Nowy Napis Co Tydzień #165 / Fani, fanfiki i fanarty
Kiedy rozmawiałem z organizatorami Krakowskiego Festiwalu Komiksu o postaci (a w zasadzie maskotce) jedenastej edycji, okazało się, że część prowadzących imprezę miała pewne wątpliwości dotyczące „Delisi”. Bohaterka ta, wywodząca się wprost z mangi, w różowo-cukierkowych kolorach, radosna i dość nieskomplikowana postać zrobiła furorę wśród młodych adeptów sztuki komiksowej, a rodzinę (lub raczej klan) „Deliś” otacza coś w rodzaju kultu wśród nastoletnich odbiorców.
Trochę rozbawiony całą sytuacją przypomniałem sobie, że od kilku dobrych lat wśród współpracowników mam reporterkę – od niedawna już panią doktor, specjalistkę w dziedzinie prozy Jerzego Żuławskiego – która regularnie przysyła kartki nawiązujące do animacji o kucykach z bajkowej krainy Equestria, dyskutuje o ich przygodach na forum internetowym, ma kilkanaście t-shirtów z podobiznami fioletowych, zielonych, niebieskich zwierzątek, a wraz ze znajomymi oczekuje na kolejny pełnometrażowy film o rywalizacji (z elementami magii i fantastyki) między dobrem a złem rozgrywającej się w tym wyimaginowanym świecie. Dość dobrze zatem wpisuje się w definicję fanki (fana), a wraz ze znajomymi o identycznych zainteresowaniach tworzy fandom. To właśnie między innymi im poświęcona jest rozprawa doktorska (przeredagowana i opublikowana w formie książki) Społeczny świat polskiego fandomu fantastycznego Łukasza Kaszkowiaka z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Różne fragmenty i aspekty tajemniczego życia fanów stały się tematem kilku wydanych ostatnio bardzo dobrych opracowań. Wystarczy wspomnieć chociażby książkę Japonizacja. Anime i jego polscy fani Piotra Siudy i Anny Koralewskiej czy Klubówkowe szaleństwo. Polski trzeci obieg w fantastyce lat osiemdziesiątych Artura Nowakowskiego. Brakowało natomiast książki stanowiącej opracowanie o charakterze jak najogólniejszym, czegoś w rodzaju „przewodnika dla niezorientowanych” – i w bardzo szerokim zakresie rozprawa Kaszkowiaka tę funkcję spełnia. Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że nie jest to raczej podręcznik dla zaawansowanych uczestników fandomu, zbyt wiele stwierdzeń i objaśnień może wydać im się „oczywistą oczywistością”, to raczej przewodnik dla bardzo wielu humanistów, których spotkanie ze środowiskiem fanów jest raczej incydentalne oraz dla krytyków i badaczy poszukujących informacji, pragnących lepiej poznać istotę zjawiska. Bardzo istotną zaletą dysertacji socjologa jest fakt, iż Społeczny świat… nie przybrał – bardzo rozpowszechnionego w publicystyce – charakteru podróży, par excellence „z kamerą wśród fanów”. Osiąga ten efekt dzięki – obok odwołań i odniesień do naukowych traktatów i źródeł – metodzie badawczej, łączącej wywiady z fanami, obserwację (przede wszystkim konwentów i festiwali) wraz z netnografią
Najpierw stajemy przed problemem, w jaki najprostszy sposób odnaleźć różnice w społecznościach fanów. Autor proponuje tutaj bardzo pojemną, elastyczną wręcz twórczość Stanisława Lema. Inaczej jest ona odczytywana przez literaturoznawców (bliższa jest otoczeniu pisarskiemu, biografistyce), inaczej przez wielbicieli fantastyki naukowej. Natomiast w fandomie komiksowym autor Solaris występuje tylko o tyle, o ile został przełożony na język obrazu, a kontekst jego twórczości dotyka wyłącznie ilości tekstu przeniesionego z oryginału do adaptacji. Jest to zatem pytanie o „zawartość Lema w Lemie”. Ten bardzo prosty przykład przywołany przez Kaszkowiaka (bez kontekstu komiksowego) pozwala nam – intuicyjnie, z dość dużym prawdopodobieństwem – wskazać, jaką grupę fanowską obserwujemy. Już wewnątrz tego świata społecznego dochodzi do trzech procesów, które pozwalają na określenie (nazwałbym to zyskanie samoświadomości, coś w rodzaju Bildungsroman) naszej przynależności, jako fana. Jest to: segmentacja – różne elementy otaczającego świata (areny aktywności) wciąż się zmieniają, pozwalając poznawać wciąż nowych uczestników dyskusji, a tym samym wybierać podobnych sobie; przecinanie – sprowadzające się do wymiany poglądów i informacji; legitymizacja – poznając nowe poglądy, zadajemy pytania o własną tożsamość i jej obraz w oczach innych. Tak oto, z punktu widzenia nauk społecznych, tworzy się fandom. Ostatnim pojęciem podstawowym jest fan (niezbędny dla istnienia struktury): „Fan, w przeciwieństwie do przypadkowego widza, dąży do przeżywania po wielokroć przedmiotu swojego zainteresowania”.
