Nowy Napis Co Tydzień #178 / Pomrok świetlak
Chyba żadna książka nie jest tak krytycznie czytana jak ta, która została wydana zaraz po otrzymaniu przez jej autora Literackiej Nagrody Nike. Towarzyszą jej pytania pokroju: „Czy utrzymał wysoką formę?”, „Jury Nike się pomyliło?”, „Autor jednej książki?”. W przypadku Radka Raka oczekiwania były bardzo duże, bowiem jego Baśń o wężowym sercu, albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli otrzymała nie tylko szereg znakomitych nagród literackich, ale – co najważniejsze – olbrzymie uznanie czytelników. Pisarz zachwycił odczytaniem mrocznej historii Polski w sposób, który stał się nie tylko bliski czytelnikom, ale także był impulsem dla powstania wielu książek dotyczących rozliczenia z pańszczyźnianym grzechem. Wystarczyło zatem wybrać nieco pokrewną postać z szeregu naszych niejednoznacznych bohaterów narodowych i napisać kolejną porywającą książkę. Utrzymałby wówczas jedność tematyczną, spójność artystyczną i miałby duże szanse na potwierdzenie słuszności zebranych laurów. Tak zresztą robią pisarze, nie jest to tajemnicą. Radek Rak wybrał jednak zupełnie inną drogę, podkreślając suwerenność twórcy i niesłabnącą moc literatury: napisał taką książkę, jaką sam chciał. W wywiadach Rak podkreślał, że wywodzi się z literackiego getta, jakim jest gatunek fantasy. Na przekór wszystkim, wcale nie porzuca fandomu, a przeciwnie, wchodzi wraz z nim na salony. Gdyby zapytać, o czym jest Agla. Alef, zwięzłą odpowiedź znajdziemy na stronie pięćdziesiątej siódmej:
Resztę dnia usiłowała spędzić na nauce, ale myśli rozpierzchły się niczym stado wróbli. Odpuściła więc i sięgnęła po książkę, w której była podróż, pościg i przedwieczna świątynia pośrodku dżungli. Do kuchni wróciła pod wieczór, kiedy już zmierzchało.
Czekając na własne przeobrażenie
Podróż, pościg i przedwieczna świątynia to fundamentalne punkty niejednej książki fantasy, jednak Radek Rak rozpisuje je na swój sposób. Jeśli podróż, to nie tylko do odległych krain, ale bardziej w głąb swojej głównej bohaterki, zaś przedwieczna świątynia to nie pokryte kurzem grobowce, ale wczytywanie się w wielką księgę natury. Pisarz traktuje fantasy jako główny szkielet swojej powieści, do którego może swobodnie dokładać kolejne literackie gatunki. Znajdziemy w Agli zarówno horror, jak i baśń, mini traktaty mądrościowe, elementy kryminału czy powieści szpiegowskiej. Rozpiętość gatunków potrzebuje jednego bohatera, który potrafiłby to wszystko scalić. Jest nim Sofja Kluk, nastoletnia córka zaginionego na tajemniczej ekspedycji doktora Jana Krzysztofa. Uparta, pokonująca swoich przeciwników słowną ripostą nastolatka. Gdy wpada w kłopoty, atakuje pierwsza, licząc na zaskoczenie i bezradność oponentów. Te charakterystyczne „ataki wyprzedzające” Sofji. pokazują być może najwłaściwiej jej rys psychologiczny. To nie tylko chaos emocji młodej dziewczyny z dominującą nutą gniewu, co również strach. Sofja Kluk się boi. Przebywa na uniwersytecie w mieszkaniu ojca, czekając w zawieszeniu na jego powrót. Wieści jednak nie nadchodzą, a Sofja żyje między młodymi studentami a nobliwą kadrą uniwersytecką, nigdzie nie przynależąc. Stan zawieszenia przerywają wreszcie upragnione wieści od ojca. Nie są one jednak tchnące spokojem: wyprawa się przedłuża, w imieniu ojca pisze ktoś inny, w dodatku edukacją Sofji ma teraz pokierować przyjaciel Jana Krzysztofa, sam profesor Kir Bojan. W tle wyczuwalne jest napięcie dotyczące finansów na uniwersytecie. Dopóki doktor Kluk, będąc na ekspedycji, nie pobiera pensji, dopóty można łożyć na wykształcenie Sofji. Coś trzeba też zrobić z mieszkaniem służbowym Kluka, w którym Sofja pomieszkuje. Profesor Kir Bojan wybiera iście salomonowe wyjście, decydując się, aby posłać dziewczynę na nauki do czarodziejki Mai Ułudy. Maja mieszka poza uniwersytetem, zatem Sofja zniknie na moment z oczu tym, których kłuje obecność nastolatki znającej zbyt dobrze świat kadry nauczycielskiej. Jeśli w trakcie nauk pod okiem czarodziejki wykaże się inteligencją, przyszłość Sofji jest zabezpieczona. W przeciwnym razie czeka ją inny los. Na mieszkanie ojca czekają już niecierpliwie inni, zaś pieniędzy za nieobecność Jana Krzysztofa Kluka uniwersytet nie chce już więcej wypłacać. Nawet jeśli Sofja nie wszystko z tego rozumie, to czytelnik łapie w lot: czas przeobrazić się w poczwarkę oczekującej swego imago.
