Nowy Napis Co Tydzień #220 / Schronisko
Eksplikacja
Jednym z tematów sztuki jest pytanie o możliwość schronienia się przed światem, o ułudę ucieczki od jego problemów. Czy w słowie „schronisko” zostało coś z dawnego znaczenia i mocy? Któryś z bohaterów (któraś z bohaterek) wypowie słowa – „kurczy się świat, kurczy i możliwość schronienia”. W dużym ponurym gmachu na końcu świata schronili się ludzie, schroniły zwierzęta; jesteśmy w schronisku górskim, które przypomina schronisko dla zwierząt, a także schronisko dla samotnych matek z dziećmi. Stary napis „Schronisko dla bezdomnych poetów” też całkiem nie zardzewiał.
Tak różni mieszkańcy usiłują ze sobą żyć, dogadywać się, żeby przetrwać, frazesy o budowaniu wspólnoty chyba nie miałyby tutaj zastosowania. Wkrótce i to przestanie być ważne, bowiem w okolicy pojawią się „barbarzyńcy”, którzy powoli przystąpią do niemrawego oblężenia. Mieszkańców schroniska połączy na chwilę wzmożony zapał patriotyczny, chęć obrony gniazda. Przygotowania do obrony to jedno, rozmyślania na temat oblegających to drugie. Kim są? Fragment dialogu do ewentualnego wykorzystania: „Jeśli chcą sprawiedliwości, to Zulusi, jeśli chcą krwi, to Tatarzy, a jeśli przyszli wyzwalać, to Armia Czerwona”.
Stan wojenny w schronisku zmienia układ wartości – wszelkie niuanse biorą w łeb. Co tam zwierzęta i ich prawa, furda ekologia – znów można palić plastikiem jak kiedyś, co tam kobiety i ich urojone problemy, co tam mniejszości seksualne, co tam sztuka abstrakcyjna i awangardowa, skoro potrzebna jest praktyczna i użyteczna i tak dalej. Momentem przełomowym będzie załamanie się obrony, żądania oblegających znów podzielą społeczność. Nie wiem jeszcze, do czego dojdzie, gdy oblegający zażądają wydania psów, bo już nie mają co jeść, a potem kobiet, bo chcieliby się zabawić i tak dalej. Który pierwszy z bohaterów, która pierwsza z bohaterek powie „nie”, na przykład w tym stylu: „Ich nigdy nic nie nasyci, musimy stawić opór”.
Tutaj do dalszego przemyślenia – jaki to opór i do czego doprowadzi? Czy barbarzyńców da się wyprowadzić w pole? Czy jest możliwe jakiekolwiek „uzgodnienie stanowisk” z barbarzyńcami? Jeśli tak, to jakim językiem? Czy to może się odbyć w ramach znanej nam „kultury”?
Powoli zaczynam widzieć postacie. Jedne z nich na pewno zaistnieją, co do innych waham się, być może pojawią się jeszcze inne. W tej chwili: Psiamatka, Ratownicy GOPR (Kaźmierz, Niko, Pradera), Palacz, Doświadczona Izabela, Peło (p.o. Kierownika), Darmistrz, Kucharcia, Pielęgniarka, Stara Nauczycielka, Kaowiec/Kaowczyni (osoba niebinarna), Wieszczu, Dzieci (na przykład Uszatek, Ząbek, Palma Pierwszeństwa), Gadające Psy (na przykład Fafi, Piorun) i Kot Dajmonion.
Jeszcze nie widzę układu całości, pióro mnie poprowadzi. Na razie jakieś pojedyncze sceny, na przykład wigilia – ludziom odbiera mowę, niby mówią, lecz jakoś bezgłośnie, natomiast słychać głosy zwierząt; nagle widzimy wydarzenia w świetle psich dialogów, może jedyny ocalały kot też coś dorzuci. Nie wiem, czy to jest „eksplikacja dramaturgiczna”, nigdy czegoś takiego nie pisałem. Wiem, że ta sztuka już pisze mi się w głowie. Najciekawsza w tym procesie jest wielka niewiadoma, refleksja nad tym, dokąd się wzajemnie zaprowadzimy; te wszystkie spontaniczne rozstrzygnięcia, nieustanne zaskoczenie rozwojem wydarzeń – ktoś nimi rządzi czy one kimś, oto jest pytanie. Nie interesuje mnie określony efekt ideowy czy ideologiczny, interesuje mnie „wydarzeniowość”, falowanie scen, gestów, sytuacji, akcja, która medytuje nad samą sobą i nad językiem, który miał jej służyć, a wymyka się, idzie na swoje... Nawet nie jestem pewien, czy to do czegoś doprowadzi. A musi? W porządnych sztukach powinno, a w tych mniej porządnych już niekoniecznie. Dopisuję się do tej drugiej tradycji.
Scena I
Wielki, ponury gmach na końcu świata. Scena zawalona pudłami i skrzyniami. Pojawia się Peło, potyka się na porozrzucanych pudłach, z trudem utrzymuje równowagę.
PEŁO
Co mam, to dam, ale, kurna, z siebie nie wyjdę. Nie wezmę pompki do ręki i ośrodka wam nie powiększę. Rozumiem, że się chcecie schronić, że azylu szukacie, ale szukajcie tam u siebie, w normalnym życiu. Taki eskapizm, na przykład, bardzo dobry jest, polecam. Tu już szlus, nikogo więcej nie przyjmę. Wieszczu! Wieszczu!
WIESZCZU
zjawiasięnaglejakduch
No, co tam, Peło?
PEŁO
A czemu tu nieposprzątane? Zabić się idzie!
WIESZCZU
Peło, nie pękaj, się zrobi. Zwołam chłopaków, odniesie się dary do magazynu.
PEŁO
Chłopaków? Znaczy kogo?
WIESZCZU
Pradera zawsze chętny, Rafał pomoże, Andrzejek... Steda się obudzi.
PEŁO
W jakim ty świecie żyjesz? Rafał odszedł rok temu, Andrzejek na izbie chorych.
WIESZCZU
A bo tych darów za dużo, przejadły się holenderskie sery.
PEŁO
Wysyłają jak głupie.
WIESZCZU
No bo myślą, że wyślą i będą mieli spokój, sumieniu gębę zamkną, a to się tak nie da…
PEŁO
Więc cierpią i znów wysyłają, to kółko nigdy się nie zamknie.
WIESZCZU
Peło, nie pękaj, od przybytku głowa nie boli, tylko trzeba nim umieć zarządzać.
PEŁO
To gdzie jest kutafon, którego na ostatnim zebraniu wybrali?
WIESZCZU
Kto? Darmistrz? Gania za kucharką jak pies za suką.
PEŁO
Co on w niej widzi?
WIESZCZU
Oto wielka tajemnica sztuki.
PEŁO
Ty mi tu zagadkami nie gadaj! Jakiej znów sztuki?
