Nowy Napis Co Tydzień #166 / Nie dam tytułu. O „Wyborze” Marcina Świetlickiego
Istnieją autorzy, na których kolejne książki czekam z narastającą niecierpliwością, nawet jeśli nieco zawiedli mnie poprzednimi. Marcin Świetlicki należy właśnie do tej kategorii. Nie należę do fanów tomu Ale o co ci chodzi z 2019 roku, Drobna zmiana również nie wywołała we mnie jakiegoś czytelniczego spustoszenia. Nie zmienia to faktu, że ucieszyłem się na wiadomość o publikacji wyboru wierszy w Wydawnictwie Wolno. Co ciekawe, w stopce redakcyjnej można przeczytać, że książka została podpisana i oddana do druku 11 listopada 2021 roku. To znacząca data: z jednej strony obchody odzyskania przez Polskę niepodległości, z drugiej – imieniny poety. Niby nieistotna kwestia, a jednak dobrze wpisuje się w specyfikę działania Świetlickiego, który wielokrotnie własną prywatność przeciwstawiał odgórnie narzuconemu porządkowi społeczno-narodowemu. Warto również dodać, że w momencie wydania tomu – 24 grudnia 2021 roku – poeta skończył sześćdziesiąt lat. Na stronie wydawnictwa czytam:
I nie jest to żadna graniczna data, ale odnotowuje ją ta osobista (Świetlicki sam dokonał wyboru wierszy – przyp. P.J.) i szczególna książka.
Do tomu zostały wybrane 444 teksty, podzielone na cztery bloki po 111, co wprowadza pewien porządek i ułatwia czytanie. Ot, magia liczb, jak to u krakowskiego poety. On sam mówił o tej kwestii następująco:
Uznałem, że lepszy będzie wybór, ale bardzo duży. Wyrzuciłem wiersze, których się nie wstydzę – wszystko, co napisałem, ze mnie wyszło i nie można się siebie wstydzić – ale zostawiłem wiersze, z których jestem dumny
https://www.polskieradio.pl/8/3664/Artykul/2855001,Marcin-Swietlicki-Urzeka-mnie-rytm-i-brzmienie [dostęp: 08.06.2022]. [1].
Znowu dostajemy więc potężną dawkę literatury, choć oczywiście większość tekstów czytelnikom poezji w Polsce jest już dobrze znana. I mimo że nie jest to premierowy tom, publikacja Wyboru może stać się okazją do ponownego przemyślenia strategii twórczej jednego z najważniejszych reprezentantów „Brulionu”.
W 2019 roku Biuro Literackie zorganizowało debatę pod tytułem „Poetycka książka trzydziestolecia”. Miała ona za zadanie wyłonić najciekawsze projekty poetyckie realizowane w latach 1989–2019. Bardzo spodobały mi się słowa Przemysława Rojka, który wskazał Schizmę, a przy okazji trafnie skomentował stosunek (głównie młodopoetyckiego środowiska) wobec Świetlickiego:
Po dziesiąte: Schizma Marcina Świetlickiego (Obserwator, Poznań 1994). Poezja Marcina Świetlickiego – i sam Świetlicki – znalazły się ostatnio w centrum dyskusji, i choć wiele wynikłych z tego uwag krytycznych lokuje się na różnych poziomach kuriozalności, to i owo można przynajmniej przemyśleć… Ale niezależnie od tego wszystkiego, pisanie o „najważniejszej książce trzydziestolecia” bez uwzględnienia tego właśnie poety ma mniej więcej tyle sensu, co syntezy polskiego romantyzmu bez Nie-Boskiej komedii (no bo ich autor był reakcjonistą, mizoginem i antysemitą). A Schizma jest najlepsza – i dokumentuje, że tamte rozpalone spory z początków III Rzeczpospolitej miały aktorów znacznie wykraczających poza jałowe etykiety oharystów i zagajewszczaków
https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/debaty/taka-piekna-katastrofa/ [dostęp: 08.06.2022]. [2].
