Nowy Napis Co Tydzień #002 / Rozmowy z Różewiczem
Jan Polkowski
***Stary poeta w grubych szkłach
drepce do drzwi zaprasza do środka
dam pani kapcie Wiesławy
właśnie wyszła po groszek rzodkiewkę
i coś jeszcze… zapomniałem
moja pamięć wie pani
zupełnie o mnie
zapominaŚmierć ma na sobie sukienkę
obfitej sąsiadki z parteru
ranę kolegi z lasu
twarze festiwalowych poetów
recytujące zdechłe wiersze
korale ze świeżo odnalezionych kości
związanych czerwonym krawatem
uśmiech Niemca który zabił brata
uśmiech damy z gronostajem
(czy ona na pewno
uśmiecha się do nas?)Stary poeta wolałby smakować
aromat oczekiwania
na powrót żony ale zaprasza do stołu
goście milczą gronostaj węszy
między filiżankami
wchodzi na pustą kartkę
czeka na dojrzały owoc
słowaStary poeta w papierowych butach
umierającej od pół wieku
matki wychodzi do kuchni
Arkadii Czyśćca Zebrzydowic
wsiada do zepsutej windy wieczności
umywa ręce
Razem z Witkacym
odchodzi
w nicZostaje pusta kartka
żadnego znaku
żadnego pokarmu
bezradny anioł
uśmiechu siada na niej
jak testament
Tadeusz Różewicz
Poeta w czasie pisaniaPoeta w czasie pisania
to człowiek odwrócony
tyłem do świata
do nieporządku
rzeczywistościPoeta w czasie pisania
jest bezbronny
łatwo go wtedy zaskoczyć
ośmieszyć przestraszyćwynurzył się
wyszedł ze świata
zwierzęcego
na wędrownych piaskach
widać ślady jego ptasich
nóżekz oddali dochodzą jeszcze
głosy słowa
ziarnisty śmiech
kobietale nie wolno mu
spojrzeć
za siebiewyrzucony na powierzchnię
pusty
poniewiera się
po mieszkaniuzakrywa twarz
na której maluje się zdumienie
błąka uśmiech –jeszcze nie potrafi
odpowiadać
na najprostsze pytaniasłyszał
oddech wieczności
przyśpieszony
nieregularny
Jan Polkowski
***Poeta w czasie pisania
ukrywa się za ścianą
śmierci
w utajonym jądrze
świata
w nasieniu
BogaPoeta w czasie pisania
zanika wtapia się w tło
światła
nie można go wtedy
zabićSłyszy jednocześnie
wszystkie opowieści
gromadzi je cierpliwie
w katakumbach języka
Kusi go bezkresna
tajemnica
słówpragnie ukryć się
wśród nich
na zawsze
zamilknąćWie że hałas zasypuje
jego spowiedź
więc z wysiłkiem
osłania słabnący sens
swojego czasu
ślepy ślad losuBezsilnie broni się
przed miłością
do ciemnej mowy
do ucieczki
Tadeusz Różewicz
Poeta emeritusCzesławowi Miłoszowi
siada na ławce
zdejmuje okulary
zamyka oczyprzeciera okulary
otwiera gazetę
rozgląda się po świecie
składa gazetę wstajetraci równowagę
podpiera się laską
czyta napisy
na oparciu ławkiidzie mówi do siebie
rozmawia z umarłymi
poetamipodchodzą do niego
dwie kobiety
pytają czy czyta biblię
czy wierzy w piekło
koniec świata raj na ziemiuśmiecha się kiwa głową
na stare lata woli
rozmawiać z ludźmi
którzy milcząodchodzi
siada na ławce
patrzy na chmurywtedy przylatuje
kruk
przeciąga czarnym piórem
po jego ustach
zamyka je
i odlatuje
Jan Polkowski
***Stary poeta rozmawia już tylko z umarłymi
jest nimi wypełniony po brzegi
tłoczą się w jego stopach mózgu płucach
chcą unieważnić ogromniejący czas gest słowo
otworzyć drzwi zatrzaśnięte
pięćdziesiąt lat temu
i krzyknąć: nie!
ale poprawiają tylko kapelusze
mundury suknie makijaż
żebrzą u stóp nagiej
chwiliPoeta
urna
dół dusz
Mieszkają w nim
także żywi
oniemieli i gadatliwi
szczęśliwi i zapomniani
ślusarze ptaki
i aniołowiePoeta wybiera zgłoski
słabe grobowce sylab
zetlałe odpryski
proroctwaWsparty na lasce
powoli układa na ziemi
słowo
jedno na wiele lat
jedno dla wszystkich narodów
jedno by przemówiła
śmierć
Utwory pochodzą z książki „Rozmowy z Różewiczem”, PWM, 2018.