Nowy Napis Co Tydzień #019 / Tischner w worku
Dałem się „oszukać” wzrokowi ks. Józefa Tischnera ze zdjęcia na okładce książki Kot pilnujący myszy. Nieznane teksty. Skierowane w górę spojrzenie sprawiło, że pomyślałem, iż nieżyjący od 2000 roku jej autor patrzy tam, gdzie już jest. Szybko zostałem jednak zawrócony na ziemię – na polską ziemię.
Szukałem kapłana, może filozofa, znalazłem „publicystę zaangażowanego w polityczne spory czasów przełomu” (jak pisze o nim Dobrosław Kot). Ksiądz Tischner był i filozofem, i publicystą, ale przeważało w nim zaangażowanie w budowanie nowego kształtu polskiej demokracji. Na pozór różnica między filozofią a publicystyką jest niewielka – zamiast dyskusji na ogół mieliśmy i nadal mamy spory. Niektóre z podejmowanych tematów, które znajdujemy w tej książce, pozostają aktualne, gorące. Świadczą o tym głosy polemiczne, które stanowią niemałą część wyboru. Część opinii wciąż nas dzieli, ale są i takie, które wystygły.
*
Ksiądz – też człowiek. To truizm. Ponadto, gdy wejdziemy na teren polityki, kapłan jest także obywatelem, ma prawo do swoich poglądów. Jeśli głosuje, to na partie polityczne. Czy może się zatem dzielić z innymi swoimi spostrzeżeniami? Konstytucja mu tego nie zabrania i ks. Tischner z tego prawa korzystał. W książce Tischner czyta Katechizm, której był współautorem (z Jackiem Żakowskim) uzasadniał swoje prawa, powołując się na Jana Pawła II:
W przeszłości polityką zajmowało się stosunkowo niewielu ludzi. A dziś polityka wciąga ogromne masy ludzkie i dlatego, by być prawdziwym „ekspertem w dziedzinie ludzkości”, trzeba być także ekspertem w dziedzinie polityki
J. Tischner, J. Żakowski, Tischner czyta Katechizm, Kraków 2010, s. 144. [1].
Można by rzec, że uwaga ks. Tischnera okazała się prorocza. Obecnie jeszcze więcej księży wypowiada się w różnych mediach (w telewizji, radiu, prasie, internecie) na tematy szeroko rozumianej polityki.
Pierwsza część omawianej książki zatytułowana została Pożegnanie z rewolucją. Otwiera ją napisany w latach 80. szkic Kłamstwo polityczne. Na postawione w eseju pytanie: „Co może filozof w kraju, w którym życie społeczne zostało opanowane przez kłamstwo polityczne?”, autor Polskiego kształtu dialogu odpowiada:
Dobrze zrobi, gdy napisze artykuł o filozofii kłamstwa politycznego. Przyniesie to z pewnością pożytek przyszłym pokoleniom, nie tylko tym, które zechcą wybrać życie bez kłamstwa, ale i tym, które – być może – zechcą w miejsce kłamstwa mniej doskonałego zaprowadzić kłamstwo bardziej doskonałe
J. Tischner, Kot pilnujący myszy. Nieznane teksty, Kraków 2019, s. 9. [2].
A repertuar kłamstw jest bogaty. Przedstawmy niektóre z nich:
Są kłamstwa o przeszłości i przyszłości, i są kłamstwa o teraźniejszości, szczególnie interesujące, bo przeczą temu, co ludzie mają przed oczami. Są kłamstwa o tym, co u nas, i o tym, co za miedzą, są kłamstwa o piekle i o niebie, kłamstwa zmienne i niezmienne, kłamstwa, które umierają pod ciosami prawdy, bądź pod ciosami czasu – ze starości
Tamże, s. 11. [3].
Tischner uczył, żeby nie wierzyć władzy, ale po roku 89. sam opowiedział się po stronie rządu realizującego transformację. Jak pisał:
W świadomości społecznej Mazowiecki i Balcerowicz to ludzie, z którymi można gadać i się dogadać
Tamże, s. 76. [4].
Czy rzeczywiście tak było? Co do tego Polacy do dzisiaj są podzieleni.
W drugim eseju, Ideologiczne usprawiedliwienie przemocy, autor Nieszczęsnego daru wolności rozprawia się z „moralnością rewolucyjną”.
