Nowy Napis Co Tydzień #177 / Piekło kobiet wybrukowane tradycyjnymi chińskimi wartościami
Żona rzeźnika pióra tajwańskiej pisarki Li Ang to mroczna opowieść o mizoginii, przemocy, strachu i społecznej znieczulicy, które w końcu doprowadzają tytułową bohaterkę do sięgnięcia po długi, rzeźnicki nóż.
Fabuła feministycznej powieści oparta jest na prawdziwej historii zbrodni, do której doszło w Szanghaju w latach trzydziestych XX wieku. Li Ang postanowiła jednak przenieść akcję utworu do małego, tajwańskiego miasteczka Lu-ch’eng. Dlaczego pisarka zdecydowała się na „lokalizację kontynentalnej zbrodni na Wyspie”? Co łączy oba społeczeństwa oraz ich stosunek do kobiet? I wreszcie – co jest w stanie doprowadzić żonę do zamordowania swojego męża?
Młoda kobieta zostaje zmuszona do poślubienia starszego mężczyzny, który szybko okazuje się alkoholikiem i sadystą. Pomimo codziennych krzyków i widocznych śladów maltretowania, nikt z sąsiadów nie pomaga udręczonej kobiecie. W końcu dochodzi do zbrodni. Brzmi znajomo? Ta historia mogła wydarzyć się w Szanghaju, na Tajwanie albo w jednej z popegeerowskich wsi. Tym razem przenosimy się do nadmorskiego Lu-ch’eng, gdzie osierocona Lin Shih zostaje przez swojego stryja „sprzedana” lokalnemu rzeźnikowi Ch’en Chiang-shui w zamian za wieprzowinę:
W czasach, kiedy wszystkim brakowało jedzenia, był to zdecydowanie najlepszy „prezent ślubny”, jaki można było sobie wymarzyć. Nic więc dziwnego, że zazdrośni sąsiedzi plotkowali: – Niektórzy to mają szczęście! Wymienić takiego chudzielca na tłuste mięso!
Uświęcona wielowiekową tradycją transakcja dochodzi do skutku i Lin Shih staje się własnością Ch’en Chiang-shuia. Mimo że życie Lin Shih od dzieciństwa nie było usłane różami, to dopiero zamążpójście staje się dla niej początkiem prawdziwego koszmaru:
[…] pijany pan młody był zdeterminowany, żeby spełnić małżeński obowiązek. Lin Shih mogła jedynie ostatkiem sił wydawać z siebie przeraźliwe wrzaski. Krzyczała z bólu tak długo i tak głośno, że niektórzy sąsiedzi, słysząc jej przedzierający się przez świst wiatru skowyt, wzięli go za zawodzenie świńskich duchów. Kiedy wreszcie skończył, Lin Shih była ledwo żywa. Ch’en Chiang-shui […] wyszedł do pokoju gościnnego, skąd przyniósł duży kawałek wieprzowiny ze skórą i grubą warstwą tłuszczu. W całości wepchnął jej go do buzi. Żuła powoli, mięso skrzypiało między zębami, a błyszczący tłuszcz ciekł jej po brodzie i szyi. W tym momencie łzy, które napłynęły jej do oczu, pociekły po policzkach i przeszył ją dreszcz. Nie wiedziała jeszcze, że odtąd tak miało wyglądać jej życie.
Ch’en Świński Rzeźnik
Chociaż miał już prawie czterdzieści lat, Ch’en Chiang-shui wciąż był kawalerem, bo żaden ojciec nie chciał wydać za niego córki. Mówiono, że Ch’en pracował jako rzeźnik tak długo i zabił już tyle zwierząt, że co noc nawiedzały go świńskie dusze, które zawodziły pod jego drzwiami. Poza tym kobiety pracujące w Zaułku mówiły, że za każdym razem, kiedy pojawiał się tam Ch’en Chiang-shui, ta, która spędzała z nim noc, kwiczała jak zarzynana świnia. Stąd wzięło się przezwisko Ch’ena – „Ch’en Świński Rzeźnik”.
