16.06.2022

Nowy Napis Co Tydzień #156 / Obowiązki poety

Jarosław Jakubowski to prawdziwie wszechstronny pisarz, równie chętnie pisze dramaty, wiersze, powieści, opowiadania czy zajmuje się krytyką literacką. Od pewnego też czasu jest gospodarzem (wraz z Katarzyną Wójcik) bardzo ciekawego programu o literaturze „Gadające Głowy”Program jest emitowany na bydgoskim kanale Telewizji Polskiej. Zob. https://bydgoszcz.tvp.pl/49820628/gadajace-glowy [dostęp: 28.04.2022].[1]. I choć w ostatnich latach znany jest przede wszystkim jako dramatopisarz oraz prozaik, to nigdy nie zapomniał tego, od czego zaczynał swoją przygodę z pisarstwem, czyli poezji. Jego najnowszy zbiór Bardzo długa zima został opublikowany w zeszłym roku przez szczecińskie Wydawnictwo FORMA i składa się z dwóch cykli wierszy: Obrazy oraz Twarze.

„Bycie poetą” to kwestia całożyciowa – poeci nie przechodzą na emeryturę, chyba że zabraknie im weny. To jeden z tematów przewodnich, poruszony choćby w wierszu Poeta w kryzysie (w kuchni) zaczynający się od wersu: „Nie wiem jak pisać wiersze”. Słowo „kryzys” jest dzisiaj odmieniane przez wszystkie przypadki, bo to jedno ze słów-kluczy współczesności. Jakubowski zarówno w swoich dramatach, jak i w prozie, a także w poezji, dobrze wyczuwa ducha czasów. Oznaką kryzysu – tego najistotniejszego, bo duchowego, jest to, że – jak powie – „wszystko się układa / wiersz się nie składa”J. Jakubowski, „Bardzo długa zima”, Szczecin 2021, s. 13.[2]. Może dożyliśmy mało poetyckich czasów? To zupełnie możliwe.

Poezja Jakubowskiego to poezja egzystencjalna. Jest świadectwem jego codziennego zmagania się z rzeczywistością. Zbiór otwiera wiersz Głód, w którym pojawia się aż pięć znaków zapytania. To już jest jakiś ślad, że dla poety takie kategorie jak wątpliwość czy niepewność mają ogromne znaczenie. Współczesny człowiek jest przede wszystkim strasznie samotny. Rozpad wspólnoty ma związek z ochłodzeniem relacji międzyludzkich. Klimat nie ociepla się, przeciwnie – jest coraz zimniej. Łatwo się domyślić, że tytuł tomiku ma związek z pandemią, która jeszcze bardziej wyizolowała człowieka, w sposób naturalny zamknęła na drugiego, mocniej uzależniła od techniki. Cóż się dzieje z takim wyizolowanym człowiekiem? W wierszu Jakubowskiego Spacer kwarantannowy podmiot liryczny chodzi po swoich śladach. „Dopasowuje się – jak powie – do nieistnienia”Tamże, s. 9.[3]. Jakby przeczuwał, że za chwilę może go nie być. Ta niebanalność w ujęciu tematu staje się znakiem rozpoznawczym jego poezji. Być może Jakubowski czerpie wenę z samotnych spacerów, czyli z przemierzania „ciemnej doliny”W grudniu 2021 roku Jakubowski opublikował nawet zbiór opowiadań o takim właśnie tytule.[4]. Na pewno jest wędrowcem, droga jest dla niego ważnym toposem. Jego poezja wyrasta z realizmu, ale pełna jest błysków, intuicji i zawirowań.

Świat go jednocześnie drażni oraz zachwyca. Ciężko byłoby go jakoś zakwalifikować. Na pewno jest twórcą osobnym, pomimo wieloletniej przynależności do grupy Topoi niezależnie wydeptuje swoją ścieżkę. Z upływem czasu jego poezja nabiera siły. Zdecydowanie dąży do wyrazistych puent, często pozostających w pamięci na długo po zamknięciu tomu, jak w przypadku wiersza Twarz: „Tu groby wciąż otwierają się / jak usta”.

Siłą tej poezji jest wspomniana przeze mnie niebanalność. Poeta pozornie pisze o sprawach znanych, ale potrafi ująć je inaczej, jakby siedział w sali, w której wszyscy siedzą, a widział coś innego niż wszyscy. Tak pewnie można rozumieć wiersz Zima, w którym poruszony zostaje modny ostatnimi czasy temat ekologii. Na szczęście dydaktyzm jest Jakubowskiemu obcy, w zakończeniu zapisze:

chmura związana dymem kominów
opada całym ciężarem
zagląda do okien
kołysek.