Rewolucja legalizuje krwawy gwałt w walce o posiadanie. Staje się najwyższą zasadą moralną, świętością, lokomotywą dziejów, bogiem stworzycielem nowych czasów
Tamże, s. 35. [5]
– pisze Tischner. Ta wizja i praktyka znajduje oparcie w, jak to określa, „marksistowskiej teorii prawdy”. I chociaż lokomotywa dziejów toczy się teraz po normalnych torach, pozostańmy jeszcze na chwilę przy autorze Kapitału i przeskoczmy kilka rozdziałów, gdzie ks. Tischner zauważa, że:
Komunizm w wersji, jaką mu nadał Karol Marks, jest propozycją poważną. Dla niektórych myślicieli marksizm to pierwsza wielka filozofia pracy; może ma ona jakieś wady i braki, ale trudno by ich nie miała, skoro była pierwsza
Tamże, s. 80. [6].
To odpowiedzią na dzieło Marksa była pierwsza encyklika społeczna Leona XIII Rerum novarum. Kto wie, czy kłopoty transformacji nie wzięły się stąd, że zapomniano skąd się wziął Marks i pomyślano, że „jeśli Marksa nie ma, to wszystko wolno, a ciemny lud to kupi”? Że nie postawiono sobie pytania, czy wyborcy głosowali tak a nie inaczej, bo się obrazili i są głupi, czy też może poczuli się oszukani? Tu muszę się trochę powadzić się z ks. Tischnerem. Autor Kota pilnującego myszy twierdzi:
W ostatecznym rozrachunku lud jest odpowiedzialny za stan, w jakim się znalazł, za swą biedę, za swą niewolę i za swą głupotę – odpowiedzialność ponosi wyborca
Tamże, s. 61–62. [7].
Tymczasem głosujący nie podejmuje przecież decyzji według własnego widzimisię. Robi to na podstawie zbioru najróżniejszych informacji, a te ktoś mu przekazuje. Czy robią to ludzie niewinni? I czy władza jest zawsze bez grzechu zaniedbania? Odpowiedzialność za wyniki demokratycznych wyborów w jakiejś części rzeczywiście ponoszą głosujący, ale są najwyżej współodpowiedzialnymi, a nie jedynymi winnymi.
Idzie nowe, odchodzi stare – tak z kolei można streścić dwa następne teksty. W roli „nowego” występuje szkic Solidarność a rewolucja. Jest to konspekt przemówienia podczas otwarcia II Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność” w 1990 roku, pierwszego po ponownej legalizacji związku. Kapłan przestrzega tu przed poczuciem zwycięstwa, słusznie uważa, że przed organizacją i Polską jeszcze długa droga. Wkrótce potem musiał jednak dodać: „okazało się w praniu, że wolność jest, tylko solidarność już dawno diabli wzięli”
*
Druga część książki Kot pilnujący myszy składa się z tekstów polemicznych. W kraju, gdzie wszystko jest polityką, okazji do zabrania głosu jest i było sporo. W prezentowanym tomie takimi okolicznościami okazują się na przykład: pierwszy zawód spowodowany wynikami wyborów, obecność krzyża w Oświęcimiu, miejsce Kościoła w świecie współczesnym, kwestię roli Radia Maryja, wątpliwości związane z wejściem do Unii Europejskiej, wreszcie oceny takich postaci jak płk Ryszard Kukliński i Józef Kuraś ps. Ogień.
Niektóre myśli ks. Tischnera mogą budzić wątpliwości. Chyba nie da się na przykład zastrzeżeń dotyczących UE sprowadzić do resentymentu. Słynny filozof powołuje się na Fryderyka Nietzschego, Maxa Schelera. Pisze:
Dla świadomości resentymentalnej – świadomości przegranych – zjednoczona Europa jest pełna win. Jej winą podstawową jest to, że odniosła sukces. Gdyby jej sukces był jeszcze większy, miałaby jeszcze większą winę i tym bardziej zasługiwałaby na wzgardę
Tamże, s. 221. [9].
Nie sądzę, żeby przeciętny wyborca, Polak, nawet „katolik”, myślał w ten sposób. Może warto byłoby tu natomiast skorzystać z trafnej intuicji ks. Tischnera wyrażonej wcześniej o Kościele:
Jeśli jakiś człowiek odrzuca Dobrą Nowinę, należy rozważyć, czy winy za to nie ponosi duszpasterz, który z Dobrej Nowiny czyni „złą nowinę”
Tamże, s. 142. [10].