W pewnym momencie fandom, dzięki liczbie swych fanów, staje się siłą – nie tyle nawet poprzez zaangażowanie emocjonalne, ale moc sprawczą – tak ogromną, iż zaczyna wpływać na zmianę w treści dzieła, tworzy alternatywne wersje, które pojawiają się w fanserwisach. Najnowszą ich odmianą są fanserwisy zogniskowane wokół zbiórek crowfoundingowych. W przypadku gier mają one charakter „oczekiwania” i zgłaszania pomysłów fabularnych, które twórcy powinni uwzględnić. Świat wypełniony produktami z dziedziny fantastyki generuje kolejne zjawisko – to fanfiction (fanfik), czyli alternatywne opowiadania, historie, które rozgrywają się w świecie stworzonym przez pisarza, pokazując dalsze (lub odmienne) losy jego bohaterów. W komiksie są to po prostu fanarty (własne wizerunki postaci – najczęściej odwołujące się do komiksu superbohaterskiego), funkcjonujące tak jak w muzyce tribute to
Z każdym fandomem ściśle powiązana jest arena (miejsce dyskusji na konkretny temat), wyrażająca i skupiająca wypowiedzi wokół konkretnego problemu. Pierwszy jej wariant to ogólne dyskusje (autor nazywa je podstawowymi) wokół konkretnych dzieł oraz zmian w sposobie ich odbioru. Od trzydziestu lat w polskim fandomie najwięcej postów związanych jest z cyklem o wiedźminie Geralcie Andrzeja Sapkowskiego. Drugi typ dyskusji dotyczy samych zachowań wewnątrzśrodowiskowych, na przykład statusu kobiet w fandomie (w środowisku komiksowym to chociażby niedostateczna reprezentacja rysowniczek na wystawach i w antologiach, przemoc seksualna oraz nagość w albumach niektórych wydawnictw, chociażby publikujących twórczość Milo Manary) oraz sytuacji na konwentach wykraczających poza obowiązujące normy. Trzecim polem dyskusji są relacje fandomu ze światem zewnętrznym, tu dominujące okazują się przede wszystkim poczucie niezrozumienia i żalu.
Co poza polami dyskusji definiuje fana? Posiadanie. Zbieractwo. Może mieć ono charakter „pierwotny” – jak cykle książek: danego autora, danej serii (na przykład Fundacja Isaaca Asimova lub Diuna Franka Herberta), zeszytów z uniwersum Star Wars lub Warhamera. Przedmioty „wtórne” to gadżety związane z konkretnym obiektem fascynacji, chociażby figurki i wszelkie przedmioty nawiązujące do niego. W przypadku komiksów emanacją zbieractwa są publikowane w sieci zdjęcia kolejnych paczek z zakupionymi albumami (znacznie rzadziej figurek lub „wrysów” odautorskich) albo fotografie regałów z ciasno ustawionymi tomami. Uzupełnieniem są dyskusje o rozmiarze komiksów. Zbieractwo i posiadanie zawiera w sobie jeszcze jeden element społeczny, tak zwane „doświadczenie fanostwa”, czyli psychologiczny ekwiwalent radości, który występuje, gdy widzimy przypadkową osobę posiadającą podobny gadżet, na przykład czapkę (koszulkę, torbę) z wizerunkiem ulubionego bohatera.
