Nowy Napis Co Tydzień #238 / Florian Czarnyszewicz w Górach Córdoby. Przenosiny do Villa Carlos Paz
FRAGMENT BIOGRAFIIFragment II tomu biografii Floriana Czarnyszewicza pod tytułem Florian Czarnyszewicz. Los człowieka. Tom I ukaże się w 2023 roku nakładem IPN. Tom II oczekuje na publikację. [1]
Florian Czarnyszewicz (1900–1964) urodził się i wychował za rzeką Berezyną, niedaleko Bobrujska, na ziemiach dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego.Pochodził z polskiej,drobnoszlacheckiejrodziny. W 1918roku razem z tamtejszymi rodakami przeżył chwile radości i uniesienia, ponieważ te tereny zostały na parę miesięcy opanowane przez I Korpus Polski generałaJózefaDowbor-Muśnickiego.Pozawodziezwiązanym z odejściem polskichżołnierzy,ponadrokpóźniej, w czasiewojnypolsko-bolszewickiej, na początku września 1919 roku, kiedy oddziały generała Daniela Konarzewskiego osiągnęły linię Berezyny, przeszedł na zachodnią stronę rzeki i został policjantem. Czynne zaangażowanie w przyłączenie swej ziemi do odradzającej się Rzeczypospolitej spowodowało, że po bolszewickiej ofensywie w lipcu1920rokuCzarnyszewiczwycofałsię z armiąażzaWisłę.Tam wstąpił do wojska polskiego i w jego szeregach walczył w bitwie nad Niemnem, a następniebrałudział w „buncieŻeligowskiego”naWileńszczyźnie. Po zawarciu traktatu ryskiego (18 marca 1921) pozostał tam jako policjant. Kiedy utracił tę posadę, wraz z młodą małżonką i roczną córeczką wyemigrował w 1924 roku do Argentyny, gdzie udało mu się znaleźć pracę jako robotnik w wielkiej przemysłowej rzeźni-chłodni Frigorifico Armour de La Plata, położonej w porcie w podstołecznym Berisso. Był tam zatrudniony przez trzydzieści jeden lat, do końca 1955 roku. Wykonywał bardzo ciężką pracę (przenosił na własnych plecach połówki zabitych krów), która zrujnowała mu zdrowie (między innymi zachorował na astmę, do której miał dziedziczne predyspozycje). Jednocześnie aktywnie działał w polskich organizacjach, uznając to za sprawę naturalną i oczywistą. Po przejściu na wcześniejszą emeryturę w 1956 roku przeprowadził się do Villa Carlos Paz. Górski klimat dobrze wpłynął na jego zdrowie i nieznacznie przedłużył mu życie, ale równocześnie oddalił od towarzystwa polonijnego.
W latach 30. Czarnyszewicz, tęskniąc za swoją małą ojczyzną, ujarzmioną przez bolszewików, za represjonowanymi rodzicami i rodzeństwem, zaczął spisywać wspomnienia. W 1942 roku zadebiutował wydaną w Buenos Aires powieścią Nadberezyńcy, która w Polsce szerzej znana stała się dopiero w 2010 roku. W 1953 roku na własny koszt i przy pewnej pomocy Józefy Radzimińskiej wydał, ponownie w Buenos Aires, kontynuację tej częściowo biograficznej historii pod tytułem Wicik Żywica. Dzięki Marii Czapskiej w 1958 roku w Paryżu ukazały się Losy pasierbów (opowiadające o zmaganiach emigrantów w Argentynie), a w 1963 roku w Londynie powieść Chłopcy z Nowoszyszek, wracająca do czasu spędzonego na Wileńszczyźnie.
