sposób daleki od donosu. Wszystko naszkicowane zostało w sposób delikatny, subtelny, dzięki czemu Honek uniknęła zarzutu o demonizowanie polskiej wsi. Zachowania uchodzące za niestosowne równoważą krzywdy, jakich doznają bohaterowie. Ale nawet one (na przykład pożar) opisywane są jako zdarzenia, których ranga porównywalna jest z doświadczeniami periodycznymi. Należy stawić im czoła i powrócić do życia sprzed katastrofy. W opisie Eleonory – jednej z ofiar pożaru – krzyżuje się makabra i czułość:

To wziąłem tamtą starszą, na ręcach ją wyniosłem, cały czas się bałem, że mi się wpół przełamie, taka już była przepalona. Przeniosłem ją jak pannę młodą przez próg, ale musiałem uważać, bo co by to było za wesele, jakby jej ręki albo nogi brakowało? (s. 99)

Matka dziewczyny chciałaby przypomnieć sobie, jak odwraca się w stronę domu, gdzie zostały dwie córki:

Agnieszka od pożaru codziennie odtwarza w myślach tę rozmowę i drogę, którą wtedy szli. Chciałaby w końcu przypomnieć sobie, jak odwraca głowę w stronę domu, ale nie znajduje tego wspomnienia. (s. 117)

Takich scen w Białych nocach jest znacznie więcej. Protagoniści czują smutek, tęsknotę, żal i samotność. Żyją we wspólnocie, ale cierpienia przeżywają samotnie. Honek sugeruje, że tym, co pozostaje dla nich pewne, jest tylko śmierć. Co prawda przenikanie światów żywych i umarłych jest możliwe, jednak nie może ulżyć w cierpieniu po stracie bliskich.

*

Prozę Honek trudno nazwać efektowną (fabuła poszczególnych opowiadań nie obfituje w zaskakujące zwroty akcji), jednak jest w niej coś, co pozwala z pełnym przekonaniem uznać autorkę Pod wezwaniem za mistrzynię detalu. Psy, które pojawiają się w większości opowiadań, zachowują autonomię – Honek w najnowszej prozie staje się rzeczniczką międzygatunkowych relacji. Są one dalekie od idylli, jednak sam fakt, że zwierzęta pojawiają się nie jako ornament, lecz jako pełnoprawni bohaterowie, pozwala postawić tezę, że polska proza skłania się coraz wyraźniej ku narracjom postantropocentrycznym.

Opis psów świadczy o czułym oku pisarki umiejącej oddać w słowach każdy psi ruch. Efektowne są nie konstrukcje fabularne, lecz pojedyncze sceny z udziałem zwierząt. Jednak, podobnie jak w przypadku mężczyzn, trudno uznać, że w Białych nocach krytyce poddany został model zachowań człowieka względem zwierząt na prowincji. Jak pisała w swojej recenzji Antonina Tosiek:

Psi bohaterowie pojawiają się w niemal każdej cząstce. Ich obecność nie służy jednak obnażaniu złego traktowania zwierząt w społecznościach wiejskich czy aroganckiego sądu w sporze o to, kto i w jakich warunkach powinien sobie pozwalać na posiadanie czy używanie zwierzęcia. Psy są w tej prozie osobne i własne. Niekiedy ich losy czy zachowania stają się dopowiedzeniem doświadczeń towarzyszących im ludzi. Pimpki, Burki, Murzyny i wiele innych bezimiennych psin zasługiwałoby właściwie na osobny tekst o sposobach opisywania relacji człowiek – zwierzę w pisarstwie Honek. Zwierzęta powołuje się tu do istnienia z wrażliwością i empatią, ale bez nadmiernej czułostkowościhttps://www.dwutygodnik.com/artykul/9943-wszyscy-zapamietani-umarli.html.[4].

Białych nocach pojawia się bogaty przekrój wiekowy protagonistów – i zasada ta dotyczy również psów. Psia starość lokuje się na marginesach literatury. Honek wypełnia więc istotną lukę i zwraca uwagę na sposób wydawania dźwięków przez psa, jego motorykę i sierść. Psie istnienie zasługuje na równie szczegółowy opis, jak ludzcy bohaterowie. W niektórych fragmentach pojawia się sugestia, że zwierzęta towarzysząceDonna Haraway pisze: Zwierzęta towarzyszące to konie, psy, koty lub cała rzesza innych istot chętnych do tego, by ulec biouspołecznieniu jako pies pomocnik, członek rodziny albo członek drużyny w międzygatunkowym sporcie. Ogólnie mówiąc, nie zjadamy własnych zwierząt towarzyszących (ani nie jesteśmy przez nie zjadani); mamy też trudności z pozbyciem się kolonialnego, etnocentrycznego, ahistorycznego podejścia do tych, którzy je zjadają (lub dają się zjadać). Zob. D. Haraway, Manifest gatunków stowarzyszonych, tłum. J. Bednarek [w:] Teorie wywrotowe. Antologia przekładów, red. A. Gajewska, Poznań 2012, s. 251.[5] powinny zostać z człowiekiem do swojej śmierci. Troska o nie jest jednym z ludzkich obowiązków:

Dorotka podchodzi do fotela, na którym leży pies, i delikatnie kładzie głowę na jego grzbiecie. Pimpek pomrukuje i ciężko wzdycha. Sierść wciąż ma lśniącą, ale ciało nie jest już takie ciepłe jak kiedyś. Odkąd się zestarzał, wystarczy, że siądzie na czymś miękkim, a od razu przewraca się na bok i zasypia. Dorotka podnosi i całuje każdą jego łapkę. (s. 18)

Sen to moment, kiedy zwierzę jest najbardziej bezbronne. Honek udało się sportretować zwierzęta także w momencie wybudzenia:

Większość psów śpi jeszcze w budach. Tylko niektóre wychylają pyski. Ich oczy są mętne. Chcą wrócić do snu. O tej porze można usłyszeć każdy dźwięk. Uderzenie łańcucha o budę niesie się aż na skraj wsi. (s. 93)

Autorka decyduje się na zwrócenie uwagi na kwestię traktowania psów na uwięzi, subtelnie wskazuje także na fakt, że ludzie nie zawsze wywiązują się z obowiązku zapewniania psom ciepłego schronienia i dostępu do świeżej wody:

Pies macha na jego widok ogonem. Trąca łapą miskę z zamarzniętą wodą. (s. 94)

O autonomii psów świadczy również to, że śnią one swoje własne sny:

Gospodynie śpią z otwartymi ustami i cicho pochrapują, dzieci i psy śnią swoje niepokoje i rzucają się w łóżkach i w budach. (s. 115)

Na podstawie przywołanych cytatów trudno określić stopień szczęśliwości czworonogów, jednak niezaprzeczalnym atutem prozy Honek jest rejestrowanie ich poszczególności i wyjątkowości. Oprócz opisów pogłębiania relacji między człowiekiem a zwierzęciem w Białych nocach nie brak scen przemocy motywowanej chęcią ulżenia cierpiącemu zwierzęciu:

Ze zwierzętami jest tak samo, bo jak się widzi chore, potrącone przez auto, to trzeba dobić, znaleźć kamień, cegłę albo butem, ile komu starczy odwagi. (s. 65)

Zwierzęta są integralnymi bohaterami debiutu Honek. Sposoby ich przedstawiania nie forsują jakiejś nowej wizji opartej na etyce troski, skoro dobijanie ich jest praktykowane przez mieszkańców wsi. Dużo ważniejsze jest dostrzeżenie ich obecności, która wymaga od człowieka podejmowania etycznych decyzji. Już sam fakt podjęcia wyzwania sportretowania psów w momentach uznawanych za intymne stawia Honek w rzędzie autorek i autorów dostrzegających niepowtarzalność zwierząt, których nie można sprowadzać do statusu „niemych niewolników”.

Honek stworzyła w swojej prozie świat na tyle integralny i niepowtarzalny, że przeoczenie jej w rejestrze twórców podejmujących temat wsi we współczesnej literaturze polskiej (między innymi: Juliana Kawalca, Tadeusza Nowaka, Macieja Bobuli, Małgorzaty Lebdy, Piotra Szewca) będzie sporym niedopatrzeniem. Zdziwi się jednak ten, kto sądzi, że w Białych nocach wieś to locus horridus. Honek zależało przede wszystkim na ukazaniu pojedynczych dramatów poszczególnych mieszkańców, którzy mierzą się ze stratą, miłością, śmiercią i samotnością. Białe noce to proza artystycznie dopracowana i gęsta. Honek udało się stworzyć wiarygodny obraz polskich peryferii. Jego dominantą jest wiara w przenikanie się światów: żywych i umarłych, a także ludzkiego i zwierzęcego. Po tak świetnym debiucie prozatorskim należy z niecierpliwością oczekiwać kolejnych tekstów. Jedynym zagrożeniem, jakie czyha na Honek, jest powielenie tego, co zaproponowała w Białych nocach.

 

Urszula Honek, Białe noce, Wołowiec: Wydawnictwo Czarne, 2022.

Białe noce okładka

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Andrzej Juchniewicz, Pamiętając o naszych zmarłych i psach, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 151

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...