24.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #179 / Iść na hałdę

Anna Dziewit-Meller w Darciu pierza – książce wydanej w 2022 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego – zebrała felietony, które publikowała na łamach „Tygodnika Powszechnego” w latach 2017–2020 i na łamach „Polityki” między 2020 a 2021 rokiem. Jak dotąd Dziewit-Meller pozostawała autorką świetnych powieściA. Dziewit-Meller, Disko, Kraków 2012; taż, Góra Tajget, Kraków 2016; taż, Od jednego Lucypera, Kraków 2020.[1], jednak w jej dorobku znajdują się również zbiory o charakterze non fiction (Głośniej! Rozmowy z pisarkamiA. Drotkiewicz, A. Dziewit-Meller, Głośniej! Rozmowy z pisarkami, Warszawa 2006.[2] i Teoria trutnia i inneA. Drotkiewicz, A. Dziewit-Meller, Teoria trutnia i inne, Wołowiec 2009.[3] oraz reportaż Gaumardżos, opowieści z GruzjiA. Dziewit-Meller, M. Meller, Gaumardżos, opowieści z Gruzji, Warszawa 2018.[4], napisany wraz z Marcinem Mellerem). Dziewit-Meller jest również promotorką czytelnictwa. Jako prowadząca rozmowy na kanale Bukbuk na YouTubie poleca nowości wydawnicze, a także przepytuje autorki i autorów cenionych na polskim rynku wydawniczym. Jej działalność popularyzatorska jest komplementarna wobec kariery pisarskiej. Felietonowa aktywność to kolejne wyzwanie, które Dziewit-Meller podjęła z entuzjazmem i udowodniła, że dobrze czuje się w krótkich formach, wymagających kondensacji słów i przemyślanej struktury.

Darcie pierza można czytać jako głos silnej kobiety w „męskim świecie” (patrz na przykład felieton Tylko nie płacz, proszę), głos pisarki, społeczniczki i obywatelki. Czy sama Dziewit-Meller chciałaby być postrzegana jako poczciwa „ciotka feministka”Określenie Joanny Bator, które padło w czasie spotkania w Książnicy Podlaskiej.[5], która posiada inklinacje do pouczania i wskazywania właściwych i pożądanych postaw? Być może nuta dydaktyzmu pojawiająca się w Darciu pierza sprawia, że czytelnik przystałby na taką charakterystykę – jednak felietony Dziewit-Meller różnią się, w niektórych autorka rzeczywiście poucza, w innych daje popis wspaniale przeprowadzonych argumentacji. Niektóre teksty to prawdziwe operacje na otwartym sercu – pisarka nie cofa się przed upublicznianiem spraw, które były dotąd strzeżone.

Swoistość jej felietonów polega na dynamicznej frazie i pomysłowych puentach, które korespondują z tytułami. W felietonie Pypcie Dziewit-Meller jest ambasadorką języka polskiego, który promuje, pisząc o Pypciach na języku Michała Rusinka. Pisanie felietonów w przypadku Dziewit-Meller to awantura i zamach na to, co zmurszałe i zdezaktualizowane! W jej tekstach powaga miesza się z żartem, ironia z autoironią, a ton serio z tonem prześmiewczym. Potrafi przy tym wzruszać, kiedy pisze o babci, dzieciach czy własnej mamie. Prywatność odsłaniana jest jednak tylko częściowo, bo wymagają tego reguły gatunku.

Komentowanie bieżących wydarzeń nigdy nie przybiera formy utyskiwania na rzeczywistość. Dziewit-Meller nie pozostaje obojętna na sprawy seksizmu, cyberprzemocy, ksenofobii, nierówności społecznych i tak dalej. Z jednej strony dba o to, aby jej felietony były merytoryczne, z drugiej – jest niezawodna jako autorka zajmujących mikroopowieści i rozjemczyni sporów. Posiada umiejętność śmiania się z samej siebie, często jej felietonom wyrazistość zapewnia też sprawne wplatanie w nie ślonskij godki. Teksty Dziewit-Meller świadczą o tym, że jest ona bezdyskusyjnie świetną felietonistką, dla której pisanie o tym, co boli i niepokoi to nie tyle przyjemność, co pisarski obowiązek, pozwalający na dogłębne przyglądanie się sobie i innym.