***
Zakończenie uciążliwej pracy w wielkiej rzeźni-chłodni nie oznaczało od razu spokojnej emerytury. Po trzydziestu jeden latach harówki comiesięczna wypłata świadczenia nie następowała automatycznie. 27 marca 1956 roku Czarnyszewicz powiadamiał Marię Czapską, że oczekiwanie na przyznanie prawadonabyciategoprzywilejutrwałookołopółroku:„Zależyodszczęścia, czasami mniej, a czasami więcej”
Rok 1956 nie zaczął się dla niego dobrze, ponieważ po zmaganiach z grypą
W zachowanej spuściźnie Czarnyszewicza znajduje się brudnopis (jak można bez wątpliwości przypuszczać) jego listu do Zofii KuczyńskiejDziubiło, siostry niedawno zmarłego Bolka. Tekst został napisany cyrylicą w języku rosyjskim, ale z użyciem białoruskiego słownictwa. Autor, dziękując za odpowiedź, dodaje, że długo na nią czekał mimo nadania kolejnego ponaglenia. Niepokojąc się, chciał już zwrócić się do towarzystwa kombatantów, do którego należał jego przyjaciel. Z treści wynika też, że adresatka wyjechała z rodzinnej ziemi nadberezyńskiej już w czasach władzy Związku Radzieckiego. A ponadto, że może mieć problem z odczytaniem i właściwym zrozumieniem zdań napisanych po polsku. To ważne, ponieważ przewodnim tematem tej korespondencji stała się kwestia rozliczeń. Czarnyszewicz prosi o przesłanie mu czterdziestu pięciu dolarów, które w oczekiwaniu na zebranie pokaźniejszej kwoty przechowywał Bolesław Kuczyński. Na dowód załącza ostatni list od swojego druha. Tłumaczy, że informacja dotycząca tak nikłej i sumy nie mogła zostać zawarta w testamencie zmarłego. Dodaje, że z kolei czek na trzydzieści trzy dolary odesłał z powrotem do księgarni Gryf, ponieważ niestety tylko Kuczyński był uprawniony do jego realizacji. Na zakończenie pisarz dziękuje za zaproszenie do StanówZjednoczonych,ponieważwyjazdtamjestjegowielkimmarzeniem. I dodaje: „Ja mam tam bliskich i dalekich krewnych. Góra z górą się nie schodzi, ale ludzie się schodzą”
Czarnyszewicz mimo zarzekania się, że nie oczekuje na zwycięstwo w konkursie „Kultury”, w rzeczywistości po cichu na to liczył. Rozczarowująca wieść od Marii Czapskiej przyszła chyba szybciej niż stosowna informacja w marcowym wydaniu czasopisma: „Jury Nagrody Literackiej »Kultury«”,ufundowanejprzezprezesaEdwardaBerenbaua
O ile w pracach, nadesłanych na Konkurs w roku ubiegłym, przeważały tematy krajowe, w tym roku przeszło dwa razy liczniejsze są tematy emigracyjne. Są to na ogół próby uporządkowania wspomnień i odnalezienia samego siebie, wśród brutalnych zmian losu. Nad tworami wyobraźni przeważają zresztą zapiski dokumentalne, nieraz ciekawe i ważkie dla przyszłego badacza emigracji
Nagrody „Kultury”, „Kultura” (Paryż) 1956, nr 4 (102), s. 125. [10].
Czapska tłumaczyła, że do sukcesu niewiele brakowało, a jury postawiło na młodszych pisarzy, takich, którzy jeszcze nie nic opublikowali, aby pomóc im zaistnienieć. Pocieszała:
AlePanaksiążkabyłazauważonajedenzsędziówStempowski(Hostowiec)powiedział że w języku są „skarby Jagiellońskie”, ale że słowniczek musiałby przejrzeć lingwista, znawca słowiańskich języków, że Pan mianuje (tak mówi Stempowski) niekt. słowa jako białoruskie lub ukraińskie wówczas kiedy są to zapożyczenia rosyjskie.Niewiemczymarację.Redaktornaszczynistaraniażebytęksiążkęwydać – prosił nie dawać Panu wieści przedwcześnie – ale ja Panu obiecuję że wszystko co będę mogła i ja i brat i Giedroyć zrobimy, żeby ją tu wydać jak najprędzej i najlepiej i najkorzystniej [pisownia oryginalna]
List Marii Czapskiej do Floriana Czarnyszewicza z 19.03.1956, MNK, Dział Starych Druków, Rękopisów i Kartografii, rkps 2567. [11].