WIESZCZU
Sztuki bycia. Najpierw bycia ze sobą, takiego wewnętrznego dogadania się, a potem bycia z osobą, z kimś drugim.
PEŁO
Jaka to sztuka, Wieszczu? Suka ma cieczkę, to pies za nią gania.
WIESZCZU
Peło, Peło, coś nie za prosto?
PEŁO
Ej, panie Mickiewicz, coś nie za mętnie?
WIESZCZU
Kiedy masz siebie dość i nawet ze sobą nie chcesz gadać, pojawia się ona albo on, to fascynacja, to odkrycie, że zachwyt człowiekiem jest jeszcze możliwy. Nie chodzi tylko o seks, tu ważne jest odkrywanie nowego świata, nowych możliwości.
PEŁO
Oj, poniosło wieszcza, poniosło... Popaprany romantyzm kompletnie zaorał wam mózgi.
WIESZCZU
Kurde, Peło, nie trzeba być poetą, żeby to wiedzieć, żeby to czuć.
WchodziDarmistrz.
DARMISTRZ
Panie kierowniku!
PEŁO
Mów mi Peło, skoro wszyscy tak mówią.
DARMISTRZ
Podobno jestem potrzebny.
PEŁO
Ogarnij się, człowieku, ludzie przejść nie mogą, przewracają się na tych pudłach.
DARMISTRZ
Robię, co mogę!
WIESZCZU
Chyba z kucharką!
DARMISTRZ
Ej, grafoman, idź se do kąta i branzluj się w swoje wierszyki, tu poważni ludzie rozmawiają.
Wieszczuwychodzi,mruczącpodnosem.
DARMISTRZ
Panie kierowniku!
PEŁO
Peło kierownika. Krótko Peło!
DARMISTRZ
Peło, trzeba zacząć odmawiać, ślą te dary bez umiaru, w większości straszny szajs, jakieś stare ciuchy.
PEŁO
Trzeba być wdzięcznym!
DARMISTRZ
Ale za co? Ludzie odwalają powinność, której nawet nie czują, to mechaniczne, wręcz kompulsywne, ale skoro już się muszą dzielić, skoro chcą darować, niech kierują to gdzie indziej.
PEŁO
Podobno nie ma już takich miejsc na świecie. Świat się wyrównał…
DARMISTRZ
Gadanie!
PEŁO
Właśnie, gadanie, a robota czeka, panie Darmistrz, czy jak się pan naprawdę nazywa, proszę zrobić z tym porządek.
Wychodzi.PrzezscenęprzechodziKucharcia.Uśmiechasię,przesyłacałusa, szepce coś do Darmistrza.
KUCHARCIA
Za pięć minut w składziku, kochany.
Wychodzi.Wyciemnienie.
Scena II
Scena rozjaśnia się powoli. Zanim pojawią się goprowcy, słychać ich głosy, już trwa ożywiona rozmowa.
KAŹMIERZ
W naszym górskim schronisku powinny obowiązywać jakieś zasady.
NIKO
Otóż to, otóż to, w naszym górskim schronisku…
PRADERA
przedrzeźnia
W naszym górskim schronisku, w naszym górskim schronisku…
KAŹMIERZ
A tobie co znowu się nie podoba?
PRADERA
Wszystko, a najbardziej wy z waszym stękaniem… Gdzie wy tu góry macie? Świat się zmienił, góry przemieściły się na południe, a wy…
KAŹMIERZ
Góry są w nas, góry to idea, która trzyma nas w pionie. Wierność służbie!
NIKO
Wierność służbie!
PRADERA
Jakiej służbie? Kogo ostatnio uratowaliście? Ile lat temu?
KAŹMIERZ
A jest taki jeden!
PRADERA
Gdzie? Kto?
NIKO
A ten tam w kącie to co? Nieuratowany? Przecież by zdechł na mrozie, gdybyśmy go od nart nie odpięli.
PRADERA
To ta kukła jeszcze żyje?!
KAŹMIERZ
Jak mu położyć żarcie, to podobno w nocy znika, a więc czynności życiowe zachodzą…
NIKO
Hej, zachodzą!
KAŹMIERZ
W naszym górskim schronisku nie takie cuda się zdarzają.
PRADERA
Wy i wasze górskie schronisko! Chłopaki, obudźcie się, to już ostatni dzwonek.
KAŹMIERZ
Masz ci los, a ten znowu swoje.
NIKO
Odbija mu, za bardzo z tymi poetami się kumpluje.
PRADERA
A tak, bo się nie puszą, nie powtarzają bez końca, że to ich schronisko.
KAŹMIERZ
Chodzi o ten stary napis nad bramą, że tu niby schronisko dla bezdomnych poetów?
NIKO
Kiedy idziemy na akcję, to zawsze patrzę na niego.
PRADERA
Na jaką akcję? Kiedy ty byłeś na jakiejś akcji?
KAŹMIERZ
Codziennie się wychodzi, żeby nie wyjść z wprawy.
PRADERA
To nazywajcie to spacerem albo wycieczką, a nie akcją.
NIKO
Wiara w akcję utrzymuje nas przy życiu, koleś…
PRADERA
I bardzo dobrze, róbcie sobie te swoje szopki, ale nie powtarzajcie „w naszym górskim schronisku”. Weźcie przykład z poetów, oni już dawno mówią „w naszym ludzkim schronisku”.
KAŹMIERZ
A gdzie ta ich słynna precyzja wyrazu?
PRADERA
A ja uważam, że tak mówiąc, właśnie trafiają w punkt.
KAŹMIERZ
Ech, ten antropocentryzm… Jak zawsze.
NIKO
Że niby co?
KAŹMIERZ
Samych ludzi się widzi! A w tym naszym ludzkim schronisku są jeszcze inne istoty…
NIKO
Aaa! No! Hau, hau, miau, miau!
PRADERA
Wszyscy poeci to doskonale wiedzą od wieków i wczuwają się w dusze zwierząt, a nawet roślin.
KAŹMIERZ
Czyli też chodzą na swoje akcje, pozwól i nam chodzić. To, co komuś się wydaje bezsensowne, wcale nie musi tym być.
Goprowcywychodzą,mijającsię w przejściu z Darmistrzem i Kucharcią.Ci w pośpiechu wciągają swetry, otrzepują się, poprawiają.
KUCHARCIA
O, kochany, dzisiaj to było coś.
DARMISTRZ
O, kochana, vice versa...
KUCHARCIA
No, no, tylko bez takich, wyszukanym słownictwem usiłujesz coś zatuszować czy jak?
DARMISTRZ
Nic nie usiłuję, nic nie imputuję.
KUCHARCIA
przytulającgo
Mój imputant kochany, słodki kaczorek!
Odpewnegoczasu z bokuprzyglądasięimDoświadczonaIzabela.
KUCHARCIA
A ta czego tu?
