05.10.2023

Nowy Napis Co Tydzień #223 / Prozą o wierszach Bartłomieja Siwca

Wiem, że w dobrym tonie jest, gdy ukazuje się nowy zbiór wierszy znanego już poety, napisać o tej właśnie książce. Mnie jednak tom Bartłomieja Siwca pod tytułem Samotny mężczyzna spokojnie konsumuje fasolkę Heinza skłonił do tego, aby cofnąć się w czasie o kilka lat, a tym samym – by tak rzec – o dwa zbiory liryczne. Niecierpliwego więc czytelnika uprzedzam, że refleksje na temat tego, co najnowsze, zaledwie poznane i pozbawione jeszcze oznak spłowienia, znajdują się na końcu tego tekstu. A na razie, dwie wcześniejsze książki.

I.

W tomie Przepompownia (Biblioteka Toposu, Sopot 2019) zwraca uwagę niezwykły, a zarazem skromny i przejmujący, bardzo świadomie obrany przez autora temat. Nagła śmierć kilkunastu osób w wyniku poważnej awarii, do której doszło w 1976 roku w bydgoskiej przepompowni. Ciekawa jest narracja i przestrzeń, skupione przede wszystkim wokół jednego wydarzenia, miejsca i określonej grupy osób, pracowników tytułowej przepompowni oraz ich rodzin. Poszczególne i niedługie wiersze, które zmykają w sobie kilka fragmentów z tej prawdziwej opowieści, relacjonowanej w krótkim czasie i z rożnych stron, łączy w całość postać narratora. Historia posiada kontynuację, płynnie i niejednoznacznie zarysowaną w czasie teraźniejszym. Ten faktograficzny oraz literacki zabieg jeszcze przybliża czytelnika do zdarzenia i jego uczestników, zawiązując cienką nić empatii. I tak powstaje liryczny reportaż, syntetyczny, zdystansowany, chłodny, przypominający też protokół zeznań w prowadzonym śledztwie.

Staje się on źródłem wiedzy o rozwoju sytuacji, charakteryzuje ludzi wokół niej. Dowiadujemy się, kim oni są i w jaki sposób przeżywają swoje „zwykłe” życie. Pokazane na podstawie wybranych, nielicznych,czarno-białych kadrów. Cofamy się w czasie lub – przeciwnie – dotykamy ciągle jeszcze świeżych, pozostawionych w psychice śladów tej katastrofy. Co jakiś czas natrafiamy na inne, raczej błahe wątki, wśród których mocne kontury dramatu tracą nieco ostrość. Znajdujemy też wyrazisty „odprysk” tematyczny i czasowy, czyli odautorską refleksję dotyczącą zmagań, zagadek i półmroków egzystencji oraz dziwnej „nieprzydatności” poezji, gdzie Siwiec wykazuje się pomysłowością, dowcipem i autoironią.

Ale wszystko zdaje się zmierzać do tej jednej jedynej sytuacji – śmierci grupy osób i tych, którzy idą im z pomocą, i ulegając zatruciu, także ponoszą śmierć. W pewnym momencie narrator pyta (oczywiście nie wprost): „Skąd w zwykłym człowieku zdolność do granicznego poświecenia, wręcz heroizmu?”Jeżeli w przypisie dolnym nie zaznaczono inaczej, w części pierwszej cytaty pochodzą z B. Siwiec, Przepompownia, Sopot 2019, w części drugiej: z Tenże, Domysły na temat Ruxa, Sopot 2021, a w części trzeciej z Tenże, Samotny mężczyzna spokojnie konsumuje fasolkę Heinza, Warszawa 2022.[1] Kim jest ten, który chce wyrwać drugiego z „dantejskiego kręgu piekła”, możliwe, że za cenę własnego życia?

ta przepompownia
to tylko etap
dalej jest oczyszczalnia
boże wybacz im
bo zdali egzamin
z testu ostatecznego
kto pierwszy zejdzie
pomóc bliźniemu
jest ocalony
a oni wszyscy
jak jeden mąż
zeszli po drabinie
w dół
i żaden się nie
zawahał

