19.01.2023

Nowy Napis Co Tydzień #186 / Otwarte okna i szary pył czasu. Wiersze Stefana Pastuszewskiego

Pisanie wierszy o miłości i śmierci – taki cel postawił sobie Stefan Pastuszewski, jak sam ostatnio powiedział podczas spotkania autorskiego, gdzie prezentował najnowszą książkę poetycką Egzystencje i ptaki. Rzeczywiście, będąc pod wrażeniem tego  życiowego, filozoficznego i poetyckiego założenia, ale też uważnie czytając, tak właśnie możemy zinterpretować główną tematykę tomu.

Wiele tu znajdujemy tekstów nie tyle o śmierci, co przemijaniu. Zmianie spojrzenia na różne kwestie wraz z upływem czasu. Inna jest więc rzeczywistość i relacje między ludźmi, niż kilkadziesiąt, czy też kilkanaście lat wcześniej. A ta obecna, w znaczącym stopniu wykreowana, elektroniczna, posiadająca jednak ogromną siłę oddziaływania i kształtowania, buduje granice nie do przekroczenia, co związane jest bezpośrednio z różnicą pokoleń i ,towarzyszącą temu, „medialną” mentalnością.

Dominika Kletkiewicz, „W tłumie”, grafika

Inna jest wizja Polski, inna też polityka. Trafnie zmiany w świadomości, działaniu i wizerunku obecnych polityków oddaje utwór „Widzenie nie-księdza nie-Piotra”, którego tytuł, nieco przewrotnie, nawiązuje do postaci niezwykłego księdza, gotowego do wyjątkowych duchowych poświęceń, gorliwego patrioty, obdarzonego wizją przyszłych losów Polski, a znanego nam z Dziadów Adama Mickiewicza. Tekst jest wieloznaczny, a mimo to dobitny, zabarwiony goryczą, wyraża „obcość wśród swoich”:

wciąż widzę tych chłopców pragnących iść do przodu
chcących coś powtórzyć
jestem dla nich zakałą i wzorem
postrzelaliby trochę
ale lepiej pokopać
cicho, między sobą
wciąż widzę tych chłopców miękkich jak purchawki
Polski już nie widzę.

Do poczucia odpływania obrazu świata, jaki znany jest autorowi, przyczynia się także fakt, iż coraz więcej bliskich i znanych mu osób stoi już „po drugiej stronie rzeki”. Ich osobowości, wydarzenia z życia i twarze, istnieją we wspomnieniach, zapisane w dokumentach i na fotografiach. „Przepływają one przez umysł i przechodzą przez ręce” narratora wiersza Palenie czyichś papierów w moim piecu, gdzie znajdujemy takie słowa:

z trudem odczytuję z pamięci twoje imię
ale to nie ty mnie tak bolisz
tylko prawo odchodzenia na zawsze
prawo zacierania śladów
ze względu na miejsce i porządek
wiatr, woda i piasek zawsze będą górą.

Ważny jest motyw zbieżności życiorysów, który odnajdujemy w pojedynczych  utworach, a także rozważając tytuł jednego z rozdziałów książki, czyli „nasze historie”. W oczywisty sposób wskazuje on na to, że ludzkie losy, choć utkane z ciągu osobistych doświadczeń i zdarzeń – podobnie jak wartości – poprzez zanurzenie w tym samym miejscu i czasie, co je też określa, weryfikuje i często nadaje charakter symboliczny – przenikają się wzajemnie. Posiadają wyraźną „część wspólną”, jak mówimy w matematyce. W tekście bez tytułu (*** biegliśmy), czytamy:

Biegliśmy
każdy w swoim tempie
ja, wiecznie zadyszany
dziwiłem się, że zawsze czara czasu przelewa się
a w najlepszym przypadku wypełnia się po brzegi
Janusz się ociągał
Mariola wciąż stała
i nie zauważyliśmy jak dobiegliśmy do krawędzi
dla wszystkich tej samej.

Inne, niż wcześniej – zdaje się – jest również odczucie natury, w której poeta szuka chwilowej samotności, spokoju i wewnętrznej harmonii:

zanurzam się w nieobecność nocy
z błogosławioną radością pustki słów
w ciszę
(Ciszenie).

