Nowy Napis Co Tydzień #186 / Siła przyciągania
Namysł nad światem, nad sobą, sensem, celem, który się w sztuce realizuje, nie może nie wynikać z tego, kim człowiek jest. Nasze pytania determinowane są przez to, kim jesteśmy. Wynika z tego, że wrażliwość człowieka wierzącego wpływa na jego widzenie świata. Wpływa też na rodzaj zadawanych pytań oraz cel naszych poszukiwań.
Nie umiem tego jednak nazwać inaczej, niż odpowiadając: „Jestem determinowany przez swoją wrażliwość religijną, poniekąd nią jestem”. Zatem to ona staje się sednem. Ani pomocą, ani zobowiązaniem, ani obciążeniem, ani inną rzeczą. Ona jest sednem, wyznacza punkt odniesienia.
Czy istnieje jakiś związek między dziełem literackim a wiarą wyznawaną przez jego autora? Sądzę, że to związek zasadniczy, istotowy. Widać go w języku, horyzoncie doświadczenia, sposobach zwracania uwagi na wydarzenia, metodach ich interpretacji, widać tak samo we wrażliwości, nomenklaturze, moralności.
Jeśli autor jest człowiekiem wierzącym, odczuwa potrzebę wyrażania swoich przekonań w dziele. Inaczej: one same chcą się wyrażać. Nie umiem nie odnosićświata i siebie do swojej wiary. Skoro wiara mnie ma, skoro jestem obdarzony tąłaską, choć nie jestem jej godny, to wówczas funduje ona sens mego człowieczeństwa. Nie potrafię zatem tej swej istotowej cechy nie wyrażać. Które elementy życia duchowego uważam za najważniejsze? Spowiedźświętą. Sakramenty, z najważniejszym, czyli KomuniąŚwiętą. Mszę. Rozmowę z Pismem. Modlitwę. Odnoszenie życia do Bożego majestatu. Codzienne, wkorzenione aspekty życia chrześcijanina.
Elementem tej wiary, wartością owego życia duchowego jest doświadczanie cudów czy zdarzeń cudownych. Jak wszyscy doświadczam w swoim życiu ich na tyle dużo, bym nie przestawał być wdzięczny Bogu za Jego łaskawość wobec mnie. Może zresztą dar bycia chrześcijaninem polega zasadniczo na tym, że takie rzeczy się widzi, takie rzeczy się odczuwa. Uważam, że Boża Łaska kieruje nami wszystkimi, odważę się powiedzieć, że bez wyjątku. Nawet wtedy, kiedy w swojej wolności wycofujemy się z tej przestrzeni. Bóg dał nam wybór. Największą stratą tych, którzy odeszli, w swojej wolności odwrócili się od Niego, bo chcieli, jest to, że nie widzą cudów zsyłanych na nich nieustannie przez Pana. A On je daje ciągle. Jest doskonałym, nieznającym ustanku Darczyńcą, który nas odkupił niewiarygodnym cierpieniem Swego Syna. On nie ustaje. Jest jak wiecznie działająca Siła Przyciągania, która nie zna spoczynku. Nic Jej nie może zatrzymać, bo Ona nie chce, by cokolwiek ją zatrzymało. Gdyby to nie była siła miłości, to można by ją określić jakimś prawem Miłosnego Przyciągania. Jak jakieś prawo (meta)fizyki.
Moja wiara kształtuje mnie także jako odbiorcę dzieł kultury. W dziełach innych, tak jak w swoich, poszukuję tego obrazu świata. I albo go widzę, albo nie widzę. Co nie znaczy, że jak nie widzę, to uważam jakieś dzieło za chybione, wadliwe. Ale moja dusza chce się karmić pożywną sztuką, bo, jak pisał Norwid: „[...] piękno na to jest, by zachwycało / do pracy – praca, by się zmartwychwstał”. To genialne w swej prostocie wyłożenie sensu sztuki, choć może moja lektura trochę sobie Norwida ustawia pod siebie.