Czarnyszewicz jednak zareagował histerycznie:
Nie mam prawa mieć pretensji, ani żalu do pp. sędziów, bo wszystkich kandydatów nagrodzić nie mogli, a wybierali lepsze, ale mówiąc Pani szczerze – to to co czuję obecnie, nie jest przyjemne. Rozczarowanie – gorzka pigułka. Na słowach p. J. Giedroycia „książka ma szanse pierwszej nagrody” – hodowałem nadzieję. I to tak długo trwało wszystko!! Tyle niecierpliwego czekania? [pisownia oryginalna]
List Floriana Czarnyszewicza do Marii Czapskiej z 27.03.1956…, k. 11. [12]
Ten nastrój wynikał przede wszystkim chyba z głównego problemu, jakim stała się sprawa sprzedaży nieruchomości w Berisso przy ulicy Industria. Pozyskane tą drogą fundusze miały umożliwić budowę nowego budynku na parceli w Villa Carlos Paz. Jednak w domu Floriana od lat mieszkał dodatkowy lokator – jego szwagier
korzystając z wprowadzonych przez b. rząd ustaw płaci według normy przedwojennej, co stanowi 10% tego co mieszkanie warte, a usunąć go nie można. Z takim lokatorem nikt nie kwapi się do kupna, do tego domek stary, z blachy i desek [pisownia oryginalna]
List Floriana Czarnyszewicza do Marii Czapskiej z 27.03.1956…, k. 11. [14].
Wielkanoc przypadająca na 1 kwietnia przebiegała w rodzinie Czarnyszewiczów w smutnej atmosferze. Jednak niedługo później w końcu zawarto z bratem Stanisławy Janem Płoską (bo to pewnie o niego chodziło) kompromis. Wypłacił on w przybliżeniu połowę wartości domu, biorąc cały w zastaw. „Gdy przyjdą lepsze czasy, sprzedamy go i oddamy dług”
W tej zmienionej sytuacji Florian Czarnyszewicz nareszcie mógł zrealizować swoje marzenie i przeprowadzić się do górskiego Villa Carlos Paz. Niechodziłoopodratowanietylkojegozdrowia,aleicórki.Możliwe,żeona również miała jakieś dziedziczne predyspozycje do problemów z astmą. A może raczej rzecz dotyczyła czegoś innego. Wiadomo, że nie pracowała, będąc na utrzymaniu rodziny. Jednak tak jak siedem lat wcześniej nie chciaławrócićzAnglii,takterazbroniłasięprzedopuszczeniemrodzinnego miasteczka. „Gdy […] wyjeżdżaliśmy z Berisso – pisał Czapskiej półtora roku później zatroskany ojciec – to były sceny, że tylko wołać karetkę i odstawiać do szpitala nerwowo chorych”
Tuż przed przeprowadzką, pod koniec kwietnia 1956 roku zarząd Związku Polaków w Buenos Aires zaproponował Czarnyszewiczowi opłacony wyjazd do Francji w czerwcu w charakterze swojego reprezentanta „na Zjazd Przedstawicieli Kultury P.[olskiej] na Obczyźnie”
Już sam wyjazd z Berisso postaci takiej jak Czarnyszewicz na pewno osłabiłpolskietowarzystwowtymmieście.Przyznawałtojedenaścielatpóźniej prawdopodobnie Ferdynand Malec – ówczesny sekretarz miejscowego Związku Polaków, odnotowując to w ponownie prowadzonej kronice:
Odczuliśmy wielki brak jego osoby gdy po uzyskaniu emerytury dla poratowania zdrowiaprzeniósłsięnastałedoCarlosPaz.NiezerwałjednakkontaktuzBerissem. StaleinteresowałsięsprawaminaszegoTowarzystwaiprzykażdejnadarzającejsię sposobności wypytywał co się dzieje w Berisso gdzie tyle lat spędził pracując na chleb w miejscowej fabryce mięsnej, a wolny czas poświęcając pracy społecznej i pisaniu powieści [pisownia oryginalna]
Kronika Związku Polaków w Berisso, Archiwum ZPB (Związku Polaków w Berisso), s. 137. [20].
Na pewno sam Malec stracił partnera do rozmów na bardziej inteligenckie tematy i mogło mu tego brakować.