W niej właśnie stara się odnaleźć wzmocnienie sił fizycznych i psychicznych, a nawet zaznać duchowego rozpoznania. Odkrycia głębszej prawdy o życiu i sensie własnego istnienia, jak w Traktacie o wędrowaniu:

coraz częściej muszę patrzeć w okno
i wędrować po polach
nawet gdy są to tylko wysypiska nad rzeką –
szarość w zieleni,
woda w swej głębi
(...) Bóg jest we mnie
bo jeszcze idę
Bóg zwany życiem
we mnie idzie.

A jeśli idzie o miłość, to rzecz wydaje się jeszcze bardziej skomplikowana. Wiadomo, że miłość jest tu rozumiana szeroko, a więc w aurze humanizmu. Obejmuje Boga, jako Stwórcę, uwielbionego w Jego dziełach, czyli w darze życia. Widzianego i odczuwanego w otaczającej rzeczywistości, zastanym porządku rzeczy, jednostkowej ważności spotykanych ludzi, a także, w wiecznie odradzającym się pięknie i przestrzeni natury. Miłość dotyczy rodziny i domu, jako „miejsca” regeneracji i schronienia przed tym, co obce i agresywne, na zewnątrz. Dom w otoczeniu ogrodu, przejawy obecności najbliższych, rozmowa – zatrzymują czas, ożywiają uczucia i sprzyjają rozmyślaniom:

do tej potrawy niewiele potrzeba: trochę słońca
obraz dojrzewających malin za domem
– bo przecież musi być dom – oddech który się słyszy
szum innych w oddali
i koniecznie (bez myśli) poczucie trwania

 

tak łyżkami jeść
cały czas
szczyptę szczęścia
(*** do tej potrawy nie wiele trzeba)

Owszem, widzimy również fascynację, a może wręcz słodką obsesję, wyidealizowaną kobietą, jak w cytowanym poniżej wierszu, całkiem zmyślnie zabarwionym autoironią:

w domu, który podglądam są wewnętrzne schody
po których schodzi – wchodzi kobieta
nie widzę jej twarzy ani piersi zapewne pięknych
i nóg niewątpliwie sarnich
rozpoznaję ją tylko po wiolonczeli bioder i chodzeniu na pokaz
nie mylę się mimo szarego cienia
który spowija wewnętrzne schody niczym dym
z jesiennego ogniska na polu pod lasem
(Wewnętrzne schody).

W końcu, znajdujemy „coś na podobieństwo” miłości, która pojawia się w relacjach narratora z przedstawionymi kobietami. Ale bez przejawów energii i mocnej więzi, dzięki którym, w czasie, będącym darem, dojrzewają dwie osobowości – mężczyzny i kobiety – oraz stan miłości między nimi, który może być siłą życiową oraz twórczą w ich wspólnej egzystencji. Krótko rzecz ujmując, postacie kobiet w Egzystencjach i ptakach wydają się enigmatyczne. Z drugiej strony – pojmowane są na sposób Strindbergowski, jako nieprzewidywalna, niepojęta, a nawet dzika – siła. Niekiedy zaś, pozornie słabe i niesamodzielne, ukazane zostają jak duszący bluszcz, ograniczający możliwości i aspiracje mężczyzny. Wiele wspomnianych elementów dostrzegamy w utworach Mgła, Przestępstwo, czy Na odejście Anny.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na wątek piękna, przewijający się w kobiecych portretach, stworzonych przez Pastuszewskiego. Dopełnia on charakterystyki kobiety i relacji z nią. W wierszu Ptaki autor pisze:

często widzisz w oczach kobiet przerażenie i cierpienie
miały przecież być piękne
piękno jest prawdziwością kobiet
ciężarem ponad ich siły
bo jest i już go nie ma.

Zdarza się, że tak zwany podmiot liryczny zwraca się – nie wiadomo do kogo. Do Boga, czy do kobiety? W tekstach tych zastanawia rys zmysłowości i wchodzenie w obszar tajemnicy, którym najczęściej towarzyszy opis natury (Lato). Ale, czy w tej niejednoznaczności – która jest jak najbardziej właściwa dla języka poezji – tym razem nie rozmywa się osoba Boga, jak i wizerunek kobiety?

