29.06.2023

Nowy Napis Co Tydzień #209 / Wiersze bezpestkowe. „wiśni mi się” Luli Sarni

Dryl(owanie)

Debiut Luli Sarni czytam na chwilę przed rozkwitem wiśni. Na różowo-białe pąki i oszałamiające zapachy muszę jeszcze chwilę poczekać, ale wiśni mi się świetnie zapowiada to coroczne święto natury. Myliłby się jednak ten, kto po drzewno-owocowym tytule tomu spodziewałby się ekopoetyki, skupienia na przyrodzie czy charakterystycznych dla niej procesach. Poetka sięga po motywy i obrazy związane z drzewem – tym konkretnie – jest więc łutówka, czerecha, są liście i pestki, jest piękna (!) oprawa graficzna, grająca kontrastem czerni i czerwieni, ale wiśnia pozostaje dla tej poezji mimo wszystko rekwizytem. Użytecznym, całkiem pojemnym, ale wciąż jedynie rekwizytem. Z tekstu Jakuba SkurtysaJ. Skurtys, PPR (#6). Zaprzyszły, https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/cykle/ppr-6/ [dostęp: 27.03.2023].[1], który miał wgląd w projekt Sarni jeszcze przed jego finalną publikacją, możemy wywnioskować, że ten „wiśniowy” wątek stał się wiodący w toku pracy nad książką i jej późniejszej redakcji; nie należy go zatem przeceniać. Z drugiej strony Z całego potencjału drzew, krzewów i innych roślin zielonych wybór wiśni wydaje się jednak nieprzypadkowy i bardzo zasadny. Mięsistość owocu, kwaśny posmak, czynność drylowania – to wszystko mniej lub bardziej bezpośrednio daje się odnieść do wierszy pomieszczonych w tomie.

Drylowanie, z dużą dozą ostrożności, można przełożyć również na stronę formalną tekstów i warsztat autorki: bardzo oszczędne wiersze, zwięzłe, „wypestkowane”. Jak pisze w blurbie Monika Glosowitz: „Lula Sarnia organizuje dla nas uroczyste drylowanie. Świata poprzez język, języka poprzez świat […].” Sarnia narzuciła sobie rygorystyczny dryl, ograniczając do niezbędnego minimum nakreślenie tła i sytuacji. W tej kolorowance to my, odbiorcy, musimy wypełnić białe pola. Czerwone kredki w dłonie.

Drobiazgi

wiśni mi się to dla czytelnika właściwie rodzaj kondensatu. Autorka wyczyściła teksty z wielu ozdobników, nadała wyjątkowo krótkie komunikaty. Jak wskazują tytuły wierszy, to raczej zarys, zakamarek […], przystań na chwilę. Duża odpowiedzialność spoczywa na odbiorcy, który musi wykazać się uważnością, czujnością, umiejętnością dostrzegania szczegółów.

Tą drobiazgowością Sarnia potrafi bardzo dobrze zagrać. Wykorzystuje detal zarówno dla celów użytkowych (możliwość obudowania wybranego fragmentu przez czytelnika w toku lektury), jak i estetycznych, dostrzegając tak jego walory artystyczne, jak i potencjał twórczy. Wspomniany wyżej wiersz zarys to następujący dwuwers:

)
mówią, że to uśmiech albo rzęsa, co spadła na policzek

Znak interpunkcyjny, podobnie jak to się dzieje w przypadku użycia emotikonu, zyskuje tu własny, odrębny sens; ma wartość dodaną. To przykład dla tomu niereprezentatywny – to znaczy warstwa graficzna tomu czy wykorzystanie znaku nie jest czymś w tym tomie częstym – lecz świetnie oddaje skupienie autorki na szczególe. Szczegół koncentruje na sobie uwagę nie tylko poetki, ale też czytelnika.

Opozycje i kontry

Wiersze Sarni opierają się na przeciwieństwach, zresztą bardzo różnie pojmowanych. Po pierwsze w tej kategorii należałoby uwzględnić relacje społeczno-polityczne, w tym międzynarodowe. W przestrzeni globalnej – czy mowa o państwach, czy o planetach – dwie strony oznaczają zwykle spór, agresję, dominację czy nacisk jednej strony na drugą. Raczej nie ma tu mowy o pozytywach wynikających z odmienności. Podwójność w tym przypadku jest właściwie tożsama z niezgodą i konfliktem.

Drugą przestrzenią przeciwieństw, bardzo ważną dla tych wierszy, są już bardziej prywatne relacje damsko-męskie. W związku kobiety i mężczyzny można dostrzec wyraźne dążenie do znalezienia jakiejś przestrzeni wspólnej pomimo różnic. To, co stanowi o odrębności postaw i działań, równocześnie zmierza do zbudowania wspólnoty: „biorę więc twoje, żeby stało się nasze”. W tym, co pomiędzy, obie strony zawsze i mimo wszystko starają się szukać punktów stycznych. Podwójność jest tu zatem zdecydowanie bardziej pozytywnym zjawiskiem, w jakiś sposób rozwijającym.