Przez różne aspekty tego historycznego zdarzenia i towarzyszącego mu codziennego życia „przebija” odczucie biedy i beznadziejności. Akcja ratunkowa, odszkodowania dla rodzin za utratę bliskich – wszystko to na miarę tamtej rzeczywistości, spod znaku Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

w prasie pisali o incydencie
w przepompowni
zawiódł system ostrzegania
były jakieś zaniedbania
kontrolerzy wskazują nieprawidłowości
złe użytkowanie sprzętu
[…]
aktyw partyjny nie stanął na wysokości

Śmierć jest tu bolesnym ciosem, ale przeżywa się ją w ciszy i ukryciu. W zadziwiającym zduszeniu, na granicy ludzkiej wytrzymałości.

musisz tam wejść
mówi jej ciocia marysia
ona nie chce
musisz – dorzuca wujek Tadziu
a jego brat florian chwyta za rękę
to jest ważne
już więcej nie zobaczysz
ojca

Wcale nie szukając autentycznie winnych i nie domagając się głośno sprawiedliwości. (To domena wolnej i odważnej współczesności). W tych realiach śmierć jest właściwie rzeczą zwykłą, której gorycz rozmywa się w trudnej rzeczywistości lat siedemdziesiątych, w której wciąż ożywają rany dawne i gromadzą się całkiem świeże. I tylko tego w niej nie brakuje.

Czytelnik ów dramat wyczuwa, odczytuje go „pomiędzy” przedstawionymi, poetyckimi sekwencjami, wchodząc też w ich pojedyncze, niepowtarzalne znaczenie, samodzielnie rekonstruując całość. Autor jest przecież bardzo powściągliwy, raczej nie zabarwia tego przekazu emocjami, wręcz przeciwnie. Podaje tylko nieliczne szczegóły. Pobudza wyobraźnię oraz pamięć niektórych z nas, tych urodzonych znacznie przed symbolicznym rokiem 1989. Odbiorca więc bardziej czuje, niż wie, co tu się dzieje i z czym ma do czynienia.

miesiąc przed
pogrzebem
komunia święta
ksiądz malinowski
gładzi ją
po główce
na stypie zauważa
siedzą dokładnie ci sami
ludzie
tylko jedno krzesło
pozostanie puste
i przekwitł już
biały bez

Obrazy tragedii przenika cienka, nieco tajemnicza nić. (Oczywiście owa tajemnica jest również na miarę opisanej rzeczywistości). To osobista, zawikłana, daleka od wzorca moralnego historia kobiety, która obecnie zajmuje się fotografią. Czy jest związana z bohaterami zdarzenia, a może przynależy do rodziny któregoś z poszkodowanych?

Jedno jest chyba pewne, iż nie patrzymy jedynie na katastrofę w bydgoskiej przepompowni, lecz w gruncie rzeczy na zmaganie społeczeństwa z długotrwałym, niszczącym i systemowym uciemiężeniem, obejmującym wszystkie dziedziny życia. To jasne, że w książce Przepompownia, choć autor pisze o swoim rodzinnym mieście i zdarzeniu, które go mocno porusza – zarazem oddala się od siebie samego. Wyraźnie chce nadać opisanej tu sytuacji wartość uniwersalną, dostrzegając jej wymiar wspólnotowy, ludzki. Dlaczego więc pomniejsza jej siłę przez niepotrzebne wątki uboczne? Jakby sam obawiał się tego, co wydobył z niedawnej przeszłości i czemu nadał udany, poetycki wyraz.

II.

Domysły na temat Ruxa (Biblioteka Toposu, Sopot 2021), to zbiór bardziej zróżnicowany niż Przepompownia, co nie jest przypadkiem, ale zapewne spełnieniem określonego założenia, a więc stworzenia książki wielowątkowej, kontrastującej z poprzednią. Przeplata się w niej umiejętnie kilka znanych nam z twórczości Siwca tematów.

