22.12.2022

Nowy Napis Co Tydzień #183 / Niewiara. Niemiłość. Kaleki.

Świat debiutanckiej powieści Justyny Hankus Grisaille o zwykłym osiedlu pozornie przypomina ten, który znamy. Osiedla noszą infantylne nazwy, a losy ich mieszkańców nieustannie zapętlają się i splatają jak w epizodycznej komedii romantycznej. Tutaj jednak nikogo nie czeka szczęśliwe zakończenie. Opisywana rzeczywistość donikąd nie zmierza, przestrzeń i czas dawno się zbuntowały, a próbujące się w niej odnaleźć postaci, podobnie jak na obrazach mistrza tej ceremonii – Pietera Bruegla – określane są głównie przez swoje własne nieuchronnie powtarzalne czynności. Wszystko, co mogłoby charakteryzować mieszkańców „Bezpiecznego zakątka”, jest senne i skryte w odmętach przeszłości, napędzając jedynie niekończący się wir odmalowanej w powieści ruchliwości.

Już na samym początku zostaje nam przedstawiony wachlarz barwnych postaci, z których każda ma do odegrania konkretną rolę społeczną. Autorka szczególną uwagę poświęca losom grup często wykluczanych: kobiet, ludzi starszych, mniejszości rasowych i płciowych. Istotną funkcję mają też do spełnienia ubodzy artyści – grono, które bywa może marginalizowane społecznie, ale na pewno nie literacko. Tutaj docieramy do pierwszego problemu tej prozy: potrafi być dosyć schematyczna. Mechanizmy budowania świata przedstawionego opierają się na różnego rodzaju stereotypach lub przemielonych przez kulturę masową tropach romantycznych. Na terenie „Bezpiecznego zakątka” dzieci, szaleńcy i artyści dostrzegają więcej niż inni. Mają też ułatwiony kontakt ze światem duchów oraz widziadeł. I choć podobnych przykładów można by mnożyć więcej, paradoksalnie to właśnie zaczerpnięte jeszcze z epoki romantyzmu motywy sprawiają, że miejscami trywialny komentarz społeczny powieści nabiera nowego życia i znaczeń.

Biorąc udział w tych szytych na miarę współczesności Dziadach, z guślarzem pod postacią „ciecia” o wiele mówiącym nazwisku Zaduszek, spotykane w polskiej codzienności stereotypy i schematy myślowe przeobrażają się na naszych oczach, dając świadectwo swojej widmowej egzystencji. Stare ściera się z nowym i za pomocą owych kolizji ujawnia nieprzystawalność postaw społecznych oraz absurdalność jednostkowych interakcji bohaterów książki. Funkcję przewodnika po osiedlu, a także katalizatora realizmu magicznego powieści, pełni towarzyszący narratorowi w zaświatach mistrz malarstwa niderlandzkiego – Pieter Bruegel. To właśnie on, nieraz niemalże wskazując palcem, uwidacznia czytelnikowi wszystko to, co w opisywanej rzeczywistości dziwne, nienaturalne lub boleśnie piękne. I nie bez przyczyny bohaterem, któremu poświęca najwięcej uwagi, jest postać tytułowej Grisaille – zagubiona i przerażona Magda.

Podobnie jak narrator powieści zdaje się być odpowiedzialny za rozpoczynające niektóre podrozdziały „dylatacje” opowiadanej rzeczywistości, tak epizody śledzące perspektywę Magdy rozpoczynają fragmenty książki oznaczone jako „sekwencje”. Opozycja między tymi postaciami zdaje się być znacząca. Główny bohater, mimo że stanowi element znoszący jasną granicę między żywym a martwym oraz zaburzający relację czasoprzestrzenną świata przedstawionego, pozostaje bierny. I choć jest to postać, która teoretycznie najpełniej uosabia istotę romantycznego buntu, to jego samobójstwo nie jest podyktowane ani nieszczęśliwą miłością do eksnarzeczonej Jagody, ani sprzeciwem względem trochę nieobecnego, prującego się i pozostawiającego wszędzie zagubione nitki widma ojca (Apage, Absalomie). Nawet spleen narratora („Po prostu zabiłem się z nudów”) trudno brać poważnie. Wraz z rozwojem fabuły wielokrotnie zostajemy świadkami interakcji ducha mężczyzny z rzeczywistością mieszkańców osiedla, jednak ze zbliżeń tych nigdy nic nie wynika, jego postawa charakteryzuje się rezygnacją. Magda przeciwnie, mimo że sama wykonuje serię czynności dla przeciętnego widza pozbawionych sensu i celowości, jest w stanie dotknąć życia swoich sąsiadów, staje się spiritus movens akcji powieści.

