09.02.2023

Nowy Napis Co Tydzień #189 / Uśmiechy światła

Gdy wracamy z greckich wysp, zabieramy ze sobą kamienie wyłowione z Morza Jońskiego lub Morza Egejskiego. Nie muszę nikogo przekonywać, że są to najtrwalsze pamiątki z podróży. Podczas gdy plastikowe breloczki, jedwabne chustki i błyszczące zapalniczki odchodzą w krainę niebytu, białe kamyczki na stanowiskach istnienia cierpliwie, nieprzerwanie i statecznie czekają na rozwój wydarzeń. Kamienie są najtańszymi i najbardziej osobistymi pamiątkami. Okazuje się jednak, że pomysł ten nie był naszym oryginalnym, rodzinnym odkryciem, o czym zaświadcza książka Jakiś Odys i inne pisaniny „badacza niekonieczności” ‒ Krzysztofa Lisowskiego.

Na tom składa się dwadzieścia dziewięć tekstów, wśród których znalazły się eseje, wspomnienia o zmarłych przyjaciołach, relacje z podróży, refleksje o pisarzach i książkach, epizodach życiowych i o pandemii, a także rozmowa ze znawczynią i tłumaczką literatury włoskiej. Gdyby nakreślić mapę wędrówek autora Feng shui dla bezdomnych, znalazłyby się na niej między innymi: Wyspy Jońskie (Kefalonia, Itaka, Korfu, Paksos i Antipaksos), Wyspy Elafickie (Lopud, Koločep, Šipan, Daksa), chorwackie miasta Dubrownik i Zadar, Macedonia Północna, Sycylia. Podróże Lisowskiego mają charakter literacki również przez czytane dzieła i poznawanych autorów, a zatem przestrzeń literackich wędrówek poszerza się i zagęszcza. Jeżeli Konstandinos Kawafis ‒ to także Aleksandria, jeśli Jorgos Seferis ‒ to również wyspa Poros, jeśli Nikos Kazantzakis ‒ to obowiązkowo Kreta, jeśli Mario Praz ‒ to oczywiście Rzym… Bohater „innych pisanin” ma oczy zwrócone na Południe – nie chodzi tylko o kraje śródziemnomorskie: Chorwację, Macedonię, Grecję, Włochy, ale także o Czechy, bo literatura naszych południowych(!) sąsiadów, dla bohatera tych refleksji, wydaje się bardzo ważna – Bohumil Hrabal, Vaclav Havel, Petr Král kierują uwagę w stronę Pragi.

Eseistyczne podróżopisarstwo krakowskiego poety od lat obfituje bogactwem zaciekawień. Autor stara się za ich pośrednictwem zrozumieć samego siebie i innych. Pomaga mu w tym dziedzictwo kulturowe. Sprawy osobiste prowadzą do zagadnień ogólnych, a zmysłowe doświadczenia wiodą do racjonalnych obiektywizacji. Istotą pomieszczonych w książce tekstów okazuje się refleksja wsparta zainteresowaniem literaturą i kulturą. Zindywidualizowany tok myślenia każe bohaterowi tej prozy starannie dobierać lektury – czytać w odwiedzanych stronach (lub wcześniej, przygotowując się do podróży) utwory z tymi miejscami związane, sięgać do pisarzy pochodzących z danych okolic. Wydaje się, że ma duże zaufanie do literatury, ona go prowadzi, zakreśla horyzonty, wskazuje kierunki.