Historyczny, związany z drugą wojną światową, która pokazana została – w ostrym i dobitnym skrócie – poprzez losy kilku niemieckich oficerów przebywających w Bydgoszczy w latach czterdziestych.

Rocznik 1903, urodzony w Wilhemshaven.
Żona, dwójka dzieci. Mieszkanie służbowe
w centrum miasta. Stopień: Kriminalrat w Gestapo
Bromberg. W 1941 w kasynie
opowiada kumplom, jak dwa lata wcześniej
w Ciechanowie tańczył z Żydówkami.
Potem je zastrzelił.

(Walter Hierse)

W odmiennych kontekstach, łączących przeszłość z teraźniejszością, powraca postać jednego z nich, tajemniczego, tytułowego Ruxa. Pojawiają się również tak zwani zwykli Niemcy, wiernie „służący sprawie”. Zaznaczony jest fakt, że niektórzy z nich zdecydowali się pozostać w Bydgoszczy po wojnie (Tajemnicza pani). W domyśle pozostaje informacja, że to oni tworzyli bardzo dobrze funkcjonujące, choć niezbyt „głośne”, niemieckie stowarzyszenia w Bydgoszczy, kultywując własne tradycje. Tych zaledwie kilka utworów poświęconych tematyce wojennej i niemieckiej, najczęściej opartych na odnalezionych w archiwach dokumentach, syntetycznie i inteligentnie charakteryzuje czas zniewolenia w opanowanym przez nazistów mieście. Pokazuje okrucieństwo wojny, a także postawę Niemców wobec Polaków.

Autor dotyka losów niemieckich oficerów w mekce spokoju i dostatku, jaką stała się Chile, a przede wszystkim Argentyna, dokąd tak wielu z nich zbiegło, ukrywając się przed wymiarem sprawiedliwości, i nadal aktywnie działało dla zwycięstwa idei faszystowskich Niemiec i Europy. A wszystko to – ponownie w domyśle uważnego odbiorcy – w otoczeniu słonecznego pejzażu, w atmosferze specyficznie pojmowanej wolności i otwartości, które „przeglądają” się w oczach pięknej i nieskazitelnej Evy Perón.

Co się stało z Ruxem, czy na pewno umarł?
czasem dobrze bywa śmierć upozorować.


[…]
Lubił wino, dorobił się nawet małej winnicy,
na miejscowych chłopów zawsze patrzył z góry.

Pracowników nie bił, czasami po alkoholu
głośno wypowiadał niemieckie przekleństwa.

Jego cierpkie słowa padały na żyzną glebę,
z której winorośl łagodnie pięła się ku górze.

(Domysły na temat Ruxa)

Jak zawsze u Bartłomieja Siwca, wyraźnie istnieje współczesność zabarwiona elementami polityczno-społeczno-obyczajowymi, z silną rolą nowoczesnych mediów i marketingu, które kształtują ludzką mentalność, wzorce i sposób funkcjonowania w codzienności. Naturalnie wyłania się z niej postać narratora tomu. A pewne fakty z jego życia okazują się zaczerpnięte z życia samego autora. Znamy już tego bohatera wykreowanego przez Siwca z innych zbiorów poetyckich (jak również z dwóch minipowieści: Przypadek Pana Paradoksa16 schodów), ale jego charakterystyka staje się coraz bogatsza, pełniejsza. Wydaje się, że dojrzewa on wraz autorem tej poezji.

Zarysowany ledwie wątek rodzinny i wybrane sceny z życia. Praca archiwisty, która wpływa na obraz własnej egzystencji i stan emocjonalny.

Jestem skromnym archiwistą dzisiaj w pracy
uzupełniłem listę 51 Polaków
aresztowanych w 1941 roku

Bił ich gestapowiec pejczem,
na którym widniał napis: „droga do prawdy”.

Tylko nazwiska przetrwały, wszyscy zginęli
w Auschwitz, mówiłem sobie: „To tylko statystyka”.
Po drugie: „Nic nie zmienisz, to już historia”,
a po trzecie…

Wracając z pracy zobaczyłem
napis: „Promocja spirytusu najlepszy
na zaprawy”.