W tym zgrabnym zabiegu narracyjnym, zderzającym postawy dwóch znaczących dla struktury tekstu postaci, ujawnia się istota opowieści Hankus. Wszystkim bohaterom tkwiącym w swoistym limbo osiedla coś odebrano. Czytając Grisaille śledzimy losy zbiorowiska duchowych kalek, nieustannie dających świadectwo śmierci łatwych do zdefiniowania wartości. Autorka zdaje się sugerować, że w nowoczesności nie ma miejsca na jasne odpowiedzi. Nikt tutaj nie pójdzie do nieba ani nie znajdzie prostej drogi do zasłużonego piekła. Wszyscy przypominają zamordowane dzieci-zombie z wizji narratora – budzące współczucie, a równocześnie rodzaj obrzydzenia. Czytając, chciałbyś odwrócić wzrok, a jednocześnie dobrze wiesz, że sam nie jesteś bez winy. Jedynym wyjściem z tego impasu zdaje się być reprezentowany przez figurę Bruegla, a ucieleśniony przez postać Magdy, postulat uważności.

Jednym z istotniejszych wątków powieści jest zjawisko kompromitacji słowa jako narzędzia komunikacji. Bohaterowie tęsknią za doświadczeniem bliskości drugiej osoby, jednak nie dość, że marzenie o porozumieniu nie ma prawa się spełnić, wypowiadane zdania dzielą i zadają cierpienie. Odpowiedzią na ten problem ma być dowartościowanie estetycznego waloru języka, który wykracza poza rygory znaczenia. Służyć temu powinna przede wszystkim pewna charakterystyczna dla Brueglowskiego malarstwa, przełożona na literaturę, stylistyczna bujność. Niestety, mimo że niejednorodności języka snutej opowieści nie należy postrzegać jako wady, stosowana co jakiś czas ornamentalność prozy nie zawsze zdaje się być uzasadniona narracyjnie i stopniowo zupełnie zanika. Ta drobna niekonsekwencja wpływa negatywnie na odbiór całości, sprawiając, że bardzo ciekawe, poprowadzone w poetyce eksperymentu wstępne akapity powieści nie są w stanie wybrzmieć z pełną siłą.

Książka Justyny Hankus, mimo że niepozbawiona wad i miejscami nierówna stylistycznie, jest mocnym debiutem, a także ciekawym głosem we współczesnej panoramie literackiej. Popularna za sprawą mowy pewnej noblistki kategoria narracyjnej czułości wybrzmiewa w Grisaille bezpretensjonalnie i szczerze, a zawarte w fabule schematy zostają rozbrojone za pomocą precyzyjnie przemyślanej konstrukcji narracji oraz niewątpliwej wrażliwości na słowo. I mimo wszystkich moich wątpliwości ośmielam się stwierdzić, że w swojej debiutanckiej powieści Hankus udało się spełnić niedoścignione pragnienie jej literackiego Bruegla – odmalować „Niewiarę. Niemiłość. Kaleki” – a co najważniejsze, zrobiła to nie odbierając nadziei, lecz przeciwnie, dodając otuchy.

Justyna Hankus, Grisaille o zwykłym osiedlu, Fundacja Duży Format i Instytut Literatury, Warszawa 2022

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jadwiga Piskorska, Niewiara. Niemiłość. Kaleki., „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 183

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...