Nowy Napis Co Tydzień #024 / U źródeł współpracy polsko-ukraińskiej. Korespondencja Jerzy Giedroyc - Bohdan Osadczuk i polityka wschodnia paryskiej „Kultury”
Korespondencja Jerzego Giedroycia i Bohdana Osadczuka z lat 1950–2000w opracowaniu Bogumiły Berdychowskiej i Marka Żebrowskiego
Współpraca polsko-ukraińska – pomijając okres komunizmu, kiedy Ukraina była częścią ZSRR, a PRL krajem satelickim w obrębie sowieckiego imperium – została zainicjowana przez czołowe postaci polskiej i ukraińskiej emigracji politycznej, przez ludzi zaangażowanych na rzecz odzyskania przez ich narody suwerenności państwowej. Inicjatorem owego współdziałania był Jerzy Giedroyc, redaktor wydawanego w Paryżu miesięcznika „Kultura”, czasopisma, które udanie – co jest w historii prasy dość niezwykłe i wyjątkowe – połączyło ze sobą tematykę polityczną i literacką. Po stronie ukraińskiej najbardziej zaangażowany w kwestię współpracy z Polakami był Profesor Bohdan Osadczuk. Jego działalność jest w Polsce mniej znana, niż dokonania Giedroycia
Urodził się on w 1920 roku w Kołomyi w rodzinie ukraińskiej. Dzieciństwo i młodość spędził na Kielecczyźnie, gdzie jego ojciec pracował jako nauczyciel w szkole podstawowej we wsiach Boszczynek i Przybienice. W okresie okupacji hitlerowskiej, korzystając z porozumienia Ukraińskiego Centralnego Komitetu z władzami III Rzeszy w Generalnej Guberni, ukończył kursy maturalne w Krakowie, a w 1941 roku rozpoczął studia politologiczne na Uniwersytecie Berlińskim. Po zakończeniu II wojny światowej mieszkał w Berlinie Zachodnim i pracował – do 1949 roku – w Polskiej Misji Wojskowej. Tam też rozpoczął współpracę z ukazującym się w Polsce „Kurierem Codziennym”, z niemiecką prasą codzienną i periodyczną, a także z emigracyjnymi ukraińskimi czasopismami oraz ukraińską sekcją Radia Swoboda / Radia Liberty. Działalność publicystyczną kontynuował do końca życia. Pisywał do najbardziej opiniotwórczych gazet i czasopism w Niemczech i w Szwajcarii („Neue Zuercher Zeitung”), a po rozpadzie ZSRR w budującej swą niepodległość Ukrainie. W Polsce od 1993 roku był stałym komentatorem „Rzeczpospolitej”. Równolegle z pracą dziennikarską kontynuował karierę akademicką. Od 1956 roku aż do przejścia na emeryturę w 2001 roku był wykładowcą na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie. Tam też uzyskał habilitację za pracę dotyczącą planów Piłsudskiego wobec wojny prewencyjnej przeciwko hitlerowskiej III Rzeszy. Prowadził tam zajęcia z historii Europy Środkowej i Wschodniej. Zmarł 19 października 2001 roku w Zakliczynie koło Krakowa
Z Jerzym Giedroyciem poznał się na Kongresie Wolności Kultury w Berlinie w czerwcu 1950 roku. Redaktor „Kultury” już w pierwszym liście do Bohdana Osadczuka (z 10 lipca 1950 roku) w charakterystyczny dla siebie rzeczowy i konkretny sposób, pozbawiony osobistych akcentów, od razu przechodzi do meritum sprawy, poruszając kilka bieżących tematów oraz kierując do adresata kilka próśb. Oto one:
1. Wycinki z prasy niemieckiej dotyczącej nas czy uniwersytetu;
2. Sprawa „Ukrainskych Wistej” i książek ukraińskich;
3. Adresy ważniejszych wydawnictw ukraińskich na świecie, specjalnie w Ameryce;
4. Adresy ważniejszych periodyków niemieckich;
5. Adresy najważniejszych domów wydawniczych niemieckich;
6. Adres i dokładna nazwa instytutu orientalnego niemieckiego […]
J. Giedroyc, B. Osadczuk, Korespondencja…, s. 32. [4]
Osadczuk w równie rzeczowym tonie odpisuje po dwóch tygodniach. Korespondenci wymieniają między sobą pomysły na ożywienie współpracy polsko-ukraińskiej, ale także na działania na szerszej arenie międzynarodowej. Osadczuk, doskonale zorientowany w sprawach niemieckich, pełnił tu rolę konsultanta i pośrednika, odgrywał nieocenioną rolę w promowaniu „Kultury”, jej autorów i idei w świecie niemieckojęzycznym. Było to szczególnie cenne w sytuacji pomijania przez wielkonakładową prasę europejską wszelkich wzmianek o czasopismach wschodnioeuropejskiej emigracji.
