04.01.2024

Nowy Napis Co Tydzień #235 / Śledztwo w ciemnościach

Leon Cichy, autor poczytnych kryminałów, nie ma ostatnio lekkiego życia. Nagle odeszła od niego żona, jego pierwsza miłość. Prywatne śledztwo, prowadzone w oparach alkoholu, połączone z wystawaniem pod oknami nowego mieszkania żony w oczekiwaniu na jej kochanka, zakończyło się fiaskiem. Nie ma kochanka, nie ma powodu do rozwodu. Książki, które do tej pory całkiem nieźle się sprzedawały, zanotowały spadek popularności – to znak, że trzeba napisać coś nowego. Szkic ostatniej książki leży jednak rozgrzebany w komputerze i brak widoków na jej dokończenie. Nieco desperacka wycieczka do Włoch – aby zapomnieć, aby się zrestartować – okazała się zbawienna. Leon Cichy nieoczekiwanie zakochuje się. Jest szczęśliwy, zatem stawia wszystko na jedną kartę: bierze ślub. Wszystko w tej sielance dzieje się szybko. Za mało wspólnych zdjęć, za dużo pocałunków. Pocałunkami i brakiem zdjęć dla rodziny Leon stara się przykryć cierpkie uwagi rodziców. Że ledwo się rozwiódł, a już się żeni. Że nowa wybranka, Julia, jest młodsza od Leona. Jakoś się ułoży, rodzice się przyzwyczają – myśli szczęśliwy małżonek. I właśnie wtedy, pierwszego wieczoru po powrocie do kraju, Leon zostaje potrącony przez samochód i traci wzrok w wypadku. Zyskuje za to coś więcej: pewność, że kobieta, która wiernie siedzi przy jego łóżku i troskliwie opiekuje się nim w szpitalu i w domu, nie jest jego żoną.

Nie ma zimy, jest ciemność

Anna Kańtoch powraca z kolejną powieścią. Ciekaw byłem, co powstanie po trylogii z Krystyną Lesińską. Wiosna zaginionych była nowością w świecie polskich kryminałów przepełnionych mężczyznami mającymi odporne na alkohol wątroby, stalowe pięści i tkwiącymi w niestabilnych małżeństwach. Wzorce amerykańskie były aż nadto widoczne. Kańtoch, tworząc postać Krystyny Lesińskiej, przedstawiła zupełnie inny typ bohatera. Lesińska to emerytowana policjantka, której dokucza biodro, a z mocniejszych napojów pozostały jej jedynie ziółka. Zamiast szaleńczych pościgów był spacer starszej pani, zamiast zdrad małżeńskich – rozmowy z wnukami. Zagranie à reboursokazało się strzałem w dziesiątkę, ponieważ Wiosna zaginionych zdobyła nie tylko Nagrodę Wielkiego Kalibru, ale także uznanie czytelników. W kolejnych tomach – Lecie utraconychJesieni zapomnianych – Kańtoch odmłodziła Krystynę Lesińską, przedstawiając sprawy kryminalne, którymi policjantka zajmowała się przed przejściem na emeryturę. Młodsza bohaterka zyskiwała na wigorze, zatem istniało ryzyko, że zacznie upodabniać się do typowych męskich detektywów. Zamiast tego Kańtoch czarowała czytelnika niesamowitą atmosferą opuszczonych placów zabaw pomiędzy blokowiskami, wskazując na to, jak wiele zła bierze swój początek w dzieciństwie. Groza i kryminał, elementy irracjonalne, zderzenie dziecięcych marzeń z brutalnością świata dorosłych, a przede wszystkim silne emocje targające bohaterami – to wyróżniki kryminałów Anny Kańtoch. Czytelnicy otrzymali trzy powieściowe pory roku (Wiosna zaginionych, Lato utraconych, Jesień zapomnianych) i choć autorka sama deklarowała, że pomysł na Krystynę Lesińską został zaplanowany jako trylogia, oczekiwania były duże. Czy będzie jednak czwarta pora kryminalnego roku? A może coś innego? Po roku od Jesieni otrzymujemy Samotnię. Odeszła Krystyna Lesińska, poznajmy Leona Cichego. Umarła królowa, niech żyje król? Niekoniecznie.

Moja Julia nie jest moją Julią

Od początku chyba czułem, że coś jest nie tak, ale zaraz po wypadku w ogóle byłem mocno oszołomiony, moja pamięć nie funkcjonowała tak jak trzeba i momentami… powiedzmy, że nie za bardzo sobie ufałem. Potem nie chciałem się nad tym zastanawiać, bo to brzmiało jak kompletne szaleństwo. Ale coraz częściej zdarzały się sytuacje, kiedy myślałem: moja Julia nigdy by tego nie zrobiła czy nie powiedziała. Wzięła do domu dwa koty, chociaż zawsze wolała psy. Gotowała na obiad szpinak, którego nie cierpiała od czasów przedszkola. W rozmowie raz się poskarżyła, że nowa książka Jo Nesbø jest słaba, zdecydowanie gorsza niż seria o Harrym Hole’u. Moja Julia nie lubi sensacji, jej ulubioną pisarką jest Marta Krajewska.