Świat Raka
Jeśli powyższe, bardzo oszczędne naszkicowanie fabuły wywołuje czytelnicze ziewnięcie wraz z towarzyszącym mu machnięciem ręki „e, to wszystko już było”, to spieszę uspokoić, że dopiero teraz się wszystko zaczyna.
– No więc przejdźmy do sztuk. – Czarodziejka odchrząknęła. – Nie wiem, jakie masz wyobrażenie na temat magii i uczenia się jej. Nie wiem, jakie książki czytałaś i czy przypadkiem nie jedne z tych, w których uczeń czarnoksiężnika przez lata służy jako sprzątacz, czyściciel wychodka i pucybut wielkiego maga, w nadziei, że zdobędzie w ten sposób niezwykłe przymioty ducha i pozbędzie się młodzieńczej pychy. To wszystko bzdury, Sofjo. Nie daj się na to złapać. Myślę, że ci wszyscy wielcy czarodzieje, którzy poniżają swych terminatorów i latami traktują ich jak niewolników, nie ucząc niczego albo prawie niczego, albo leczą w ten sposób kompleksy swego skoliotycznego ducha, albo sami nie potrafią zgoła nic. W taki sposób wychować mogą tylko kolejną wewnętrznie pogruchotaną osobę, która nauczy się tego, czego się nauczy, nie dzięki swemu mistrzowi, lecz pomimo niego. Tym sposobem mistrzowie wysokiej gnozy zbyt często tworzą ze swych podopiecznych wielkich magów będących małymi ludźmi. A to nie jest dobre połącznie, Sofjo.
Po tym fragmencie wszystko powinno być jasne. Agla. Alef jak najbardziej jest powieścią fantasy, ze standardowymi punktami, jak uczeń czarnoksiężnika, co „trochę” sprowokował problemy nie z tego świata, które będą się za nim ciągnąć. Nie zabraknie także walki z potworami ani fascynującego bestiarium, które może odrażające jest zewnętrznie, ale po bliższym poznaniu okazuje się, że prawdziwymi potworami są jednak ludzie. Mając w pamięci te oraz wiele innych standardowych punktów powieści fantasy, należy zapytać, czy Radek Rak pisze coś nowego, czy jednak tworzy bezpieczną książkę? Pisarz doskonale zna konwencję fantasy i niejednokrotnie czytelnik odnajdzie subtelne nawiązania do Ursuli K. Le Guin, Howarda Lovecrafta czy Isaaca Asimova. Rak ustawia je jednak na swój własny sposób, a czyni to z iście alchemicznym wyrafinowaniem, biorąc znane motywy i zamieniając w coś zgoła odmiennego. Nawiązania między powieściami innych autorów są czytelne, jak choćby w tym dynamicznym dialogu:
– Dwa ostrza… – wyszeptała trwożliwie Sofja. – Jedno na ludzi…
– Oba są na ludzi – ucięła krótko Naama. – I żadne nie jest srebrne. Srebro nie nadaje się do kucia broni. Przyjemnie jest czytać książki, ale nie ma w nich prawdy.
– Jesteś katem!
– Mówię przecież.