Do bliższej współpracy publicystycznej Bohdana Osadczuka z „Kulturą” doszło w 1952 roku, kiedy to opublikował na łamach paryskiego miesięcznika tekst poświęcony sprawom niemieckim. W tym samym roku, w majowym numerze, ukazała się po raz pierwszy jego „Kronika polsko-ukraińska”. Współpraca ta trwała do końca istnienia czasopisma. „Kultura” przestała się ukazywać po śmierci Jerzego Giedroycia, który zmarł 14 września 2000 roku w Maisons Laffitte, podparyskiej siedzibie miesięcznika. Ostatni list Osadczuka do redaktora „Kultury” nosi datę 21 sierpnia 2000 roku.
W odróżnieniu od Giedroycia, który nigdy nie odwiedził Polski i śledził sprawy krajowe z oddali, Bohdan Osadczuk od początku lat 90. wielokrotnie bywał na Ukrainie i w Polsce, czynnie angażując się w bieżące sprawy polityczne i pełniąc rolę nieformalnego doradcy prezydentów Łeonida Kuczmy i Aleksandra Kwaśniewskiego. Swoimi spostrzeżeniami i refleksjami, a także środowiskowym ciekawostkami dzielił się ze swoim respondentem. Ich poglądy – a także oceny kierunków rozwoju sytuacji w Polsce i na Ukrainie są bardzo często zbieżne. I dość sceptyczne – charakterystyczny dla zilustrowania tego może być fragment listu Giedroycia z 21 czerwca 2000 roku:
W każdym razie niech Pan nie wpada w zbyt skrajny pesymizm. Żyjemy w okropnych krajach, ale nic na to nie poradzimy. Ja mam kilka wskazań marszałka Piłsudskiego, które są dla mnie drogą, m.in. powiedzenie, że jak się nie ma marmuru, to się z g… lepi monumenty
Tamże, s. 897. [5].
By lepiej zrozumieć współpracę Jerzego Giedroycia z Bohdanem Osadczukiem należy ją osadzić w szerszym kontekście myśli politycznej redaktora „Kultury”, która skrystalizowała się na łamach paryskiego miesięcznika w publicystyce i działalności literackiej jego najbliższych współpracowników – przede wszystkim Ludwika Mieroszewskiego i Józefa Łobodowskiego. Sam Giedroyc dłuższych tekstów publicystycznych nie pisał. Spełniał się w pracy redakcyjnej, swoje idee i pomysły przekazywał w listach, inspirując w ten sposób ich adresatów.