Jak widać, Ch’en Chiang-shui nie cieszył się społecznym poważaniem, ale (a może właśnie dlatego) w domu oczekiwał od swojej żony iście cesarskiego traktowania: pokory, absolutnego posłuszeństwa, uczynienia z męża centrum swojego życia. Każdy akt nieposłuszeństwa (w tym: podanie zbyt słonej ryby czy nieodpowiednie spojrzenie na męża) prowadził do napadu gniewu i wybuchu agresji. Jego podejście do małżeństwa nie spotkało się jednak z ostracyzmem, poczucie wyższości i nieograniczonej władzy nad żoną wyrastało bowiem z tradycji konfucjańskiej, w której kobieta najpierw powinna być posłuszna swojemu ojcu, a od momentu zamążpójścia – swojemu mężowi. Instytucja małżeństwa wraz ze swoją hierarchiczną strukturą uznawana była za świętość i przez wieki żadna siła nie była w stanie zachwiać jej fundamentami.
Ch’en Chiang-shui bezkarnie stosował wobec Lin Shih cały wachlarz różnych rodzajów przemocy. Przemoc fizyczna, psychiczna i seksualna były w ich dysfunkcyjnym małżeństwie codziennością. Z czasem pojawiła się też przemoc ekonomiczna – Ch’en Chiang-shui nie pozwalał żonie pracować, a jednocześnie nie dawał jej żadnych pieniędzy – a także spożywcza: wszystkie przechowywane w domu produkty spożywcze znalazły się pod kluczem i były żonie wydawane tylko w czasie gotowania posiłków dla męża. Jedzenie stało się kolejną bronią w nierównej walce małżonków.
Osamotniona Lin Shih próbowała szukać pomocy u swoich sąsiadów, jednak spotykała się z niezrozumieniem, a nawet protekcjonalną krytyką swojego zachowania:
Trzeba się cieszyć z tego, co się ma! Twój mąż to dobry człowiek. Amitabha. Dobrych ludzi spotka nagroda. A ty naprawdę nie powinnaś się tak cały czas wydzierać, bo jeszcze ktoś może pomyśleć, że Ch’en Świński Rzeźnik robi ci jakąś krzywdę…
Ofiara przemocy domowej zrozumiała, że jej wrogiem jest nie tylko Ch’en Chiang-shui czy inni mężczyźni, ale całe społeczeństwo – nie wyłączając kobiet.
Kobieta zdradzona przez kobiety
Momentem przełomowym w akcji powieści, prowadzącym do przemiany wewnętrznej Lin Shih, jest podsłuchanie rozmowy grupy kobiet zebranych w domu jej sąsiadki, cioci Ah-wang (którą bohaterka uważała za swoją przyjaciółkę):
Ta Lin Shih to naprawdę […]. Jak można się tak codziennie wydzierać i jęczeć… Kto to widział, żeby tak oszukiwać ludzi i udawać, że się jej dzieje jakaś wielka krzywda! To takie kobiety jak ona niszczą nasze dobre imię. Ale co ja będę sobie język strzępić…
A jednak, mimo całej swej kokieterii, Ah-wang ciągnęła:
– Jaka mać, taka nać! […] Wiedziałyście, że z dziesięć lat temu jej matka puściła się z żołnierzem? Stryj Lin Shih był szybki i złapał ich na gorącym uczynku! […]
– A czy to nie było tak, że ten żołnierz ją zgwałcił?
– Jakby się jakaś bała gwałtu, to by chyba uciekała, nie? A już na pewno wrzeszczałaby, walczyła, ubrania by miała potargane… Słyszałyście kiedyś o tym, żeby którąś zgwałcili, a ubrania miała całe? […] Naprawdę, śmiechu warte! Słyszałyście, żeby którąś gwałcili, a ona sobie przy tym jęczy, bo jej tak dobrze?