Poza puszczaniem oka do czytelnika Radek Rak przedstawia swój świat. A ten jest znany i nieznany zarazem. Przypomina rzeczywistość z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku, któremu towarzyszyło zachłyśnięcie techniką. Pociągi mkną po polach, czarne automobile wyprzedzają dorożki, medyczne operacje wykonuje się ze znieczuleniem, opium daje chwile wytchnienia zamożnej arystokracji, a fabryczne kominy dymią. Jednocześnie w tym świecie technika idzie w parze z magią, również tą mroczną, dotyczącą ożywiania zmarłych, a gobliny, golemy, gargulce i dżiny są istotami naturalnymi dla tego świata. Rzeczywistość podporządkowana jest ostrym podziałom na stany społeczne, co oznacza, że dobrobyt jednych jest uzależniony od stopnia zubożenia większości. Nic dziwnego, że w społeczeństwie wrze i wystarczy iskra, by wybuchła czerwona rewolucja. Na szczęście hierarchii społecznej pilnuje tajemniczy, niepokazujący się od lat Car oraz jego wierny i brutalny Urząd Bezpieczeństwa. Nadto czytelnik wędruje z bohaterami przez ulicę Krokodyli i sklepy bławatne, przez co odkrywa miasto trochę przypominające wyśnioną Pragę, trochę zupełnie realny Kraków (Bracka, Wawel, leżący u podnóża Kazimierz), albo magiczny Drohobycz. Wszelkie dociekania na temat świata przedstawionego i jego lustrzanych odbić lub alternatywnych wersji do znanej nam historii powszechnej należy odłożyć z jednego zasadniczego powodu: Radek Rak nie daje żadnych wyjaśnień. Przyznaję, że w trakcie lektury początkowo gubiłem się, szukałem jakiś punktów orientacyjnych w tej rzeczywistości. Gdzie góra, a gdzie dół? Czy to alternatywna wersja 1905 roku? Czy Rekonstrukcja, na którą narzekają drobni przedsiębiorcy, to po prostu dobrze nam znana prywatyzacja? Świat wykreowany przez Radka Raka to swoiste połączenie życia ludzi i owadów, flory i fauny. Zupełnie jakby nie istniała granica dla nie-ludzkiego życia. Motyle, pająki, ćmy są nieustannym przedmiotem rozmów. Mało tego: raki poruszają się w cylindrach i frakach po ulicach i nie wzbudzają przesadnego zainteresowania. Czyżby nastąpiła jakaś kosmiczna koniunkcja planet, uwolniony został gen mutacji, rzucony wszechczar? Aż wreszcie odpuściłem te sowie zagadki i dałem się prowadzić autorowi Agli tak, jak on tego chce. I przestałem się dziwić, że w tym świecie raki uwodzą młode kobiety i zawierają małżeństwa aprobowane przez społeczeństwo. Podobnie jak pozostali bohaterowie zacząłem lękać się zgoblinienia, które przytrafić się może każdemu, kto jest niedożywiony, przepracowany i niewsypany. Wtedy człowiek zaczyna żyć pod brzemieniem Klątwy, a w jego głowie jest tylko jedna myśl, aby służyć i wykonywać rozkazy. Dałem się prowadzić, czytałem i nie chciałem przestać.
Traktat ukryty w imionach
Agla. Alef ma wyrazistych bohaterów, którzy krążą wokół Sofji Kluk niczym ćmy wokół płomienia świecy. Nauczycielka magii Maja Ułuda, krwawi mistrzowie małodobrzy, przyjaciel Harun – każdy z nich popycha główną bohaterkę do czekającej ją przemiany. Tylko w co miałaby się ostatecznie przemienić Sofja? Bohaterka, nieświadoma czekających ją jeszcze przygód, odpowiada: „Pewnie ćmą. Może pomrokiem świetlakiem albo którymś z zasmutków. Taką ćmą, co żyje w ukryciu, jest brązowa i taka mała, że prawie jej nie ma”.
Akcja rozwija się szybko, dialogi skrzą się od humoru, tajemnica goni tajemnicę, a czytelnik zdaje sobie sprawę, że marzenia Sofji o byciu prawie niewidzialną, nijak się mają do rzeczywistości, którą przygotował dla niej Radek Rak.
