Nowy Napis Co Tydzień #216 / Piosenka upalnego lata
Idzie burza. Będzie deszcz. Będzie lało mężczyznami!
Najprawdziwszymi. Z krwi i kości. Z jajami!
To się zdarza, ale raz na wiek, może jeszcze rzadziej.
Która nie wierzy, niech śpi lub haftuje. Są deszcze, co
Przynoszą ryby[1]. Nie gruszki, jabłka, figi czy morele. Ryby.
Ten przyniesie mężczyzn. W radiu śpiewa o tym dziewuszka[2]. Już
Drugi dzień! Która nie wierzy, niech śpi.
Kasia musi wierzyć. Czeka na chłopa już dwadzieścia
Lat. Zdążyła posiwieć. Deszczówkę łapie się w miednicę.
Chłopa z deszczu w pościel. Która nie wierzy, niech śpi. Kasia
To wie, czuje. Ciągnie łóżko przed dom.
Bo nie zerwie dachu. Ciężko idzie. Ma oczy
Pełne łez. Może nie zdążyć. Nie chluśnie przecież armią.
Będzie deszcz przelotny.
Spadnie kilkunastu,
Może tylko kilku. A i ci –
Niczym krople – wsiąkną między
Dziewczyny.
Więc ma być jak dawniej? Samotne ranki
i wieczory? W lustrze oglądanie swego ciała,
Dotykanie ud, brzucha, piersi...
Pod płotem stoi Franek. Trochę niedojda a może półgłówek,
Tylko patrzy i Bóg wie, co widzi.
Ciągnij – krzyczy do niego.
Nie odmawia. Kasia dostrzega jego mocne dłonie
I szeroką pierś. Wytaczają łóżko, gdy pojawia się tęcza.
Już po deszczu. Ale ona ma chłopa. Bezzwłocznie wpycha
Go w pościel. I jak tu
Nie wierzyć piosenkom.