18.05.2023

Nowy Napis Co Tydzień #203 / Przeciekający opatrunek. Wiersze Łukasza Jarosza

1.

Poezja Łukasza Jarosza jest powściągliwa, stroni od retorycznych deklaracji, bywa otwarta na metafizyczny rejestr. To już trzynasty tom autora mieszkającego pod Olkuszem. Tym razem sytuacją graniczną, organizującą porządek nowych wierszy, wydaje się rozstanie. Autor pielęgnuje w sobie tęsknotę za wyższym porządkiem i stara się nas przekonać, że biologia nie jest jedyną rzeczywistością ani determinantą naszego losu, kanalizującą między swoje wersy zmysłowe napięcia oraz gwałtowne zapatrzenia.

Łukasz Jarosz to poeta przyglądający się światu z uwagą, nieobojętny na wszelkie powierzchnie i faktury. Jego wiersz stale otwiera się na możliwość nowego porządku, jeszcze innej organizacji przestrzeni. Czytając tę poezję, mam często wrażenie, jakbym brał udział w świeckich liturgiach, w których celebruje się codzienność, pokazaną z dosadną prostotą. To poetycki kosmos pozbawiony ozdobników, a jednak zachowujący cały dramatyzm i skomplikowanie rzeczywistości ludzkich relacji, opowiadający o związkach człowieka z sobą samym, światem, zwierzęciem, drugim…

Chciałbym się wyrazić precyzyjniej: poezja Łukasza Jarosza jest surowa i nienaganna stylistycznie, zwraca nam świat rzeczy podstawowych, organizuje się wokół gestów pierwszych, próbuje dać ilustrację ludzkich emocji. Wiersze napisane są klarowną i pewną siebie polszczyzną. Natomiast świat napięć, zadr, niespełnień, marzeń i ambicji jest niesamowicie skotłowany. Motywacje bohatera tych wierszy gubią się w gmatwaninie własnych ambicji oraz oczekiwań innych. Przez cały czas nie wychodzimy z cienia rzucanego przez śmierć, jakbyśmy poruszali się po jej obwodzie, który w każdej chwili może zostać przerwany i pozbawiony ciągłości. Jak w wierszu Beztlenowce:

Nie mogłem oddychać
za nas dwoje. Przestraszyłem się,
cofnąłem ręce, po raz pierwszy.
Wbiegłem w śmierć.
A potem ona wbiegła we mnieŁ. Jarosz, Pełnia Robaczego Księżyca, Kraków 2022. Wszystkie cytaty według tego wydania.[1].

2.

Poeta zorientowany jest na teraźniejszość, kolejne wiersze próbują sprostać wymaganiom chwili – chciałyby w sobie zmieścić moment, który staje się szansą na pogłębienie siebie. Łukasz Jarosz to poeta doświadczeń pierwszych i granicznych, dla którego wspomnienie ma moc dokonania korekty wyznawanej filozofii. Czas przeszły nie zamyka przed nami możliwości doświadczania czy zmiany optyki. Nie wiem, czy znajdziemy dziś autora wierszy, który z niesłabnącą żarliwością opisywałby codzienną rutynę, nawet jeśli bywa dokuczliwa. Wydaje się, że zmysły bohatera tych wierszy zawsze są w stanie największego napięcia; nigdy nie bywa letni, a jeśli się w coś angażuje, to tylko całym sobą. Sama rzeczywistość stale wymyka się racjonalnym porządkom, więc nie ma sensu nadmiernie jej komplikować. Nie ma fabuły, która mogłaby zdyskredytować zwyczajne życie z jego meandrami, troskami, koleinami i potencjami. Przeczytajmy wiersz tytułowy – Pełnia Robaczego  Księżyca:

Otwieram drzwiczki pieca, patrzę,
jak zachowuje się ogień. Dym dotyka mnie
rękami białymi jak obłok. Im więcej powietrza,
tym mniej światła. Istnieję naprawdę – mam
ręce i płuca. A mogłoby być tak wspaniale,

mógłbym być nierzeczywisty, szczęśliwie
spełniałyby się pragnienia. I nie musiałbym
oddychać, pisać. Wyobrażać sobie tylu rzeczy
i nosić ich w sobie tak długo,
aż staną się wspomnieniem.

3.

Obserwacja świata przechodząca w uważną medytację jest dla autora Mimikry najlepszym sposobem na poznanie siebie. Ponawiana w kolejnych wierszach aktywność związana z widzeniem, wypatrywaniem, patrzeniem, zapuszczaniem spojrzenia jest początkiem udziału w doświadczaniu mnogości form istnienia i próbą wpisania siebie w coś niegotowego, co doprowadzimy do satysfakcjonującego końca. Zgadzam się z Romanem Honetem, który napisał: „Utwory Łukasza Jarosza zawierają wyjątkowy dla mnie i – dzięki tej unikalności – wartościowy atrybut: kiedy je czytam, wierzę poecie”R. Honet, Wierzę poecie [w:] Ł. Jarosz, Spoza (wiersze 1999–2010), Olkusz 2011, s. 48.[2]. Koło istnienia, cykliczność pór roku, natura wychodząca ku człowiekowi – Łukasz Jarosz czuje się dobrze w tych rejonach. To poeta drogi, w której bardziej od celu i finału liczy się nadłożony kilometr, poniesiony trud. W nowym tomie optyka staje się nieco bardziej prywatna. Wiersz odsłania przed nami rąbki rozczarowań, próbuje na nowo ułożyć rzeczywistość, dla której cezurą stał się rozwód – rozstanie bliskich sobie ludzi. Jak w wierszu Pełnia:

Spotkałem dziś siostrę mojej byłej żony,
Wciąż mówi do mnie „szwagier”. Czy mężem
przestaje się być, a szwagrem zostaje?

Pada śnieg. To jeden
z niewielu takich dni w roku.

4.

Wydaje się, że las, polna droga, wiejska miedza to wciąż miejsca dla tych wierszy rodzime, a ich sprawy dzieją się pomiędzy kolejnymi zachodami i wschodami, w miejscach nierzadko ustronnych, odosobnionych, gdzie z oddalenia pewne rzeczy rysują się z większą precyzją. Przemierzamy krainy, trawestując wersy z wiersza Skamielina, z nadzieją, że ofiarowane nam będzie serce, a pieczęcie tajemnic zostaną zerwane odpowiedziami. Na zakończenie zacytuję Świecidełko:

Najboleśniejsze jest to, że serce
nie zapomina. Oddałem mu się w posiadanie

i tylko niektórzy uważają,
że zrobiłem dobrze.

Ł. Jarosz, Pełnia Robaczego Księżyca, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022.

okładka ksiązki
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bartosz Suwiński, Przeciekający opatrunek. Wiersze Łukasza Jarosza, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 203

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...