04.05.2023

Nowy Napis Co Tydzień #201 / Bóg nie opuścił Ukrainy (4)

Fragmenty książki Bóg nie opuścił Ukrainy. Abp Światosław Szewczuk w rozmowie z Krzysztofem Tomasikiem, wydanej nakładem Wydawnictwa WAM (Kraków 2023).

Czy jest możliwe pojednanie z Rosjanami?

My mówimy, że powodem wojny są wewnętrzne choroby Rosji postradzieckiej, która usiłuje rozwiązywać te problemy poprzez zewnętrzną agresję. Ale jako chrześcijanie rozumiemy, że pojednanie jest sercem chrześcijańskiego przesłania. Jak mówił apostoł Paweł: „Sensem mojego apostolstwa jest pojednanie”. W swoich pismach prosił: „Pojednajcie się z Bogiem”. Chrześcijaństwo nie może zrezygnować z tej idei, bo wówczas przestanie być chrześcijaństwem. Pojednanie zaś z Bogiem oznacza również pojednanie z krzywdzicielem. Ale we współczesnym świecie, gdy jesteśmy w niewoli różnych manipulacji, wojny hybrydowej, słowa i pojęcia zaczynają mutować, zmieniają sens. Od czasu wojny gruzińskiej w słowniku politycznym Rosji i przestrzeni postsowieckiej znalazło się pojęcie „przymuszenie do pokoju”. Putin zaatakował Gruzję, by „przymusić ją do pokoju”. I tu, w tym sensie, pokój nie jest prawdziwy, nie jest pojednaniem, tylko porażką jednej strony i hegemonią drugiej. Czyli Rosja uważa, że inni jedynie wówczas pojednają się z nią, kiedy się jej podporządkują. Widzimy to. Ukraińcy są bardzo wrażliwi na taką manipulację pojęciem „pokoju”.

Są teraz bardzo wyczuleni, kiedy ktoś z zewnątrz przymusza ich do pojednania. Akurat na tę ranę położono nacisk, kiedy niedługo po wybuchu wojny w Rzymie odbyła się w Wielki Piątek Droga Krzyżowa w Koloseum z udziałem papieża. Jej organizatorom chodziło o jakiś symbol pojednania pomiędzy Ukrainką i Rosjanką, które miały razem nieść krzyż. Wywołało to ogromny ból i sprzeciw w Ukraińcach, że oto ktoś sztucznie im coś narzuca, przymusza ich do tego. Dlatego my, duszpasterze, widzimy, że z jednej strony pojednanie jest naszym celem, do którego musimy zmierzać, ale musimy postępować roztropnie, mądrze i pedagogicznie. Rozumiemy, że aby dojść do tego celu, musimy pokonać niełatwe przeszkody.

Zatem: jakie kroki trzeba podjąć?

Pierwszym powinno być zaprzestanie działań wojennych. Bo nie można mówić do ludzi o pojednaniu, kiedy teraz, w tej oto chwili, są zabijani. Po ludzku jest to zwyczajnie niemożliwe. Jeśli mnie zabijają, jak miałbym jednać się z tym, kto odbiera życie mojej żonie, moim dzieciom, gwałci moich bliskich na moich oczach? To po prostu wykracza poza możliwości człowieka. Dlatego najpierw musi skończyć się wojna. Krok kolejny to uznanie nawzajem swojej podmiotowości. Mogę bowiem dokonywać aktu pojednania jedynie z kimś. Jeśli Rosja czy Rosjanie nie uznają Ukraińców za naród, państwo, wówczas oni nie mają z kim się jednać. Jak można pojednać się z kimś, kto nie istnieje, nie ma prawa do istnienia? Rosjanie zawsze będą wówczas nas postrzegać jak jakiś swój niedokończony projekt. Musi to być moment zmiany stosunku do siebie nawzajem. Po chrześcijańsku nazywamy to nawróceniem. Musi nastąpić głęboka metanoja.

Dalej: kiedy uznamy już nawzajem swoją podmiotowość, myślę, że najbardziej bolesne będzie samo podjęcie dialogu. To będzie ten najtrudniejszy moment. Wtedy trzeba będzie potępić zbrodnie, bo w innym wypadku nie będziemy mieli o czym rozmawiać. Jeśli nie uzna się za zbrodnię wojenną masowych zabójstw cywilów, bombardowania cywilnych obiektów, miast, wsi, tego, co teraz Rosja robi za pomocą rakiet i dronów kamikadze, bez potępienia zbrodni, bez sprawiedliwości, niemożliwy jest krok ku pojednaniu, bo pokój bez prawdy i sprawiedliwości nie istnieje.