Ta chmura ma swój złowrogi ciężar, być może jest to chmura wszechobecnego zła.

W niektórych utworach dominujący klimat egzystencjalny przechodzi w metafizyczny, jak choćby w wierszu Karmiący ptaki, w którym zamiast ptaka na gałęzi pojawi się cień. W wierszu Obowiązki poety w puencie zwróci uwagę, że poeta, gdy już jest odpowiednio nastrojony, powinien zasiąść do stołu i rozpocząć „walkę ze smokiem”. Zło jest zatem głównym wrogiem, zło, które świetnie się maskuje i w postaci kłamstwa – za pomocą środków masowego przekazu – bardzo szybko się rozprzestrzenia. Poeta – nawet jeśli to zabrzmi pretensjonalnie – musi stoczyć walkę z demonami. Taki jest jego podstawowy obowiązek.

Spacer w lesie przypomina mi trochę jeden z najczęściej cytowanych wierszy Czesława Miłosza Dar, w którym noblista zawarł prostą, a jakże ważną prawdę o naszym życiu, że sposobem na osiągnięcie stanu homeostazy jest wyzbycie się pragnień, a najlepszym relaksem – ten na łonie natury, choćby w ogrodzie. Wydaje się, że zarówno Miłosz, jak i Jakubowski podobnie pojmują kategorię szczęścia, stanu, gdy mogą obcować z przyrodą, gdy nie mają nic na głowie, jak w wierszu Jakubowskiego: „usiadłem na sągu drewna / i oddychałem głęboko”J. Jakubowski, dz. cyt., s. 18.[5].

Bardzo długa zima to poetycka opowieść o największej traumie współczesnego człowieka, o jego samotności. Po fatalnym XX wieku, nastał wiek XXI, czas pandemii, która na stałe wpisała się w życie milionów osób. Doświadczyliśmy na własnej skórze, co znaczą obostrzenia, izolacja, ale też urzędnicza bezduszność. Człowiek znów jest statystyczny, w urzędowym języku nie mówi się o jednostce, ale o masie: o ozdrowieńcach, zakażonych, o ofiarach. Przez statystykę człowiek skarlał, zmalał. Jeszcze do niedawna śmiało napinał muskuły, marzył o podboju kosmosu, a teraz jakiś kiepsko rozpoznany wirus wskazał mu jego właściwie miejsce w świecie. Człowiek to tak naprawdę słabeusz. Jego buńczuczna postawa została skarcona. Jakubowski nie tylko dobrze to rozumie, ale też doświadcza spowodowanego tym bólu, który został wyrażony w tych wierszach, z całą pewnością nie został spreparowany. Poeta z wiekiem staje się coraz bardziej ironiczny, a momentami też szyderczy. Wygląda na to, że autentycznie cierpi z tego powodu, iż piramida wartości, którą tworzyli ludzie z kręgu kultury grecko-chrześcijańskiej uległa dewastacji. Ale kto się do tego przyczynił? To ludzie, którzy ponad wspólnotę cenią egoizm, którzy – używając nieśmiertelnej metafory Zbigniewa Herberta – biegną po „złote runo nicości”.

W wierszu Matka i córka, dedykowanym pamięci Tadeusza Różewicza, na plan pierwszy wysuwa się nawiązanie do twórczości znanego pisarza. Nie tylko w warstwie tematycznej, lecz również językowej poprzez specyficzny zapis popularnych turystycznych destynacji: „Zan-zi-baru” i „Tene-ryfy”. Autor niejako bawi się z czytelnikiem, prowokuje, ale też zachęca odbiorcę do podjęcia piłeczki. W tym splocie prawd (matka Tadeusza Różewicza rzeczywiście nigdy nie widziała morza, co ten ostatni szczerze wyznał i zapisał), półprawd oraz zabaw konwencją, które stosuje, szczególnie uwagę przyciągają te dwie geograficzne nazwy. Są aluzją do świata, który jest Jakubowskiemu szczególnie obcy, a mianowicie świata egoistów żyjących w kulcie własnego ciała, ludzi zamkniętych, choć pozornie otwartych, mentorów, którzy z rajskich wysp ślą pełne bufonady listy i apele, zresztą są one pełne politycznych aluzji oraz podtekstów.