Giedroyc, Mieroszewski, Łobodowski – różne życiorysy, podobne cele
Giedroyc sprawami narodowościowymi zajmował się od wczesnej młodości. Krytyka polityki narodowościowej II Rzeczpospolitej na łamach redagowanego przez niego przed wybuchem II wojny światowej „Buntu Młodych” omal nie doprowadziła do aresztowania go i osadzenia w obozie w Berezie Kartuskiej. Polecenie wydał ówczesny minister spraw wewnętrznych, Marian Zyndram-Kościałkowski, były legionista i piłsudczyk. Giedroycia – również przecież piłsudczyka – uratowało wówczas to, że był urzędnikiem państwowym w Ministerstwie Rolnictwa, a jego zwierzchnik, minister Poniatowski, oświadczył: jeżeli aresztujecie Jerzego Giedroycia, natychmiast zgłoszę się do dymisji
Giedroyc i Ludwik Mieroszewski byli rówieśnikami, Józef Łobodowski (rocznik 1909) – trzy lata od nich młodszy. Dwaj pierwsi wywodzili się z tego samego środowiska społecznego, ze zubożałej arystokracji. Obaj studiowali prawo – Giedroyc w Warszawie, Mieroszewski w Krakowie; obaj też związali się z prasą – pierwszy, w czasie wolnym od urzędowania w ministerstwie rolnictwa jako redaktor „Buntu Młodych” i „Polityki”, drugi był dziennikarzem w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym”. Życiorys Łobodowskiego, poety i redaktora pism literackich w Lublinie, był znacznie bardziej barwny i awanturniczy – z okresem ostrego komunizowania, wyrokami sądowymi, konfiskatami tekstów przez cenzurę. No i z ośmioletnim pobytem w Rosji, między 1914 a 1922 rokiem. Z Jerzym Giedroyciem poznał się rok przed wybuchem II wojny światowej, kiedy zamieszkał w Warszawie i współpracował między innymi z „Polityką” i nawiązał przyjaźnie w środowisku młodych piłsudczyków.
Po wojnie, od 1948 roku, Giedroyc na stałe zamieszkał w Maissons-Laffitte, Mieroszewski w Londynie, Łobodowski zaś – po kilku uwięzieniach i ucieczkach w okresie wojny – wylądował w Madrycie. Obaj należeli do najbliższych i najbardziej zaufanych współpracowników Jerzego Giedroycia. O ile dla Giedroycia największą wartością było sprawne państwo, z dobrze działającym aparatem administracyjnym, wojskiem, organami porządku publicznego – to dla Mieroszewskiego największą wartością było społeczeństwo obywatelskie, które uważnie patrzy władzy na ręce. Ideę niepodległości łączył z zasadami wolności i demokracji. Sformułował tę myśl już w 1951 roku:
Bismarckowska teza głosząca, że absolutna suwerenność jest ostatecznym celem dążeń narodowych – jest dziś anachronizmem. „Kultura” zawsze była wierna poglądowi, że wolność jest celem nadrzędnym, któremu wszystko musi być podporządkowane. Pierwsze pytanie w politycznym abecadle brzmi nie – czy Polska będzie niepodległa? Lecz – czy świat jutra będzie światem wolnych ludzi? [...] Niepodległość Polski (między Rosją a Niemcami) rozpatrywana w oderwaniu od problemu radykalnej przebudowy systemu międzynarodowego, a w szczególności systemu europejskiego – jest mrzonką nie z tego świata
J. Mieroszewski, Literatura „Oblężonego Miasta”, „Kultura” 1951, nr 1, s. 4–6. [8].
Od tych stwierdzeń – jak łatwo dostrzec – już tylko krok do sformułowania podstawowych założeń „polityki wschodniej”: wolna i demokratyczna Polska nie może istnieć w totalistycznym otoczeniu, zarówno od wschodu, jak i od zachodu. Stąd koniecznym warunkiem jej suwerenności jest pokojowe współistnienie z najbliższymi sąsiadami – a zatem z Rosją, Niemcami, a także z niepodległą i demokratyczną Ukrainą, Białorusią i Litwą. Idee te rozwijał Mieroszewski konsekwentnie przez cały, 27-letni okres współpracy z „Kulturą”. Jeszcze w latach 70. pisał:
Zadaniem polskiej polityki wschodniej winno być rozbudzenie i potęgowanie wszystkich sił odśrodkowych w Sowietach i scementowanie wspólnego frontu narodów ujarzmionych przez Sowiety – Rosjan nie wyłączając