Kolejnym krokiem powinny być reparacje wojenne, mówi o tym sumienie chrześcijańskie – jeśli komuś coś ukradłem, abym mógł otrzymać od Pana Boga przebaczenie grzechów, muszę zadośćuczynić ofierze, oddać to, co zabrałem, inaczej nie zostaną odpuszczone moje grzechy. Podobnie nie możemy mówić o jakiejś praktycznej, nie teoretycznej sprawiedliwości, jeśli nie zostanie naprawiona wyrządzona krzywda. Wtedy, jak sądzę, nastąpi okres gojenia ran. Bo te rany będą boleć przez lata. Dobrze to widać u rannego żołnierza, któremu wydaje się, że on ciągle pozostaje we wrogim otoczeniu, nawet będąc w szpitalu. Tego rodzaju lęk przed innym człowiekiem, nieufność wobec niego, trzeba będzie leczyć jak głębokie rany. I myślę, że duszpasterze muszą dołożyć wszelkich starań, aby zaleczyć rany wojenne i dopiero wtedy zdrowe osoby, zdrowe narody, rzeczywiście będą gotowe mówić o wzajemnym przebaczeniu. Bo dopiero po wzajemnym przebaczeniu można mówić o pojednaniu. Myślę jednak, że dziś dla Ukraińców jest to bardzo trudne. Pojednanie postrzegamy jako określony cel, do którego będziemy zmierzać zapewne przez wiele lat i będzie to długa i trudna droga, którą trzeba będzie przejść, ale najpierw należy przestać wzajemnie się niszczyć i uznać, że każdy ma prawo do istnienia.

Nie cała Rosja popiera agresję i Putina. Jest część Rosjan, która ją odrzuca, protestuje przeciwko niej, za co płaci prześladowaniami. Jaką postawę zająć wobec tej części społeczeństwa rosyjskiego? Czy można, opierając się na tej grupie, myśleć o pojednaniu ukraińsko-rosyjskim?

Myślę, że dziś wiele tęgich umysłów zastanawia się nad tym, co w zasadzie jest rzeczywistym powodem wojny. Jestem przekonany, że tkwi on głęboko w samej Rosji. Że źródeł wojny należy szukać w chorobach postsowieckiego społeczeństwa, które w różnych postsowieckich republikach, obecnie w odrębnych krajach, były różne.

Chorobę postsowieckiej Rosji, jak sądzę, trzeba będzie jeszcze zgłębiać. Mam jednak kilka myśli i obserwacji. Po pierwsze: czasami Rosjanie odczuwają wyższość w stosunku do innych narodów, na przykład w stosunku do ludów Kaukazu, Azji Środkowej, i jest to zjawisko powszechnie znane. Czyli to pogarda w stosunku do innego człowieka z powodu jego pochodzenia etnicznego. Skoro jestem Rosjaninem, jestem przedstawicielem wyższej rasy – to bardzo poważna choroba społeczna. Kiedyś taki styl myślenia wpajała sowiecka propaganda, podkreślając: jestem człowiekiem sowieckim, a więc jestem lepszy od reszty świata, muszę być lepszy, muszę wszystkim pokazać, jak należy żyć.

Druga rzecz: Rosja swego czasu doświadczyła głębokiej kryminalizacji życia społecznego. W latach dziewięćdziesiątych, po upadku Związku Radzieckiego, tak zwani rekieterzy, którzy usiłowali przywłaszczyć sobie państwowe pieniądze, uczynili z korupcji sposób budowania polityki i całego życia społecznego. Półświatek, który doszedł do władzy, jedynie to umacniał. Czyli zamiast zdrowych instytucji państwowych, w Rosji postradzieckiej powstały kryminalne, mafijne struktury, które faktycznie dorwały się do władzy. W ten sposób mechanizm państwowy jako taki od środka został zniszczony, korodował wewnętrznie. Sposób zarządzania państwem rosyjskim zyskał ściśle kryminalne oblicze. Zabito wszelkie dążenia demokratyczne. […]

Trzecia rzecz. Kompletna infiltracja społeczeństwa przez kontrolujące organy państwowe. Liczba agentów FSB, byłego KGB, jest znacznie wyższa we współczesnej Rosji niż za czasów Stalina. Naturalnie społeczeństwo, które żyje w systemie totalitarnym, zamienia się w społeczeństwo statyczne, a potrzebuje dynamiki, ponieważ inaczej się dusi. Co wtedy robi rosyjska władza? Niezmiennie usiłuje rozwiązywać problemy wewnętrzne za pomocą wojen zewnętrznych. Na przykład obecny prezydent Putin doszedł do władzy na fali wojny czeczeńskiej. Dał się poznać ogółowi jako ten, który jasno i wyraźnie obiecał zdusić Czeczenię przy pomocy brutalnej przemocy. Po raz drugi doszedł do władzy, kiedy zaczęła się wojna z Gruzją. Czyli za każdym razem, kiedy trzeba było zapewnić sobie dalszą władzę, kogoś atakowano. Teraz przyszła kolej na Ukrainę […].

Oczywiście spodziewamy się, że Rosjanie jednak zachowali resztki zdrowego rozsądku i będą zdolni do sprzeciwu wobec obecnej władzy, ale czy dojdzie do dekryminalizacji Rosji? Czy będą zdolni ponownie zawalczyć o swoją wolność? Nie wiem. Dziś społeczeństwo ukraińskie bardzo pragnie usłyszeć jakiekolwiek przejawy niezgody Rosjan, prostych obywateli, na politykę Putina. Na razie tego nie ma. Czekamy. Jeśli tego w ogóle nie będzie, wówczas kwestia pojednania, w sensie chrześcijańskim, będzie tematem bardzo, bardzo trudnym.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Światosław Szewczuk, Krzysztof Tomasik, Bóg nie opuścił Ukrainy (4), „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 201

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...