21.07.2022

Nowy Napis Co Tydzień #161 / Wieczne ptaki

Stefan Pastuszewski to wszechstronny literat, piszący wiersze, opowiadania, powieści, zajmujący się też krytyką literacką. Od dwudziestu pięciu lat jest sekretarzem redakcji w bydgoskim piśmie „Akant”, które jest jednym z nielicznych już pism literackich, wydawanym w cyklu miesięcznym.

W 2021 roku w Instytucie Wydawniczym „Świadectwo” ukazały się nowe liryki Pastuszewskiego Egzystencje i ptaki. O czym jest ten zbiór wierszy? Otóż wydaje się, że jeden temat szczególnie dominuje, mianowicie przemijanie i towarzysząca mu nostalgia. Człowiek jest poddany temu, co nieuniknione – upływowi czasu. Ten temat, z oczywistych względów, jest podejmowany przez pisarzy mających już za sobą odpowiedni bagaż doświadczeń życiowych, którzy jednocześnie chcieliby pozostawić po sobie trwały ślad w kulturze. Takie książki prawie zawsze dobrze się czyta (wspomnę choćby klasyczne Rozmyślania Marka Aureliusza), bo jest w nich zawarta mądrość długodystansowca.

Ważne w książce są tytułowe ptaki. Pojawiają się one w co najmniej kilku lirykach (Ciszenie, Jakub powszedni, Życie, Na odejście Anny oraz w zamykającym wierszu Ptaki). Te urocze stworzenia to symbol boskiej obecności w przyrodzie, nieziemskiego szczebiotu, doskonałości. W wierszu Ciszenie przelatująca sroka symbolizuje tajemnicę. Najważniejsze jest to, co nieodgadnione. „Ja” tekstowe zdaje sobie sprawę z tego, że jest takim samym pyłkiem w kosmosie jak ta sroka.

Ponadto ptaki symbolizują to, co nadaje życiu wartość, czyli chwile, dla których warto żyć. Kojarzą się też z nadzieją – są immanentną częścią przyrody, powiewem optymizmu, dobrem samym w sobie i ciekawie kontrastują z obecnym w wierszach Pastuszewskiego pesymizmem związanym z przemijaniem, szybkim upływem czasu czy przedwczesną śmiercią (Tren na utonięcie Małgosi). Wszystko jest więc nieźle zbilansowane: dobro i zło przenikają się, ale najważniejsza wydaje się nieprzewidywalność chwili. Nie wiadomo, co jest nam pisane, jesteśmy kamieniem rzuconym w pustkę, a jednak trzeba działać, robić swoje, bo tylko to ma sens. Uwidacznia się tu cecha charakteru samego autora, człowieka niezwykle pracowitego, społecznika zaangażowanego w wiele projektów, intensywnie działającego w różnych dziedzinach. Poeta w przeszłości nie bał się przeciwstawić wrogiemu ustrojowi i przez wiele lat działał w podziemiu solidarnościowym w walce z komunistycznym systemem, a i obecnie trwa na posterunku, gdy trzeba wyciągnąć pomocną dłoń Ukrainie. Temu pozytywistycznemu etosowi działania, pracy, towarzyszy jeszcze inny postulat – mianowicie, że wszystko ma swój sens, nawet ból fizyczny. Już sama myśl o nim zabezpiecza człowieka przed drzemiącymi w nim demonami (Całość i to jeszcze). Okaleczenie się Van Gogha – o którym pisze poeta – może być traktowane jako wskazówka: nie ma ucieczki od własnego ciała, nie można wyrwać się z własnej skóry. Wydaje się też, że nawet na działalność medycyny estetycznej poeta patrzy podejrzliwie: „mówisz, że są jeszcze kosmetolog i chirurg / są, ale nie ma jeszcze chirurga całości / więc zamilcz”. Przyznaję, że bliskie jest mi spojrzenie autora na pewne negatywne aspekty zmian cywilizacyjnych, sceptycyzm wobec nich.

W książce zawarto cztery wiersze-traktaty; pewnie każdy z nich w sensie symbolicznym odpowiada poszczególnym cyklom (Traktat o młodości, Traktat o wędrowaniu, Traktat o czasie, Traktat o milczeniu). I znów najważniejszym tematem wydaje się przemijanie. W Traktacie o czasie pojawiają się dzieci, niewinne istoty pogrążone w świecie zabaw. Płynąca rzeka jest tu metaforą życia, które mija. Dzieciom wydaje się, że mają przed sobą całe życie, ale to „całe życie” to tylko iluzja. Gdy już znajdziemy się w koleinach życia (symbolizowanego przez koryto), czas jakby przyśpiesza. Szkoła, matura, studia, praca, żona, dzieci, emerytura, wnuki. W koleinach życia czas płynie niepokojąco szybko – tylko dzieciństwo stwarza iluzję. Wydaje się, że wszystko przed nami, ale „wszystko” dramatycznie szybko się kurczy. Dla tej poezji istotne jest spojrzenie wstecz, w stronę dzieciństwa, które jest utraconym rajem, bo nie wytworzyło się jeszcze zwarte koryto. Człowiek dorosły przeważnie już zdaje sobie sprawę, że życie jest dramatem, a sploty jedynie komplikują nasze położenie. Tylko dzieciństwo kojarzy się ze stanem niewinności, ponieważ to nie my jesteśmy zmuszeni do dokonywania trudnych wyborów; wybór niejako zostaje dokonany za nas.

