21.09.2023

Nowy Napis Co Tydzień #221 / Tajemnica słabości

Poezja Adama Górskiego wprowadza jakby nową jakość do współczesnej poezji polskiej, jej oryginalna dykcja polega na zręcznym łączeniu tradycji z nowoczesnością. Jest rodzajem zmagania się, agonu z językiem, który wciąż poszukuje nowego wyrazu, nie może się do końca wypowiedzieć – czy po Leśmianowsku: wyistoczyć się. Język Górskiego jest równocześnie poszukujący gotowej, poetyckiej struktury i na chwilę w niej zresztą zastygający, by potem porzucić wylinkę i udać się w nowym kierunku. Jednak te poszukiwania w języku, pojmowanym jako agon, mają niejako jedną oś przewodnią – jest nią swoiste uwewnętrznienie, a zarazem uhermetycznienie doświadczenia osobistego oraz doświadczenia codzienności. Ten hermetyzm doświadczenia osobistego jest równocześnie rodzajem otwarcia czy też zaproszenia czytelnika do dzielenia wewnętrznego świata, który staje się wspólny. Język Górskiego jest skierowany jednocześnie do środka – czy też do jakiegoś wewnętrznego, semantycznego, bardzo gęstego i powikłanego punctum, co na zewnątrz, w jakiś sposób pragnąłby dialogować.

Piszę w tym momencie o trzecim i jak na razie najnowszym tomiku poety pod tytułem Pożegnanie. Wyjaśnienie. Jego gęstość semantyczna, bogactwo wyrazu, wyrafinowanie artystyczne, dobór środków stylistycznych, bardzo umiejętne operowanie poetycką frazą – mogą nasunąć myśl, że mamy do czynienia z dojrzałą fazą ewolucji twórczej poety z Białegostoku. Każdy tom Górskiego to jakby osobna historia – jednocześnie historia danej, wykształconej oraz gotowej struktury języka poetyckiego, historia wewnętrznego doświadczenia, jak i historia doświadczenia osobistego będącego częścią podróży przez codzienność, pojmowaną przede wszystkim jako rodzaj wyzwania poetyckiego.

Czy poeta Adam Górski opowiada historię? Jarosław Mikołajewski w swojej przedmowie wskazuje na obecność w tomiku zaszyfrowanych historii ludzkich. Niemniej ten poetycki szyfr, przynajmniej dla mnie, nie jest do końca czytelny. Ale to, co sprawia niewątpliwą przyjemność w lekturze tomiku Pożegnanie. Wyjaśnienie, to jego warstwa estetyczna, wyrażająca się w precyzyjnym, kunsztownym oraz plastycznym języku poetyckim – języku, dodałbym, wynalezionym na potrzeby danego, poetyckiego komunikatu.

Tę poezję nie jest łatwo opisać językiem krytycznoliterackim, ponieważ jego wykształcone i gotowe schematy nie ujmują tego, co w wierszach Górskiego dzieje się. A wszystko, co w nich wydarza się, trzeba uchwycić jakby jakimś podskórnym językiem, który zdąża bardzo pomału do istoty, nawet za cenę utraty transparentności komunikacyjnej. Elementem oświetlającym ambitne przedsięwzięcie Górskiego byłaby chyba próba (myślę, że jak do tej pory udana) wynalezienia jakiegoś nowego języka poetyckiego, którego cechami dystynktywnymi byłoby po pierwsze skrajne uwewnętrznienie komunikatu poetyckiego, a po drugie jego skrajna hermetyczność, która to, co niosące sens, odsłania dopiero w jakichś prześwitach opowiedzianych w tomiku historii.