Następne pytanie stawiane przez Kaszkowiaka dotyczy struktury fandomu. Teoretycznie jest ona demokratyczna. Teoretycznie można rozmawiać o wszystkim i swobodnie wyrażać poglądy. Gdy przyjrzymy się bliżej i poczytamy, okazuje się, że nic bardziej złudnego. Autor kreśli obraz, który jest niczym więcej jak odwzorowaniem relacji i zachowań w realnym życiu. Pewne osoby w tej społeczności są ważniejsze – lub inaczej: ich głos więcej waży. To tak zwane „fejmusy” (celebryci fandomu). W mniej specjalistycznym slangu nazwalibyśmy ich (bo taką pełnią rolę) administratorami, którzy często dbają o „czystość ideową” fandomu, a brak zgody na opinię wyrażoną przez „fejmusa” (najczęściej przez nową i słabo zorientowaną w wewnętrznej hierarchii osobę) powoduje zmasowany atak fanów (łącznie, niestety, z uwagami ad personam). Tu podajmy przykład: „…deklaratywnie fani Star Wars nie odrzucają nikogo ze względu na odmienne opinie. Wyrażanie opinii, że druga seria filmów była lepsza od pierwszej, prawdopodobnie skończyłaby się marginalizacją”.
Ostatnim, najwyższym stopniem uorganizowania społecznej struktury, którą uosabia fandom jest zjazd fanów, czyli konwent. O zestawie norm decyduje tam władza „orgów” (komitetu organizacyjnego), natomiast egzekwują je i służą pomocą wolontariusze – tak zwani „gżdacze”. Konwent jest ściśle powiązany z miejscem, będąc w istocie przestrzenią zamkniętą, bo „chociaż fani nie budują żadnych barier uniemożliwiających spenetrowanie własnego środowiska przez postronnych, to przestrzenie te pozostają na tyle hermetyczne, że w pełni zrozumiałe są wyłącznie dla uczestników tego społecznego świata”. Jest to również – w trakcie konwentu – na swój sposób przestrzeń uświęcona. Autor nie stosuje rozróżnień na strefę sacrum i profanum, lecz w finałowym rozdziale o fandomowych miejscach omawia wprowadzony stosunkowo dość późno na spotkaniach fanów fantastyki handel. Dziś festiwale i konwenty są w znacznym stopniu skomercjalizowane i jakkolwiek klasyfikować wystawiany asortyment, to on decyduje o funkcjach estetycznych, tożsamościowych wydarzenia. Festiwale stały się w znacznym stopniu targami fantastyki. Obok (dominujących) obszarów przeznaczonych dla wystawców funkcjonują strefy cosplay (fanów przebranych w kostiumy ulubionych bohaterów seriali, gier i komiksów), RPG (gier przygodowych), gier planszowych, mangi, prelekcji i innych. Najistotniejszym z miejsc funkcjonowania fandomu jest wreszcie sieć. Najpierw skupiające fanów portale i fora, które tracą znaczenie i umierają pod naporem serwisów społecznościowych oraz YouTube czy metaplatformy Tumblr grupującej bardzo różnorodną kulturę fandomu.
Świat pędzi coraz szybciej. To, co wczoraj było modą i szczytem awangardy, dziś jest przestarzałe. Fandom, który w pierwszej dekadzie naszego stulecia opierał się na forach, dziś stoi Facebookiem, który jednakże już staje się paseé dla najmłodszych fanów. Fandom to ciągła przemiana, metamorfoza.
Z każdym rokiem społeczność fanów w coraz większym stopniu odchodzi od swoich korzeni literackich, chętnie włączając do swojej grupy nowe zjawiska […] Konwenty w coraz mniejszym stopniu są po prostu zjazdami, a w coraz większym stają się parkami rozrywki.
Można, a nawet należy je odwiedzić – z czystej ciekawości poznawczej – książkę Łukasza Kaszkowiaka traktując jak przewodnik.
Łukasz Kaszkowiak, Społeczny świat polskiego fandomu fantastycznego, Wydawnictwo Naukowe Katedra, Gdańsk 2020.