Czarnyszewicz, oczekujący już od kilku lat na przenosiny, chyba jakoś szczególnie nie wahał się przed podjęciem ostatecznej decyzji o przeprowadzce. Z korespondencji z ostatniego okresu jego życia nie wynika, żeby mocno ckniło mu się za światem pozostawionym w Berisso. Z drugiej zaś strony w zachowanych listach nie widać też, aby było inaczej. Sytuacja ta zmieniła się natomiast kilka lat po przeprowadzce. Właśnie wówczas raczej w dość naturalny, ludzki sposób dwukrotnie publicznie wyraził się tak: „Ze smutkiem jednak spostrzegam, że tęsknotę moją za Smolarnią wypalił już czas.DziśjużwięcejtęskniędoBerisso,gdzieprzeżyłem32lataidoB.Aires, gdzie mam wielu szczerych przyjaciół”
Ojciec mój i dziad przeżyli cały swój wiek w tej samej rodzimej ziemi. Ja tułacz musiałem zmieniać kraj zamieszkania i budować siedzibę kilka razy. Najdłużej przeżyłem w Berisso. Za moich czasów narodziło się i doszło do pełnoletności nowe pokolenie. Blaszane miasteczko przeistoczyło w murowane miasto. Wrosłem w ziemię. To też opuszczałem Berisso nie bez żalu [pisownia oryginalna]
Tenże, Wspomnienie o doktorze Andrzeju Michnie, „Głos Polski” (Buenos Aires) 1961, nr 23 (2775), s. 3. Ten sam tekst pod innym tytułem ukazał się też w drugim tygodniku argentyńskiej Polonii: F. Czarnyszewicz, Doktor Andrzej Michna, „Kurier Polski” (Buenos Aires) z 08.06.1961. Z przedrukiem artykułu opracowanego przez Paulinę Subocz-Białek można się zapoznać również w kwartalniku literacko-artystycznym „Metafora” 2018, nr 25 (106), s. 31–35. [22].
Marii Czapskiej zaś pokazał chyba rzadko demonstrowaną Schadenfreude w nawiązaniu do kolejnego po 1940 roku potopu, jaki nawiedził robotnicze miasteczko w dwa lata po jego przeprowadzce:
Pozostawiliśmy tam sporo przyjaciół i sporo wrogów. Ludzie nam nieżyczliwi wyśmiewalinaszwyjazd,przepowiadającdlanaswłaściwegórskimterenomtrzęsienia ziemi, a tymczasem wpierw ich nawiedziła powódź
List Floriana Czarnyszewicza do Marii Czapskiej z 17.08.1958, MNK, Dział Starych Druków, Rękopisów i Kartografii, rkps 2568. [23].
Nie mając za bardzo z kim oprócz Malca poruszać zagadnień historyczno-politycznych, poszerzał swoje horyzonty, zapoznając się z niedawno wydanymi książkami. Nie wiadomo, jak to wyglądało wcześniej, ale pewnie dzięki nawiązanym kontaktom w latach poprzedzających przejście na emeryturę uzyskał łatwiejszy dostęp do literatury. Zawdzięczał to głównie rozwiniętej korespondencji i sprzedaży własnych powieści. Przeczytał wtedy: Jacka Brzeziny Towarzysza nr 103, Józefa Czapskiego Na nieludzkiej ziemi i Wspomnieniastarobielskie,MariiCzapskiejLudwikęŚniadeckąiMiłosierdzienamiarę klęsk, Jędrzeja Giertycha Opowiadania bałtyckie, Politykę Olszowskiego iWPolsce między wojnami, Zbigniewa Stypułkowskiego W zawierusze dziejowej oraz Melchiora Wańkowicza Ziele na kraterze i Tworzywo
Żałuję, że nie widziałem tego 10 lat wcześniej. Byłbym więcej operował językiem Soplicy, który przecierz jest naszym językiem. Mam wrażenie, że Sienkiewicz korzystał z Soplicy. Wybór tej książki przez Panią, świadczy, że jesteśmy bardzo bliscy duszą [pisownia oryginalna]
List Floriana Czarnyszewicza do Marii Czapskiej z 4.12.1955, ML, Dział Rękopisów, inw. 4729, k. 10. Henryk Sienkiewicz pisząc Trylogię, rzeczywiście korzystał z gawęd Henryka Rzewuskiego. [25].