Dzięki różnorodności gatunkowej, która charakteryzuje jej dotychczasowe dokonania, autorka Dam, dziewuch, dziewczyn. Historii w spódnicy mogła wypróbować różne formy wypowiedzi i testować możliwości języka, który w jej twórczości okazuje się nieprzezroczysty, charakterystyczny i niepodrabialny. Felietony wchodzące w skład Darcia pierza powstawały równolegle z innymi literackimi przedsięwzięciami i trudno odseparować je od powieści Dziewit-Meller. Jej dotychczasowa twórczość fikcjonalna ogniskuje się wokół tematu wypartej pamięci o dzieciach zamordowanych w ramach akcji T4 oraz herstorii na Śląsku. Sam region okazuje się ważną częścią jej tożsamości – dlatego w Darciu pierza można przeczytać nie tylko o tym, co nowego w szeroko pojętej humanistyce, lecz również o tym, co niepokoi samą Dziewit-Meller. Jeśli więc czytelnicy jej powieści jakimś sposobem przeoczyli Darcie pierza, to wiedząc o tym, że zebrane felietony stanowią klucz interpretacyjny do jej powieści i wyjaśniają jej tematyczne wybory, powinni jak najszybciej zapoznać się z tym, co ma do powiedzenia kobieta, pisarka, Ślązaczka i matka. Dziewit-Meller żadnej z tych ról nie uznaje za najważniejszą; w jej felietonach pojawiają się najważniejsze wyznaczniki gatunku: sytuacje wywiedzione z życia prywatnego autorki, powiązane z tym, co uniwersalne i ponadjednostkowe. Doświadczenia autorki są punktem wyjścia do refleksji na tematy przekraczające wąski krąg rodziny, choć postawa autobiograficzna nie jest zacierana – przeciwnie: im więcej Dziewit-Meller, tym ciekawsze opowieści.

Choć autorka Darcia pierza stara się pisać tak, by w sposób najbardziej prosty i komunikatywny wytłumaczyć problemy frapujące ją i społeczeństwo (nie tylko tych, którzy deklarują poglądy lewicowe), nie unika tonu moralizującego, przy czym nie nadużywa sformułowań „należy”, „trzeba”. W jej felietonach mocno akcentowany jest podmiot zbiorowy, który musi działać dla kogoś (dla przyszłych pokoleń) i w słusznej sprawie. Autorka potrafi być uszczypliwa, jednak nie przekracza granicy, za którą mieściłoby się personalne atakowanie kogokolwiek. W Darciu pierza pojawiają się najlepsze elementy pisarstwa felietonowego, a sama Dziewit-Meller stara się pisać w sposób nie pozostawiający wątpliwości, że ma do powiedzenia dużo więcej, niż zakładają mężczyźni. Jej autocharakterystyka, zamieszczona w jednym z felietonów, brzmi niczym parafraza słynnego matrylinearnego podpisu Jolanty Brach-Czainy („Jolanta, córka Ireny, wnuczka Bronisławy, prawnuczka Ludwiki”):

Podpisano uprzejmie: Anna Dziewit-Meller, pisarka, felietonistka, dziennikarka, politolożka, absolwentka, matka, córka, siostra, wnuczka, kobietaA. Dziewit-Meller, Darcie pierza, Kraków 2022 [dokument elektroniczny], s. 197. Dalsze cytaty, jeśli nie podano inaczej, pochodzą z tego wydania.[6].

 Przywołany cytat pojawia się jako potwierdzenie tezy, że feminatywy nie przeszkadzają mężczyznom, którzy wciąż walczą o dominację w każdej dziedzinie życia, lecz gwarantują ekspresję tożsamości kobiet.

Sam pomysł podjęcia się pisania felietonów zrodził się z przekory. Dziewit-Meller postanowiła zabrać głos jako kompetentny komentator zjawisk społecznych, którego płeć ma znaczenie. Otóż autorka Góry Tajget twierdzi, że kobiety powinny uwierzyć w siebie i chętnie przyjmować propozycje, które dotąd zarezerwowane były dla mężczyzn (nie tyle z powodu ich kompetencji, ile ich wiary we własne możliwości). Jak sama pisze:

Dziewczynka jako niesforny łobuz, który robi to, co chce i jak chce – doprawdy, rzadkie to dziwo, zresztą każda instytucja ma w zanadrzu jakiś walec do przejechania po takim rarogu. O ile jednak bycie ulubioną uczennicą pani być może popłaca na etapie szkoły podstawowej, o tyle postawa „siedź w kącie, a znajdą cię” już tak przydatna w dorosłym życiu nie jest” (s. 11).

Czy teksty zamieszczone w Darciu pierza przeniknięte są duchem rewolty? Trudno uznać je za naładowane gniewem lub żądzą zemsty (choćby i w łagodnej postaci) na patriarchalnym systemie, w jakim przyszło żyć autorce. Ich rolą jest dodawanie otuchy tym, którzy wciąż nie zdecydowali się na głośne wyrażanie własnych poglądów, rozumienie wciąż zmieniającego się świata, zawiązywania sojuszy. Wszystko to jednak ma się odbywać w koncyliacyjnej atmosferze, mimo że Dziewit-Meller pozostaje w bojowym nastroju i wyznaje: „A zatem dzień dobry, oto jestem. Bierzmy tego byka za rogi” (s. 12).