Czytelnik wyczuwa, z pewnością zamierzone przez autora, dążenie do pewnego rodzaju prostoty i swobody, dotyczy to sposobu wyrażenia określonych treści, konstrukcji, jak i formy utworu. Bliskość języka codziennego, wręcz potocznego, widoczna w doborze słów, a także w urywanych wersach, które są jak strzępy myśli, ma za zadanie zmniejszyć dystans pomiędzy twórcą a odbiorcą, pomiędzy – by tak rzec – literaturą a życiem. To staje się też budulcem poetyckich „zawieszeń i niedopowiedzeń”. Przyznaję, że te zabiegi formalne nie zawsze wydają mi się trafne, nie zawsze mnie przekonują.

Jednak, przede wszystkim, widoczne jest spojrzenie z perspektywy i otwartość, którym zdaje się towarzyszyć refleksja: „Jeśli teraz tego nie wypowiem, to kiedy?” Co wynika z człowieczej i literackiej dojrzałości, której bliska jest trudna wiedza o tym, że życie przecież nie trwa wiecznie, ulega też nieustannym, często i niedostrzegalnym bezpowrotnym przemianom (Wahadło).

Równocześnie, zdawałoby się paradoksalnie, Stefan Pastuszewski wspomnianych tematów i motywów dotyka łagodnie, w aurze nostalgii i wieloznaczności. Najważniejszy temat – przemijania, które nieuchronnie i wszystkich prowadzi do ostatecznego końca, rozważa subtelnie, nasycając nim właściwie każdy wiersz. Z tego też bezpośrednio wynika – że posłużę się formą paraboli –  wrażenie złożoności samego procesu przemijania. Charakterystyka zjawiska nawarstwia się i dopełnia wraz z rozwojem tomu, w którym pobrzmiewa spostrzeżenie, że życie w nas słabnie i cichnie, a perspektywy stają się coraz krótsze, jak o tym czytamy w utworze Mur:

okna otwierane
jeszcze mają swoje horyzonty
czasem bliższe, czasem dalsze
wielobarwne i szare
(...) dobrze wiem, że pewnego dnia
ani słonecznego ani pochmurnego
a może to będzie w nocy
za oknem moich kroków
mur.

W książce znajdują są teksty, które zwracają uwagę „pomysłem na wiersz” lub zawartą w nich myślą czy spostrzeżeniem, które warto by rozwinąć i pogłębić (Zachłanność rzeczy). Zdarza się, że zasadnicza refleksja, która utwór określa i nadaje mu charakter, ukryta zostaje, jakby za warstwą mgły („Wtedy – teraz – potem”). Zastanawiająca jest ta przestrzeń pomiędzy myślą, której sens rozpoznajemy, słowem jako jej słyszalną czy też materialną konsekwencją – co stanowi też przejaw konkretnej formy – a ostateczną siłą wyrazu w wierszu. Czy w zaistnieniu „tej przestrzeni” zawarta jest sugestia „niewyrażalnego”, z którym powinniśmy się pokornie pogodzić?

Dominika Kletkiewicz,  „Charakter”, grafika z tomu

***

W powiązaniu z tymi dywagacjami, możemy odczytać interesujący utwór Forma, w którym dostrzegamy „odprysk” platońskiej idei, jako wzorca wszystkiego co istnieje, i arystotelesowskiej materii, która wypełnia ten wzorzec. Poeta wskazuje na biblijny logos, rozumiany jako stwórcza myśl, której błysk  zostaje, przez Boga, przekazany człowiekowi. Pojawia się tu również motyw antyczny, dotyczący przełomowego znaczenia cywilizacji, kultury i rzeźby greckiej. To Hellada, jako pierwsza, rozwijając myśl filozoficzną i estetyczną, postawiła sobie za cel opisanie człowieka i „naśladowanie” rzeczywistości oraz natury w sztuce, co stało się  najbardziej charakterystyczną i najcenniejszą cechą nowożytnej sztuki europejskiej:

nakreślił Cię Wielki Rzeźbiarz
w kosmicznym materiale
dotychczas robił w błocie i glinie.