Oczywiście na bieżąco zapoznawał się z twórczością Józefy Radzymińskiej. Można podejrzewać, że również przeczytał wydane w Buenos Aires Sto dni Mussoliniego Romana Dąbrowskiego i Władców przestrzeni Janusza Ficińskiego. W pierwszym półroczu 1956 roku oddawał się lekturze nadesłanego mu przez Czapską dzieła jej autorstwa pod tytułem Stosunek Mickiewicza do religii i Kościoła w świetle jego listów i przemówień: „Według mnie – pisał wliściedoautorki–tojestwiecznyibardzopotrzebnydokument,taksamo jak i Ludwika Śniadecka. Dla mnie te obie książki są bardzo ważne bo dowiedziałem się z nich wiele rzeczy mi nieznanych”[pisownia oryginalna]. Następnie zabrał się do lektury Na wysokiej połoninie Stanisława Vincenza, którąotrzymałniezależnieodautoraiodCzapskiej:„Itaksiążka–dodawał w tym samym liście – ciekawa i pożyteczna, ale nie przeczytałem ją jeszcze do końca. Mam mało czasu i dobre książki czytam powoli, by zapamiętać szczegóły” [pisownia oryginalna]
Spędzajączżonąpodkonieclistopada1955rokuurlopwVillaCarlosPaz, Czarnyszewicz zapewne rozeznał się w tym wszystkim, co musiało być mu potrzebne po przeniesieniu się tam na stałe. Po powrocie do Berisso prawdopodobnie wziął udział w walnym zebraniu miejscowego Związku Polaków, naktórymmianozdecydowaćopodwyżceskładek
Villa Carlos Paz znajduje się prawie siedemset pięćdziesiąt kilometrów od Buenos Aires i około trzydzieści na zachód od centrum Córdoby. Leży na wysokości ponad sześciuset metrów nad poziomem morza. Panuje tu klimat podobny do śródziemnomorskiego, lecz z bardzo suchymi, stosunkowo chłodnymi zimami i gorącą, nieco wilgotną porą letnią. W tej okolicy w 1891 roku zbudowano zaporę blokującą wodę spływającą do doliny zczterechrzek.DziękitemupowstałomalowniczejezioroSanRoque.Wpłynęło to po roku 1915 na rozwój turystyki oraz przyczyniło się do tego, że Carlos Nicandro Paz podjął decyzję o założeniu w tej okolicy osady, która w ciągu stulecia rozrosła się w duży ośrodek wypoczynkowy. Proces ten nabrał przyspieszenia z powodu upowszechnienia motoryzacji i letnich form spędzania wolnego czasu. W 1955 roku, kiedy mieszkało tu zaledwie kilka tysięcy ludzi, otwarto wyciąg kolejki krzesełkowej Aerosilla.
DomiasteczkaCzarnyszewiczowieprzybylinastałenaprzełomiekwietnia i maja 1956 roku. Wynajęli za pół ceny kwaterę przy spiżarni El Grillo, zimą (czyli w czasie argentyńskiego lata) przeznaczaną dla turystów. Kilka tygodni później Florian dzielił się swoim zachwytem w liście do Marii Czapskiej:
Sto metrów od naszej ziemi (330. m. kw.) leży jezioro, powstałe z zatamowania trzech górskich rzeczułek. Dokoła są góry. Piękna miejscowość, klimat o wiele lepszy niż w Berisso. Niemal każdego ranka leży na trawie mróz biały, ale zimna nie odczuwa się tak jak w Berisso. Tam bywało cztery stopnie powyżej zera na dworze, a chłód przejmował do kości [pisownia oryginalna]
List Floriana Czarnyszewicza do Marii Czapskiej z 20.05.1956. ML, Dział Rękopisów, inw. 4729, k. 12. [31].
Ten sielski opis nie oznaczał wcale, że po trzydziestu jeden latach ciężkiej pracy we frigorifico były robotnik oddał się zasłużonemu wypoczynkowi. Najbliższemiesiąceokazałysiębowiembardzotrudne.Podkonieclistopada CzarnyszewicztakpodsumowałtenokreswliściedoJózefyRadzymińskiej:
[…] od N. Roku porzuciłem pracę w fabryce przechodząc na emeryturę. Czekałem na tę chwilę, aby móc przenieść się w tutejsze górskie okolice, gdzie klimat odpowiedniejszy dla chorych na astmę. Nie mając kapitału na życie w wynajętym mieszkaniu,musiałemodrazuprzystąpićdobudowywłasnejchaty.Odkwietnia– odkąd tu przenieśliśmy się, byłem jakby odcięty od świata. Nie miałem czasu nie tylko na listy, ale nieraz na przeczytanie „Głosu”. Może nigdy w życiu tyle nie pracowałeminiemiałemtylezmartwieńikłopotów,przeważnieprzezniedostateczną znajomość rzeczy no i – przez brak kapitału [pisownia oryginalna]
List Floriana Czarnyszewicza do Józefy Radzymińskiej z 26.11.1956, ML, Dział Rękopisów, inw. 2545, t.3, k. 44. [32].
