Nowy Napis Co Tydzień #205 / Nie widziałem ich już od dawna
Nie widziałem ich już od dawna. Zakopałem je w ziemi przed stu dwudziestu sześciu laty i wyjechałem na południe wygrzewać się w słońcu na polach papryki. Jeszcze nie dostrzegałem na krzakach stożków płonącej czerwieni, jeszcze drogi wolne były od ceglastego pyłu, który tamtejsze kobiety zwykły sypać do garnków, gdy z głośnym mlaskaniem doprawiają pieczeń z kurczęcia
Od dawna nie widziałem owych przedmiotów, nawet nie pamiętam dobrze ich kształtów…, a przecież przebywałem wśród nich, pracowałem z nimi, niektóre były moimi kolegami, inne przełożonymi, którym kłaniałem się z szacunkiem. Przed wyjazdem porozkładałem je starannie i posmarowałem towotem, by nie zardzewiały w ziemi podczas mojej nieobecności
Pamiętam, że kopiąc dół na owe ulubione pozostałości, liczyłem krokami odległość od domu, który miałem opuścić, abym w każdym momencie mógł do nich znów trafić. Znajdują się głęboko – na wypadek wojny – i jakkolwiek w ciągu wspomnianych już ostatnich stu dwudziestu sześciu lat w polityce nie zdarzyło się nic szczególnego, taka przezorność zawsze uspokajała mnie znacznie. Na największą nawet głębokość można wreszcie dotrzeć, jeśli kopie się dostatecznie długo. Trwoży mnie jednak obecnie, czy zdołam zmierzyć położenie dołu – licząc od progu domu, w którym wówczas mieszkałem. Jak doniósł mi ostatnio w liście siedemdziesięcioletni wnuk mojego dawno zmarłego przyjaciela, na miejscu, od którego trzeba rozpoczynać liczenie, stanąć ma pomnik ku czci pogody, jaka panuje w moim starym kraju. Byłaby to smutna konieczność
Dlatego nie cieszy mnie obecnie nawet zbiór papryki, pełen woni i smug zostawianych w jesiennym, słonecznym powietrzu przez szybujące pajączki. Właśnie próbowałem nową maszynę, która potrafi zbiór kilkakrotnie przyśpieszyć. Badania są już na ukończeniu, za parę dni każę dokonać ostatniej obsługi ciągnika, kombajn oczyścić z liści i wsiądę w autobus, który zatrzyma się na minutę na wale chroniącym wieś przed powodziami. Tamtędy powiedzie droga
Jednak stale myślę, co stanie się z przedmiotami, które pozostawiłem po drugiej stronie gór, jedynie pod opieką warstwy ziemi i tak przecież przepuszczającej wodę przy każdym deszczu. Gdybym nie miał ich odnaleźć… Dobrze, iż przed odjazdem, jak gdyby przeczuwając jak długim będzie nasze rozstanie, każdemu przyczepiłem chociaż kartkę z jego ówczesnym imieniem.
Tekst został zakupiony w ramach programu Tarcza dla Literatów.