Niezwykłym wierszem, przypominającym mini poemat, w którym to, jak w kilku innych, autor prezentuje naturalną skłonność do opisu prozatorskiego i narracyjnego, jest Tren na utonięcie Małgosi. Jego treścią jest, prawdopodobne, samobójstwo skromnej i introwertycznej nastolatki, do którego doszło w mroźny, lutowy dzień, gdy wyszła na spacer z psami. Pastuszewski nasyca poetycką opowieść ludzkim współczuciem:

boli mnie ta śmierć
bardziej niż ząb
zgasł w wodzie płomyk nikomu niepotrzebny
(...) i zdechło pisklę najsłabsze z pięciu.

Narrator wnika w sytuację i psychikę dziewczynki, ale też w intencje Boga, który na tę śmierć pozwolił:

Panie, do czego potrzebowałeś tego dziecka
ani było zdolne
ani piękne.

Tren stanowi rozważanie na temat odmienności wielu z nas, ale niektórych, w sposób szczególny i tragiczny. Psy samotnie powracające do domu, po utonięciu Małgosi, są tu jak konie znające często drogę powrotną i nagle, poprzez swoje pojawienie się, dające znać o nieszczęściu najbliższym. To autentyczne zdarzenie stanowi powód do bardzo wewnętrznej rozmowy poety z Bogiem, w której znajdujemy lęk i echo pytania o Jego dobroć oraz prawdziwość sprawowanej przez Niego opieki nad światem i człowiekiem:

życie moje
krzewie na wysokim brzegu

wrono w niebie.

Dużą rolę odgrywają liryki poświęcone wartości literatury, także statusowi pisarza, a tak naprawdę dotyczące docenienia tego, co zwykliśmy określać, jako „sztuka wysoka”. Wierszy tych jest zaledwie trzy, ale w ich „podtekście” wybrzmiewa pytanie: Czy obecnie literatura posiada jakieś znaczenie i ma wpływ na rzeczywistość? Czy literatura, oparta na zdobywaniu wiedzy i wytrwałej pracy nad właściwym jej warsztatem – jak to było niegdyś – może być jeszcze celem współczesnych twórców, jak i odbiorców? Właśnie dziś, w tej kapryśnej, bardzo dynamicznej i „obrazkowej” rzeczywistości, która – wydaje się – zmierza jedynie do efektownej, formalnej i etycznej pustki. I dzieje się tak, bez względu na paradoksalność tych dążeń. Gdzie więc jest sztuka literacka starająca się osiągnąć wysokie „c”, jak powiedzieliby profesjonalnie wykształceni muzycy, wiedzący dobrze na czym polega wspomniana trudność i mistrzostwo, zarazem? Oddala się ona, jako cel życia i twórczych ambicji. W zamian, pojawia się prymat kultury popularnej, a w jej szerokich ramach teza o potrzebie ogólnej przystępności i komunikatywności, lub też czysta obojętność. A jak te treści przekazał Pastuszewski, posługując się konwencją poetyckiego skrótu? W utworze Pisząc historię literatury odnajdujemy takie słowa:

mogę o nich mówić i pisać co zechcę

i to nie dlatego że dzisiaj nikt niczego nie słucha

i niczego nie czyta

to co robili stało się nieważne.

A w wierszu bez tytułu (*** biedni, starzy poeci) , powie jeszcze:

biedni, starzy poeci
ich czepiające się papieru kruche palce
w pergaminowej skórze z sinymi żyłkami
wyglądają jak białe liszki na brązowej korze pnia
jednego z wielu pni tratwy życia
biedni, starzy poeci zapomnieli, że piszą
i piszą.

A więc czym, w tym kontekście, jest teraz poezja? Jak sugeruje autor, nie jest ani wiedzą, ani mądrością, nie feruje też wyroków i nie dokonuje ocen. Ona „jedynie” towarzyszy życiu, opisuje je. Sama, jakby zaznając trudów rzeczywistości, „smagana wiatrem historii”. Tak, jak jej twórcy.

Wyraziste są utwory dotyczące dzieciństwa. Przybierają formę filmowych kadrów i snów. Budują osobne pasmo narracyjne, w którym znaczące szczegóły pokazują jak różniła się od współczesnej, rzeczywistość lat 60.:

jakże cicho się zrobiło na mieście
jak pod kołdrą
a jeśli już coś słychać
to echa: ojciec otupuje nogi na wycieraczce pod drzwiami
matka – śpiewając – zupę kminkową waży
na czas a w uszach tramwaj
zawczorajszy dzwoni i dzwoni

(Późny styczeń).