Zbiór jest utkany z błysków, spostrzeżeń, uniesień, olśnień. Chwile są poetyckie i jedyne, a tym, co warte jest uwagi – zdaje się nam mówić Pastuszewski – są właśnie takie niespodziewane zachwyty nad światem. Właśnieto spojrzenie poety, piszącego wiersze od lat ponad pięćdziesięciu, jest nad wyraz ciekawe. Dojrzały malarz często widzi więcej kolorów, nawet jeśli ma słabszy wzrok, jego paleta jest bogatsza niż paleta ucznia – podobnie jest z dojrzałym poetą. On zachwyca się drobiazgami (Rok nasz), wzrusza (Lato), wspomina (Późny styczeń), ale też pomimo tej dojrzałości nie przestaje się buntować, nie pojmuje Boga, który pozwala na śmierć dwunastoletniej dziewczynki (Tren na utonięcie Małgosi).

Przemijanie jest w tym zbiorze najważniejsze. Czas i nawiązania do niego są obecne nawet w tytułach wierszy: Wtedy-teraz-potem, Zegar, Traktat o czasie. Wiąże się z tym również nuta eschatologiczna dotycząca odejścia znajomych, artystów, przyjaciół, a także innych osób – pozostają po nich wspomnienia. W wierszu Palenie czyichś papierów w moim piecu, dedykowanym „Marii Kaczmarek – nieznanej”, podmiot szczerze powie:

głupi jest ten, który nie wie, że życie jest raną
którą wciąż trzeba opatrywać
czy to papierosem
czy pisaniem wiersza
lub równie stukaniem młotkiem w blachę, drewno, kamień
może się otworzą

To tylko pozorne moralizatorstwo. Na końcu wiersza dowiemy się, że śmierć innych boli podwójnie, ponieważ za każdym razem przypomina o nieuchronności losu. Człowiek teoretycznie wie, dokąd zmierza, ale na co dzień o tym zapomina, wypiera z głowy to, co bolesne i nieodwracalne.

Pastuszewski, autor monumentalnej Krótkiej historii literatury w Bydgoszczy (nie taka krótka to historia, skoro książka liczy pięćset stron!), napisze wiersz Pisząc historię literatury. To tekst pełen goryczy, tak jakby literatura piękna już nikogo nie obchodziła, jakby była passé: „mogę o nich mówić i pisać co zechcą / i to nie dlatego że dzisiaj nikt niczego nie słucha / i niczego nie czyta / to co robili stało się nieważne”. Strasznie to surowa ocena, smutna diagnoza, ale chyba trafna. Autor monografii dobrze zdaje sobie sprawę, że wielu twórców i ich dzieła popadły w całkowite zapomnienie, a pożółkłe wolumeny zalegają w bibliotekach, gdzie pilnują ich „poważne panie w rogowych okularach”.

Najnowsze wiersze Stefana Pastuszewskiego są interesujące z co najmniej kilku powodów. Poeta nie sili się na grę pozorów, uważny czytelnik wyczuje, że to poezja autentyczna, oparta na doświadczeniu, którą dobrze się czyta. Napisana dość swobodnie – czytający te wiersze nieraz się zasmuci, nieraz zaciekawi, miejscami nawet zaśmieje. Poezja Pastuszewskiego jest konkretna, ale bywa, że w ironiczny sposób porusza problemy, które jednocześnie skłaniają do refleksji nad duchowym kryzysem. Autor wydaje się otwarty na odbiorcę, a różnorodność tematyczna powoduje, że książka jest czytelniczo atrakcyjna. Jedyne, co zastanawia, to niechęć poety do skracania swych tekstów, odejmowania zbędnych słów. Moja końcowa sugestia spójnie koreluje z resumé jednego z jego wierszy *** [biedni, starzy poeci czepiają się życia…], gdy „ja” tekstowe zauważy: „biedni, starzy poeci zapominają, że piszą / i piszą”. Jednak po zamknięciu książki niektóre z tych wierszy wciąż mam w pamięci (Na odejście Anny, Wtedy-teraz-potem, Tren na utonięcie Małgosi), jakby dopominały się one o ponowną lekturę.

Stefan Pastuszewski, Egzystencje i ptaki, Instytut Wydawniczy „Świadectwo”, Bydgoszcz 2021.

ptaki

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bartłomiej Siwiec, Wieczne ptaki, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 161

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...