– To stąd Lin Shih się nauczyła tak wrzeszczeć!– Dokładnie! To jak z bambusem – ze zgniłego pnia nic dobrego nie wyrośnie! A jej matka pewno nigdy się nie spodziewała, że jak dziecka nie nauczy czego trzeba, to się to na niej zemści. Zabawiała się w najlepsze, a córka jak głupia poleciała po pomoc! No i matka przypłaciła to życiem…
To właśnie była kropla, która przelała czarę goryczy. Żartowanie z gwałtu na owdowiałej matce i obciążenie córki winą za śmierć swojej rodzicielki było dla Lin Shih zbyt silnym ciosem – od tamtej pory bohaterka całkowicie wycofała się z życia. Unikała nie tylko męża, ale w ogóle ludzi. Stała się nieśmiała i lękliwa jak myszka. Jednocześnie postanowiła już nigdy nie wydać z siebie ani jednego krzyku.
Zdradzona przez społeczeństwo ofiara konfucjańskiego systemu wartości zdawała sobie sprawę z tego, że za żadną cenę nie może przejść na stronę swoich oprawców – to byłoby ich ostateczne zwycięstwo. Dlatego – kiedy Ch’en Świński Rzeźnik zabrał ją do rzeźni, aby pod jego kuratelą zarabiała na życie maczając palce w tej samej krwi co on – sam widok zabijanych zwierząt sprawił, że Lin Shih doznała szoku i zemdlała. Po przebudzeniu popadła w otępienie. Czuła silną potrzebę złożenia ofiary za duszę swojej matki, niestety, wszystkie pieniądze przechowywał jej mąż, toteż Lin Shih pozostało wyjście na ulicę i żebranie:
Dajcie mi chociaż pieniążek, żebym mogła złożyć matce ofiarę. Moja matka została zgwałcona i się zabiła, skacząc do studni. Języki w brzuchu mi mówią, że jest cała mokra, nie ma się w co ubrać, nie ma co jeść. Jest wygłodniała. Muszę dla niej spalić jakieś ubrania, naszykować jej pełny stół jedzenia, żeby miała w co się odziać, żeby nie była głodna. Dobrzy ludzie, jak macie serce, zlitujcie się nade mną! Dajcie mi chociaż pieniążek…
W końcu, po spełnieniu obowiązku wobec matki, Lin Shih po raz ostatni spełniła swój „obowiązek” wobec Ch’en Chiang-shuia.
Pijany i wyraźnie zadowolony z siebie Ch’en Chiang-shui, zaczął wykrzykiwać w kółko: – Będę jebał twoją matkę! A potem będę jebał ciebie! […] Zaciągnął Lin Shih siłą do sypialni, zdzierając z niej po drodze ubrania. Potem wyciągnął długi rzeźnicki nóż, który nosił przy sobie, i machnął nim Lin Shih przed nosem. – Jak dzisiaj nie będziesz krzyczeć, to ozdobię nożem tę twoją buźkę!
Kiedy zaspokojony Ch’en Chiang-shui zasnął, przebudzona Lin Shih dostrzegła w świetle księżyca połyskujące ostrze noża. Naraz, ujrzawszy przed sobą twarz żołnierza, który zgwałcił jej matkę, kobieta chwyciła za nóż i dźgnęła postać, której twarz nagle zmieniła się w twarz świni. Wierząc, że wszystko, co widzi, jest tylko snem, Lin Shih oddzieliła świńską głowę od ciała, a następnie rozczłonkowała całą resztę zgodnie ze sztuką rzeźnicką.
Uporawszy się z ćwiartowaniem leżącej na łóżku świni, Lin Shih zjadła przygotowane wcześniej ofiary za duszę swojej matki i opierając się o ciepłą ścianę stojącego w kuchni pieca, zasnęła głębokim snem bez snów.
