Nowy Napis Co Tydzień #174 / Odnaleźć siebie w Porębie
Powojnie, lata 1945–1946, Ziemie Odzyskane. Niewielka miejscowość na Dolnym Śląsku: Poręba, dawniej niemieckie Lichtenwalde. To w tej realnej czasoprzestrzeni rozgrywa się opowieść inspirowana losami pradziadków Dominiki Buczak – Całe piękno świata. Pełna dramatów wewnętrznych i głęboko skrywanych traum, której mężczyźni są dumnymi sprawcami. Ale też i pozostawiająca nadzieję.
Początkowo tytuł tej powieści, zawierający w sobie ładunek poetyckiej nostalgii niczym z opowiadań Hrabala, traktowałem jako zabieg marketingowy ze strony wydawnictwa, mający na celu dotarcie do szerokiego grona czytelniczek. Skojarzenia z ciepłą aurą, jaką miało wywołać Całe piękno świata, okazały się jednak mylne, albowiem w tej literaturze chodzi o coś więcej niż o wzruszenia i emocje. Chodzi o transgresję, feministyczną transgresję. O to, aby opowiedzieć HERstorię, kobiecą wersję wciąż niewystarczająco doopowiedzianych powojennych losów społeczności polsko-niemieckich. Odważne i trudne to zadanie w dzisiejszych czasach, w Polsce, w której różnymi środkami próbuje się nakładać światopoglądową krypto-cenzurę, zafałszowując feminizm i manipulując narracją historyczną. Trzeba bowiem przeciwstawić się z jednej strony panującemu androcentryzmowi, a z drugiej – regularnie pielęgnowanemu mitowi narodu pokrzywdzonego, zranionego i wiecznie prześladowanego przez sąsiadów. Takim wypełnieniem przestrzeni powojnia w Polsce jest właśnie Całe piękno świata Dominiki Buczak.
Dorka i Stach to młode małżeństwo. Oboje pochodzą z podhalańskiej wsi, znają się od dzieciństwa i choć nic nie wskazywałoby na to, że będą kiedykolwiek razem, to zostali związani przeznaczeniem. Ich związek nie jest z tych romantycznych, wynikających z głębokich więzi, opartych na metafizyce uczuć. Po drugiej wojnie światowej, gdy tylko nadarza się okazja, decydują się opuścić rodzinne strony i pojechać na zachód Polski. Tam czekać ma na nich lepsza przyszłość, własny, choć poniemiecki dom, życie na własnych warunkach. Dorka potrzebuje bezpieczeństwa i kogoś, kto zastąpi jej ukochanego brata Michała, który zginął na wojnie. Jego nieodżałowaną śmierć będzie wspominać jeszcze długo. Stach chce wyrwać się z rodzinnej biedy, zbudować swoją pozycję, a przy tym potrzebuje kobiety, która będzie mogła urodzić mu dziecko – najlepiej syna. Wyruszając w długą podróż pociągiem, niczym do mitycznej krainy marzeń, nie mogą przewidzieć, że na miejscu w Lichtenwalde, które po wojnie spolonizowano na Porębę, będą musieli zamieszkać z parą Niemców, Evą i Peterem Jeschke, ich dziećmi – dziesięcioletnią córką Ingą oraz dwójką synów. Dla Doroty i Stacha, jak i dla wielu Polaków żyjących w tamtym okresie na terenach przyłączonych po konferencji w Poczdamie w 1945 roku, przeszłość jeszcze trwa, nakłada się na teraźniejszość. Chociaż oboje chcą jak najszybciej ustabilizować swoje życie i odnaleźć przyszłość, to ich plany jednak znacząco się różnią. Ich relacja jest oparta na pokonywaniu kolejnych barier psychicznych w relacji z tymi obcymi, zwalczaniu uprzedzeń po drugiej wojnie światowej, łączą ich niezabliźnione rany – to stanowi oś fabularną powieści.