DOŚWIADCZONA IZABELA
Tylko nie ta, dobrze?! Raczej tamta…
DARMISTRZ
A może pierwsza lepsza?
KUCHARCIA
Pierwsza to ona była w ciąży, ha, ha…
DOŚWIADCZONA IZABELA
A zamkniesz gębę, złodziejko, czy sama mam ci ją zamknąć?!
KUCHARCIA
Widzicie, państwo, jak to się stawia! Nie ma komu loda zrobić, to nosi dziwkę…
DOŚWIADCZONA IZABELA
A, owszem, pracowałam kiedyś w tego typu usługach i mam odwagę o tym mówić, a ty, zdziro, coo, może lepsza?! No powiedz, powiedz, co robiłaś przed pandemią, no, słuchamy… a teraz Matkę Teresę odstawia!
DARMISTRZ
Czego pani sobie życzy? O co ta awantura?
DOŚWIADCZONA IZABELA
Czego sobie życzę? A wszystkiego sobie życzę! Równego traktowania na przykład. Moje dziecko nie będzie waszym popychadłem, a ja sobie też nie dam w kaszę pluć…
KUCHARCIA
Ja tam pani nigdy nie plułam, ale za podkuchenne nie ręczę, widocznie nie lubią prostytutek.
DOŚWIADCZONA IZABELA
Przecież mówię, że już nie jestem pracownicą seksualną, zapomnijcie o tym. Ja wszystko zniosę, ale nie wyżywajcie się na moim dziecku… Dlaczego dostaje mniejsze porcje, dlaczego nie potraficie znaleźć w tych pudłach jakiejś nowej koszuli dla niego?
Na scenę wbiega Ząbek z obandażowaną głową. Część bandaża ciągnie się za nim jak welon.
DOŚWIADCZONA IZABELA
Jezu, Ząbek, coś ty znowu nawyrabiał?!
ZadzieckiemwbiegaPielęgniarka.
PIELĘGNIARKA
Stój, stój! Jeszcze nie skończyłam…
DOŚWIADCZONA IZABELA
Skończyłaś, kwoko, skończyłaś… Odczep się od mojego dziecka!
PIELĘGNIARKA
Muszę ćwiczyć, muszę być stale gotowa.
DOŚWIADCZONA IZABELA
Dorośli ci odmawiają, to się za dzieciaki bierzesz? Weź się, kobieto, w garść!
PIELĘGNIARKA
To po co ja tu jestem? Tu się nic nie dzieje!
DOŚWIADCZONA IZABELA
A co się ma dziać?
PIELĘGNIARKA
Krew ma się lać!
DOŚWIADCZONA IZABELA
Jezu drogi, kobieto!!!
PIELĘGNIARKA
Tęsknię za jakąś akcją, tu życie jest bezbarwne, ale czuję w kościach, że to się zmieni… Jeszcze zatęsknicie za tymi bandażami, za dotykiem mojej dłoni!
Wychodzi.
DOŚWIADCZONA IZABELA
Zboczona jakaś czy co?
KUCHARCIA
Jak Boga kocham, tej to bym do kaszy napluła…
Darmistrzgrzebie w pudłach,wyciągajakieśzawiniątko.Pochwiliwręczaje Doświadczonej Izabeli.
DARMISTRZ
Masz, pani, dogadamy się.
DOŚWIADCZONA IZABELA
A co to jest?
DARMISTRZ
Żadna tam chemia z zachodu… Naturalny, świeżutki zajączek. Wczoraj palacz znalazł w krzakach.
DOŚWIADCZONA IZABELA
Ustrzelił?
DARMISTRZ
A gdzie tam! Upalił…
DOŚWIADCZONA IZABELA
Jak to? Zająca blantem załatwił?
DARMISTRZ
Koktajlem!
DOŚWIADCZONA IZABELA
Jakim koktajlem?
DARMISTRZ
Mołotowa!
DOŚWIADCZONA IZABELA
Nie rozumiem…
DARMISTRZ
On tam w piwnicy ma już cały skład i postanowił wreszcie wypróbować.
DOŚWIADCZONA IZABELA
Ząbek! Ząbek! Słyszysz? Nigdy już nie zejdziesz do piwnicy…
Na dźwięk jej głosu Ząbek przestaje się bawić bandażem, który ciągnął za sobą i deptał niczym węża. Nieruchomieje na chwilę.
DARMISTRZ
I zająca przypadkowo w krzakach trafiło.
DOŚWIADCZONA IZABELA
I co? Pan mi wręcza takie ścierwo na zgodę?
DARMISTRZ
Nie jest złe, da się zjeść, przyrządzi sobie pani, dużo przypraw, cebuli i będzie okej.
Doświadczona Izabela ściskając w ręku otrzymany pakunek, wychodzi. Zaraz za nią Kucharcia i Darmistrz. Na scenie zostaje Ząbek.
ZĄBEK
Widzę! Widzę was! Dwa zero dla mnie. Wyłaźcie!
Wczołguje się chłopiec (Uszaty), a po chwili drepcze za nim, wykonując taneczne ruchy, dziewczynka (Palma).
ZĄBEK
Wstawaj, Uszaty, nie udawaj jakiegoś zwierza, bo jeszcze ci palacz przyłoi…
Chłopiec podnosi się.
USZATY
Czym? To on ma jakiś wojskowy pas?
ZĄBEK
Pas, debilu, to jest nic. On ma jakieś koktajle.
USZATY
I co z tego? Niech sobie chleje, alkoholik jeden.
ZĄBEK
Koktajle ma, co wybuchają, a nie do chlania.
Dziewczynkawciskasięmiędzychłopaków.
PALMA
zwracającsiędoZąbka
Otwórz buzię, coś ci dam…
ZĄBEK
A co? Znowu ukradłaś cukierki z darów?
PALMA
Chcę zobaczyć twój ząb…
ZĄBEK
Spoko, jeszcze się trzyma, chociaż próbowałem go wczoraj nitką…
PALMA
A co masz na głowie?
ZĄBEK
Pielęgniarka mnie dopadła, nie miałem gdzie uciec.
USZATY
Ej, Ząbek, pokażesz krew?
PALMA
Pokaż, pokaż…
ZĄBEK
Odwal się, Palma, idź se popatrzeć na dyplom od pani świetliczanki.
PALMA
Nie od świetliczanki, tylko od kaowczyni…
USZATY
Fuj! Ni to chłop, ni to baba.
ZĄBEK
A co ci przeszkadza?
USZATY
Mi wisi, ale starzy się rzucają, mówią, żebym tam nie łaził.
PALMA
A ja lubię tam chodzić, trochę mniej nudy w tym zakładzie.
ZĄBEK
No, ja też bym lubił, gdybym bez przerwy dostawał dyplomy…
USZATY
I to z takim dużym napisem, że niby palma pierwszeństwa się należy…
PALMA
Ej, jak komuś odbija palma, to dobrze mieć taki bandaż, nie widać, co się dzieje w głowie.