Brzemię kłopotów związanych z budową domu towarzyszyło mu już od początku pobytu w Villa Carlos Paz. Jednak początkowo przeważała radość: „[…] na sercu weselej niż było w okresie Wielkanocy. Zanim jednak nie ukończę budowy, o planowaniu nowej książki nie może być mowy”
Najgorzej, że ta budowa znajduje się dalej jak 20 kwartałów od naszego teraźniejszego pomieszczenia i muszę codziennie dwa razy tam iść. Własnoręcznie nie buduję, ale trzeba być obecnym, aby dopatrzyć roboty i zawsze czegoś brakuje. „Ni mieła baba kłopotu–kupiłaparasia”.No,alejeśliwszystkopójdziedobrzetonaBożeNar.[odzenie] przeniesiemy się do własnego [pisownia oryginalna]
List Floriana Czarnyszewicza do Marii Czapskiej z 17.07.1957 (1956), ML, Dział Rękopisów, inw. 4729, k. 19. [34].
Trud rekompensował pozytywnie wpływający na samopoczucie krajobraz oraz kontakt z przyrodą. „Jest tu dobry klimat, dużo słońca, dokoła góry i duże jezioro z czystą jak kryształ wodą. Od chaty naszej do brzegu tego jeziora nie będzie więcej jak 80 metrów”
Ponieważ minęło pół roku i wypłata emerytury wciąż się nie rozpoczęła, na początku lipca Czarnyszewicz w tej i również w innych sprawach (zapewne związanych z pozyskaniem pożyczek od kolegów, a może dalszego rozliczenia ze szwagrem) udał się na kilka dni do Berisso. Wróciwszy, zaniemógł na jakiś czas, chorując na grypę
Odmaja–jestemjakbyoderwanyodświata.Niepiszę,nigdzieniebywam,żadnej pracy społecznej nawet nie przeczytam Głosu, nie mam czasu, oraz pisarsko się nie udzielam. Cały czas i wszystkie siły pochłania budowa domu. Nie miała baba kłopotu – kupiła parasia. […] Nie wiem jak dalej będzie, ale póki co budowa posuwa się naprzód. Mamy już na dachu pokrywę [nieczytel.], w przyszłym tygodniu mają kłaść dachówkę i otynkować na gładko [pisownia oryginalna]
Brudnopis listu Floriana Czarnyszewicza do Jerzego Woszczynina z 1956 roku, MNK, Dział Starych Druków, Rękopisów i Kartografii, rkps 2570. [38].
Być może, jak to bywa w życiu, koszty tej inwestycji były wyższe od przeznaczonych środków. 10 września 1956 roku użalał się Czapskiej:
Ja w dalszym ciągu grzęznę w kłopotach budowania własnego domu, powodem których przeważnie niedostatek grosza. Ale może jakoś chociaż z grubsza, ukończymy za miesiąc i przeniesiemy się pod dach własny. Obiecuję sobie odpocząć wtedy po ludzku, bo przemęczyłem się ostatnie miesiące.
Po czym znów zapraszał swoją epistolarną przyjaciółkę do złożenia mu wizyty, nakłaniając popadającym w melancholię opisem okolicy:
Mówią, że w Argentynie są piękniejsze niż w Carlos Paz okolice ale i tu milej niż w Berisso. O parę stajań od nas rośnie długi rząd cedrów, które w dni wietrzne szumią wraz z jeziorem podobnie jak nasze lasy na kresach, ale nie tak. Przypomina to dawniejsze czasy i jakoś smętno się robi [pisownia oryginalna]
List Floriana Czarnyszewicza do Marii Czapskiej z 10.09.1956, ML, Dział Rękopisów, inw. 4729, k. 13. [39].
30 września, ciesząc się z otrzymania długo oczekiwanego od niej listu, pisał ogólnie o przeciwnościach związanych już z „ukończeniem własnej chaty”
Zamiar udało się wykonać i przed ostatnim weekendem października Czarnyszewiczowie wprowadzili się do swojego nowego domu. „Jeszcze nie wszystko w należytym porządku, nie mamy elektryczności, ani ogrodzenia podwórka, ale można już żyć i cieszymy się temu bardzo. […] Wiele zmartwień i kłopotów miałem, ale mam już to za sobą”
Początkowodomniemiałjeszczenumeru,alenadawcymogliwysyłaćkorespondencję, wpisując na kopercie: „Chalet »Stasia«. V. Dominquez. Villa CarlosPaz.Cordoba”
Szkic pochodzi z 19 numeru kwartalnika Nowy Napis dostępnego do kupienia na stronie e-sklepu.