Koło życia nigdy się nie zatrzyma.
[…]
Pijany odbijam się o ścianę,
niczym skazaniec w pustej celi.

Na interpretację rzeczywistości i próbę odnalezienia się w niej już dawniej wpłynęła gra w szachy. To także stały motyw tej liryki tchnący oryginalnością. „Czas jest elementem gry – powiedział trener / kto przegrywa na czas / w ogóle nie powinien grać w szachy, / rozumiesz?” (Garde). Są jeszcze niedalekie podróże i regularne spacery. A niekiedy po prostu piękne wspomnienia z dzieciństwa, ale spisane, co oczywiste, z dzisiejszego punktu widzenia.

Dziadek mówił szeptem:
„Nie gadaj tyle, grzyby boją się słów,
one odbijają się o korę
i wpadają w miękką ściółkę,

gdy słyszą głosy, pierzchają,
[…]
chodźmy cicho po mchu,
w pogotowiu trzymajmy ostre noże,

musimy wyciąć, a nawet opleść je
tajemną pajęczyną milczenia.
[…]
W głębokim śnie usłyszałem głos dziadka
niosło go po lesie echo, a on ukrył się

w wydrążonym pniu
i czekał, aż oplotła go

miodowożółta kolonia opieniek

(W lesie)

Powraca temat przemijania i śmierci (Cmentarzysko). Kontaktów z inną rzeczywistością, które rodzą się w drastycznych okolicznościach (Sekcja). Te szczególne relacje nawiązywane są przez pośrednictwo urzędników i różnych pracowników reprezentujących inny wymiar, co ukazane jest najczęściej w aurze czarnego humoru (Wieko). Przypomina to sceny z Procesu Franza Kafki albo sekwencje z dramatów Eugène’a Ionesco.

W „teatrze absurdu”, na podobieństwo teorii Alberta Einsteina, proste równoległe przecinają się, a wskutek tego odległe czasy i przestrzenie – przenikają. Dochodzi do zaskakujących przekształceń. Po chwili jednak znika odczucie zadziwienia. Przyjmujemy więc ze spokojem to, co określamy jako „nieprawdopodobne”, przestawiając się na nowy tryb myślenia i pojmowania, zupełnie jakbyśmy sami zmienili tor przejazdu naszego pociągu, co zazwyczaj nie jest możliwe.

Notariusz Adam Arbitowski wita mnie w progu
kancelarii. W czym mogę panu pomóc? Testament?
Rozumiem. Wyciągam akt zgonu.
Bardzo dobrze – szczerzy zęby – lubię konkretnych
petentów. To ułatwi sprawę


(Testament)

Uporządkowana, zrytmizowana i skromna codzienność poetyckiego bohatera kształtuje się w dużym dystansie do innych, co pozwala mu dokładnie określić swoje „pole” czy też „pozycję”. A tu pojawia się wielki niedosyt, rozczarowanie sobą samym i tym, co niesie życie, także tęsknota za przeszłością i nostalgia (W moim mieście).

Samotne spacery, pewne oddalenie od zgiełku i wyraźnie rozpoznawalnego blichtru świata – który jednak, z wielu względów, zdaje się go nęcić – otwierają drogę do rozmyślań i poezji. Ona najpełniej charakteryzuje wnętrze narratora, którego stworzył Siwiec. Liryka wydaje się mu najbliższa, podobnie jak przysłowiowa koszula, która jest bliższa ciału. To ona pobudza jego wyobraźnię, skłania do symbolicznego obrazowania, pogłębia namysł, a zdarza się, że wprawia w ruch najbliższe otoczenie (Pod robinią akacjową, Karawana). Rozważania o poezji stanowią temat osobny i ciągle dopełniany, równocześnie z postacią narratora. Zauważamy to w Domysłach na temat Ruxa, także we wcześniejszych, niewymienionych tu zbiorach oraz – uprzedzając niejako kolejne wnioski – w następnej, opisywanej tutaj poetyckiej książce. Ta jednak, za chwilę.