W oszczędnie zapisanym, symbolicznym wierszu Matka jabłoń objawia się cały kunszt jego pisarstwa, w którym istotne są słowa-klucze przytoczone w puencie: „Drzewo – droga / do grobu / do nieba”. Każde z tych bogatych w symbolikę słów wyznacza kierunek, w którym podąża autor: w stronę świata wartości i wiary. Jeśli nie ma nic więcej, to nasze życie tutaj, na ziemi, jest całkowicie bezsensowne – zdaje się pobrzmiewać pomiędzy wersami. Znaczenie mają tylko korzenie, z których wyrastamy i oś, wokół której się obracamy – ona jest źródłem. Reszta jest tylko dodatkiem, niczym przypisy do właściwego tekstu.

W drugim cyklu zwróciłem uwagę na wiersz Głowa. Po jego lekturze przyszło mi na myśl, że można by o tym jednym – prawda, dość długim wierszu – napisać esej. Liryk ten już kiedyś słyszałem, być może w trochę innej wersji, ale pamiętam, że poeta czytał go w Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy. Panowało milczenie, bo to wiersz niezwykle alegoryczny. Taka wędrująca po morzu głowa automatycznie kojarzy się z głową Orfeusza. Poeta pisze:

Głowo Meduzy
Głowo Minotaura
Głowo Węża
Głowo Smoka
Głowo Holofernesa
Głowo Jana Chrzciciela
Głowo Chrystusa

– ale wiemy z wiersza, że „pra-głową”, czyli tą, od której zaczyna się opowieść, jest głowa niemieckiego żeglarza, który został zamordowany przez islamistów gdzieś na dalekiej wyspie Borneo. I ta wędrująca głowa budzi wiele skojarzeń i kontekstów, bo to głowa, która przychodzi bądź przypływa we śnie. To głowa tajemnicza, głowa ofiary, nad którą trzeba się pochylić, bo została oddzielona od ciała w wyniku strasznej krucjaty wymierzonej w chrześcijan. W résumé zapyta:

W ciemności […] patrzy
na biednego chrześcijanina
zobacz
czy to nie twoja głowa
twoja twarz?

W zamyśle poety głowa niemieckiego żeglarza staje się uniwersalnym symbolem cierpienia chrześcijan i wszystkich ludzi wierzących. Jakubowskiego szczerze to boli i ta „wędrująca głowa” symbolizuje też intelektualnie puste głowy współczesnych mędrców, których usta są pełne frazesów o wolności, równości, poszanowaniu praw, ale zawsze w tle jest twarda polityka oraz walka o swoje interesy. W tym wierszu mamy więc do czynienia z podwójnym barbarzyństwem: tym, które są rodem z epoki średniowiecza i tym współczesnym, gdy ludzi niszczy się inaczej, bardziej inteligentnie poprzez ostracyzm, publiczne napiętnowanie, bardziej wyrafinowanie, w białych rękawiczkach.

Zbiór kończą fragmenty poematu Tak jest dobrze, w którym poeta dokonuje podsumowania. Z kończącego każdą strofę tytułowego zwrotu wynikałoby, że twórca jest pogodzony ze światem, akceptuje go takim, jaki jest. W rzeczywistości tak nie jest, to tekst przewrotny. Bunt w poecie się nie wypalił, zakłada on tylko na twarz nową maskę, przystosowując się tym samym do dzisiejszej rzeczywistości.

Wiersze Jakubowskiego nazywam niepokojącymi, ponieważ wyczuwa się w nich lęki egzystencjalne współczesnego człowieka, który w życiowym labiryncie coraz bardziej się gubi. Niektóre z jego społecznie zaangażowanych wierszy mogą być odbierane jako politycznie niepoprawne, gdyż autor płynie pod prąd głównego nurtu, nie zgadza się na dyktat silniejszych, którym rzekomo wolno więcej. Jest w tym zresztą bardzo konsekwentny, takie wiersze pisał już wiele lat temu. Pamiętam choćby utwór Do Gesine Schwan, zamieszczony w zbiorze Światło w lesie, opatrzony charakterystycznym cytatem, czyli wypowiedzią niemieckiej polityk, która swego czasu walczyła o fotel prezydencki: „Polacy to naród, który ma problemy ze znalezieniem własnej drogi między wielkimi sąsiadami, Niemcami i Rosją, i to co najmniej od XVIII wieku”J. Jakubowski, „Światło w lesie”, Bydgoszcz 2015, s. 64.[6]. Autor Generała jest bystrym obserwatorem rzeczywistości i konsekwentnie podąża swoją poetycką drogą, choć ostatnimi laty zdecydowanie bardziej widoczne są jego dokonania na polu prozy oraz dramatu. Bardzo długa zima stanowi dowód na to, że jako poeta nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Jarosław Jakubowski, Bardzo długa zima, Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2021.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bartłomiej Siwiec, Obowiązki poety, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 156

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...