18.03.2021

Nowy Napis Co Tydzień #092 / Szczęście jako efekt uboczny

Użyte w tytule najnowszego tomiku poezji Tamary Bołdak-Janowskiej samotne słowo „szczęście” jest rzeczywiście na tyle samowystarczalne i wymowne, że nie potrzebuje retorycznej obstawy. Deklinowane i deklamowane na rozmaite sposoby stało się bodaj najczęstszym bywalcem leksykonów filozofii, poradników psychologicznych czy popularnych czasopism o tym i owym. W swojej ofercie posiada to pojęcie również każda szanująca się religia, o tych mniej szanujących się nie wspominając. Pomimo tego, że od tysiącleci próbujemy pochwycić je w sieć naukowej metody lub ująć w zestaw skutecznych technik relaksacyjnych, wymyka się ono bezkarnie naszym sidłom i zasadzkom, pokazując nam plecy, by potem pojawić się nieoczekiwanie gdzieś zupełnie indziej, gdzieśmy się go najmniej spodziewali, kapryśne i nieobliczalne. Skoro zatem, mimo podejmowanych kolektywnie wysiłków, nie sposób szczęścia w żaden sposób zaprogramować, zdefiniować czy choćby opisać, może jedyne, co nam pozostaje, to okryć je całunem poezji, by spoczywało w niedopowiedzeniu, dyskretnym poruszeniu serca, tajemnicy…

Zbigniew Herbert w wierszu Pan Cogito czyta gazetę zwrócił przed laty uwagę na przewrotną „arytmetykę współczucia” – duże liczby, wbrew pozorom, nie przemawiają wcale do wyobraźni, lecz przemieniają w abstrakcję. Podobne niebezpieczeństwo zagraża i szczęściu. Jego silna pozycja frekwencyjna w potocznej komunikacji, od naiwnych młodzieńczych westchnień, poprzez motywacyjne zaklęcia, po pseudonaukowe techniki perswazyjne, grozi banalizacją. Śmiem twierdzić, że napisanie w XXI wieku dobrego wiersza o szczęściu jest zadaniem równie karkołomnym jak napisanie dobrego wiersza o miłości. Tymczasem Tamara Bołdak-Janowska podejmuje to wyzwanie – co więcej, idzie na całość, poświęcając szczęściu cały tomik.

Pierwsze gratulacje należą się więc olsztyńskiej poetce przede wszystkim za odwagę. Na jej najnowszy zbiór poetycki składa się poemat Zdolny i dziesięć lirycznych obrazków zilustrowanych autorskimi grafikami, które artystka nazywa słusznie „najprostszymi ze wszystkich rysunków, jakie kiedykolwiek zrobiła” i dodaje: „z kilku kresek usiłowałam stworzyć szczęście”Wypowiedź Tamary Bołdak-Janowskiej dla „Informacji Kulturalnych” TVP Olsztyn: https://olsztyn.tvp.pl/51301486/czym-jest-szczescie-literackie-poszukiwania-tamary-boldakjanowskiej [dostęp: 2.02.2021].[1] – ponieważ rysunki te wymykają się mojej estetycznej percepcji, ograniczę się do odnotowania ich obecności.

Szczęście nie pojawia się – ani wprost, ani pod postacią metonimii – jako motyw tytułowy czy przewodni w żadnym z utworów, ale jest równomiernie rozpylone po całym tomiku, poczynając od karty tytułowej, gdzie nęci nas wonią mięty, po zamykający zbiór Ładny wiersz. I właśnie ta dyskretna obecność „towarzysząca”, a nie pierwszoplanowa, oddaje chyba najlepiej jego istotę i najgłębszą naturę. Tamara Bołdak-Janowska nie szuka bowiem szczęścia w efektowanych uniesieniach zmysłów i spektakularnych dekoracjach, lecz odnajduje je w codziennej zwyczajnej niezwyczajności – źródłem szczęścia może być „ptakanie” o poranku, krople deszczu czule opadające na dłonie listków czy gwiazda na nocnym niebie. Żeby jednak te pospolite doświadczenia mogły stać się źródłem eudajmonicznego doznania, niezbędna jest uważność, wrażliwość i wejście z otaczającym nas światem w bliską, harmonijną relację, opartą na poczuciu jedni.