Zaczyna ciągnąć za zwisający bandaż, Ząbek kręci się w kółko, bandaża coraz więcej. Do zabawy dołącza Uszatek. Bandaż snuje się po scenie. Po jakimś czasie dzieci zawijają się w nim razem. Widać trzy przytulone do siebie głowy obwiązane bandażem.
PALMA
Teraz nas nie ma.
USZATY
Fajnie, nie znajdą nas.
ZĄBEK
A kto by nas szukał…
PALMA
Nauczycielka nas szuka… Szkoda, ferie były takie kul…
Wyciemnienie.
Scena III
Wciemnościsłychaćdalekiepokrzykiwania.Pochwilisłychaćwyraźniej.Ktoś przywołuje psa. Słychać głos Psiejmatki.
PSIAMATKA
Fafi, Piorun, przestańcie się chować. Wracajcie do mamusi!
Powolisięrozjaśnia.NasceniepojawiasięPsiamatka.
W każdym stadzie czarna owca, wiadomo, ale żeby od razu dwie… Fafi, mam coś dla ciebie! Chodź, zobacz, jak pachnie…
wyciąga z kieszenikość.Obwąchuje.
Ale pyszna… no chodź.
wdrugiejkieszeni wyciągaserdelek.
Piorun, Piorunek! Mam to, co lubisz, gwizdnęłam z magazynu paróweczkę, mniam, mniam…
zwracasiędopubliczności,chodzącnerwowoposcenie
A tam u was ich nie ma? Coo? Nie szwendają się te moje bachory? Utrapienie z tymi dwoma urwisami… Reszta w kojcach siedzi, jak Pan Bóg przykazał, zadowolona, czysto mają, ciepło, jak na prawdziwe schronisko dla psów przystało, a tych dwoje w kółko to samo… Piorun, do pioruna! Fafi, debilko jedna! Tu pani płacze…
Zatrzymujesię.Zakrywadłońmitwarz.WchodziDoświadczonaIzabela.
DOŚWIADCZONA IZABELA
O, dobrze, że pani jest… Skargę chciałam złożyć, to w końcu schronisko dla matek z dziećmi jest, podkreślam – z dziećmi…
PSIAMATKA
Tymczasowo, moja droga, chwilowo… A jeśli chodzi o pierwszeństwo, to ja tu byłam pierwsza z moimi dziećmi.
DOŚWIADCZONA IZABELA
Z dziećmi?! To pani te zapchlone kundle nazywa dziećmi?!
PSIAMATKA
Co takiego?! Zapchlone?! Moi podopieczni są bardziej czyści od waszych dzieciaków, jeśli o to chodzi.
DOŚWIADCZONA IZABELA
Możliwe… Tylko jest jeden problem, nie wychowała pani ich, jak należy. Srają, gdzie popadnie.
ZbokuscenywidaćPalacza.Postawiłwiadro z popiołem, w ręcemaszufelkę. Wygląda, jakby czegoś szukał.
PSIAMATKA
Bardzo się pani myli!
DOŚWIADCZONA IZABELA
Taaak!? To na czym ślizgają się nasze dzieci? Ciągle tylko pranie i pranie, to ma być higiena w ośrodku dla matek z dziećmi?
PSIAMATKA
Myli się pani. To ten bezpański kocur zanieczyszcza nasze wspólne przestrzenie, to on!
Palaczodwracasię w ichstronę.
PALACZ
Sami srata, a na kota zwalata!
DOŚWIADCZONA IZABELA
Panie, jak pan śmie!
PALACZ
Takiej ćmie każdy śmie!
Zimpetembierzewiadro i wychodzi.
DOŚWIADCZONA IZABELA
Coo!? Ty robolu zafajdany! Ja się kierownikowi poskarżę, zobaczysz, buraku!
Wybiegaza nim. Psiamatka jeszcze przez chwilę krąży po scenie, nawołując.
PSIAMATKA
Piorun! Rafi! Chodźcie do pani!
Wyciemnienie.
Scena IV
W ciemności coś rusza się na scenie. Ktoś coś wnosi, wynosi. Przesuwane są paki, pudła. Po jakimś czasie powraca światło. Z sufitu opada lina. Powoli zsuwa się z niej Niko. Na scenę wchodzą Kaźmierz i Pradera. Asekurują go, ściągają z liny.
KAŹMIERZ
I co? Co się tam dzieje?
NIKO
Tumult jakiś.
PRADERA
Ogniska palą, stawiają namioty?
KAŹMIERZ
Co to za jedni?
NIKO
Cholera wie, nie widać we mgle…
PRADERA
W tumanie…
NIKO
Tylko, kurna, nie tumanie! W podstawówce to ja jeszcze piątki miałem…
KAŹMIERZ
Z góry na dół?
NIKO
Nie, nie bardzo... Z matematyki ani w ząb, no i śpiew do dupy.
KAŹMIERZ
Ale czy oni z góry na dół?
NIKO
Jacy oni?
KAŹMIERZ
Ta banda, ci ludzie, to wojsko jakieś…
NIKO
Eee, nie, bardziej z tamtej strony, jakby ze wschodu, z dołu do góry.
PRADERA
I co teraz? Mamy wszystkim powiedzieć?
KAŹMIERZ
A co mamy zrobić? Jak nie my, to on powie…
NIKO
A kto?
KAŹMIERZ
Poeta powie!
PRADERA
Poeta pamięta!
KAŹMIERZ
Wyłaź stamtąd, natychmiast!
NIKO
E, Mickiewicz, widzimy cię, Miłoszu jeden… Pamiętam ze szkoły, a jakże… Czym jest poezja, która nie obala pół litra w godzinę na dwóch…
Wieszczuwysuwasięzzapudeł.
KAŹMIERZ
I co? Podsłuchuje czy natchnienia szuka?
WIESZCZU
Jedno i drugie. I zdaje się, że znalazłem. A teraz trzeba powiadomić innych.
KAŹMIERZ
Tylko bez histerii! Bez tej waszej neurastenii, panie kolego…
WIESZCZU
Zebranie trzeba zwołać, określić zagrożenie… Ale jeśli trzeba, oddać wszystkie guziki, nie poświęcać tych ludzi!
NIKO
Jakie guziki? Co on pierdoli?
PRADERA
To taka przenośnia sprzed wojny.
NIKO
Której?
PRADERA
Ech, teraz już nie ma znaczenia. Dzisiaj raczej – nie oddamy zamku… zamka błyskawicznego.
NIKO
Aa, że niby wojna błyskawiczna? Jak to było? Blitzkrindż?
KAŹMIERZ
krzyczy
Do kurwy nędzy! Co tu się wyprawia?! Przerzucacie się słówkami? Mordy na kłódkę i nie robić fermentu. Nie siać mi tu, kurwa, niczego! Na razie tylko my wiemy i nikt więcej. Obserwujemy, obserwujemy… A ty, Wieszczu, jako element niepewny pójdziesz pod klucz!