Zmieniają się państwowe granice, ustalenia z konferencji w Poczdamie wchodzą w życie – ale gdzie w tej wielkiej polityce jest człowiek? Taki jak Peter, który nie chce opuszczać własnej posiadłości. Wszystko, co ma, osiągnął dzięki swojej ciężkiej pracy. Duży dom, na miarę ich szczęścia, ziemię, która daje plony, zwierzęta. W wyniku upadku doznał okaleczenia, co uniemożliwiło mu wyjazd i walkę za ukochaną przez niego niemiecką ojczyznę… A jego żona Eva, etatowa gospodyni, dbającą porządek, zajmująca się sprawunkami i wychowaniem dzieci – czy mogła wyobrazić sobie, że tytułowe „całe piękno świata” widoczne z okien ich domu będą mogli oddać, będzie je można zawłaszczyć? Jak uciec od tej niechcianej rzeczywistości? Takie sytuacje zapewne miały miejsce wielokrotnie, jednak dramaturgia, z jaką oddaje ją w swojej powieści Buczak, pozwala poczuć indywidualny ból, proces, którego bohaterowie nie mogą w żaden sposób zatrzymać. Trudno tu nie współczuć, nie próbować zrozumieć zarówno przesiedlonych Polaków, jak i wysiedlonych Niemców. A jest to tylko jeden z wątków tej książki, w moim odczuciu wcale nie najważniejszy, ponieważ w tej powieści kontrapunktowej, opartej na zderzeniu różnych światopoglądów i punktów widzenia, jedna osoba wydaje się główną bohaterką. Jest nią niepozorna Dorota, w Całym pięknie świata przedstawiana jako Dorka.
Czemu właściwie Dorka, czemu przylgnęło do niej to zdrobnienie pasujące bardziej do dziewczynki niż dorosłej kobiety? Ponieważ w oczach Stacha, przystojnego, silnego, a przy tym prostego jak budowa cepa męża wciąż nią nie jest. Dla niego, samca, który szuka ciągle zainteresowania i uwagi, czującego, że „może mieć każdą”, Dorka jest sierotą, nieudacznicą, potrafiącą może i tworzyć piękne, lecz nie niezbędne hafty, ale już nie donieść ciążę. Nieświadoma tego, że postrzega się ją w celach reprodukcyjnych, Dorka żyje z poczuciem pełnej odpowiedzialności za każde poronienie. Jednakże w Porębie, z miesiąca na miesiąc jej postrzeganie samej siebie zaczyna się zmieniać i rodzi się w niej bunt przeciwko powtarzaniu roli podporządkowanej gospodyni, którą pełniła jej matka. I właśnie to przekroczenie, polegające na uświadomieniu sobie, że macierzyństwo nie jest wyższą koniecznością, a bycie matką jedynym celem, do którego należy dążyć, wydaje się kluczowe w omawianej powieści.
Całe piękno świata wydaje się cezurą w twórczości prozatorskiej Dominiki Buczak, nie tylko dlatego, że opowieść rozgrywa się na Dolnym Śląsku, a nie jak wcześniej, w stolicy. To książka, która przełamuje tabu – porusza obrazami cierpienia kobiet, odsłaniając reakcje psychiczne ofiar gwałtu, jednego ze środków przemocy stosowanych na wojnie przez żołnierzy każdego z walczących państw: Niemców, Rosjan, Polaków… Gwałtu nazywanego tu sarkofagiem dla ciała i duszy, który ofiary noszą ze sobą przez życie aż do momentu, gdy… zostaną wysłuchane i znajdą w sobie język, by wyrazić niewyrażalny ból.
Należy docenić ogrom pracy, jaki wykonała autorka. Napisanie tej powieści wymagało od Buczak przekopywania się przez archiwa, rozmowy z członkami rodziny i badań nad materiałami historycznymi. Całe piękno świata jest też literaturą o trudnej do przecenienia wartości edukacyjnej, stojącą gdzieś na styku reportażu i powieści, ze świetnie poprowadzoną, wartką narracją, wnikająca pod podszewkę Historii, przypominająca, że jej uczestniczkami były też kobiety. Takie jak Polka Dorota, Weronika, ale też Niemka Eva, jej autystyczna córka Inga, Renate i inne, które potrafiły zmierzyć się z wojną, a po jej zakończeniu próbowały odzyskać tożsamość.
Dominika Buczak, Całe piękno świata, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022.