Fragmenty wierszy Gwiazda czy Jedyne z powodzeniem mogłyby służyć za motto modnych ostatnio poradników medytacji mindfulness:

Więc chwilo, ta chwilo, podściel swoją dłoń pod ból,
Pod myśl zajętą bólem. […]
Moja jesteś chwilo. Należysz to mnie…
jak własna skóra, którą ściągnięto i uszyto na miarę.

W zakończeniu wiersza Gwiazda ta szczególna chwila zespolenia z porządkiem natury, którego zachwycającą materializacją jest „ładność na niebie”, nazwana zostaje „Chwilą Perfekcją”, a zatem absolutnym spełnieniem, osiągnięciem ideału doskonałości. W wierszu Jedyne podmiot liryczny radzi: „Wolniej postrzegaj rzecz”. Wolniej i uważniej, bo każda jest jedyna w swoim rodzaju – moglibyśmy dopowiedzieć. Warunkiem osiągnięcia tego ideału jest „dobra myśl”, która „nie plącze szyku wspólności” i tworzy wraz ze światem „powabną całość” (Ładny wiersz), ale niezmiernie użyteczna jest również wyobraźnia, dzięki której wszystko może być wszystkim – umożliwiająca czarujące metamorfozy rzeczywistości i sprawiająca, że linia brzegowa jeziora może się na przykład przemienić w wyszczerzony pysk zwierzęcia (Wszystko). Te trzy przymioty – uważność, wrażliwość i wyobraźnia – sprawiają, że w Ładnym wierszu udaje się sprowadzić na ziemię niebo i skrystalizować je na „nagiej gałęzi krzaka”.

Znamienne, że podmiotu lirycznego wiersza Deszcz nie interesuje żadna gwałtowna nawałnica, co szaleje i topi, lecz „rozumny” deszcz, co w listkach się kołysze. Przyglądanie się zielonym i żółtym kroplom wody na delikatnej dłoni listka staje się niczym medytacja, której owocem jest następująca konstatacja:

To chyba jest szczęście?
Dorównać myślą temu, co się tu
samo stwarza, samo krząta?

Podobną wymowę ma dwugłos liryczny zatytułowany TamTu. Życie „tam” jest nieludzkie, przypomina wyuczone miny cyrkowego zwierzęcia studiującego na „uniwersytecie Jednak Istnienia”, powtarzane bezmyślnie i zupełnie nieprzekonujące. Prawdziwe życie jest tylko „tu”: „Tu się wiąże / istota i coś, tak istoty pełne, / że się zatrzymujesz z myślą, spokojnie szczęśliwą: / to jest to”. Wiersz Tu kończy zupełnie bezpretensjonalna definicja szczęścia: „Na przykład nie interesuje cię, która teraz godzina”.

Tomik Tamary Bołdak-Janowskiej oprócz poetyckich opisów własnej duchowości opartej na głęboko refleksyjnej naturze i uważnym, wręcz czułym obcowaniu z otaczającym światem zawiera również niełatwą próbę zbilansowania epoki i diagnozy naszych czasów – „tego, co było, co jest i co będzie” – jak mówi autorka. W tym procesie rolę kluczową odgrywa pamięć. Kategorii tej poświęcony jest już inicjalny utwór Nad ranem, którego sytuacja liryczna fizycznie osadzona jest o świcie – lub jeszcze przed świtem, w każdym razie o tej porze, gdy noc się już kończy, a dzień się jeszcze nie zaczął na dobre. W tym interludium pomiędzy nocą a dniem, snem a jawą podmiot liryczny wsłuchuje się w całkiem intensywne jak na tę porę dźwięki, które przywodzą na myśl dawne czasy, gdy już o tej porze „śpiewała kuchnia. Sztućce, garnki, wiadra. W rękach matki, ojca” – a wszystkie te czynności kuchenne jak u ptaków – wczesne i naturalne (nic poprawianego). Wspomnienie to staje się źródłem pragnienia podmiotu lirycznego: „Chciałoby się tamtej kuchni z żyjącymi. / Najbardziej dalszego ciągu tamtego snu”. To pragnienie kontynuacji – to próba podwiązania zerwanej nici czasu, zespolenia tego, co bezpowrotnie minione z tym, co aktualne.

