01.02.2024

Nowy Napis Co Tydzień #239 / Wokół „Obecności Witkacego”

1.

Fakt pierwszy: chyba każdy, kto poważniej zetknął się z twórczością Witkacego, kojarzy nazwisko Janusza Deglera, jednego z najważniejszych witkacologów, od ponad półwiecza zajmującego się badaniami w tym obszarze. Jego wielką zasługą jest także praca przy edycjach dzieł autora Pożegnania jesieni. Obecność Witkacego to najnowszy zbiór studiów Deglera, wydany nakładem PIW, a zarazem to potężne, ośmiusetstronicowe, bogato ilustrowane tomiszcze. Jak czytamy w Nocie bibliograficznej, zawiera ono „35 rozpraw, szkiców i artykułów. Większość (18) to teksty publikowane od roku 2010”J. Degler, Obecność Witkacego. Szkice i materiały do dziejów recepcji, Warszawa 2023, s. 729. Wszystkie cytowania, jeśli nie oznaczono inaczej, pochodzą z tego tomu i oznaczam je w tekście ciągłym numerem strony w nawiasie.[1]. Jest więc ono pewnego rodzaju summą dorobku badacza.

Fakt drugi: recenzowany tom jest poświęcony jednemu z najwybitniejszych polskich pisarzy XX wieku, a przy tym temu, który – wraz z Schulzem i Gombrowiczem – wybił się do kanonu literatury światowej. Stanowi to bez wątpienia jedną z wielu zalet tego zbioru. Aby zobrazować wartość tego studium, warto przytoczyć tezę wyartykułowaną w Zamiast wstępu:

Napawało go [Witkacego – D.Ż.] to [wizja przyszłości – D.Ż.] lękiem, ponieważ uważał, że w takim świecie ludzie utracą konstytutywną cechę człowieczeństwa: zdolność przeżywania uczuć metafizycznych. W konsekwencji rozwój społeczny doprowadzi do powstania społeczeństwa całkowicie zuniformizowanego, czyli – jak to dosadnie określał – do powszechnego zbydlęcenia („z bydła powstaliśmy i w bydło się obrócimy”). Żaden z naszych pisarzy nie ukazał równie przenikliwie, jakie przyniesie to następstwa dla jednostki, która poddana presji kultury masowej, narzucającej wory zachowań, będzie szukała – jak bohaterowie jego utworów – różnych środków i sposobów mających zagłuszyć pustkę, nudę i dojmujące poczucie utraty człowieczeństwa (s. 12).

Witkiewicz – w istocie – widział tę część rzeczywistości, która dla wielu pozostawała zasłonięta. Posługując się ironią i sardonicznym humorem, docierał do głębi człowieczeństwa, do jądra, w którym zamknęliśmy nasze obawy i lęki. Jednocześnie to człowiek, który na własne oczy zobaczył, z czym wiąże się rewolucja oraz bolszewizm. Ukształtowało go to nie tylko na całe życie, lecz także – na śmierć. Dzień po ataku Sowietów na Polskę popełnił samobójstwo, kończąc przy tym ostatni akt tragedii swego życia, rozpoczynając jednocześnie drugie, pośmiertne życie, zakodowane w twórczości, która nie od początku zyskała należytą ocenę.

2.

Nie sposób przytoczyć tutaj wszystkich ustaleń Deglera, toteż pozwalam sobie na omówienie kilku wyjątków z lektury.

Wypada zacząć od tekstów, które uważam za najistotniejsze. Chodzi mianowicie o Sprawozdanie z przebiegu prac Komisji do spraw pochówku S.I. Witkiewicza… oraz Kogo pochowano na Pęksowym Brzysku w kwietniu 1988? Ich ważność wynika z kilku powodów: po pierwsze są to pierwodruki, po drugie dotykają niezwykle istotnej części pośmiertnej biografii Witkiewicza, po trzecie – wreszcie – domykają ironiczną stronę jego twórczości. Nie zamierzam tutaj streszczać ustaleń ani wniosków Komisji, byłoby to nieuczciwe w stosunku do autorów. Mogę natomiast stwierdzić, że teksty są nie tylko rzeczowe, lecz także wyważone. Ich lektura dostarcza satysfakcjonujących tez. Twórcy uczciwie referują istotne fakty oraz z szacunkiem traktują sprawę pamięci o Witkacym, nie chcąc czynić z niej sensacji dla – nie bójmy się tego słowa – hien dziennikarskich. Trzeba także podpisać się pod ostatnim, zamykającym tę kwestię zdaniem, które brzmi następująco: „Witkacy niech odpoczywa w pokoju” (s. 661).

Ciekawostką, rodzajem kolejnego żartu na potomnych, jest to, co odkrył Degler w antologii Poezja filozofów. Otóż pod nazwiskiem Stanisława Ignacego Witkiewicza jako autora znalazł się niepodpisany właściwym tytułem, tylko opatrzony trzema gwiazdkami wiersz Czesława Miłosza Stanisław Ignacy Witkiewicz z tomu Ocalenie. Badacz snuje tezy, jak doszło do tej pomyłki. Ale najistotniejsza jest tutaj jednak następująca konkluzja:

Niezależnie od takich czy innych powodów sprawa wpisuje się w historię szpryngli Witkacego, które czynił osobom zajmujących się jego życiem i twórczością. Wiadomo, że lubił teatralne przebieranki, doskonale naśladował znane osoby i wcielał się w różne postaci: Napoleona, Majakowskiego, Potwora z Düsseldorfu, Wujcia z Kalifornii itd. Przypisanie mu autorstwa znakomitego wiersza Czesława Miłosza na pewno przyjąłby z nieskrywaną satysfakcją i uznał za swój najbardziej udany szpryngiel (s. 609).