Kaźmierz i Nikobiorąpoetępodpachy i wyprowadzają.Praderamacharęką i odchodzi w drugą stronę. Wyciemnienie.
Scena V
W ciemności odgłosy muzykowania. Coraz wyraźniej słychać dźwięk dużego bębna, któremu niezdarnie próbuje dorównać mniejszy. Przez te dźwięki przebijają się głosy.
KAOWCZYNI(OWIEC)
Wyrzućmy to z siebie! O, tak…
PALMA
Nie chce wyjść, droczy się ze mną… Jak mam walić, żeby…
KAOWCZYNI(OWIEC)
Uderzać, dziecko, uderzać…
Naglemilkniedużybęben,słychaćtylkoodgłosywydawaneprzezmniejszy. Rozbłyska światło. Palma zdumiona jasnością rozgląda się wokół, ale uderzać w bębenek nie przestaje.
PALMA
A co to za różnica?
KAOWCZYNI(OWIEC)
Bo wiesz, walenie jest brutalne, jest niesmaczne…
Palmaprzestajebębnić.
PALMA
A, wiem... Jeździłam na wakacje w góry, do cioci Heli koło Wałbrzycha, i na przystanku pisało „Walim na żądanie” i było jakoś niesmacznie, fakt.
Kaowczyni(owiec) znów zaczyna bębnić. Tym razem podaje inny rytm. Palma próbuje ją naśladować. Bębnią tak przez chwilę. Nagle przestają.
KAOWCZYNI(OWIEC)
Ale czujesz to, co?
PALMA
Co?
KAOWCZYNI(OWIEC)
Że coś z ciebie wychodzi, że uwalniasz się…
PALMA
Od czego?
KAOWCZYNI(OWIEC)
Od nadmiaru, od lęku…
PALMA
Że się mniej boję? Ale ja się w ogóle nie boję.
KAOWCZYNI(OWIEC)
Niczego?
PALMA
Niczego… A to znaczy, że pani się boi?
KAOWCZYNI(OWIEC)
Cały czas, ale staram się nie pokazywać.
PALMA
A to prawda, że pani ma i siurka, i cipkę?
KAOWCZYNI(OWIEC)
Czy to takie ważne?
PALMA
Noo, to podstawa… chyba… w sumie… nie wiem.
KAOWCZYNI(OWIEC)
Pytasz, kim jestem? Tak?
PALMA
Jak się pani z tym czuje?
KAOWCZYNI(OWIEC)
Jestem jednym i drugim. A jak się czuję? Głupio. Jak na przesłuchaniu.
PALMA
I tego się pani, przepraszam, pan… a jednak pani, boi? Że będę przesłuchiwać?
KAOWCZYNI(OWIEC)
Tak.
PALMA
No dobrze, to ja przestaję… Też nie lubię, jak mnie wypytują.
KAOWCZYNI(OWIEC)
Dlaczego?
PALMA
Bo mają gotowe odpowiedzi.
KAOWCZYNI(OWIEC)
Gotowe?
PALMA
Tak, gotowe, a udają, że ciekawi ich, co powiem.
KAOWCZYNI(OWIEC)
Właśnie, właśnie… Sama widzisz… Świat ma gotowe odpowiedzi… Tacy jak ja nie… takie, nie mieszczą się w nich, głupia sprawa…
PALMA
Eee tam, olać ich… W sumie to im powinno być głupio, że są tacy przesłuchujący, że się mszczą na każdym innym albo dziwnym.
KAOWCZYNI(OWIEC)
Ale ciebie, Palma, dzisiaj wzięło, gadasz jak nawiedzona.
PALMA
Aaa, bo z panią można o wszystkim. I chłopaków nie ma, fajnie…
KAOWCZYNI(OWIEC)
Nikt nie chce puszczać dzieciaków na te zajęcia, boją się, że zarażę…
PALMA
Jakby moja matka była trzeźwa, też by nie puszczała. Niech się pani nie martwi, przyjdą nowe dzieci, zaraz tu przylecą.
KAOWCZYNI(OWIEC)
Coś dawno nikogo nie było.
PALMA
Wczoraj taki Tolek się pokazał. Coś gadał, że nie puszczają, że już strzelają…
KAOWCZYNI(OWIEC)
Strzelają? Gdzie? Tu? U nas?
PALMA
Pielęgniarka go dopadła i zaczęła opatrywać, nic już nie powiedział… A jego psem zajęła się ta pani od psów…
KAOWCZYNI(OWIEC)
Psiamatka?
PALMA
No, ona…
KAOWCZYNI(OWIEC)
To on psa przyprowadził?
PALMA
Niee, przyniósł!
KAOWCZYNI(OWIEC)
Co ty gadasz? Jak to przyniósł?
PALMA
Z piętnaście kilometrów niósł… jakieś wojsko nie chciało go puścić, ale im uciekł.
KAOWCZYNI(OWIEC)
Wojsko? A komu tu jakieś wojsko potrzebne? Żyjemy w zgodzie, jak u Pana Boga za piecem…
PALMA
Oo, wczoraj na lekcji było takie zdanie: „Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś spokojna”.
KAOWCZYNI(OWIEC)
mruczyjakbydosiebie
Walim na żądanie…
Raptownieuderza w bęben.Jegodźwiękstajesięcorazgłośniejszy. Wyciemnienie.
Scena VI
W pełnym świetle widać uwijające się postacie. Przeciskają się między rozrzuconymi kartonami i skrzynkami, rozstawiają składane krzesełka. Są wszyscy. Siadają i przez jakiś czas czekają. Wchodzi Kaźmierz w pełnym ekwipunku, odpina kask, ściąga z ramion plecak.
KAŹMIERZ
Nie wiem, co do was doszło, a co jeszcze nie. Owszem, były jakieś wybuchy. Ktoś wysadził skały od południa, przez ten wąwóz już nie przejedziemy.
PALACZ
U mnie obrona gotowa, siła jest w koktajlu Mołotowa!
KAŹMIERZ
Proszę o spokój! Nie ma potrzeby siać paniki.
DOŚWIADCZONA IZABELA
Chodzi o bezpieczeństwo naszych dzieci, a nie o żadne sianie…
PEŁO
A dlaczego zebranie nie zostało uzgodnione ze mną? Czy to nie jest próba przejęcia władzy? GOPR zawsze rządzi, tak?
Wchodzązmęczeni i umorusaniPradera i Niko.Ściągająkaski,przysiadają w kącie.
PSIAMATKA
Przepraszam panów, chciałam tylko powiedzieć, że gówno mnie obchodzi walka o władzę. Ja tylko chcę uratować jak najwięcej, jak każda kobieta.
KUCHARCIA
A ja tam chcę uratować tylko własną dupę!