Właściwie po wielokrotnej lekturze tomiku Górskiego w dalszym ciągu nie wiem, o czym on jest, choć głęboko wyczuwam jego głęboki i podskórny sens. Ten sens jest niejako zapisany w słowach, ale czy wychodzi poza te słowa? Czy komunikat poetycki Górskiego jest zapraszający do dialogu, czy też raczej nieco wsobny, skryty, introwertyczny? Wydaje się, że odpowiedzi na te pytania należałoby szukać w jakichś punktach styku czy przecięcia tego, co zewnętrzne i wewnętrzne. Dialektyka zewnętrza i wnętrza jest jednym z najistotniejszych, moim zdaniem, wyznaczników tej niezwykłe skomplikowanej, a jednocześnie bogatej poetyki. Podmiot mówiący wierszy Górskiego jednocześnie jakoś mówi „o sobie” i kamufluje się, szyfruje, zakrywa, jakby kolejnym dookreśleniem tej poetyki była dialektyka twarzy i maski. Twarz w wierszach Górskiego wydaje się równie odsłonięta jak maska – a przecież maska zakrywa twarz. Być może w wierszu Górskiego twarz przylega ściśle do maski, jakbyśmy mieli do czynienia ze swoistą liryką roli, znaną choćby z wierszy Miłosza, larvatus prodeo. Ale to nie jest takie proste, ponieważ tak jak twarz jest naga, tak maska w wierszach Górskiego jest ogołocona – ale nie z bogactwa treści, raczej z jej nadmiaru. Jest to maska, która przeszła swoistą redukcję ejdetyczną, by użyć metafory krytycznoliterackiej – maska karnawałowa, która stanowi jedno z twarzą postną. Karnawałowy bez wątpienia byłby w wierszach Górskiego język, który jakby pragnie święta, pragnie świątecznej maski. Natomiast to, co postne, wyrażałoby się w swoistej ascezie duchowej, którą widać w tych wierszach, broniącej przed nadmiarem karnawałowej treści.

Innymi słowy, dialektyka karnawału i postu jest w wierszach Górskiego harmonijnie wygrana, pozostaje jednak zagadką oraz tajemnicą ich wewnętrzna, wzajemna korelacja i zmaganie – co było pierwszą motywacją wiersza: odruch postny czy karnawałowy?

Wiersze Górskiego, idąc dalej tropem tej metafory, w środku wydają się jakby „puste”, w znaczeniu postne, natomiast ich zewnętrznością jest karnawałowa maska. To, do czego jednak dąży wiersz Górskiego, wydaje mi się bliskie światoodczuciu Celana, czyli dążeniu do zamilknięcia, do zupełnej redukcji i oczyszczenia. Wydaje się zatem, że silniejszy w wierszach Górskiego byłby odruch postny – dążący ku jakiemuś oczyszczonemu z karnawałowej redundancji wnętrzu. Jednak odruch karnawałowy z drugiej strony gwarantuje wydarzenie języka, jego święto maski, jego barwność. Dlatego wydaje mi się, że tomik Pożegnanie. Wyjaśnienie, w którym karnawał i post egzystują ze sobą w harmonii idealnej, wydaje się szczytowym osiągnięciem artystycznym poety.

*

A co byłoby wobec tego brakiem owego święta? Żałoba, choroba, coś bardzo skrzywdzonego, jakaś rana w postnym wnętrzu wiersza – sygnały takiego odczytania dochodzą z niektórych liryków pomieszczonych w tomiku, opowiadających o wielkim i niezawinionym cierpieniu. Bo właśnie tym, co spaja odczucie karnawałowe i postne w tomiku Górskiego, jest cierpienie, które jednocześnie jest najbardziej ukryte pod skórą wiersza – tak bardzo skryte, że aż namacalne. Cierpienie bowiem u Górskiego jest dotykalne i jednocześnie niewidoczne, niemogące do końca wyjść na zewnątrz i ujawnić się nagie – ujawnia się ono jedynie w prześwitach niektórych fraz, ale tym mocniejsze jest jego promieniowanie od środka.

Pora teraz przyjrzeć się niektórym wierszom pod kątem wysuniętych przeze mnie interpretacyjnych hipotez. Cytuję pierwszy wiersz tomu Pożegnanie:

Pomyśl: pożegnanie.
W ściętych pniach, mrozie cisza
Ściska drżące powietrze: apokryf
Spisany przez twoje oczy.