Czy sam poeta, tak jak pewien podróżny z jego wiersza, patrzy na świat poprzez liryczne obrazy? Czy to jest w ogóle możliwe? Jeden z nich jakby przeniesiony został z innego czasu i estetyki, z pewnością bardziej przychylnych relacjom międzyludzkim, sztuce i poezji.

Pociąg rusza, stary kolejarz wzdycha:
„To nie jest to samo Kutno co kiedyś”.

Podbiega do niego chłopiec z różą,
ładny chłopiec z wymiętym kwiatem:

„Proszę pana, pomyliłem pociągi, Ona
na mnie czeka, proszę pana”.

Ludzie odwracają głowy wiedzą,
że już nic nie da się zrobić.

Już nic nie da się zrobić.

(Ludzie odwracają głowy)

Już wtedy, w dramacie Tadeusza Różewicza Stara kobieta wysiaduje, młodzieniec z kwiatem pochodził z innej epoki i miał być jej znakiem, tak w stworzonej przez artystę rzeczywistości literackiej, jak i tej realnej. Stanowił figurę retoryczną przeszłości, wprowadzoną nie tylko w polskie realia „małej stabilizacji” lat sześćdziesiątych, gdzie nadal obecne były straty i cierpienia, wywołane nie tak dawno zakończoną wojną, ale przede wszystkim w rzeczywistość Europy Zachodniej, gdzie rany te również odczuwano, ale tam społeczeństwo żyło zdecydowanie teraźniejszością; rozwojem nauki, techniki i medycyny. Szaleńczo rozkręcano koło komercji i ekonomii. Zagubiony w tym świecie „po kataklizmie” chłopiec, niósł w sobie jasne dążenia i połączone w jedno: elegancję z żywą uczuciowością, których szukać możemy w sztukach teatralnych Jeana Giraudoux i Jeana Anouilha – wybitnych, francuskich dramaturgów z pierwszej połowy XX wieku, którzy zaznaczyli swoją twórczą obecność już w okresie międzywojennym. A więc młodzieniec ten, przypominający greckiego efeba, wyłania się z rzeczywistości, którą skonstruowano jeszcze na fundamencie klasycznych wartości. Jest jak marzenie o dobru, prawdzie i pięknie, które mimo wszystko przetrwało.

III.

Od tomu wierszy, który skupiony jest wokół jednego tematu i dotyczy historii najnowszej i lokalnej, poprzez bardziej złożony zbiór, zawierający wątek z historii światowej, dochodzimy do książki, w której ponownie przestrzeń zostaje ograniczona, wręcz zawężona. Znany zaś bohater liryczny, wraz ze swoją rzeczywistością wewnętrzną i zewnętrzną, staje przed nami nie tyle w świetle reflektora teatralnego, ile raczej wyeksponowany jest przez punktowe światło ledowe, na co wskazuje już tytuł tego tomu: Samotny mężczyzna spokojnie konsumuje fasolkę Heinza (Kolekcja Literacka, Warszawa 2022).

Jeśli więc wcześniej rozważaliśmy tragiczne i rozbudowane zdarzenie, które nabiera znaczenia symbolicznego, jak to jest w Przepompowni, to teraz, określając rzecz w uproszczeniu, przyglądamy się przeciętnemu mężczyźnie w kawalerce oraz jego najbliższemu otoczeniu. Z tego miejsca ogląda on świat, tak właśnie egzystuje. Zwraca uwagę statyczność tych „lirycznych obrazków”, których charakter podkreślają jeszcze zmieszczone w książce rysunki Piotra Müldnera-Nieckowskiego. W zbiorze Samotny mężczyzna… powracają do nas znajome wątki, jak również synteza formy i powściągliwość emocjonalna, uzupełnione o łagodną ironię oraz szczyptę czarnego humoru.