Lisowski jest świadom, że wystarczy gdzieś się udać, rozejrzeć i czerpać radość z istnienia, aby wtajemniczenia mogły stać się naszym udziałem. Podróż jawi się jako poszukiwanie skarbu, perły, ale perły duchowej, we wnętrzu człowieka. Odbywa się ono na przykład poprzez czytanie starożytnych maksym zawartych w książce Krzysztofa Bielawskiego Delficki trójnóg. Sentencje delfickie. Wędrówka z książką w ręce, nieśpieszna i pełna skupienia, pozwala na odpoczynek i sama staje się tym odpoczynkiem. Autor dozuje wskazówki autorytetów, złote myśli, cytaty, cudze i własne obserwacje, mikrozdarzenia i wrażenia. Kąpiel w morzu, kolacja w restauracji, zakupy, spacer do portu, zwiedzanie, kontemplacja dzieł architektury i sztuki ‒ wszystko to stanowi tkankę owocnego spędzania czasu. Wiele w szkicach Lisowskiego odwołań do mitów, do poezji, filozofii. Nie wydają się one jednak wymuszone i nie występują w nadmiarze. Jeśli życie, jak chciał wspominany na kartach książki Emil Cioran, jest robotą do zrobienia, to eseista wykonuje ją sumiennie, starając się czerpać z niej nie tylko pożytek, ale także przyjemność. Przykłada się pilnie do tej pracy; widać, że ją kocha. Autor zabiera nas w miejsca, „gdzie śmieje się natura”. Mają one w sobie coś szczególnego. Drzewko poziomkowe to nie tylko drzewko, lecz może ma coś wspólnego z ogrodem rozkoszy, ścieżką w stronę morza mógł schodzić sam Dionizos, a obłok to nie zwykły obłok, tylko „jakiejś postaci / ulotny kształt wędruje nad wzgórzami” (K. Kawafis, Pamięć, tłum. I. Kania). Czy trzeba dodawać, że jońskie noce są niezwykłe?

Przyjemnością może być na przykład wyobrażanie sobie codzienności życia Heraklita z Efezu albo refleksja nad zjawiskami literackimi, gdzie życie łączy się nierozerwalnie z dziełem, gdzie filozofia czy doskonała poezja staje się dokumentem postawy życiowej, emocji, miłości, zagubienia lub tragedii. Zarysy szkiców do portretu prowadzą do różnorodnych refleksji na temat literatury, ale też nakreślenia własnej postawy wobec wybranych zjawisk. Mamy w książce równowagę – nie tylko rzeczy i sprawy dobre, ale także niebezpieczne, groźne, nieprzyjemne: „Wirus działa, gdzie chce i kiedy chce, pojawia się na nowo, zabija nawet tych, którzy wyzdrowieli i wypuszczono ich do domów. Czy kiedykolwiek odzyskamy zaufanie do kolaborujących z wirusem przestrzeni i czasu, które tak nas haniebnie zawiodły?” ‒ pyta autor w szkicu Pandemia to greckie słowo.

Sposoby radzenia sobie z ograniczeniami są różne. Pokrzepiająca jest relacja ze wspólnego z artystą-malarzem konstruowania w myślach okrętu, którym Odys mógł wracać do domu spod Troi. Mentalne budowanie wraz ze Zbigniewem Bielawką tego statku, którego efektem będzie wyjątkowy obraz, jest świadectwem humanizmu, który potrafi pokonywać ograniczenia narzucone przez zewnętrzne warunki. Bardziej powszechną formą pokonywania barier jest oczywiście lektura wybranych dzieł.

Z pandemią wiążą się elegijne pożegnania Przyjaciół. O wybitnym poecie z Sanoka Januszu Szuberze Lisowski pisze tak: „Na rzeczy niskie i plugawe nie było w nim zgody. Wypada to pamiętać i to uszanować” (Żeby nie zapomnieć). Jana Stachowskiego wspomina następująco: „człowiek o otwartej głowie i sercu, skory do dzielenia się wiedzą i radościami, prawy przyjaciel, który zawsze miał plan i z którym pięknie spędzało się czas” (Kuba. O Janie Stachowskim i literaturze czeskiej). Mieczysława Machnickiego spokrewniała z autorem „podobna skłonność do niezależności, do wyjścia z grupy, do poszukiwań na własną rękę” (O Przyjacielu. Wspomnienie o Mieczysławie Machnickim (1943–2021)). Lisowski utrwala epizody łączące go z ludźmi, którzy odeszli, pozostawia serdeczne okruchy wrażliwości, życzliwości i ciepła.