Warto poczynić jednak małe zastrzeżenie: nie wiem, czy jestem osobą wierzącą. Tak bym siebie nie określał. Jestem tym, kto chce należeć do uczniów Jezusa. Uczeń w Jezusa nie wierzy: on wie i wierzy, że Jezus jest. Zatem tej relacji nie określa słowo „wierzę”. Podobnie, jak nie wiem, czy „wierzę w swojążonę”, to w ogóle sensowne określenie. Moja żona jest obok mnie. Istnieje. Podziwiam jej istnienie. Jej istnienie jest z moim splecione, lecz nie tożsame. Ale przecież nie „wierzę” w nią. Jestem z nią. Moje istnienie jest jakoś wobec niej. Sądzę, że tak samo, podobnie, analogicznie jest z Jezusem. Staram się jakoś, chcę jakoś wobec Niego być. Przez większość czasu... kiepsko mi to wychodzi. Zatem bardzo wierzę w Jego Nieskończone Miłosierdzie.
Uważam, że literatura winna być przydatna w drodze do „zmartwychwstania”, że pytanie, „czy się do tego przydaje”, jest jak test na jej potrzebność. Nie wiem, ile literatury taki test przejdzie. Nawet kiedy artysta wnika w najgłębsze zakamarki ludzkiego zła, ale nie czyni tego na pokaz, dla show, tylko po to, by podjąć próbę zrozumienia ludzkiego popadnięcia w zło, czyni to przecież dla prawdy poznania.
Testem na jakość literatury pod interesującym mnie kątem staje się pytanie, jak postrzega się w niej człowieka. Czy widzi się go w jego wielowymiarowości, czy na przykład czyni się zeń pionek w grze ideologicznej. Za świętym Augustynem tak ujął to – jeszcze wtedy – kardynał Józef Ratzinger w swoim Wprowadzeniu w chrześcijaństwo. Mówił on o podwójnej „przynależności” chrześcijanina: do czasu i do wieczności w tym samym momencie albo o podwójnym obywatelstwie: państwa ziemskiego, historycznego, kulturowego, i Państwa Bożego – wiecznego. Dosyć to frapujące: w literaturze chrześcijańskiej owa kwestia chyba się przejawia.
Siłą literatury chrześcijańskiej winna być ufność, nie wątpliwość czy niepokój. Zaufanie. Piękny stan. „Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”. Takie wyznanie w kontekście ludzkiej słabości – to heroizm! To wyzwanie. Rewolucja, trzęsienie ziemi! Z epicentrum zlokalizowanym w ludzkiej słabości. Chrześcijanin wypowiadający te słowa podczas modlitwy, wystawia się na wszelkie zło, które tkwi w świecie, ale głównie w nim samym. Mów tak na co dzień, a pójdziesz drogą twojego Nauczyciela! Przecież to jest droga, która prowadzi nie tylko do wskrzeszenia Łazarza czy zmartwychwstania albo łagodnego nauczania na Górze, ale to klęska Getsemani, to złość w świątyni, to ciągłe doświadczanie agresji tych lepiej wiedzących, wreszcie sąd, zdrada, opuszczenie i ból, który przeszywa. O czym my rozmawiamy? Czy ufność ma nas od pójścia tą drogą ocalić? Jeżeli ufnie mówisz Bogu, „niech będzie nie jak ja chcę, ale jak Ty chcesz” – witaj w klubie podwyższonego ryzyka. Ufność tak rozumiana to absolutne wystawienie się. W takiej przestrzeni rodzą się wielkie, a przede wszystkim znaczące dzieła.
Czy są w tym względzie jakieś preferowane gatunki? Wątpię: wszystkie możliwe gatunki, które wymyślił człowiek, począwszy od Homera po Katarzynę Kozyrę mogą stanowić inspirację (nawet poprzez zaprzeczenie).