Zawarty w utworach opis codzienności, prawie ujętej w ramy, nie pozwala przekroczyć wyznaczonej granicy pomiędzy podmiotem a czytelnikiem. Istnieje też rodzaj odizolowania bohatera od innymi osób, a raczej zarysów postaci. Ponownie więc towarzyszy nam poczucie dramatyzmu, ale tym razem „codziennego”, wręcz swojskiego. To dramatyzm zamykającego się kadru. Zamykania się na innych, zamykania się na swoje życie. I kadr jest coraz węższy, i światła jest coraz mniej, choć wydaje się nam, że każdą „scenkę” widzimy dokładnie w oświetleniu, które stwarza warunki do obiektywnej oceny.

Samotni mężczyźni
siedzą w domu przed szklanymi ekranami,
oglądają zawody sportowe, serwisy
informacyjne i prognozy,
które ich nie dotyczą. Zjeżdżają samotnie windą do sklepu
monopolowego lub udają się do kiosku z tytoniem.
[…]
Samotni mężczyźni żyją dla swoich matek.
W Wigilię wkładają wyprasowane koszule,
nie mówią nic o dusznościach i bólach. Grzecznie zjadają potrawy,
umierają po cichu,
przekonani o tym, że równie dobrze mogliby
nie istnieć.

(Samotni mężczyźni)

W tomie Samotny mężczyzna spokojnie konsumuje fasolkę Heinza Bartłomiej Siwiec chce pokazać, jak wygląda pewna forma egzystencji – nowoczesnej, „wyemancypowanej od obecności i relacji” albo poranionej, niespełnionej, mimo starań. Samotny mężczyzna funkcjonuje w szczególnej ciszy, a może raczej w stanie głuchoty. W związku z tym jeszcze mocniej wybrzmiewa zadane przez Siwca gdzieś zza kadru pytanie: Czy tak chcesz żyć?

Autor delikatnie porusza też wątek osamotnienia i niezrozumienia pomimo obecności osób bliskich. A co buduje w podmiocie lirycznym poczucie nieprzystawalności do otoczenia? Wiele by o tym mówić, ale wyraźnym przejawem tej inności jest z pewnością wewnętrzna potrzeba, wręcz konieczność pisania poezji. Paradoksalnie to właśnie poezja jeszcze bardziej oddala mężczyznę (który wcale nie jest taki samotny) od świata, a równocześnie to dzięki niej nasz bohater czuje się bardziej bezpieczny i mniej samotny. Sam dla siebie stwarza rzeczywistość alternatywną, twórczą.

Mieszkam w kawalerce, wszystkie wiersze
gromadzą się w jednej izbie. Wstaję
w nocy, wzywa mnie pani poezja. Na granicy
jawy i snu wiersz delikatnie zawiązuje się.
Jest niewinny, bo niezapisany.
Czuję jego stan zawieszenia
i niepewność, łatwo go spłoszyć.
I nagle słyszę realny głos żony,
wyrzut o 3.30: „Po co wstajesz?”.
I wiersz natychmiast
ulatuje w nieznanym kierunku.

Dobrze jest zobaczyć nieliczne obrazy spoza tej układanki, w której wszystkie elementy są już dopasowane, a całość zamknięta. Usłyszeć pojedyncze słowa z zasugerowanej, nieokreślonej głębi. Budują i otwierają prześwity. Sprowadzają lekki, ożywczy powiew. Nagle dostrzegamy gęste bliki światła. Rozpoznajemy twarz i znajomy tembr głosu, które wracają wraz ze wspomnieniem dzieciństwa czy młodości (Weranda). Widzimy obraz dziwnego ogrodu.

Wiem, że czeka mnie długie życie.
Wczoraj śnił mi się kwiat i ogród.
Kwiat wyginał się artystycznie
w znak zapytania. W ogrodzie było
cicho, czasami tylko słyszałem sójkę.
Wiem, że czeka mnie długie życie,
ten kwiat wieczorem umiera,
rano znów zakwita.

[14 stycznia 2023]


 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Hanna Strychalska, Prozą o wierszach Bartłomieja Siwca, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 223

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...