Nowy Napis Co Tydzień #235 / W hacjendzie, w polu, w sercu i w głowie
Wydana po portugalsku w 2018 roku powieść Krzywym pługiem Itamara Vieiry Juniora to jedna z najbardziej niesamowitych podróży w świat latynoamerykańskiego realizmu magicznego, jaką można sobie wyobrazić. I pisząc „niesamowita”, nie mam wcale nie myśli „wspaniała”. To podróż chwilami trudna, chwilami żmudna i bardzo dla mieszkańców globalnej Północy niekomfortowa. Dowiedzą się wiele o ludziach, których nie znają – ale i mnóstwo o sobie, białym człowieku. I to rzeczy, które niekoniecznie chętnie przyjmą do wiadomości.
Vieira jest brazylijskim pisarzem pochodzącym ze stanu Bahia w Salvadorze. Ma tytuł doktora studiów etnicznych i afrykańskich, ale ogromna wiedza o historii Brazylii i lokalnych kultach animistycznych, którą czytelnik znajdzie w książce, podana jest tak, jakby opowiadała ją nam babcia w zbyt długi wieczór. Dawno nie czytałam niczego, co niosłoby tyle informacji, a jednocześnie było w tak oczywisty sposób nieerudycyjne. To cecha prawdziwej literatury – gęstej, prawie zbyt gęstej od słów, które nie są zbędne.
Krzywym pługiem całkowicie spełnia warunki, żeby uznać tę książkę za porządną sagę. To długa, ciasno spleciona powieść, prezentująca koleje życia kilku pokoleń mieszkańców hacjendy Agua Negra – raczej niewolników niż panów, raczej chłopów niż nauczycieli. Vieira wiernie przedstawia ich codzienność, przeskakując między planami czasowymi i narratorami, ale oddaje na kartach powieści głos właściwie tylko kilku osobom, które mają „swoją” część. O losach reszty możemy dowiedzieć się z drugiej ręki, widzimy ich jedynie oczami głównych bohaterów. W taki sam sposób postrzegamy hacjendę, wieś i jej społeczność. Vieira nie wprowadza wszystkowiedzącego narratora, który komentowałby wydarzenia z „offu”. Odwrotnie: te same zdarzenia, te same lata funkcjonowania rodzin i hacjendy czytelnik przeżywa wciąż i wciąż na nowo, obserwując je w kolejnych częściach nowymi oczami.
Początkowo wydaje się, że historia będzie się obracać wokół opowieści sióstr bliźniaczek, córek lokalnego kapłana-szamana, które pewno dnia, ni stąd ni zowąd, wykradają ostry nóż z walizki babci i jedna z nich obcina sobie nim język. Mnóstwo kart książki zajmuje opowieść o ich niesłychanie silnej, siostrzanej więzi, którą jako bliźniaczki i tak posiadały, i którą wypadek pogłębił:
W pierwszych miesiącach po utracie języka zawiązała się między nami silna więź, wcześniej stale osłabiana dziecinnymi bójkami i kłótniami. Na początku w domu zagościł wielki smutek. Sąsiedzi i przyjaciele rodziny odwiedzali nas, życzyli szybkiego powrotu do zdrowia. Sąsiadki pomagały mamie, doglądały młodszego rodzeństwa, podczas gdy ona gotowała dla nas różne papki, czosnkowe kleiki (na gojenie ran) czy piure z pochrzynu, batatów albo manioku. Tato wychodził w pole o wschodzie słońca. Opuszczał dom z narzędziami, dopiero jak odszeptał – z dłońmi na naszych głowach – swe modlitwy do nieziemskich. Kiedy znowu mogłyśmy się bawić, dawne urazy poszły w niepamięć. Od teraz jedna miała mówić za drugą, być jej głosem.
Krzywym pługiem to niesamowicie sugestywna opowieść o biedzie. Właściwie nikt z rolników i innych mieszkańców hacjendy nie posiada niczego – a to, co wyhodują i posadzą, muszą oddać „panu”. Społeczność wioski niby nie ma statusu niewolników, ale jej członkowie w praktyce nimi są. Sądzi się ich, ocenia i karze, czasami wymierza im „sprawiedliwość”. Rozkazuje, poleca nie opuszczać wioski. Większość z nielicznych wyjazdów to ucieczki.