To bardzo krótki, a jednocześnie niezwykle gęsty tekst. Odnosimy wrażenie, że podmiot mówiący żegna się z jakąś „ty”, implikuje jej myśl o pożegnaniu, które odbywa się w pejzażu zimowym, mroźnym i ogołoconym, powietrze drży od nadmiaru emocji związanych z tą sytuacją. Kluczowym słowem wydaje się „apokryf”, które oczy tej, z którą rozstaje się podmiot mówiący, spisuje, która jednocześnie naprowadza na jakiś ślad. Czyżby ślad czegoś prawdziwego, a może to był ślad czegoś nieistniejącego, co nigdy nie miało miejsca? Może ów „związek” opisany w wierszu ma właśnie taki apokryficzny charakter, mógł wydarzyć się, istniał w jakiejś potencjalności, ale nie zrealizował pełni swojego potencjału? Albo odwrotnie: wydarzył się w jakiejś nieokreślonej mgle sytuacyjnej tajemnicy, ale nie wiemy o nim niczego pewnego, co mogłoby zostać uznane za „dogmat”. Więź, która łączy podmiot mówiący z ową „ty”, jest właśnie apokryficzna, możemy śledzić ją z jednej strony z pewnym odcieniem fascynacji, towarzyszyć tajemnicy wpisanej w ten związek, a jednocześnie zastanawiać się nad jego prawdziwością. Być może historie opisane przez Górskiego w tomiku to swoiste apokryfy, które są znakiem zgoła nieuznanej, niehierarchicznej świętości, zastygającej w ślad spisanego apokryfu.

Cytuję drugi wiersz tytułowy tomiku i zarazem drugi wiersz tomu Wyjaśnienie:

Obrazy: nosimy w głowach tę samą mgłę.
te same ciężkie planety punkty
mylące kierunek myśli,
rozpraszające jasność:
ognista błona zamyka
poznanie.


Ale dotknijmy naszych głów
(dotknij mojej):
śmierć świata ucieka.
Drzewo poznania jest tu
Jutrzenka w palcach!
Cień i lęk na zewnątrz naprawdę
topnieją.

Ten liryk z kolei, za pomocą większej liczby słów, rozjaśnia sytuację komunikacyjną z pierwszego wiersza – dochodzi w nim do odsłonięcia tajemnicy. Już nie o czymś niezwykłym, noszącym ślad apokryfu, ale o zwyczajnym związku miłosnym, który roztapia lęki. Właśnie na takiej dialektyce tajemniczego, zaszyfrowanego apokryfu i czegoś zgoła bardziej oczywistego, ale równocześnie pięknego, wygrany zdaje się być tomik Górskiego, w którym tajemnicze pożegnanie wydaje się bardziej poetycko przekonujące aniżeli wyjaśnienie – albowiem poezja zgoła niczego nie powinna wyjaśniać – od wyjaśniania są bowiem nauki empiryczne, poezja jest tropieniem tajemnicy, kroczeniem po śladach apokryfu. Podmiot wierszy Górskiego pragnąłby chyba być jednocześnie czytelny, „wyjaśniający”, co apokryficzny… Ale osobliwy i osobny stan kondensacji poetyckiej osiągany jest jedynie w wierszach, które kamuflują słowa wyjaśnienia, albo które zgoła niczego nie wyjaśniają i biorą stronę apokryfu.

Cytuję na koniec mój ulubiony wiersz z tomiku, bez tytułu:

Słyszę tę piosenkę
tę niewinność wydzieraną
słabymi palcami

opisuj co widzisz i wracaj
do siebie
urwane światło.

Zwłaszcza druga strofa tego wiersza ma szansę stać się kanoniczna, jak choćby słynne Marcina Świetlickiego: „na kolanach od ujścia do źródła podążaj” albo Miłoszowe: „zaraz dzień, jeszcze dzień, zrób, co możesz”. O ile w wypadku fraz wymienionych poetów mieliśmy do czynienia ze swego rodzaju pewnością poetyckiego gestu, o tyle w wypadku frazy Górskiego dominuje pewien rys słabości, niepewności. Światło jest urwane i wraca do kogoś słabego, niewinnego, pewnie również czystego, urwane wraca do tajemnicy – bo „pewność niepewna”.

 

Adam Górski, Pożegnanie. Wyjaśnienie, Kraków 2019.

Czarno-biała okładka z fotelem w pomieszczeniu z wielkimi oknami

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Michał Piętniewicz, Tajemnica słabości, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 221

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...