Nowy Napis Co Tydzień #193 / Nadawanie z wnętrza starości
… z niczym tu przyszłam
i odejdę z niczym
i wkrótce będzie jakby mnie nie było
W 2022 roku Urszula Kozioł obchodziła 65. rocznicę debiutu poetyckiego (Gumowe klocki zostały opublikowane w 1957 roku). Momenty – najnowszy tom, którego szata graficzna utrzymana jest w tej samej estetyce, co w przypadku dwóch poprzednich zbiorów (Ucieczki i Znikopisu) – można by potraktować jako jubileuszowy, jednak ze względu na to, że poetka kontynuuje w nim tematy znane czytelnikom i krytykom literackim od wydanego w 2014 roku Klangoru
To są bardzo okrutne wiersze, przy czym bezwzględna jest poetka przede wszystkim dla siebie samej, choć obserwacje i wnioski mają wymiar uniwersalny. Żadnej „pogodnej starości” nie ma, jest tylko samotność i ogołocenie. Do tej pory, myśląc o odwadze spojrzenia na późny wiek, przypominałam sobie późne wiersze Iwaszkiewicza, zwłaszcza z tomu Śpiewnik włoski, w którym poeta przestał szukać piękna i spojrzał w twarz cierpieniu. Lecz Iwaszkiewicz napisał go, mając siedemdziesiąt lat; Urszula Kozioł tworzy, mając dwadzieścia lat więcej. Tak późny wiek jest przywilejem ofiarowanym populacji przez czas bez wojen i wielkich wstrząsów w Europie, ale przynosi inne problemy, na które nie można już szukać remedium w postaci podróży i nowych wrażeń. Tym bardziej że nadszedł właśnie czas przesilenia i przewartościowania priorytetów
A. Nasiłowska, Samotność Urszuli Kozioł, „Nowe Książki” 2022, nr 9, s. 67. [3].
Iwaszkiewicz nie jest jedynym poetą, którego wiersze powstające w momencie starczego uwiądu, można tu przywołać jako kontekst – nie mniej reprezentatywne teksty pisali również Wisława Szymborska, Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz i Tadeusz Śliwiak. Co prawda formalny akces do zrzeszenia Starych Poetów nastąpił w przypadku Urszuli Kozioł stosunkowo niedawno, jednak krytyczki i krytycy dostrzegli u niej tendencje elegijne znacznie wcześniej – niektórzy już w tomach wydanych przed 2000 rokiem. Janusz Drzewucki, omawiając tom W płynnym stanie, pisał:
Starość, nieuchronne zbliżanie się do kresu życia, to jeden z głównych tematów zbioru wierszy Urszuli Kozioł zatytułowanego W płynnym stanie (Wydawnictwo Literackie, Kraków 1998). Podmiot tego tomu stwierdza, że do niedawna bliskie wspomnienia nagle stały się wspomnieniami odległymi, że to, co było subiektywne, okazuje się w jednej chwili obiektywne. „Więc to jest starość?” – pyta nie bez zdziwienia w zakończeniu wiersza Zlodowaciałe w perspektywie wspomnienia, […]. Ale co najważniejsze, o śmierci poetka mówi bez patosu, jak o czymś normalnym i naturalnym
J. Drzewucki, Muzyka sfer. Teksty o poetkach i poetach, Warszawa 2020 [dokument elektroniczny], s. 129. [4].
O tendencji do akcentowania tematu przemijalności przez Urszulę Kozioł pisała również Małgorzata Mikołajczak: „W jej wierszach wszystko podlega przemijaniu, a przeczucie końca obsesyjnie wyprzedza rzeczywisty koniec”
mój utracony
mój bezpowrotny
pamięć mnie boli od pustki
(s. 36)
Zmiana sytuacji egzystencjalnej powoduje, że głównym problemem okazuje się znikliwość samej siebie. Formuły świadczące o balansowaniu na granicy bycia i nie bycia („prawdę mówiąc / tutaj już nie ma mnie”, s. 20; „zaczynam już na dobre / zanikać”, s. 21; „Jasne / jeszcze jestem”, s. 34) należałoby postrzegać nie tyle jako poetycki komentarz do kwestii braku i pustki, lecz przede wszystkim nadawanie z wnętrza stanu, który okazuje się niepoznawalny dla postronnych.
