Nowy Napis Co Tydzień #223 / Kartograf tajemnicy. O tomiku „Milczenie” Jana Strządały
Jan Strządała w swoim najnowszym tomiku pod tytułem Milczenie dokonuje swoistej wiwisekcji dialektyki poetyckiej mowy i milczenia. Ten trop interpretacyjny odsyła rzecz jasna do Norwidowej poetyki przemilczenia, od której znacznie się jednak różni. Strządale nie chodzi jedynie o samą filozofię milczenia – czym ono jest, jakie są jego motywacje, do czego w efekcie prowadzi – ale o to, co można nazwać aktualiami czy też okolicznościami owego milczenia, czyli cały, rozkwitający przyrodą i życiem, zewnętrzny świat. Zewnętrzny świat przyrody u Strządały jest jednak jednocześnie wewnętrznym kosmosem duszy. Tak jak dialektyka mowy i milczenia jest ze sobą sprzęgnięta na korzyść zdecydowanej przewagi tego, co przemilczane – czy też niewypowiedziane – tak też dialektyka zewnętrznego i wewnętrznego charakteryzuje się zdecydowaną dominacją tego, co określiłbym mianem bardzo silnego uwewnętrznienia w przeżyciu świata widzialnego i niewidzialnego. Mocniejsze jest w tej poezji występowanie niewidzialnego, trudnego do wytropienia wysłowienia oraz nazwania.
Innymi słowy: poezję Strządały określiłbym jako silnie nacechowaną milczeniem, uwewnętrznieniem swoich przeżyć oraz tropieniem w świecie śladów niewidzialnego. W związku z tym poezję Strządały można określić mianem apofatycznej oraz gnostycznej. Apofatyczną, bo więcej o danych zjawiskach nie mówi, niż mówi (a najsilniej milczy o Bogu), natomiast gnostyczną – ponieważ usilnie chce różne zjawiska poznawać, nazywać, określać, za pomocą specjalnie na tę okazję skonstruowanego poetyckiego języka filozoficznego. Więc dialektyka tego, co nienazwane i nazwane jest kolejną, osiową parą przeciwieństw, którą można zauważyć na przestrzeni tomu pod tytułem Milczenie Strządały.
Zatem pytania, które mogą jakoś interpretacyjnie nakierować na dookreślenie specyfiki tego tomu to: po pierwsze, o czym milczy podmiot mówiący Strządała, a po drugie – o czym mówi? I czy przypadkiem moduły tego, co wymówione i co przemilczane nie są ze sobą w tym tomie silnie sprzęgnięte? Wszak u Strządały milczenie wynika z mowy, tak jak obecność z nieobecności.
Ważnym elementem budującym strukturę wiersza Strządały jest coś, co nazwałbym dążeniem archeologicznym (w sensie dokopywania się do pierwotnego arche)albo dążeniem w głąb. Archeologia ta jest równocześnie rodzajem kosmogonii, stworzeniem pierwotnego świata od początku, demiurgicznym powtórzeniem gestu Stwórcy. Jest to świat powołany jakby ex nihilo; w poetyckim geście, od samego początku – jest on niejako stworzony przez autonomiczną świadomość poetycką, która działa głównie za pomocą intuicji. Nie znaczy to, że ów świat jest prostym odbiciem świadomości poety – został on bowiem powołany do życia od samych pierwocin za pomocą poetyckiej intuicji. Podmiot mówiący wierszy Strządały jakby wmyśla się w samego siebie, ale przede wszystkim głęboko bada jakąś prazasadę, za którą stoi wszelkie życie we Wszechświecie. Chce zgłębić chyba to, co najtajniejsze, niewidzialne i najbardziej przed ludzkimi oczami zakryte, dokopać się do jakiegoś pierwotnego eidos świata – widzenie poetyckie Strządały jest widzeniem ejdetycznym.
Świat poetycki tomiku Milczenie dzieli się na to, co wymówione i przynależne kategoriom świata zewnętrznego oraz to, co niewymówione, zakryte albo przemilczane, co z kolei przynależy do świata wewnętrznego. W tomie Milczenie ma miejsce zdecydowana przewaga tego, co intuicyjne oraz wewnętrzne – jest to rodzaj układania mapy wewnętrznego kosmosu poety.
Można powiedzieć, za Karlem Jaspersem, że poezja Strządały zawieszona jest między Normą Dnia i Pasją Nocy, między światłem i ciemnością, między sacrum a profanum. Poza tym poezji Strządały wydaje się towarzyszyć Jungowski cień, który oddziela światło od mroku i nie poddając się definicji, pozostaje poza ujęciem schematycznym i kategoriami. Przyjrzyjmy się na przykład wierszowi pod tytułem Cień:
dzwonu we mgle
kołysze
na koniuszku igły
ciemność
modlitwa
unosi ramię
i połyka
ból
covid tańczy na skrzydłach
nietoperzy
przez chwilę rośnie
w milczenie
drapieżne
dotyka
tajemnicy
ostatnia noc
zamienia cień
w oddech
za chwilę wzejdzie słońceWszystkie cytaty pochodzą z tomu J. Strządały, Milczenie, Katowice 2021. [1]
Ten wiersz, jak wiele zresztą innych pomieszczonych w tomie, wygrany jest na szlachetnych opozycjach oraz antynomiach, o których już wspomniałem. Zastanawia jednak tytuł. Czy mamy do czynienia tutaj z chęcią zintegrowania się podmiotu mówiącego z samym sobą? Wszak u Junga cień pełnił właśnie taką funkcję: integrującą psychikę. Był koniecznym pomostem scalającym dwie z pozoru antynomiczne przestrzenie: duszy i ciała. W wierszu Strządały cień pełni funkcję stabilizującą oraz oswajającą bardzo duży dyskomfort duchowy i psychiczny podmiotu mówiącego wywołany przez pandemię koronawirusa. Dlatego krajobraz tego wiersza jest pełen smutku, zgrozy oraz przerażenia, a jednocześnie widać w nim pewien pomost do innej rzeczywistości – rzeczywistości światła. Kiedy cień zostanie zamieniony w oddech, kiedy podmiot mówiący – oswojony już z grozą świata – będzie mógł oddychać i mówić swobodnie.