Zbrodnia wyparta
Mechanizm wyparcia nie jest zarezerwowany tylko dla jednostek. Czasami zachodzi w tym samym czasie u większej liczby osób, a nawet w całych społeczeństwach. Tak stało się z małą społecznością Lu-ch’engu, która nie tylko nie czuła się winną rozegranego dramatu, ale od razu zabrała się za wynajdywanie wyjaśnień:
Ostatnio Lin Shih nawet się nie wydzierała, może Ch’en Świński Rzeźnik już sobie z nią nie radził… Hi, hi, słyszałam nawet jak na nią wrzeszczał, że ma kochanka! […] Wiecie, jak się dawniej mówiło: „Nie ma zbrodni bez zdrady” – oświadczała stanowczo. – Jaka matka, taka córka, obie spotkała kara za to samo […] Mówię wam, Lin Shih nie potrafiła doceniać tego, co miała.
I tak kolejna tragedia zamieniła się powoli w absurdalną komedię ludzkich docinków i pomówień. W końcu mieszkańcy Lu-ch’engu skutecznie uznali zbrodnię za „karę boską”, dzięki czemu, po akcie kolektywnego samorozgrzeszenia, mogli bez wyrzutów sumienia rozejść się do swoich domostw:
Taki już jej los! Matka zgrzeszyła, a u nich w domu zawsze była zła energia i przez to teraz córka popełniła morderstwo. Tak, to jej było pisane i spotkała ją w końcu kara boska! A inni jej wtórowali: – Tak, to była kara boska!
Skazana na śmierć przez rozstrzelanie Lin Shih rozstaje się z czytelnikiem bez pożegnania. My otrzymujemy portret kobiety i społeczeństwa, w którym przyszło jej żyć. Portret, na który nie sposób spojrzeć bez zadania sobie pytania: czy to mężobójczyni potrzebująca resocjalizacji, czy raczej społeczeństwo potrzebujące „rehumanitaryzacji”?
Jak należy pisać o tym, o czym trudno rozmawiać
Język, jakim pisze Li Ang, jest surowy i oszczędny; to język żołnierski. Li Ang jest bowiem pisarką walczącą – od lat walczy o prawdę i o lepsze jutro dla kobiet. Dramat mężobójczyni nakreślony jest prostymi i jasnymi zdaniami; narratorka unika rozbudowanych dialogów, a także nadmiaru przymiotników i przysłówków, co znalazło swoje odzwierciedlenie w bardzo wiernym przekładzie Marii Jarosz. Naturalistyczne opisy gwałtów, przekleństwa oraz wyzwiska nie są w tym przypadku tanim efekciarstwem, ale pozbawioną cenzury, nagą prawdą o rzeczywistym piekle kobiet.
Wydana w 1983 roku Żona rzeźnika zarówno z powodu swojej tematyki jak i zastosowanego języka stała się swego rodzaju „skandalem wydawniczym”, który z jednej strony przysporzył Li Ang mnóstwa wrogów, a z drugiej – uczynił urodzoną w roku 1952 pisarkę jedną z najbardziej poczytnych autorek na Tajwanie. Dziś Li Ang nie jest już osamotniona w swej literackiej walce o normalizację stosunków społecznych. Literatura feministyczna stała się jednym z głównych nurtów krytyki zastanej rzeczywistości. I chociaż walka z typowym dla Chin kontynentalnych i Tajwanu konfucjańskim systemem wartości ciągle spotyka się z silnym oporem konserwatywnej części społeczeństwa, to Żona rzeźnika udowadnia, że od czasu do czasu warto atakować „świętości”, chociażby po to, żeby sprawdzić, czy pod zmurszałą maską rytuału i tradycji nie skrywa się sam diabeł.
Li Ang, Żona rzeźnika, tłum. Maria Jarosz, PIW, Warszawa 2022.