Można byłoby przecież sparafrazować ją na potrzeby ocen wystawianych kształtowi Unii: jeśli jakiś człowiek odrzuca obecny kształt Unii Europejskiej, należy rozważyć, czy winy za to nie ponoszą jej liderzy, którzy z idei wspólnej Europy nie uczynili jej niezrozumiałą? Co o tym myślą Polacy, pokazało referendum akcesyjne, choć ja czasami mam wrażenie, że u wielu zwolenników demokracji istnieje niebezpieczna pokusa jednomyślności.
A przecież dobrym przykładem, jak można się różnić, są zamieszczone w omawianej książce artykuły Rozmowa z Jackiem Kuroniem „w sprawie bolesnej i trudnej” i „Ciężary noście…” W odpowiedzi Danucie Kuroń. „Bolesna i trudna sprawa” to problem aborcji. Polemiści wcale nie są daleko od siebie w tej sprawie. W cytowanym artykule Tischner przytacza zresztą słowa Kuronia: „mówiłem, że sprzeciwiam się zabijaniu, że zatem jestem przeciwnikiem aborcji”
Najlepszy tekst został nam dany na koniec, dla wytrwałych, którym po próbach rozliczenia się z komunizmem i przejściu przez spory pierwszego okresu transformacji należy się nagroda. Tekst, o którym mowa, to – dosłowny – powrót do domu. Jak pisze Tischner, tam, gdzie „wolność mężczyzny splotła się z wolnością kobiety, przestrzeń przybiera sens domu”, ten zaś jest czymś innym niż mieszkanie. W domu bowiem wszystko się zaczyna, „widok z okien domu jest pierwszym widokiem człowieka na świat”
Jacek Filek, krakowski filozof, odpowiadając kiedyś na pytanie o miejsce zamieszkania Józefa Tischnera, mówił:
Dom Tischnera nie jest […] zbudowany przy którejś z ulic, ale nie jest też zbudowany „w przestworzach”, lecz w naszych sercach. To my, dzieci Tischnera, jesteśmy „zwieńczeniem sensu domu”, który on budował. I to z komnat tego domu wychodzimy w świat. Tischner jednak zebrał już kołyskę, winniśmy stać się samodzielni
J. Filek, Dom Tischnera, „Znak” 2004, nr 5 (558), s. 75–76. [13].
Każdemu, kto chce budować dom na skale, polecam wspomniany esej Filka.
*
Tytuł książki nawiązuje do nazwy rozdziału Kot pilnujący myszy, czyli cierpienia okresu transformacji. Tekst ten ukazał się na łamach bliskiego dla jego autora „Znaku” w 1997 roku. Przypomniany po ponad dwudziestu latach między tegorocznymi wyborami majowymi (do parlament europejskiego) i październikowymi (do parlamentu polskiego) okazuje się nadal aktualny „Wpuszczenie postkomunisty w świat demokracji wygląda trochę tak, jakby ktoś kotu kazał pilnować myszy” – pisze Tischner
Kilka lat po śmierci autora Nieszczęsnego daru wolności Antoni Szwed pisał:
Księdza Tischnera nie ma wśród nas. W debacie publicznej nie zabierze już głosu. Przez dziesięciolecia pomagał nam rozumieć nasze zawikłane sprawy, opisywał ludzkie biedy i zagubienia, toczył spory o kształt polskiej nadziei. Osnową jego myślenia była raczej dziejąca się teraźniejszość niż spekulatywna ponadczasowość. Wybrał ją świadomie, bo swoją myślą chciał towarzyszyć żyjącym nad Wisłą. Ich znał najlepiej i ich los go najbardziej obchodził
A. Szwed, Tischner jako filozof egzystencji, „Znak” 2004, nr 5 (558), s. 15. [16].
Zauważał także, że ksiądz Tischner miał w sobie coś z terapeuty.
Jego pogodna osobowość, sposób filozofowania niezrywający nigdy ze zdrowym rozsądkiem, dawały ozdrowieńczą moc i radość. Po jego wykładach, kazaniach, rekolekcjach wychodziło się lepszym, duchowo zdrowszym, radośniejszym
Tamże. [17].
Czy takie same owoce przyniesie lektura Kota pilnującego myszy? Trudno powiedzieć, ale w naszych rozmowach ks. Tischner dzięki niej może być ciągle obecny.