Krajobraz liryczny tomiku Milczenie jest przepołowiony jakby na ruiny i zgliszcza wywołane przez pandemię oraz na uparte dążenie do światła, nadziei oraz miłości. Weźmy pod lupę wiersz pod tytułem Od roku:
idę przed siebie
w milczeniu
przez cienie
w tę niewidzialną
między bielą i czernią
poezję poranków
i zmierzchów
ciszę
dudniącą
jak potok w sercu
przez roziskrzone w słońcu
pocałunki
przez pól zielonych
wstęgi niebosiężne
idę przez łąki
kwiatem posypane
biegnę przez przełęcze
do Ciebie
przez błękit
pod górę
bo przecież
jesteś w chmurach.
To niewątpliwie liryk, który został wygrany po pierwsze na żarliwej melodii serca, a po drugie na intuicyjnym pragnieniu zespolenia się z jakąś siłą, którą biegnie przez świat i Wszechświat. Możemy domyślać się jedynie, że ową siłę symbolizuje wymarzona, wyśniona, upragniona oraz ukochana kobieta. Jungowskiej animie, do której dąży męski animus –dzięki zespoleniu tych dwóch, z pozoru opozycyjnych sił, świat działa w harmonii i równowadze, jest zbalansowany. Dodać trzeba, że do tego zjednoczenia potrzebne jest przedzieranie się poprzez krajobraz spustoszenia, poprzez pogorzelisko cieni. Co ciekawe, o ile cień w liczbie pojedynczej zespalał dwa, z pozoru opozycyjne wymiary: Pasji nocy i Normy dnia, o tyle cienie w liczbie mnogiej mogą być konotowane z marami albo widmami, które utrudniają albo wręcz uniemożliwiają dojście do światła i miłości. Zatem droga do chmur w poezji Strządały wiedzie przez krajobraz cierniowy i w pewnym sensie pustynny, spustoszony oraz ascetyczny, w którym występuje minimalna liczba rekwizytów poetyckich. Słowo asceza pochodzi od słowa askezis, które oznacza ćwiczenie – to tak jakby podmiot mówiący wierszy Strządały ciągle wprawiał się w trudnej i bolesnej sztuce cierpienia, aby intensywniej oraz radośniej doznawać światła oraz miłości. Cierpienia, ruiny i zgliszcza, jak również aksjologiczne pobojowisko wartości w świecie dzisiejszym, wydaje się jakoś potrzebne w planie, do którego intuicyjny wgląd ma poeta – staje się dzięki temu niestrudzonym poszukiwaczem sensu w świecie.
Ostatnim wierszem, któremu pragnę się przyjrzeć, jest wiersz pod tytułem O świcie:
za szybami
w popękanych ścianach
domów szpitali
odizolowani
w czarnych maskach
w milczeniu
odprowadzamy
siebie
wzajemnie do ostatniego ogrodu
nawet korony drzew
wirują
na polnej drodze
wiatr
płoszy motyle i kwiaty
słońce
rozmawia z ptakami
kosy
sikorki wróble szpaki
i drozdy
nawet bażanty
odwiedzają ogrody
zaglądają pod liście
w wiosennym
słońcu odnajdują te miejsca
czułe
w naszych sercach
żeby nie umarły.
Świt w tym wierszu jest w równym stopniu miejscem światła i nadziei, co Apokalipsy. Przypomina wejście do „ostatniego ogrodu”, w którym buszują kosy, sikorki, wróble, szpaki, drozdy czy bażanty. Świat wewnętrzny podmiotu mówiącego – ciemny i zakamuflowany, z którego wieje groza nicości, zostaje przeciwstawiony światu zewnętrznemu, w którym jest nadzieja na słońce, będące zwiastunem tego, że śmierć można w jakiś sposób przezwyciężyć. Nie jest ona końcem, ale jak przyzna poeta w innym wierszu, jakimś początkiem, z którego dopiero rodzi się nowe życie.
Antropologia kulturowa widoczna w wierszach Strządały jest jednocześnie jakąś antropologią metafizyczną, snuciem filozoficznego rozważania nad przeznaczeniem i losem pojedynczego człowieka. Nie stoją za nimi przypadek oraz umowność, ale precyzyjny plan duszy, który zgłębia niestrudzony kartograf poetyckiego Wszechświata – Jan Strządała.
J. Strządała, Milczenie, Biblioteka Śląska, Katowice 2021.