Leon Cichy szybko wprowadza czytelnika w sedno problemu. A ten jest nieustannie podsycany niepokojem, balansowaniem między szaleństwem a zdrowym rozsądkiem. Niewidomy mężczyzna jest całkowicie zdany na opiekę kobiety, do tożsamości której ma więcej pytań niż odpowiedzi. Rehabilitacja potrąconego przez samochód przebiega w dobrym kierunku, nie bez pomocy mieszkającej z nim nie-żony. Julia-NieJulia cierpliwie myje Cichego, pomaga niewidomemu w krępujących sytuacjach, gotuje i sprząta. Tylko rozmowy nie są już takie jak dawniej. I głos NieJulii brzmi nieco inaczej. To wszystko można złożyć na barki szoku, może nawet wzajemnego rozczarowania świeżo upieczonych małżonków. Polska to nie Włochy, codzienność to nie wakacje. Na ogół wszystko się zgadza, ale szczegóły uwidaczniają różnice. Leon Chichy raz po raz wykrzykuje, że tylko on widzi prawdę, choć pozostaje niewidomy. W dodatku nie posiada zdjęć swojej Julii, aby mógł zdemaskować NieJulię. Raz po raz dzwoni agent literacki, dopominając się o kolejną książkę, zaś policja mozolnie prowadzi śledztwo w sprawie potrącenia bohatera przez samochód. Tam, gdzie policja sugeruje wypadek, tam Leon Cichy widzi usiłowanie zabójstwa. Mając przed sobą nierozwiązaną zagadkę pędzącego samochodu oraz Julii-NieJulii mieszkającej z nim pod jednym dachem, pisarz kryminałów zaczyna robić to, co wychodzi mu najlepiej: zaczyna pisać, a rzeczywistość i fantazja podają sobie ręce.

Pokazać prawdę

Samotnia pełna jest odniesień do innych powieści, z Misery Stephena Kinga na czele. Leon Cichy to polski odpowiednik pisarza Paula Sheldona, zaś Julia-NieJulia to opiekująca się nim fanka Annie Wilkes. I pewnie nieuważny czytelnik mógłby tu wzruszyć ramionami i odłożyć Samotnię na bok, gdyby nie to, że książkę napisała Anna Kańtoch. Ponownie, tak jak w przypadku Krystyny Lesińskiej, autorka używa sprawdzonych schematów, ale komponuje je na swój sposób. Nie wiem tylko, na ile te „sprawdzone schematy” są celowe u Kańtoch, a na ile wynikają z tego, że powstało już tyle książek, że każda w jakiś sposób koresponduje z inną. Jakkolwiek by było, tytułowa Samotnia nie jest aż tak odcięta od świata jak domek w Misery. Do Cichego zaglądają rodzice oraz przyjaciele. Podsumowanie tych wizyt jest coraz bardziej depresyjne dla niewidomego bohatera. Przestań fantazjować – powtarzają mu raz po raz bliscy, ostro reagując na wątpliwości wobec NieJulii. Cichy nieustannie powtarza swoją mantrę, dostrzegając odmienność dwóch kobiet:

Jeśli macie na myśli kobietę, z którą wziąłem ślub, to nie mam pojęcia. Jeśli kobietę, która mieszka ze mną od czasu wypadku, to też nie mam pojęcia.

Wątpliwości pomogłyby pewnie rozwiązać zdjęcia Julii, których Leon ani nie posiada, ani nie może ich zobaczyć. Wie za to, że kierowca-zabójca pojawi się jeszcze raz. A kiedy wokół bohatera zaczynają umierać ludzie, zupełnie jakby roznosił wokół siebie śmierć, bariera między zmyśleniem a faktami zaczyna się coraz bardziej kruszyć. Co jest rzeczywistością, a co światem kreacji powstałym na potrzeby książki?

Morderstwo w Polregio

Powieści detektywistyczne są literaturą użytkową, rzadko kiedy wzbijają się na poziom arcydzieła. Kryminał to szlachetna rozrywka umysłu. Nadaje się do czytania w podróży (sam przeczytałem Samotnię w pociągu), podczas wypoczynku i najczęściej jest to lektura jednorazowa: przeczytany leży na półce, a jego bohaterowie nie prowadzą w głowie czytelnika dalszego, tajemnego życia. To również przypadek Samotni, która jest świetną książką w kategorii literatury użytkowej. Świetną, bowiem Kańtoch pisze w swoim stylu. Autorka sprawnie miesza elementy powieści kryminalnej z powieścią grozy, zaś atmosferę niepokoju łączy z nostalgią lat dziecięcych. W Samotni jest nieco inaczej, bowiem więcej tu obserwacji społecznych na temat pokolenia obecnych trzydziestolatków. Jest to też być może pierwsza polska powieść detektywistyczna, gdzie covid i kwarantanna mają wpływ na przebieg śledztwa. Z kart Samotni przebija jednak spory luz i wydaje się, że autorka chciała napisać coś nieco lżejszego, puszczając do czytelnika oko. Sporo tu odwołań do kultury masowej (między innymi do seriali kryminalnych i Gwiezdnych wojen) oraz książek innych autorów (przywołani już Jo Nesbø i Marta Krajewska). Pojawiają się także gry planszowe, w które pisarka lubi grać. I rozważania można by zakończyć tym, że Samotnia jest napisana sprawnie rzemieślniczo, bowiem autorka wodzi czytelnika za nos, oraz że nie spotkamy się z aż tak ciężką, tajemniczą atmosferą, jak w przygodach Lesińskiej.

Można, gdyby nie fakt, że mowa o Annie Kańtoch. Dosłownie na ostatnich stronach autorka prezentuje zakończenie w stylu Alfreda Hitchcocka. Oniemiały wpatruję się w szybę pociągu, który wystukiwał mi rytm czytania. Gdy podchodzi konduktor, zamiast biletu wręczam mu Samotnię i mówię: musi pan to przeczytać.

 

Anna Kańtoch, Samotnia, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2023.

Okładka książki

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Marcin Cielecki, Śledztwo w ciemnościach, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 235

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...