Świat w poezji Kozioł wyludnił się, choć trudno podejrzewać poetkę o mizantropię. Strategia ta podkreśla rolę, jaką odgrywał w życiu poetki mąż. To jego odejście zmieniło wszystko, co było do tej pory znane i oswojone:
ziemia uciekła mi spod nóg
nie mam komu powiedzieć
co mi się stało
i że dzieje się coś
co nie miało się dziać
świat troi mi się w oczach
ucieka ode mnie
nie mam gdzie zostać
podziewam się spadając
w NIC
(s. 20)
Przywołane formuły dotyczące nieistnienia świadczą nie tylko o przygotowywaniu się na moment ostatecznego zniknięcia, lecz również o porzuceniu myśli o poezji jako formie nieśmiertelności. Taki kierunek refleksji w późnej twórczości Kozioł sugeruje fragment wiersza Bezmonumentu ze Znikopisu:
[…]
więc umrę cała a wraz ze mną
zemrą wiersze
które kochałam u innych
i te pisane przeze mnie
i te co jeszcze są do napisania
[…]U. Kozioł, Bez monumentu [w:] tejże, Znikopis, Kraków 2019, s. 20. [6]
Utożsamienie poetki z osobą mówiącą w wierszach nie jest nadużyciem, a wiara w to, że można pisać w sposób intymny mimo faktu, że coś, co jest najbardziej prywatne, powierza się rzeszy czytelników, wynika z założeń poezji senilnej, w której częściej niż w jakiejkolwiek innej odmianie poezji następuje odsłonięcie, odkrycie, upublicznienie własnych lęków, słabości i niepokojów. W niemal wszystkich wierszach z Momentów dominuje forma monologu, która podkreśla efekt bycia powiernikiem sekretów i przemyśleń tej, która wygasa (s. 38). Strategię uwierzytelnienia wzmaga również odautorska informacja zawarta w początkowej części wiersza Zamęt:
Dzień
w którym runęła na mnie samotność
w majowy świt 2010
[…]wtedy oślepłam i ja
ogłuchłam i zdrętwiałam
ale nie przemieniłam się w drzewo
raczej w drewno
w bezlistny pień
do którego nie lgnie rosa
ani wiosenny liść
(s. 15)
Choć namysł nad linią demarkacyjną, jaka miałaby oddzielać to, co szczere od tego, co podlega konwencjonalizacji każdorazowo wymaga ostrożności i wart jest podjęcia, to jednak senilia uznawane są za szczególny rodzaj twórczości. Nawet Nasiłowska, pisząca o tym, że nowym pięknem po drugiej wojnie światowej jest prawda: „Im bardziej bezwzględna – tym lepiej”
W przypadku Kozioł bardziej trafne jest dostrzeżenie, w jaki sposób poetka wykorzystuje aluzje kulturowe i włącza je w obręb własnych wypowiedzi. W zacytowanym Zamęcie pojawia się nawiązanie do mitu o Dafnis, która została zamieniona w drzewo. Wdowa donosi, że na skutek doświadczeń, o jakich mowa w inicjalnej strofoidzie, uległa transformacji w drewno. Ta wymowna degradacja, mimo że materiał, w jaki została przemieniona niewiele różni się od pojawiającego się w źródłowej wersji mitu, świadczy o ubyciu sił witalnych, braku możliwości kwitnięcia i przerwaniu obiegu życiodajnych soków.
Dominantami tematycznymi Momentów są smutek, lęk i tęsknota (poetka rzadko nazywa emocje, pod wpływem których powstały poszczególne teksty), jednak Kozioł udaje się przekroczyć granicę rozpaczy. W jej twórczości wątki autotematyczne pojawiają się również w tomach, których zadaniem jest wieloaspektowe opisanie sytuacji wdowieństwa. Świadczy to o pozostawaniu wierną własnym decyzjom sprzed lat. Mikołajczak pisze:
Po 1974 roku autotematyzm wyraźnie nasila się i krystalizuje. Powstaje swoista teoria języka, a wraz z nią filozofia słowa, która najpełniejszy wyraz znajduje w dwóch ostatnich tomikach poetyckich: „Postojach słowa” (1994) i „Wielkiej pauzie” (1997), […] Wraz z krystalizacją refleksji autotematycznej wzrasta szczególna rola słowa i jego znaczenie dla mówiącego podmiotu