Jaki wizerunek Dziewit-Meller wyłania się z kolejnych felietonów? Jawi się ona jako osoba trzeźwo myśląca, wrażliwa, świetnie rozeznana w nowościach humanistycznych, mająca świadomość, że kropla drąży skałę. Jest również zwolenniczką zmian, które inicjowane są w skali lokalnej:

Nie zrozummy się źle – jestem zwolenniczką małych zmian, sama od prawie dekady nie jem mięsa, grzecznie segreguję śmieci i dużo jeżdżę po mieście na rowerze, ale apeluję: przestańmy się nawzajem biczować za bycie niewystarczająco dobrymi w samodzielnym powstrzymywaniu katastrofy klimatycznej (s. 286).

Jeśli więc pisze o trosce o środowisko, to ma świadomość, że podejmowane działania muszą obejmować najbliższe otoczenie. Myślenie o ekologii wiąże się z rozważaniami tożsamościowymi. Nie przypadkiem, pisząc o konieczności przemyślenia nowej formuły śląskości (zadanie dla przedstawicieli młodego pokolenia), Dziewit-Meller zachęca do wyjścia na hałdę, ponieważ jest ona czymś, co wiąże przeszłość i przyszłość, dawne i nowe, tradycyjne i nowoczesne:

Nie wiem, gdzie szukać energii dla duchowości śląskiej, ale może faktycznie trzeba wyjść w końcu z tego muzeum wiecznego żalu i iść na hałdę (s. 291).

Dla Dziewit-Meller Śląsk to miejsce powieściotwórcze, fascynujące ze względu na fakt, że zna ona nie tylko gwarę śląską, ale również życiorysy Ślązaczek i Ślązaków będących znajomymi jej rodziny, lecz również pozbawione odpowiedniej promocji. Albo eksploatuje się trudną historię ŚląskaZob. A. Malinowska, Komendant. Życie Salomona Morela, Warszawa 2020.[7], albo stawia na nowoczesność, a Śląskowi potrzebna jest nie tyle promocja, ile uspójniająca los mieszkańców regionu kultura, w której przejrzą się Ślązacy i ludzie mający nikłą wiedzę o przeszłości miejsca, jednak zamieszkujący je lub będący z nim w jakiejś relacji. Według Dziewit-Meller model martyrologicznego pisania o Śląsku już się wyczerpał, czas na projekty angażujące „wewnętrznego Ślązaka” (między innymi muzykę, która lepiej niż rozprawy naukowe, zobrazuje to, co ważne dla lokalnej społeczności bez popadania w poczucie krzywdy). Śląskość wymaga punkowego buntu i rewolty, zmodernizowania myślenia i wypracowania estetyki odbiegającej od tego, co Dziewit-Meller nazywa „gmeraniem w przeszłości, lizaniem ran prawdziwych i urojonych” (s. 290).

Dziewit-Meller w Darciu pierza potrafi dokonać wiwisekcji własnej rodziny, dostrzec konieczność dowartościowania śląskości jako tożsamości i trudów przepychania się łokciami w męskim świecie. Jej felietony to nie tylko iskry zapalne zmian, lecz również świetnie rozpisane mierzenie się z tożsamością śląsko-żydowską, macierzyństwem, utratą kontroli nad dorastającymi dziećmi. Dziewit-Meller jest więc nie tylko głosem pokolenia dorastającego w czasie transformacji ustrojowej. Uosabia lęki i tęsknoty każdej kobiety i każdego człowieka. Pisząc o sobie, pisze o wszystkich, których zna i których nie zna. Jej felietony mają ogromną siłę rażenia. Jej głos wykracza poza jakiekolwiek historyczne ramy. Trudno go przyszpilić i scharakteryzować, bo tematy, jakie podejmuje Dziewit-Meller nie wiążą się jedynie z kwestią kobiecości. Jasne, korzysta ona z roli, jaką jej powierzono, by zaakcentować własną indywidualność i tożsamość, jednak zwraca się do wszystkich, bez względu na płeć, stan cywilny, status społeczny i tak dalej.

Głos Dziewit-Meller jest bardzo dobrze słyszalny i wraz z rozwojem kariery pisarskiej będzie coraz donioślejszy. Właśnie takich felietonistek potrzeba w czasach, które dalekie są od idylliczności. Przyszłość mierzona dekadami może być lepsza, jednak – jak przekonuje autorka Darcia pierza – trzeba iść na hałdę, czyli rozejrzeć się i działać lokalnie.

Anna Dziewit-Meller, Darcie pierza, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022.

okładka

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Andrzej Juchniewicz, Iść na hałdę, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 179

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...