PSIAMATKA
Tak, niewątpliwie, bo to najcenniejsza część pani ciała.
KUCHARCIA
Ja tam z psami nie obcuję, droga pani, wolę zwykłego chłopa…
PSIAMATKA
Wypraszam sobie!
KAŹMIERZ
Ciszej, baby! Jak to coś tu przyjdzie, to nic już nie będzie ważne, ani pies, ani człowiek, a dupy się też nie uratuje.
KAOWCZYNI(OWIEC)
To jednak ma coś przyjść? Dlaczego o tym wprost nie mówicie? Dlaczego okłamujecie?
NIKO
Ej, ty, było ciszej, baby?! Było! To się zamknij!
KAOWCZYNI(OWIEC)
Nie jestem żadną babą, prostaku!
NIKO
Taak? To kim jesteś, złamasie?!
KAOWCZYNI(OWIEC)
Nie będę się przed kimś takim tłumaczył…
PALMA
piskliwymgłosem
Tłumaczyła! Niech pani będzie babą! Niech się pani nie da!
KAŹMIERZ
Cisza!!! Czy wy, ludzie, siebie słyszycie? I to ma być jedność w obliczu zagrożenia? Was nawet nie trzeba oblegać, bo już dawno jesteście oblężeni! W środku, w sobie!
STARANAUCZYCIELKA
A co pan, panie goprowiec, nam tu sugeruje? Po co ta psychoanaliza dla ubogich? O co właściwie chodzi?
PIELĘGNIARKA
Oblężenie?! Dlaczego dowiaduję się o tym ostatnia? I teraz nie wiem, czy mi bandaży wystarczy…
DOŚWIADCZONA IZABELA
A nasze dzieci? Co my z nimi zrobimy? Może jeszcze się uda uciec?! Ząbek, Ząbek! Gdzie jesteś? Pakujemy się…
KAŹMIERZ
Nie mam siły na was… A ty, Wieszczu, dlaczego milczysz? Czy to nie jest rola dla ciebie? Czy nie wybiła godzina?
WIESZCZU
Boję się gębę otworzyć, bo zaraz powieje tu neurastenią, sam mówiłeś zeszłego roku…
PEŁO
Ale zaraz, zaraz, proszę państwa, to jest oblężenie czy go nie ma?
PRADERA
Jakby to powiedzieć…
DARMISTRZ
W telewizji mówili, że nie ma!
NIKO
A w mojej mówili, że jest!
PEŁO
Ale gdzie właściwie? Bo ja nie widzę, nie słyszę niczego podejrzanego…
KAŹMIERZ
Trzeba przygotować się na najgorsze. Nawet jak nie ma, to prędzej czy później nastąpi…
KUCHARCIA
Ale komu przeszkadzamy? Żyjemy sobie po cichu, na uboczu. Komu?
PEŁO
I to jest zasadnicze pytanie, które kierujemy do nowego kierownictwa, skoro już było łaskawe przejąć władzę. Kto właściwie nas oblega?
KAŹMIERZ
Tyle wiemy co wy…
STARANAUCZYCIELKA
Po prostu barbarzyńcy… Czy nie czekaliśmy na kogoś takiego?
KAOWCZYNI(OWIEC)
A czy nazywanie ich barbarzyńcami nie jest zbyt literackie?
KUCHARCIA
Właśnie! Może to po prostu zwykłe chuje!
STARANAUCZYCIELKA
Że jak?!
KAOWCZYNI(OWIEC)
Że tak! Dokładnie tak! Pojeby, którym zachciało się gwałcić i kraść. Nic osobistego i nic literackiego. Małpy wąskonose w rui… Przez przypadek natrafiły na naszą budę i teraz ją sobie oblegają.
PSIAMATKA
Halo, tylko nie małpy, proszę im nie ubliżać. Zwierzęta nie są tak, nie są tak…
KAOWCZYNI(OWIEC)
Literackie, chciała pani powiedzieć?
PSIAMATKA
Tak… Tak kulturalne, bo okrucieństwo też wymaga kultury, planu, tradycji. Okrucieństwo zwierząt nie jest tak wyrachowane.
DARMISTRZ
Barbarzyńcy czy nie, a co to za różnica…
PRADERA
Zawsze jakaś różnica jest… Jeśli chcą sprawiedliwości, to Zulusi. Jeśli chcą krwi, to Tatarzy. A jeśli…
DARMISTRZ
Co jeśli?
PRADERA
A jeśli przyszli wyzwolić, to Armia Czerwona.
DARMISTRZ
Pamiętaj, obywatelu, wyzwól się sam, potem będzie za późno.
KUCHARCIA
Żyjemy tu sobie jak wielka rodzina… Komu to przeszkadzało?
DOŚWIADCZONA IZABELA
Daj pani spokój z tym zakłamaniem, koniec z tym… Teraz trzeba prawdę mówić.
KAŹMIERZ
Cisza, spokój! Nie żyjmy tym oblężeniem, do cholery, żyjmy mimo wszystko normalnie.
Zdalekapotęgującesięodgłosywybuchów,strzelaniny.Wszyscyzrywająsię z krzeseł.
KAŹMIERZ
Normalnie, powiedziałem! A teraz rozejść się do swoich obowiązków.
Wyciemnienie.
Scena VII
Nascenieławkipośródpudeł i skrzyń.Biurko z krzesłem. W ławkachprócznaszejtrójkiwięcejpostacidziecięcych(naprzykładwyciętych z kartonulubmanekinów). Odbywa się lekcja.
STARANAUCZYCIELKA
Co się dzieje? Nie da się z wami dzisiaj wytrzymać!
ZĄBEK
Eee, bo te lektury nudne…
PALMA
W ogóle nie oddają sytuacji.
STARANAUCZYCIELKA
Dobrze… Sięgam po inną książkę, może ona trafi wam do przekonania.
Przez chwilę przeszukuje najbliższe pudła. Z jednego wyciąga starą zniszczoną książkę.Kartkującją,uśmiechasię.Książkawypadajej z ręki.PodbiegaZąbek.
ZĄBEK
Pszepani, ja podniosę…
podnosiksiążkę,zerkanaokładkę
Eee, nudy, jakieś Siupy anielskie… Podbiega Palma. Wyrywa mu z ręki, czyta.
PALMA
Co ty gadasz, Ząbek? Naucz się wreszcie czytać. Śrubypanieńskie…
USZATY
O, jak śruby, to może być ciekawe, śruba Archimedesa na przykład…
PalmaprzekazujeksiążkęStarejNauczycielce.
PALMA
Pszepani… O czym to jest?
STARANAUCZYCIELKA
A o czym chcesz, żeby było?
PALMA
O nas, bo my też chcemy być w tym wszystkim, a dorośli nas odsuwają… I te panny tam śrubami rzucały, tak?
