Nowy Napis Co Tydzień #024 / Filozofia emocji. „Wynalazek nowoczesnego serca” Karoliny Wigury
Are passions, then, the pagans of the soul? Reason alone baptized?
Edward Young
Though a very few hours spent in the hard labor of incessant talking will despatch more subjects than can really be in common between any two rational creaturers, yet with lovers it is different. Between them no subject is finished, no communication is even made, till it has been made at least twenty times over.
Jane Austen, Sense and Sensibility
„Puściły mu emocje” – zdanie, które padnie z pewnością z czyichś ust – być może z naszych? – gdy w publicznej lub zgoła nieformalnej dyskusji ktoś wyrazi swoje zdanie w nieeleganckich słowach, podniesionym głosem, z agresją wobec adwersarza. Kryje się za tym założenie, że człowiek rozumny trzyma emocje na wodzy, podporządkowuje je racjonalnemu pierwiastkowi swojej duszy. W innych okolicznościach, najczęściej tragicznych, powiemy zaś: „gdyby ktoś zawczasu wysłuchał, co jej leżało na sercu, nic złego by się nie stało”, wiemy bowiem, że i tłumienie emocji nie jest niczym pożądanym. Zgodzimy się wreszcie, że należy traktować pewne stany emocjonalne w kategorii zaburzeń lub chorób o podłożu fizjologicznym – wszyscy wiemy nieco o hormonach, układzie nerwowym, obciążeniach genetycznych. Jesteśmy więc kulturowo przyzwyczajeni do pewnych wyrazistych opinii o naszych emocjach. Kto jednak nauczył nas myśleć o nich w ten sposób? I czy potrafilibyśmy je zdefiniować?
Wynalazek nowoczesnego serca Karoliny Wigury stanowi próbę odpowiedzi na pytanie o początki nowego sposobu traktowania emocji. Choć słowo „wynalazek” może kierować naszą uwagę w stronę jakiegoś wydarzenia, autorka odtwarza w książce również cały proces, którego zwieńczeniem był nowy paradygmat filozoficznego traktowania życia wewnętrznego człowieka. Za przełomowy pod tym względem Wigura uznaje XVII wiek. Właśnie wtedy bowiem filozofowie wypracowali metody, które umożliwiły ich kontynuatorom uwolnienie się od dziedzictwa starożytnych. Należy przy tym pamiętać, że Descartes, Hobbes i Spinoza, którym autorka poświęca zasadniczą część swojej pracy, wciąż czerpali pełnymi garściami z pism wielkich poprzedników – dlatego w książce są również wyłożone najważniejsze wnioski, do których doszli starożytni i średniowieczni badacze emocji.
Autorka przyznaje
Wigura wnikliwie rekonstruuje filozofię emocji, zawartą w pracach Descartes’a, Hobbesa i Spinozy. Po kartezjańsku dzieli każdą sprawę na szereg podzagadnień i objaśnia je w sposób nadzwyczaj klarowny. Co istotne, nie usiłuje przypisywać filozofom poglądów wyinterpretowanych przez późniejszych komentatorów, lecz raczej stara się dociec, w jaki sposób oni sami faktycznie posługiwali się danymi pojęciami. Jest to o tyle istotne, że różnice były znaczne. Nierzadko odmiennie rozumiano pojęcia określane tym samym mianem.
Jak pisze we wstępie autorka, historia idei emocji (jak określa swoją dyscyplinę: pozwala to posiłkować się jej zarówno aparatem badawczym wypracowanym przez historyków idei, jak i historyków emocji) jest fascynującym obszarem badań, lecz jednocześnie wyjątkowo złożonym i wciąż stosunkowo nierozpoznanym. Powodzenie naukowego przedsięwzięcia zależy tu szczególnie od starannego uporządkowania pojęć i przemyślanej selekcji materiału. Wigura rozważnie wybiera zatem swoich przewodników. Ograniczenie prezentowanego materiału jest zaś dostatecznie uzasadnione: celem autorki jest, co wyraźnie widać, wyczerpująca analiza wybranych tekstów i nadmierne rozproszenie źródeł musiałoby w osiągnięciu tego celu przeszkodzić. Choć zdawkowe potraktowanie ważnych autorów, zajmujących się w XVII wieku emocjami, takich jak Pascal, Malebranche czy Burton (autor nadzwyczaj poczytnej Anatomii melancholii), może dziwić, należy chyba przyznać rację Wigurze. Efektem jej wyboru jest bowiem praca łącząca elegancką strukturę wywodu z wysoką wartością naukową. Jest to również, o czym bezwzględnie należy wspomnieć, praca pionierska: historia idei emocji jest w polskim piśmiennictwie nową dziedziną.