Dodam może, że pomijanie nazwiska Świetlickiego przez część krytyki literackiej dobitnie świadczy o próbach przekłamywania rzeczywistości historyczno-literackiej i jest zwyczajnie niesprawiedliwe wobec wpływu, jaki ten poeta wywarł na generację lat dziewięćdziesiątych. Autor nie pozostaje dłużny swoim adwersarzom, o czym zresztą czytelnik może się przekonać bezpośrednio z jego wierszy, w których wątki publicystyczne i krytyczne wobec środowiska literackiego niejednokrotnie się przewijały. Z drugiej strony wszelkie rewizje krytyczne z definicji powinny podawać w wątpliwość funkcjonujące aksjomaty – i to, co jeszcze ponad dwadzieścia lat temu wydawało się oczywistością, dziś już taką oczywistością niekoniecznie będzie. Jak by nie patrzeć, dyskusja wokół twórcy trwa nadal. Na portalu „Polska poezja współczesna. Przewodnik encyklopedyczny” zostały przytoczone słowa Magdaleny Rabizo-Birek, która zauważa, że:
[…] kwestionowanie wzorca liryki zaangażowanej, zakorzenionej w paradygmacie romantycznego rodowodu jedności słowa i czynu przez polskich poetów rodzonych po roku 1960, wydaje się być niekwestionowanym aksjomatem obok prób opisu tego dyskursu przy użyciu takich kategorii, jak: prywatność, intymność, kolokwializm i opisowość. Ten fakt przyczynił się do marginalizacji tego wątku także w twórczości Świetlickiego
https://przewodnikpoetycki.amu.edu.pl/encyklopedia/marcin-swietlicki/ [dostęp: 08.06.2022]. [3].
Dopiero przy okazji zwrotu politycznego w liryce, wątki te (o których powyżej wspomina badaczka) zaczęły być u poety częściej dostrzegane. Zresztą współcześnie krytyka doszukuje się „zaangażowania” nawet tam, gdzie występuje ono w śladowych ilościach – ale to już temat na inną okazję. Nie zmienia to faktu, że kategoria prywatności u Świetlickiego nie jest wcale jednoznaczna. Twórca wszedł w rolę „outsidera zaangażowanego”, nieustannie lawiruje między postawami ideowymi i trudno go przypisać do określonego nurtu. Taka strategia twórcza zawiera w sobie zarówno element świadomego wyboru (stąd tytuł tomu: Wybór), jak i po trosze kokieterię, grę wobec przyzwyczajeń czytelnika, co wiele osób może zwyczajnie irytować.
Najnowsza książka gromadzi teksty z ostatnich dziesięciu lat, dzięki czemu czytelnik łatwo dostrzeże, jak bardzo fraza Świetlickiego uległa z czasem kondensacji. W trakcie lektury Wyboru wielokrotnie o tym problemie myślałem. Kwestię lakoniczności objaśnia poeta tymi słowami:
Im później, tym wiersze są bardziej skondensowane. Może to się bierze z tego, że człowiek obejrzał kilka westernów, przeczytał kilka czarnych kryminałów. Tam bohaterowie mówią skrótami, ale trafiają w sedno. A może to tak, że człowiek się zastanawia, na czym polega męskość. Męskość w języku polega na skrótowości. […] ja jestem czytelnikiem kryminałów, a nie poezji
https://przewodnikpoetycki.amu.edu.pl/encyklopedia/marcin-swietlicki/ [dostęp: 08.06.2022]. [4].
