20.06.2019

Nowy Napis Co Tydzień #002 / Dłużnik przeżytego

Zobacz nagranie rozmowy o poezji z Małgorzatą Lebdą

Dlaczego piszę? Jest kilka powodów. Pierwszy z nich wiąże się z tym, co powiedział Miłosz podczas odczytu w Akademii Szwedzkiej: „Być może jest tak, że nie ma innej pamięci niż pamięć ran”. Ta pamięć – a jestem głęboko przekonana, że ma ją każdy z nas – domaga się ode mnie wypowiedzenia. Wiąże się to dla mnie również z poczuciem, że posiadam pewien dług wobec pamięci.

Wyrastałam w domu, w którym nikt nigdy nie fotografował, nie posiadam żadnych fotografii z dzieciństwa, wszystko, co posiadam, jest obrazem pamięci. Być może, gdyby moje dorastanie w beskidzkiej wsi miało fotograficzne realizacje, nie czułabym tak obsesyjnej potrzeby spisywania tego, co pamiętane. Dlatego, jak mówi o swoim pisaniu Herta Müller, czuję się „dłużnikiem przeżytego”.

W książce Italo Calvino Jeśli zimową nocą podróżny czytamy, że „życie jest niczym innym jak wymianą zapachów”. Dla mnie jest tym właśnie, ale jest jeszcze wymianą słów. To one tworzą dla mnie sensy, definiują je i często podważają już te istniejące. Jest to ciągły ruch. Proces. Wymiana. Redefiniowanie. W moim przypadku u źródeł wiersza każdorazowo leży autentyczne przeżycie, ukłucie świata, punctum – jak określiłby to Roland Barthes.

Kolejny powód: piękno. Piszę z powodu wierszy, ale nie swoich. Z powodu tego:

Całuję brzuch

całuję twoją pokrytą bliznami
łódkę skóry. Płynęłaś
z nurtem historii
i weźmiesz ją ze sobą 

Brzuch każdego z nas
całowały usta
obce drugiej osobie

co do mnie
błogosławię każdemu
kto ucałował cię właśnie tutaj

(Michale Ondaatje, przełożyła Agata Hołobut)

I z powodu tego:

Pokój 421

Moja matka się psuje. Ma swój kąt,
prawie że trumnę, gdzie obszczywa krzesło
i odsiaduje ciągle ten sam dzień. Ma widok
na drzewa, na ptaki w tych drzewach,
a żaden ptak nie ma pojęcia, kto go spłodził.

Ponad czterdzieści lat jestem jej synem,
odwiedzam ją, lecz nie wiem, z kim się witam.
Kiedyś czytała mi, kładła do łóżka.
Teraz chwieje się i zacina, staje. Psuje się.

Zwierzęta nie przejmują się swymi matkami,
myślę, kiedy ją karmię trzęsącą się dłonią,
prawie pewien, że ona jeszcze mnie poznaje.

To chyba kosy. Wciąż śpiewają. Ziemia
wzywa. Klątwa za klątwą się spełnia

(Menno Wigman, przełożyli Barbara Kalla i Adam Wiedemann)

I być może z powodu tego, że w wieku wszelakich inicjacji przeczytałam książkę Tadeusza Nowaka A jak królem, a jak katem będziesz, a w niej to:

Chciałbyś być królem? [...] – A może ty, Piotrze, chcesz być katem? Kat to też król. Nawet większy niż król, bo od śmierci. Czemuś tak podskoczył? Jakbyś był katem, byłabym katową. I kąpałabym się w wodzie, której dno byłoby wyścielone czerwonym suknem. I czyściłabym twój miecz w piasku, i mielibyśmy z sobą dzie… Położyłem dłoń na jej ustach. Próbowała ją oderwać. [...] Bełkotała coś pod dłonią, niemal się dusiła. Ale wolałbym rozgnieść jej wargi na miazgę niż usłyszeć, co by się narodziło z tej katowskiej wody, z tego kata, z tej katowej.

Kolejny powód: tajemnica. Margaret Duras pisała: „Pisać to próbować dowiedzieć się, co by się napisało, gdyby się pisało – dopiero potem to wiemy – przedtem to najniebezpieczniejsze pytanie, jakie można sobie zadać”. Pytać siebie samego o nienapisane, stać przed możliwością napisania wszystkiego. To wielka pokusa.

I kolejny powód: przyjemność. Płynie ona zarówno z samego fizycznego aktu pisania, jak i z tego, co on prowokuje. Pisanie to dla mnie jeden z najskuteczniejszych sposobów, aby prowokować rozmowę. Może więc piszę, aby rozmawiać?

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Małgorzata Lebda, Dłużnik przeżytego, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2019, nr 2

Przypisy

    Loading...