StaraNauczycielkabierzeksiążkę,zaczynaczytać.Palmawracadoławki.
STARANAUCZYCIELKA
„Czekaj mnie, nie śpij, powrócę o trzeciej – Piękna mi trzecia! Słońce jak w dzień świeci,
A mój pan drogi gnie sobie parole bądź z butelką benzyny, bo w niewolę nie pójdzie jak owca na, na…”.
PALMA
Ja wiem, wiem, mama mi to kiedyś czytała… „Śruby pragnę, daj mi śruby, jeśli nie chcesz mojej zguby”.
STARANAUCZYCIELKA
Chyba pomyliłaś się, dziecko. Powinno być – daj mi śrubę.
PALMA
Noo, i on jej daje, bo ją kocha, a ona idzie walczyć, bardzo celnie rzuca tymi śrubami w tych, no, barbarzyńców, sto procent trafności.
USZATY
A faceci co? Nic?! Nic nie robią?
PALMA
Co ty?! Też walą, że hej. To znaczy, uderzają z całych sił. I to jest w drugiej części pod tytułem Śruby kawalerskie.
ZĄBEK
I co? Naparzają?
PALMA
O, te dopiero lecą, bo cięższe są, i z takimi wystającymi bolcami. Wbijają się w gościa i po nim.
USZATY
Jak to po nim?
PALMA
Przestaje oblegać. Odpada.
USZATY
I co potem?
PALMA
No, zdycha, ćwoku, zdycha…
STARANAUCZYCIELKA
Kona, dziecko, kona!
PALMA
Nie, nie, w tamtej książce żadne dziecko nie kona, lektury pani pomyliła…
STARANAUCZYCIELKA
Cisza! Dość tych wygłupów. Coś wam się ubzdurało. Tytuł tej książki brzmi
Śluby panieńskie.
PALMA
Eee, śluby… Byłam kiedyś na jednym ślubie, straszne nudy. Zaraz po kościele wszyscy pijani, a jeden z drugim to rąbnięty zbok i chce cię za tyłek złapać…
STARANAUCZYCIELKA
Palma, uspokój się wreszcie! Dość tych dygresji. To jest sztuka teatralna…
PALMA
Jak to ma być jakaś sztuka, to ja jestem święta dziewica orleańska!
USZATY
He, he, he, dziewica! Słyszałeś, Ząbek?
ZĄBEK
I ma rację! Niech walczy o swoje! Kobietami w tym świecie tylko pomiatają…
USZATY
Mówisz o swojej matce?
PALMA
Mówi o wszystkich matkach i dziewczynach, i staruszkach. Ząbek coś próbuje wreszcie powiedzieć…
STARANAUCZYCIELKA
Ja też próbuję coś tu powiedzieć! Usiłuję utrzymać jakąś normalność, ale już się nie, no nie da…
Jej wypowiedź przerywają odgłosy wybuchów. Nagle jedna z bomb uderza bardzo blisko. Gaśnie światło. Dzieci krzyczą ze strachu. Gdy światło wraca, Stara Nauczycielka bierze za rękę Palmę. Do niej dołączają chłopcy i tak połączeni wychodzą. Wyciemnienie.
Scena VIII
Wciemnościszum,trzeszczeniegłośników. Z dalekadochodząodgłosykomunikatów.Wreszciesłychać,żektośprzemawia,stawiawarunki.Brzmitojak ultimatum. Rozbłyska światło. Na scenie pudła i skrzynie pokryte tynkiem, nadpalone. W powietrzu dym i kurz. Przez scenę przebiega umorusany Palacz z koktajlem Mołotowa w ręce. Zatrzymuje się na chwilę. Potem rusza dalej, zderzając się z Pielęgniarką.
PIELĘGNIARKA
I co tam znowu to bydlę szczeka?
Palaczwzruszaramionami i wybiega.WchodziKucharcia.
KUCHARCIA
I nikt na nikogo już nie czeka…
Szumzaoknemnarasta.Dochodząmechaniczniewypowiadanesłowa z megafonu.
GŁOS Z MEGAFONU
Dajemy wam szansę na wreszcie czystą populację, społeczność pozbawioną wszelkiego śmiecia! Zastanówcie się, czy warto bronić tego, co obrony nie jest godne! Szkoda bezcennej krwi waszych dzieci, szkoda męstwa obrońców, prawdziwych patriotów…
Głosginie w szumie.WchodziDarmistrz.
DARMISTRZ
A oni czego jeszcze chcą? Dostali wszystko!
KUCHARCIA
Wiem, wiem, widziałam, hala z darami pusta. Nie mam co do garnka włożyć.
PIELĘGNIARKA
Najgorzej z Psiąmatką. Wydałam jej wszystkie środki uspokajające…
KUCHARCIA
I co? Zasnęła?
PIELĘGNIARKA
A gdzie tam! Miota się w łóżku, chce targnąć się na życie…
DARMISTRZ
Kochała te psy… jak własne dzieci.
ZnowupojawiasięPalacz. W obydwurękachkoktajleMołotowa.
PALACZ
Ja tam mojego kota nie oddam!
Wychodzi.
KUCHARCIA
Patrzcie, państwo, gada normalnie! Przeszło mu rymowanie… jak ręką odjął.
DARMISTRZ
Wszystkim nam mowę odjęło.
PIELĘGNIARKA
Wszystkim coś przeszło…
KUCHARCIA
I co teraz?
Wchodzągoprowcy.
KAŹMIERZ
Dylematy, jak słyszę, tak? Rozterki?
DARMISTRZ
A niby czym rzucać? Nawet te zardzewiałe śruby z piwnicy się skończyły… Coś pan nie przemyślał tego wszystkiego.
KUCHARCIA
Coś chyba z motyką na słońce…
PIELĘGNIARKA
parodiując
Ich nigdy nic nie nasyci! Musimy stawić opór! Czy nie brzmi znajomo?
Kaźmierz kiwagłową.
PIELĘGNIARKA
No właśnie! Dlatego pytamy, co teraz…
KAŹMIERZ
A skąd niby mam wiedzieć?
PIELĘGNIARKA
A to nie pan jest autorem tego scenariusza?
PRADERA
Proszę pani, autor siedzi okrakiem na tych gruzach za oknem…
NIKO
Gada przez megafon! W kółko to samo!
WchodziKaowczyni(owiec).
Ma bydlę siłę! Zdaje się, że już wszystkie nasze psy zeżarli. A teraz by chcieli się zabawić…
KAOWCZYNI(OWIEC)
unosi w górękartkępapieru
Złapałam ulotkę!
przekazujeją Nikowi
NIKO
dukając
Da…dajemy wam szan…szansę na wre…wreszcie czystą po…po…populację…
PodchodzidoniegoPradera i przejmujęulotkę.
PRADERA
To znamy na pamięć… O, tu jest coś nowego… Żądamy wydania wszystkich nieheteronormatywnych kobiet oraz tych, które choć raz w życiu miały aborcję…
KUCHARCIA
O, kurwa! To są już szczyty!