„Męskość” liryki krakowskiego poety jest rzeczywiście zauważalna, co również nie każdemu będzie się podobać, szczególnie że powiązana jest ona z wyraźnym uwypuklaniem podmiotu mówiącego (mnóstwo wierszy pisanych jest bowiem w pierwszej osobie liczby pojedynczej) oraz z ironicznym stosunkiem wobec różnych współczesnych teorii, na przykład gender. Trudno byłoby jednoznacznie wskazać moment, od którego Świetlicki zaczął pisać bardziej oszczędnie, ale myślę, że gdzieś w okolicach wydania Muzyki środka w 2006 roku – książka opublikowana została skądinąd w oficynie Ryszarda Krynickiego, a ten znany jest ze swojego zamiłowania do krótkich form literackich. Niezwykle skondensowany w formie i treści jest także tom zapisków/krótkich próz/notatek Drobna zmiana (2016). Ktoś mógłby zażartować, że autor po prostu się starzeje albo że zwięzłość jego frazy wynika z lenistwa, ja jednak wolę postrzegać skrótowość nowszych tomów Świetlickiego jako świadomą próbę modyfikacji wypracowanego na przestrzeni lat modelu pisarskiego. Tym samym nie zgadzam się z zarzutami pod adresem autora, jakoby od dekad pisał w ten sam sposób. Owszem, wiele atrybutów, gestów, chwytów powtarza się, lecz z drugiej strony w tych „powrotach” widać konsekwencję w budowaniu własnej marki. Autor bowiem zawsze miał dobre wyczucie i w kilku słowach potrafił oddać istotę rzeczy. Tę umiejętność czytelnik dostrzeże w wielu puentach (numeracja stron dotyczy Wyboru): „Trzeźwieje, nie jest. / Już naburzył się” (Burzenie, s. 263); „Przyszedł upiór. / Miał bliżej na pustkowie.” (Wakacje, s. 237); „Miała się bawić. A jedynie jest / zbawiona.” (Druga komunia, s. 280); „Nad horyzontem błyska się / i słychać szczęk / żelaza.” (Filandia, s. 312); „(…) ten, który śpiewa, ciągle zmartwychwstaje.” (Aha, s. 329); „A ślad / twoich zębów/ jest najgłębiej / najgłębiej” (McDonald’s, s. 201). To tylko garść przykładów, które według mnie świetnie obrazują, do jakiego stopnia Świetlicki opanował sztukę pisania krótkimi, trafiającym w punkt zdaniami. Wśród reprezentantów młodszych pokoleń rzadko spotyka się dziś taki talent do puentowania. A przecież bardzo często to właśnie od puenty zależy, czy dany tekst zostanie w naszej pamięci na dłużej.
Oszczędna w formie i niezwykle elegancka jest też sama publikacja Wydawnictwa Wolno. Wybór został wydany z dużą dbałością o detale: wiersze, które zajmowały przestrzeń więcej niż jednej strony, zostały wydrukowane na żółtym tle, zaś okładka pokryta jest nadrukami utworów autora. Warto dodać, że poprzednia książka Świetlickiego Ale o co ci chodzi, opublikowana w tej samej oficynie, zdobyła główną nagrodę w 60. Konkursie Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek – Najpiękniejsze Książki Roku 2019. Ceny obu tomów nie są niskie, ale nie mogą one dziwić potencjalnego nabywcy, zważywszy na, zapewne wysokie, koszty publikacji. Poeta, z racji swojej pozycji, z pewnością miałby szansę na wydanie książki w wydawnictwie o ustalonej renomie, ale wybrał mniejszą oficynę, co jest charakterystycznym dla niego gestem opozycji wobec panujących hierarchii środowiskowych. Przynajmniej ja to tak postrzegam.
Przechodząc do wniosków bardziej ogólnych, można powiedzieć, że Świetlicki się zmienia, nie zastyga w jednej formie, choć jego metoda twórcza co do zasady pozostaje niezmienna. Trafnie określił ją niegdyś Piotr Śliwiński:
Czasami się wydaje, że wiersze mają być dla Świetlickiego jak skóra naciągana na nieosłonięte ciało, wystawione na wpływy różnych czynników drażniących i raniących je; czasami odwrotnie – pisanie wierszy wydaje się zdzieraniem skóry
P. Czapliński, P. Śliwiński, Literatura polska 1976–1998. Przewodnik po prozie i poezji, Kraków 1999, s. 296. [5].
I znów warto oddać głos poecie, który we wstępie do tomu zebranych wierszy sprzed jedenastu lat stwierdził, że „pisanie poezji unieśmiertelnia, ale nie uodparnia”. Tak więc dla krakowskiego twórcy liryka wydaje się być narzędziem obosiecznym. Przekonanie o wpływie na losy polskiej poezji zostaje pożenione ze świadomością ułomności literatury wobec rzeczywistych problemów piszącego. To zdroworozsądkowe podejście, bez popadania w ekstatyczny – czy też zgorzkniały – ton. Cóż, w oczekiwaniu na kolejny tom należy życzyć Świetlickiemu, aby pozostał „poetą środka” – w pełnym tych słów znaczeniu.