W sadze Vieiry bardzo silnie wybrzmiewają kwestie rasowe. Są tu Portugalczycy biali i Portugalczycy czarni. Ci ostatni mają kręcone włosy, inne rysy i przede wszystkim inny kolor skóry, stygmat, którego nigdy i nigdzie nie będzie można ukryć. Ta oś podziału doprowadza do rasizmu. Mieszkańcy hacjend nie tylko dlatego są ubodzy, że nie mają wykształcenia i „tak się ułożyło ich życie”. Do ich trudnej sytuacji doprowadza przede wszystkim czynnik, na który nie mają wpływu – barwa skóry, która, w połączeniu z innymi przyczynami, sytuuje ich na samym dole drabiny społecznej.
A u stóp tej drabiny stoją, jak zawsze, kobiety. Podlegające zorganizowanej przemocy ze strony mężów, ojców, braci, partnerów. Niemal do niej przyzwyczajone, znające wszystkie drogi ucieczki, wszystkie wymówki. Mające opracowane sposoby radzenia sobie z pijącym, brutalnym mężczyzną, czasem tylko skarżące się sąsiadce, jeśli „bije już za bardzo”. Czasem zabijające oprawcę maczetą czy kuchennym nożem.
Ogromną – i niesłychanie ważną – część powieści stanowi opowieść o miejscowych kultach animistycznych i szamanizmie. Mieszańcy hacjendy mają swoich „świętych”, byty, które nadzorują ich życie i do których można się zwrócić w potrzebie, nie należy jednak nadużywać ich łaskawości. Te emanacje nie są, jak w chrześcijaństwie, cierpliwymi i wybaczającymi postaciami, które wysłuchają i zawsze pomogą – nie, one mogą żądać sprostania jakiemuś wyzwaniu, oddania życia i duszy, mogą zupełnie dosłownie, fizycznie karać. Zeka Kapelusznik, ojciec głównych bohaterek-bliźniaczek, oprócz rolnictwa para się wypędzaniem złych duchów, leczeniem chorych somatycznie i chorych „na duszę”. W ich domu czasem tygodniami przebywają opętane kobiety, które „zwariowały” po stracie dziecka czy po prostu pewnego dnia obudziły się „inne”. Zeka leczy je okadzaniem, dietą, okładami z papek i liści oraz tańcami. W domu zbierają się regularnie mieszkańcy wioski, by uczestniczyć w rytuałach. W pewnej chwili do wioski przenikają misjonarze chrześcijańscy. A przecież mieszkańcy hacjendy Aqua Negra wiedzą, kto to Jezus czy Maryja – po prostu nawet zinstytucjonalizowane religie chrześcijańskie są w Brazylii dużo bardziej synkretyczne, przeniknęło do nich wiele lokalnych kultów indiańskich czy afrykańskich. Trwa to po dziś dzień: Brazylijczycy są bardziej religijni niż mieszkańcy innych krajów Ameryki Łacińskiej, ponad siedemdziesiąt procent z nich to katolicy. Nie przeszkadza im to jednak inkorporować do swoich praktyk religijnych elementów szamanizmu, uzdrawiania, języków natywnych.
Nie sposób nie wspomnieć o cudownym, niesamowicie plastycznym języku, jakim napisane jest Krzywym pługiem. Że brzmi świetnie po polsku, to ogromna zasługa tłumacza Eliasza Chmiela. Powieść czyta się płynnie, pomimo że właściwie brak w niej dialogów, a niemal całość książki to zbite, długie akapity tekstu. Jeśli postać „mówi”, jej słowa są raczej przytoczone w mowie zależnej niż niezależnej. Z zamkniętymi oczami można bezbłędnie wskazać, że jest to powieść z Ameryki Południowej, z całym naddatkiem tamtejszego smaku, koloru i sensów, których język pominąć nie może. Nie jest jednak pretensjonalna. To książka o miłości i pracy, biedzie i odrzuceniu. O tym, że karty bywają rozdane w chwilę po naszym narodzeniu.
Itamar Vieira Junior, Krzywym pługiem, Sieradz 2023.
Książkę można zakupić na stronie e-sklepu Instytutu Literatury.