Najciekawsze jednak jest użycie przeciwieństw we wszystkim, co nie mieści się w żadnej z powyższych kategorii. Moglibyśmy tu uwzględnić obrazowanie oparte na kontraście („odprowadza mnie do domu czarny kot […] / przejeżdża biały volkswagen”), „ćwiczenia z negacji” (za Skurtysem; „że może coś, i że jednak coś nie”) czy wyrażenia bliskie oksymoronom („parasolka bez możliwości złożenia”). Przeciwieństwa to również popadanie ze skrajności w skrajność, szamotanie się w sytuacjach testujących nasze granice i możliwości:

wczoraj jeszcze umiałam zrobić twój portret z pamięci

dziś tylko kojarzę zapach palonego drewna.

To nieustanne zderzanie dwóch porządków, motanie czy miotanie się świetnie podsumowuje i puentuje ostatni wiersz tomu bardzo jasny punkt:

[…]
przyczyna nas nie obchodzi, dotykamy światów równoległych
wszędzie jest tak samo, wokół rozdmuchany księżycowy pył
przez kolejne kilka minut podchodzą bliżej drzewa, krzyżują się drogi

wybierzmy jedną niemożliwą

Nieprzystawalność i wzajemne wykluczanie się konkretnych postaw czy cech właściwie nie jest żadnym sygnałem kolizji, ponieważ mówimy o równoległości światów. Mówiąc inaczej: nie wykluczają się one właśnie dlatego, że pozostają od siebie niezależne; nie wchodząc sobie w paradę, stwarzają możliwość niemożliwego. Co ciekawe, ostatecznie dochodzi do skrzyżowania, co wydaje się nie do osiągnięcia, ale chyba właśnie taką niemożliwą wybrała sobie autorka. Stoi na rozdrożu i idzie równocześnie dwiema zupełnie różnymi ścieżkami. W taką dziwną podróż zabiera też czytelnika.

Niewiadoma

Nie do końca wiem, co z Lulą Sarnią zrobić. wiśni mi się to ciekawy debiut i rzeczywiście, jak Lucyna Skompska przestrzega w blurbie, była to lektura, z którą ani na chwilę nie poczułam się pewnie. Wiersze Sarni są wycyzelowane do ostatniej kropki, ale czasem pozostawione przez autorkę zarysy to dla mnie za mało. To bardzo skondensowany debiut, mieszczą się w nim zaledwie dwadzieścia cztery wiersze, co samo w sobie zupełnie nie jest wadą, ale pozostawia jednak ze znacznym niedosytem. Niedosyt jest oczywiście lepszy niż przesyt; w tym przypadku problematyczne jest jednak to, że debiut Sarni niewiele mi mówi o niej jako poetce. Tytułowa wiśnia nie jest spoiwem dość mocnym, by czyniła z tych wierszy opowieść. Różnice między poszczególnymi wierszami również są dosyć znaczące; mam tu na myśli zarówno tematykę, jak i aspekty formalne. Pamiętać jednak należy, że kategorię sprzeczności czy przeciwieństw poetka bardzo ściśle wplata do swojej książki, umieszczając ją właściwie w centrum zainteresowania podmiotu. Niedające się pogodzić kontrasty i opozycje pchają tę historię równolegle w kilku kierunkach, może to być zatem również wskazówka dla czytelnika, by to, co krańcowe i wykluczające się, godzić w procesie lektury, potraktować to jak wyzwanie.

Sarnia na potrzeby poszczególnych tekstów tworzy niekiedy własne słowaMarcin Zegadło na fanpejdżu Księgozbiry odkodował tytuł jednego z wierszy, bliskał, poprzez powiązanie bliskości ze skałą lub ekskrementami. Obie interpretacje wydają mi się dziwne i niezasadne, a tendencja autorki do tworzenia czasowników z rzeczowników czy przymiotników (patrz – choćby tytuł) zdaje się wyraźnie sugerować, że chodzi po prostu o bliskość w czasie przeszłym. W tej sytuacji pozostaje jednak pytanie, czy w takim razie neologizm rzeczywiście był tu potrzebny i na ile jest trafiony.[2]. Zresztą – sam tytuł wskazuje, że poszukiwania nowych wyrazów, form czy znaczeń są dla poetki zajmujące i ważne. Mam wątpliwości co do potrzeby użycia niektórych neologizmów, co nie zmienia faktu, że jest to odważny krok debiutantki, wskazujący, że autorka nie boi się podejmować ryzyka i twórczo eksploruje materię wiersza. Z kolei minimalizm utworów świadczy o świetnym warsztacie laureatki konkursu Bierezina, co zawsze jest obiecującym zwiastunem. Ciekawość co do dalszego rozwoju tego warsztatu na pewno skłoni mnie do lektury kolejnej książki, ale zanim pojawi się kolejna – czytajcie tę.

L. Sarnia, wiśni mi się, Dom Literatury w Łodzi, Łódź 2022.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Anna Mochalska, Wiersze bezpestkowe. „wiśni mi się” Luli Sarni, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 209

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...