Z polskich autorów eseistę interesują książki Zuzanny Ginczanki, Adama Zagajewskiego i Beaty Szymańskiej. Wszystkie one zostały ocenione przez niego bardzo wysoko. Osobne miejsce zajmują w tomie Tadeusz Kwiatkowski i Aleksander Wat. Szkice przedstawiają w oryginalny sposób wybrane zjawiska życia literackiego. Istotny jest także w zbiorze wątek włoski: rozmowa z tłumaczką profesor Joanną Ugniewską, zapiski z Sycylii i refleksje nad Wspaniałościami Rzymu Maria Praza.

Tytułu całemu tomowi „pisanin” po części użyczył szkic dotyczący pierwszego greckiego noblisty Jakiś Odys (notatki o esejach wybranych Jorgosa Seferisa). Jest to jeden z trzech tekstów poświęconych autorowi Drozda. Pierwszy mówi o „legendarnym, dawno wyczekiwanym u nas dziele myśli europejskiej”, to jest wyborze dzienników Dni 1941–1957, a drugi – Wyjście stąd w światy inne – traktuje o jego poezji zebranej w tomie Król Asine i inne wiersze. Wyjątkowe książki zawdzięczamy tłumaczowi Michałowi Bzinkowskiemu. Z tekstów Lisowskiego zyskujemy zarys postaci frapującej, wyjątkowej. „Poważny, zatroskany, zgnębiony, melancholijny, przytłoczony cieniem dziedzictwa wieków minionych” poeta staje się jednym z patronów zbioru Lisowskiego. Autor cytuje uzasadnienie Akademii Szwedzkiej przyznającej Grekowi Literacką Nagrodę Nobla za rok 1963: „Dorobek poetycki Seferisa jest niewielki objętościowo, jednak dzięki jego unikatowej myśli i stylowi, a także pięknu języka, stał się trwałym symbolem wszystkiego, co niezniszczalne w helleńskiej afirmacji życia”.

Jak interpretować ten tytuł w całości? Chyba najprościej słynnymi słowami Leopolda Staffa: „Każdy z nas jest Odysem, / co wraca do swej Itaki”. Książka jednak pozostawia nas z pytaniami. Czy znajdziemy miejsce, z którego już nie będziemy musieli wędrować? Czy istnieje w ogóle lepsze miejsce niż to, w którym obecnie się znajdujemy? Czy też każde jest „jakąś Itaką”? „Czy rozumiemy dobrze, jakie wtajemniczenia były naszym udziałem?” Bo pisanie to też wyprawa z wyobraźni na papier, czasami bardzo długa i niebezpieczna.

Z podróży przywozimy nie tylko kamienie. Czasem są to monety z wizerunkiem pszczoły, żółwia czy portretem Orofernesa. Odbija się w nich światło poranka, uśmiech dziewczynki schowanej za drzewem, melodia greckiego powitania. Chciałbym powiedzieć, że są one trwalsze od skały i spiżu… Jednak: „Ledwo pamiętam oczy; były chyba fiołkowe / Tak, barwy fiołkowej, wpadającej w szafir…” (K. Kawafis Odległe, tłum. I. Kania). Światło „otwierało oczy”, a słowo? Czy brzmiało ono: Kaliméra a może antio sas? Bywa, że w podróży coś gubimy albo zostawiamy. Autor pisze o mocnych sandałach, które zostały na szczęście i na znak, że trzeba na Wyspy Jońskie wrócić. No cóż, „wędrowanie jest początkiem jeszcze większej tęsknoty”. Czytając te piękne i oryginalne „pisaniny” mam przekonanie, że greccy bogowie i herosi wcale nie pomarli. Warto je zatem czytać aż zapadnie ciemność, a nawet dłużej…

Krzysztof Lisowski, Jakiś Odys i inne pisaniny, Kraków 2022, Krakowska Biblioteka Stowarzyszenia Pisarzy Polskich

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jarosław Petrowicz, Uśmiechy światła, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 189

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...