Wizerunek zmarłych rodziców i dawnego domu dopełniony zostaje w wierszu Odcienie, który naznaczony jest wyobraźnią, fantastycznie skupiając w sobie czas i przestrzeń. Miniony, a trwający we wspomnieniach, szczęśliwy świat dziecka, pełen wielorakich objawów życia, miłości i światła, posiada swoją poetycką kontynuację... i spełnienie, jednak już zupełnie gdzie indziej:

dziś moi rodzice znów otworzyli okno dnia
wstawaj – powiedzieli
i jeszcze inne słowa które mówi się przy takiej okazji
bez mała liturgicznej

 

dalekie przestrzenie
kłębiły się niczym obłoki nad moim łóżkiem
(...) to dopiero było lato!
takie bez drobin – niczym szary pył – czasu
otwarte na cały kosmos.

Ptaki to jeden z najważniejszych – jak sadzę – utworów w tomie Egzystencje i ptaki. Nadaje on tytuł i wypełnia sobą cały, ostatni rozdział. Stanowi też treściową klamrę wraz z Traktatem o młodości, który to znajduje się w pierwszym rozdziale, zatytułowanym Egzystencje, i jest jednym z pierwszych wierszy tej książki. I w PtakachTraktacie pojawia się postać Sebastiana, który jest wnukiem poety, a także wyjątkowym „powodem”, aby snuć rozmowy o upływie czasu, ciągłości pokoleń i wewnętrznej więzi. Także o butnej młodości, jej sile i odwadze:

tyle dni i nocy wystukał mój pociąg!
widzę siebie w twarzy stojącego obok młodzieńca
jego głupia odwaga wobec tego co nastąpi
była kiedyś moją odwagą
i też tak prosto stałem

(Traktat o młodości).

Przez obydwa teksty przewija się platoński motyw nieśmiertelności. Oto, żyjemy w swoich dzieciach, wnukach i dalszych pokoleniach. Na tej samej zasadzie, my „niesiemy” w sobie przeszłość i jesteśmy „niesieni” przez innych w głąb czasu:

przyfrunął do mnie Sebastian
przysiadł na brzegu łóżka
i mówił mówił
wydziobywał myśli
słowa
czy także mój czas
zabierze
utuli
doda?
(...) płynę z nim
moje krople w jego rzece
(Ptaki)

Wiersz napisany jest w konwencji wizji, która dzieje się – jak na taką sytuację przystało – w rzeczywistości wykreowanej, przypominającej sen z „rozmytą obecnością śmierci”. Jawi się ona jako miejsce dziwnego spotkania, teraźniejszości z przyszłością. Ptak jest tu wizerunkiem duszy, podobnie jak w starożytnej ikonografii egipskiej, i jak tam, szuka pożywienia. Natrafiamy również na dramatyczny motyw ptaka drapieżnego wobec życia:

ale z nas drapieżne ptaki
nie wystarczą nam już ziarna chwil
sypane co dzień ręką Boga
dziobiemy tę rękę.

Narrator, w rozmowie z Sebastianem, porusza wiele najważniejszych kwestii. Chce je wypowiedzieć w jego obecności i bliskości, podzielić się swoim doświadczeniem, pozostać w pamięci.  Ale też, usłyszeć samego siebie.

*

W najnowszym zbiorze wierszy, Stefana Pastuszewskiego, Egzystencje i ptaki, okna nadal pozostają otwarte na życie, mimo gęstniejącego pyłu czasu. Miłość, jakże niedoskonała, przenika rzeczywistość. A poezja? W utworze Palenie czyichś papierów w moim piecu, autor mówi wprost:

głupi jest ten, który nie wie, że życie jest raną
którą wciąż trzeba opatrywać
czy to papierosem
czy pisaniem wiersza. 

 

(8 lipca 2022 roku)

Strona tytułowa. Projekt okładki i grafika:Dominika Kletkiewicz

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Hanna Strychalska, Otwarte okna i szary pył czasu. Wiersze Stefana Pastuszewskiego, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 186

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...