M. Mikołajczak, Podjąć przerwany dialog…, s. 97. [9].
W Wyznaniu poetka stwierdza zaś: „Przycupnęłam na literce w środku alfabetu” (s. 42), natomiast w wierszu o incipicie *** Żyję na wygaszonych światłach… wyznaje:
[…]
próbuję schować się w wierszu
jak w schronie
pcham się do środka wiersza
ale on wcale nie chce
dać tego miejsca akurat mnie
[…]
(s. 38)
Poezja nie ma mocy unieśmiertelniania, ale „pisanie o pisaniu” wymaga czujności i gotowości do mierzenia się z materią wiersza – bez względu na okoliczności. W Momentach zamieściła Kozioł tekst świadczący również o jej poczuciu humoru:
Litery – żywe
mienią się zrzeszają
żeby utworzyć wyraz
a potem
ewokować następne i następne
tworzyć przestrzeń słowa
przestrzeń zdania
Rozmnażają się
………
Dokończ to sobie
Nie leń się
(s. 40)
Dyskurs metakrytyczny pozwala również wyrazić to, co najważniejsze w sposób metaforyczny, a więc zapobiega rozlewności emocjonalnej. Autorka Znikopisu pisze o doświadczaniu pustki w sposób niepozostawiający wątpliwości, że jest to najtrudniejszy stan, z jakim przyszło jej się zmierzyć, ale w najnowszym tomie pisanie o stratach nie nosi znamion ekshibicjonizmu. Ta cecha twórczości Kozioł okazuje się niezmienna: w jej projekcie poetyckim ważniejsze od dopuszczenia do głosu nagich, nieuporządkowanych poetycko emocji jest opracowanie tematów samotności i starości w sposób sugestywny dla każdego czytelnika. O braku świadczą nie tylko poszczególne wiersze i kreowane w nich sytuacje, lecz również tytuły: Bez zasięgu, Bez pamięci, W bezsenne noce, Bezsens. We wszystkich pojawia się cząstka „bez”, która zapowiada temat wiersza, stanowi drogowskaz dla interpretatora.
Trudno uznać Kozioł za radykalną awangardystkę, ale w Momentach nie brak zaskoczeń, mimo że – jak zapowiada sama autorka na czwartej stronie okładki – „Stara kobieta, wygłaszająca w Momentach długi monolog, żyje w totalnej samotności. Usiłuje z kimś rozmawiać, bywa, że całymi dniami nie słyszy swojego głosu”.
Choć metafora wiersza jako schronienia nie jest zbyt innowacyjna, to jednak Kozioł udaje się zabrać głos w sprawach przekraczających jednostkową perspektywę. Wspomniany w tomie „huragan dziejów” (s. 39) można powiązać z sytuacją w Ukrainie. Poetka zdecydowała się przekroczyć dotychczasowy katalog tematów i skierować apel o wsparcie i solidarność dla obywateli pogrążonego w wojnie sąsiedniego państwa. To zaskakujące i symptomatyczne, że przedostatni wiersz tomu, Wyznanie, rozpada się na dwie części (osobistą i wspólnotową). Świadomość obciążenia, jakie stanowi długotrwałe zajmowanie się sobą, zmusza do postawienia sprawy jasno: „Najwyższy czas / Żeby oddalić się od samej siebie” (s. 42). Tytuł wiersza wiąże się nie tylko z osobistymi obawami („Umieram ze wstydu / Że nie udźwignę cierpienia”, s. 42), lecz również z koniecznością poszerzenia kręgu doświadczeń uznawanych za ważne. W poezji Kozioł pojawiają się reminiscencje drugiej wojny światowej, dlatego jej apel z Wyznania to coś więcej niż fragment wiersza okolicznościowego czy znak koniunkturalizmu. Poetka, będąc świadkiem zniszczeń drugiej wojny światowej, potrafi dostrzec cierpienie innych i zagrożenia, jakie płyną z decyzji o zbrojnym ataku jednego państwa na drugie.
Tom Momenty mógłby zostać potraktowany jako forma pożegnania
kto mi to zrobił
za co
że straciłam głowę
i serce –
została mi tylko szara bura pamięć
sztywna i goła
jak jakiś nieboszczyk.
(s. 25)
Biorąc pod uwagę rozpiętość tonacji, jakie pojawiają się w Momentach, warto mieć nadzieję, że Kozioł nie ucichnie, lecz wyda kolejny zbiór, którego nie będzie należało traktować w kategoriach rozwoju poetyki, lecz jako raport z pól walki. Dzięki Wyznaniu wiemy, że walka poetki toczy się na wielu frontach.
Urszula Kozioł, Momenty, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2022