DARMISTRZ
Tylko patrzeć, jak wezmą się za dzieci.
PRADERA
Najpierw pójdą niepełnosprawne… Społeczność bez wszelkiego śmiecia…
KAŹMIERZ
Ich nigdy nic nie nasyci, musimy stawić opór!
PIELĘGNIARKA I KAOWCZYNI(OWIEC)
razem
Znamy, znamy!
KAŹMIERZ
krzyczy
To posłuchajcie!!!
i już ciszej
Mam pomysł… Połączmy siły, wydajmy wspólne oświadczenie w sprawie tego, co się dzieje na wschodzie.
NIKO
A co nas wschód obchodzi?
KAŹMIERZ
Chciałem powiedzieć – za oknem wychodzącym na wschód.
KAOWCZYNI(OWIEC)
Panie Kaźmierz, coś za dużo tych pomysłów. I wszystkie jak kulą w płot.
KUCHARCIA
Na nich nie pomysły, ale zwykła siła!
PRADERA
Tylko taki język znają!
KUCHARCIA
Tylko że my nie mamy już siły…
KAOWCZYNI(OWIEC)
Ale mamy coś, czego oni nie mają!
KUCHARCIA
Niby co?
KAOWCZYNI(OWIEC)
Kulturę!
WtymmomenciewszyscyobecninascenieotaczająKaowczynię(owca).Kobiety wygrzebawszy z kartonów jakieś rzeczy, zarzucają jej(jemu) na ramiona białąpelerynę,kładąnagłowiewelon, a potemwianek.Kaźmierz i Pradera biorą ją(jego) za ręce i prowadzą. W tym czasie pozostałe osoby dramatu wchodzą na scenę, dołączają do orszaku. Wieszczu z myśliwską fuzją na plecach prowadzi Psiąmatkę, podtrzymując ją. Dzieci dźwigają bębny, uderzając w nie coraz mocniej. Ostatni wchodzi Peło z panzerfaustem na ramieniu, w niemieckim hełmie. Orszak sunie uroczyście. Rytm bębnów coraz bardziej intensywny.
KAOWCZYNI(OWIEC)
Nikim dla nikogo, niczym pośród czegoś, ja nieważna, niewyraźne coś…
PALMA
jak w transie
Nada się, nada! Nasza pani się da, odda się, wyda…
WIESZCZU
Mężna kobiecość! Udowodni wreszcie ją!
ZĄBEK
Ale czy zechcą, czy wezmą na ząb…
USZATY
O, rety! To są ludożercy? To jednak kanibale są…
PALMA
Wyda się, wyda!
WIESZCZU
Mężem się wyda?
PALMA
Za mąż się wyda… I wielu mężów jak jeden mąż!
ZĄBEK
Zaspokoją żądzę swą!
STARANAUCZYCIELKA
Cicho tam, dzieci! Nie gadać! Bębnić, bębnić!
Dzieci bębnią jeszcze mocniej. Orszak obchodzi scenę dwa razy, za trzecim zbliżając się do otwierającej się w kulisach czeluści. Podchodzą tam, delikatnie popychając Kaowczynię(owca). Ta(ten) znika. Bębnienie ustaje. Wyciemnienie.
Scena IX
Blask, prawie słoneczny, zalewa scenę. Zniknęły z niej pudełka i skrzynki, uprzątnięto gruz. Stoją ławki, biurko z krzesłem. W ławkach tylko troje dzieci. Odbywa się lekcja. W śmiertelnej ciszy głosy Starej Nauczycielki i dzieci.
STARANAUCZYCIELKA
Ćwiczenie szóste. Dokończ wiersz, nie korzystając z niczyjej pomocy. Ząbek, czytaj!
ZĄBEK
Nie wychodząc z domu zaliczymy wojnę, odbędzie się na ekranach podłączonych do mózgu…
Zzaokiendobiegająnieśmiałegłosyptaków.
STARANAUCZYCIELKA
Uszaty, dalej!
USZATY
I nikt nie zginie, nie zaginie w akcji, bo nie będzie akcji, nie będzie krwi…
STARANAUCZYCIELKA
Teraz, Palma, proszę!
PALMA
Ale co teraz? Przecież tam nic nie ma
STARANAUCZYCIELKA
Pytam, co twoim zdaniem mogłoby tam być…
PALMA
A ja tam wiem, co poeta miał na myśli?
STARANAUCZYCIELKA
Mnie to też nie obchodzi. Wyraź swoje przypuszczenia. Proszę, jesteś wolna, wszystko możesz…
PALMA
Wolna? Tak pani myśli? No, dobrze… Jakie było ostatnie zdanie?
USZATY
Bo nie będzie akcji, nie będzie krwi…
PALMA
I nie będzie nas, rozpłyniemy się w dymie.
STARANAUCZYCIELKA
O, nieźle! A co wy, chłopcy, na to?
ZĄBEK
Nie wychodząc z domu, zaliczymy miłość, odbędzie się na ekranach podłączonych do, no, do tego…
STARANAUCZYCIELKA
Już dobrze, dobrze, nie kończ! Twoje pojęcie miłości jest nader ograniczone!
ZĄBEK
Nader?
STARANAUCZYCIELKA
Nader, nader… A ty, Uszaty, co tam wymodziłeś?
USZATY
Nie będziemy nawet oddychać, nie będzie takiej potrzeby, tylko ekran by zaparowało,
a po co to komu…
STARANAUCZYCIELKA
Ej, Uszaty, nie spodziewałam się, brawo!
Ptasiegłosyzaoknemcorazmocniejsze.PrzezscenęprzechodziPalacz w garniturze,podkrawatem.Widaćordernapiersi.Naramieniumawypchanego czarnego kota.
PALACZ
Obudzisz się w kwietniu, będzie już po wojnie, z urzędu pobierzesz płatną informację, że nastała wiosna, że...
Palacz wychodzi.
PALMA
Ale co to miało być?
ZĄBEK
Mówiła pani, że bez żadnej pomocy…
USZATY
A ten sobie chodzi po klasie i wierszem gada. Co to za koleś?
STARANAUCZYCIELKA
Bohater wojenny… ale pomylił godziny. Spotkanie z nim dopiero o jedenastej.
ZĄBEK
Będzie opowiadał, że chodziło tylko o kota…
PALMA
Że dzięki niemu przetrwał!
STARANAUCZYCIELKA
wstaje
Słuchajcie…
Dzwonek. Na jego dźwięk dzieci zrywają się z ławek. Nauczycielka chce jeszcze coś powiedzieć. Zrezygnowana macha ręką. Światło powoli gaśnie. Leśno-ptasie odgłosy stają się, o ile to możliwe, jeszcze bardziej intensywne. Trwają tak około minuty w całkowitej ciemności.