Kolejny wiersz zatytułowany właśnie Pamięć jest wręcz apologią tej niezwykłej sprawności ludzkiego umysłu i wyobraźni, która potrafi wskrzesić minione i daje możliwość „znowu przeżyć, co było miłe / Ile razy zechcesz”. Pamięć jest naszym duchowym domostwem, w którym czujemy się swojsko i bezpiecznie („swoją pamięć znasz na pamięć”). I może to również jest szczęście, że dana jest nam pamięć dobrych chwil i zdolność zapominania tego, co złe, zgodnie z dobrą wolą i zasadą wielkoduszności. Z wierszem Pamięć nieprzypadkowo sąsiaduje Piosenka o śnie, której tematem jest spotkanie z córką. Choć jest ona „zatopiona w zboczu, jak szklanym”, to senne spotkanie daje jednak namiastkę bliskości i przypomina „ręce małe, białe” – „prawa coś rysuje, coś maluje pięknie, / a lewa pomaga jej zręcznie”. Czyż nie jest sen jakimś procesem naszej pamięci? Czy nie jest pamięć śnieniem na jawie?

Gdy mowa o bilansowaniu niełatwej historii minionego stulecia, przywołać należy przede wszystkim wyróżniający się objętością utwór Zdolny. Jego tytuł jest wieloznaczny. Frazeologicznie może być częścią prostej grupy składniowej, gdy uzupełnimy go przydawką lub dopełnieniem odpowiadającym na pytanie: „do czego?”, lub podstawą wyrażenia „zdolny do wszystkiego”. I taki chyba właśnie jest człowiek w tym wierszu – zdolny, utalentowany, ale niestety również zdolny do wszystkiego, w tym do kłamstwa, do najgorszego okrucieństwa, bestialstwa. Na szczęście dana jest mu oczyszczająca moc żalu, którego emanacją jest szczery płacz. To on jest lejtmotywem tego poematu, który można by nazwać hymnem na cześć płaczu. Podmiot liryczny mówi:

Płaczę
Czego jeszcze chcecie ode mnie.
Płacz to nie jest mówienie.
Nie ma w nim słowa, a są wszystkie naraz.
To do człowieka dobrego szosa niebieska.

Ten płacz, choć nie od razu przynosi ulgę, choć jest ogromnym „wysiłkiem obrazów”, ma wartość pokutną i moc terapeutyczną. Jest płaczem ku czystości, pozwala zmyć, spłakać z siebie zło i stać się jak kiedyś „zdolnym małym, ostrożnie, odkrywczo patrzącym”.

Kiedy stary płaczący człowiek przegląda się w kropli łzy i widzi w niej dziecko, którym sam był niegdyś, uświadamiamy sobie, jak krótkie jest nasze ziemskie życie, nawet z perspektywy starca. W wierszu porównywane jest ono do szeleszczącego huku wieków, a może huczącego szelestu… Tak czy inaczej oksymoron, jakim jest nasz żywot, rozpięty jest między odwiecznym pragnieniem wieczności i odwieczną prochową naturą.

Słowo „szczęście” literalnie pojawia się w tomiku kilkakrotnie. Poetka kilkakrotnie podejmuje też prowizoryczne próby jego zdefiniowania (zazwyczaj z partykułą „chyba”). I właśnie w tej „nieporadności” widziałbym największą wartość tomiku o szczęściu Tamary Bołdak-Janowskiej, która nie ulega – na szczęście, nomen omen – pokusie wieku, doświadczenia i dorobku, by coś czytelnikowi objawić czy nie daj Boże wyłożyć, lecz pokornie dzieli się swoim odczuciem, przeczuciem i wyczuciem. Podczas lektury wierszy z tomu Szczęście parokrotnie przypominała mi się myśl dominikanina ojca Józefa Marii Bocheńskiego o tym, że ze szczęściem jest podobnie jak z ciepłem – jest ono efektem ubocznym czegoś zupełnie innego niż to, za czym wielu z nas tak uporczywie dąży, na przykład pracy, miłości. Mam wrażenie, że szczęście Tamary Bołdak-Janowskiej jest równie przygodne i wydziela się niepostrzeżenie, przy okazji.

Książkę można kupić w e-sklepie Instytutu Literatury.

Tamara Bołdak-Janowska, Szczęście, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Odział Warszawa, Warszawa 2020.

Okładka książki

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Tomasz Chlewiński, Szczęście jako efekt uboczny, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 92

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...