Nie ukrywam, że Witkacego zawsze ceniłem za ironiczny dystans oraz – bliskie mojemu – sardoniczne poczucie humoru. Okazuje się nawet, że po śmierci dalej psuje szyki tym, którzy chcieliby go rozszyfrować, niczym w piosence Kaczmarskiego Witkacy do kraju wraca. Podobnych jak ta pułapek z pewnością nie brakuje, wiele z nich domaga się jeszcze odkrycia.

W eseju Czy Witkacy zamierzał powrócić w tropiki? Degler na podstawie otrzymanego listu analizuje sprawę ewentualnej chęci powrotu pisarza do Bronisława Malinowskiego. Nie chodzi tutaj nawet o spekulacje i rekonstruowanie zamiarów Witkacego, ale przede wszystkim idzie o to, że badacz właściwie sporo uwagi poświęca temu, czym są tropiki dla pisarzy (nie tylko dla autora Szewców). Czytamy:

Witkacy nie powrócił w tropiki. Nie musiał. To, co widział i co przeżył podczas podróży z Malinowskim było na tyle istotne, że zważyło na jego twórczości, w której Conradowska wizja tropików jako piekła łączy się z Gauguinowską wizją jako raju (s. 496).

To istotny głos interpretacyjny, który pozwala właściwie odczytywać chociażby Pożegnanie jesieni. Właśnie w tym zamyka się dwoistość teoretyka Czystej Formy – świat w XX wieku musi poszukiwać ucieczki, a jednocześnie tej ucieczki nie sposób zrealizować. Oto kolejna z egzystencjalnych pułapek, które napotykamy mniej więcej od końca XIX wieku. Elementarna dychotomia, wpisana w twórczość Witkacego, pozwala najpełniej zrozumieć, że świat nie ulega już łatwym kategoryzacjom, podziałom i tradycyjnym ujęciom. Degler dowodzi, że tropiki mają pomagać Witkacowskim bohaterom odnaleźć metafizykę – jemu samemu chyba się to udało. To kolejny dowód, że ten wybitny dramaturg wiedział o świecie więcej, rozumiał świat bardziej nie tylko od sobie współczesnych, lecz także od nas – współczesnych czytelników, którzy rzekomo mamy szerszy historyczny horyzont. Lektura kolejnych studiów z tego tomu dobitnie tego dowodzi. Zaprawdę mamy do czynienia z Wielkim Pisarzem i wielkim dziełem jego życia – a zatem obecność Witkacego jawi się w sposób aż nazbyt wyraźny.

3.

Pora na podsumowanie. Studium Deglera to tom monumentalny – nie tylko ze względu na objętość, lecz także z powodu jego merytorycznych walorów. Otrzymujemy setki stron wartościowych tekstów, dotąd rozsianych, a teraz ujętych w jedną zwartą publikację, dodatkowo wspartych solidnym materiałem ikonograficznym. Autor zbiera lata pracy poświęconej analizowaniu twórczości Witkacego oraz jego recepcji w potężnym zbiorze, który świadczy o tym, że dramaturg i jego dzieła mają się dobrze. Degler pisał w 1985 roku:

Odkrywamy raz po raz odbicia Witkiewicza, ale jego prawdziwa twarz ciągle jest tajemnicą. Kto wie, czy gdyby przypadkiem się odwrócił i zobaczył nasze starania o to, by mu spojrzeć w twarz, nie pokazałby nam języka […] (s. 39).

Mamy rok 2023 i co? I nic się nie zmieniło. Owszem, Witkacy został edytorsko opracowany – zresztą duża w tym zasługa samego Deglera – jednak jego twórczość nadal stanowi dla nas zagadkę. Mozolnie ją rozwikłując, wikłamy się w kolejne. Degler zdaje sobie sprawę, że nie istnieje żadna nić Ariadny, która nawigowałaby nas po Witkacowskich labiryntach. I pewnie nigdy nie będzie – bo autorowi Szewców chodziło o coś zupełnie innego. O prowokowanie. Nie tylko tanie, sensacyjne, efekciarskie, ale przede wszystkim – intelektualne wyzwanie do stawiania pytań i tez. Tego u Deglera nie brakuje, co świadczy o jego kunszcie interpretacyjnym.

Wypada dodać, że podtytuł recenzowanej publikacji brzmi Szkice i materiały do dziejów recepcji – a to i tak z całą pewnością nie czyni zadość rozpiętości zainteresowań autora, które zostały przelane na papier. To nie tylko recepcja, lecz także opis urywków z życia Witkacego – tego doczesnego i tego wiecznego, które dała mu twórczość w myśl Horacjańskiego non omnis moriar. Jeśli czytelnik tylko zechce, wyłowi z lektury wiele faktów, które rzucą nowe światło na Witkiewicza.

Sporym walorem tomu jest przejrzysty styl autora. Degler komunikuje swoje ustalenia w sposób jasny, nie zatracając przy tym ani sensu, ani wartości naukowej. To ważne, ponieważ stawiając na naukowość, często gubimy klarowność wywodu. Obecność Witkacego to cenne studium, w którym można doszukać się niezwykle frapujących pytań i wniosków. Z pełnym przekonaniem mogę polecić lekturę tej publikacji, która stanowi znaczącą wartość przede wszystkim dla witkacologów, lecz także dla literaturoznawców w ogóle.

 

Janusz Degler, Obecność Witkacego. Szkice i materiały do dziejów recepcji, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 2023.

Okładka książki

 
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Dariusz Żółtowski, Wokół „Obecności Witkacego”, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 239

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...