Zdawać by się mogło, że Agla to błyskotliwie napisana książka o wkraczaniu w dorosłość. Przemawia za tym postać bohaterki nastolatki, jak i kolejne etapy jednania w sobie ciała i duszy. Wszystko jest pierwsze: miłość, strata, śmierć. Z pewnością można tak odczytać powieść Raka. Ale ma ona czytelnikowi do zaoferowania znacznie więcej. W istocie jest to traktat o odnajdywaniu siebie, nieustannym i ciągłym stawaniu się każdego dnia. Warto zwrócić uwagę na tropy, które wprost podsuwa czytelnikowi autor. Tytułowe słowo „agla” może być skrótem od hebrajskiego zawołania: „Aieth Gadol Leolam Adonai”, czyli „Pan jest wielki na wiek wieków”. Tę sentencję powtarza po wielokroć Harun, który marzy o tym, aby zostać (cokolwiek specyficznym) rabinem. „Bóg jest jeden”, stwierdza raz po raz Harun, i zdanie to z czasem staje się swoistą ramą, ujęciem w słowa niepowtarzalności życia z jego radościami i smutkami. Wobec przygód i rodzących się z nich pytań Sofja często otrzymuje właśnie taką odpowiedź – Bóg jest jeden – tylko co z nią zrobić, skoro tyle samo wyjaśnia, ile ukrywa?
Człowiek prawdy nie dostrzega i dostrzec nie może. Ledwo nabierze powietrza, by coś powiedzieć, a już skłamał, bo taka jest jego natura. Kota nikt nie wini, że dręczy mysz, a rzeki, że wylewa. To i po co winić człowieka, że kłamie
– dzieli się swoja mądrością Harun.
Alef to również pierwsza litera hebrajskiego alfabetu, przez co większość czytelników może odbierać to słowo jako zwykłą informację, iż mają do czynienia z tomem pierwszym. Jest tu jednak coś jeszcze. Alberto Manguel w swoim eseju Pożegnanie z biblioteką. Elegia z dziesięciorgiem napomknień zauważa:
Z dwudziestu sześciu liter Bóg wybrał bet, pierwszą literę słowa „błogosławiony”, i to z jej pomocą został stworzony świat. Komentatorzy zauważają, że jedyną literą, która nie zwróciła się do Boga, była litera alef – Bóg w nagrodę za okazaną pokorę przyznał jej później pierwsze miejsce w alfabecie. Na tym starożytnym mniemaniu opiera się metafora Boga jako pisarza i świata jako księgi, księgi, którą staramy się odczytać, ale i w której sami jesteśmy zapisani
A. Manguel, Pożegnanie z biblioteką. Elegia z dziesięciorgiem napomknień, Okoniny 2022, s. 118. [1].
Litera alef ma jeszcze znaczenie w opowieści o golemie, bezkształtnej masie, która może pod ręką człowieka stać się człekokształtną i ożywioną gliną. To „małe dzieło stworzenia” dokonuje się przez wypisanie na czole golema hebrajskiego słowa „emet”, czyli „prawda”. Przywrócenie golema do martwej materii dokonuje się przez starcie właśnie litery alef, co powoduje, że pozostałe litery układają się w słowo „met”, czyli po hebrajsku „martwy”.
Imię głównej bohaterki Radek Rak konsekwentnie pisze jako Sofja, nie zaś Zofia. To znów prowadzi do kolejnego skojarzenia, jakim jest twórczość prawosławnego myśliciela Sergiusza Bułgakowa. Wedle niego, Bóg – stwarzając świat – dokonał tego ex nihilo, z niczego. Kreacja polegała na sięgnięciu w głąb Boga, do Jego Mądrości (Sofia właśnie). W konsekwencji możemy dostrzec Boga w świecie (który jest liniami papilarnymi Stwórcy), albo idąc jeszcze dalej, można stwierdzić, że między Stwórcą a stworzeniem nie ma ziejącej przepaści, a raczej współzależność, wzajemne zadzierzgnięcie, nieporzucona więź.
Co wyniknie z tych zagadek Radka Raka skrzętnie ukrytych pod błyskotliwymi dialogami, ciętym humorem, czułością pisania o przyrodzie? Wszystko jest tu możliwe, to dopiero tom pierwszy. Starałem się niczego w tej recenzji nie zdradzić, rozwiązania wynikające z fabuły pozostają wszak wciąż otwarte. Dostrzegam w Agli jeden (ale przecież nie jedyny) silny nurt, który bardzo mnie interesuje: życie złudne, śmierć pozorna, obumarcie na przeczekanie, z martwych powstanie naprawdę. Z niecierpliwością czekam na to, co będzie dalej.
Radek Rak, Agla. Alef, Powergraph, Warszawa 2022.