Wigura, jak przystało na założycielkę jednego z najprężniejszych środowisk intelektualnych w Polsce, skupionego wokół „Kultury Liberalnej”, nie zlekceważyła okazji, by wyciągnąć ze swoich badań wnioski praktyczne. Warto przywołać w tym miejscu tytuł rozdziału kończącego książkę: Etyka, kondycja ludzka i liberalizm. W czym może nam pomóc historia idei emocji? Otóż może pomóc nam nie tylko zrozumieć samych siebie – co jest, rzecz jasna, samo w sobie pożądanym celem – ale również wskazać właściwą drogę do zdrowszej, bardziej empatycznej polityki. Pisze bowiem Wigura:
Nie da się filozofii, w tym filozofii polityki, uprawiać wyłącznie przy pomocy „przejrzystych”, ”naukowych” pojęć, ponieważ nie dotyczy ona tylko naszego bytu rozumianego jako mechanizm ciała i powiązanego z nim mózgu i umysłu.
A także:
Analiza w duchu historii idei emocji ma na celu budowanie stanowisk mniej redukcjonistycznych, bogatszych, bardziej refleksyjnych
Tamże, s. 268. [2].
To bardzo istotne spostrzeżenia, nad którymi warto lepiej się zastanowić. To, co w życiu publicznym przyporządkowujemy do dziedziny emocji, a więc to, co jest nieracjonalne, pozarozumowe, bywa traktowane podejrzliwie, jako potencjalnie groźne dla demokracji. Czy ta podejrzliwość – częściowo zapewne uzasadniona – nie jest jednak konsekwencją niedostatecznego rozpoznania zagadnień związanych z tą sferą ludzkiego doświadczenia?
Przykład krytyki ludzi, którzy przy urnie wyborczej kierują się emocjami, raczej niż „racjonalnym interesem” może tu być pouczający. Wybory stanowią dla wielu nieuprzywilejowanych obywateli często jedyny moment uczestnictwa w życiu obywatelskim, w którym mogą doznać wrażenia sprawczości i wpływu na kształtowanie polityki swojego państwa. Nie jest koniecznie godne potępienia, że towarzyszą temu mocne wstrząśnienia duszy, które nie mogą pozostawać bez wpływu na decyzję. Co więcej, jest lub powinno być oczywiste, że osobą, na którą oddają głos (i to niezależnie od tego, czy kierują się przy tym rozumem, czy też emocjami), poruszają wszak te same emocje. Płynie z tego jasny wniosek, że lepsze poznanie ich roli w życiu człowieka – którego elementem jest życie publiczne – może mieć zbawienny wpływ również na politykę. Jednak samo zrozumienie niewątpliwie nie wystarczy, a książka Wigury nie oferuje gotowych rozwiązań. Niemniej stanowi dobry przykład na to, w jaki sposób myśleć o emocjach, nie tracąc z oczu polityczności. Być może właśnie to stanowi jej największą siłę.
Wynalazek nowoczesnego serca z pewnością pozostanie na długo podstawową lekturą dla przyszłych badaczy tych zagadnień. Może również, a nawet powinien, stać się nieustającym punktem odniesienia dla oczekujących na napisanie książek tropiących analogiczne przemiany traktowania emocji w kulturze. Praca Wigury pozostawia pod tym względem pewien niedosyt. Jest to zrozumiałe, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że autorka zajmuje się w niej przede wszystkim ewolucją akademickiej nauki o emocjach. Czytelnik, który zechce dowiedzieć się, jakimi drogami opisany w książce nowy paradygmat przedostawał się do powszechnej świadomości, będzie musiał poczekać na pracę dotyczącą historii kultury emocji. Nie pozostaje nic innego, jak zakończyć powyższe uwagi o Wynalazku nowoczesnego serca wezwaniem do przyszłego autora/autorki: potrzebujemy tej książki – jak potrzebowaliśmy książki Karoliny Wigury.
Karolina Wigura, Wynalazek nowoczesnego serca. Filozoficzne źródła współczesnego myślenia o emocjach, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar, 2019.