J. Mieroszewski, Materiały do refleksji i zadumy, Paryż 1976, s. 34. [9].
By wyraźniej zarysować wizję polityczną Jerzego Giedroycia i jego współpracowników, trzeba dodać, iż w ramach sfederalizowanej Europy nie mogło zabraknąć naszego zachodniego sąsiada, Niemiec. I w tej kwestii stanowisko „Kultury” od początku różniło się od – zrozumiałego skądinąd po tragicznych doświadczeniach wojennych – nacechowanego urazami i wrogością stanowiska zdecydowanej większości polskich środowisk, nie tylko zresztą emigracyjnych. Giedroyc i Mieroszewski uważali, że Europa nie może być zjednoczona bez ponownego zjednoczenia Niemiec. Już w 1946 roku Giedroyc zaproponował Jerzemu Stempowskiemu, by odwiedził Niemcy i spisał swoje wrażenia. Jego „Dzienniki podróży do Austrii i Niemiec” należały do pierwszych publikacji Instytutu Literackiego, jeszcze w rzymskim okresie jego działalności. Na zrujnowane niemieckie miasta i ich mieszkańców Stempowski patrzył współczującym okiem, w końcu oni również byli ofiarami wojny. Dużo miejsca sprawom niemieckim poświęcał w swojej publicystyce Mieroszewski, a ważną rolę pośrednika przy nawiązywaniu kontaktów z niemieckimi środowiskami politycznymi odgrywał Bohdan Osadczuk.
Współpraca w dziedzinie kultury i sztuki
Pogłębienie stosunków polsko-ukraińskich nie dokonałoby się bez szerszej współpracy – również w dziedzinie kultury i literatury. Emigracyjni pisarze i publicyści ukraińscy, ale także litewscy i rosyjscy, współpracowali z „Kulturą” – a najciekawszym owocem tej współpracy była duża antologia literatury ukraińskiej z lat 1917–1937, zatytułowana „Rozstriliane Widrożdenija”
Później to właśnie Giedroyc uzyskał od najwybitniejszych pisarzy rosyjskich, którzy opuścili Związek Sowiecki w latach siedemdziesiątych, publiczne opowiedzenie się za niepodległością Ukrainy
K. Pomian, W kręgu Giedroycia, Warszawa 2000, s. 42. [11].
Kilka lat wcześniej, w 1950 roku, na łamach „Kultury” opublikowano bogaty wybór współczesnej poezji ukraińskiej w przekładzie Józefa Łobodowskiego
Wkład tego poety, a zarazem obdarzonego ciętym piórem publicysty i tłumacza z literatury rosyjskiej, ukraińskiej, a także hiszpańskiej, w dzieło pojednania polsko-ukraińskiego był bardzo istotny. Maria Danilewicz-Zielińska
Długo marzyłem:
- Gdy z niewoli wspólnej
narody nasze razem się wybiją
i nad Noego skołatanym czółnem
głęboki cień oliwna rzuci gęstwa,
czas wówczas przyjdzie szlachcie i kolijom
godzić się
w łasce bratniego zwycięstwa.[...]
I taka przyszłość wstaje pod powieką:
- To nowa droga z Waregów ku Grekom,
przebita przez dwa narody młode.
I stary Rzym zjednany z Carogrodem!
Cofają się już mgły złowrogie,
znikają w azjatyckich głuszach…
Na ziemię schodzi święty ogień
z rozkutych rąk Prometeusza.
Ciągle otwarta pozostaje – kluczowa, choć na razie nie rozwijająca się w dobrym kierunku – kwestia poprawnych i korzystnych stosunków Polski z Rosją. Jerzy Pomianowski, bliski współpracownik Giedroycia, w swoim wspomnieniu o Redaktorze (opublikowanym w 2001 roku), jego wskazania w tej materii sprowadził do trzech warunków. Rzecz więc będzie wykonalna, jeżeli:
- nie stanie się to kosztem niepodległości i życiowych interesów wspólnych sąsiadów Rosji i Polski, przede wszystkim – Ukrainy;
- jeżeli Rosja włączona będzie do kontynentalnych struktur gospodarczych, egalitarnych z założenia, wykluczających czyjąkolwiek hegemonię, za to gwarantujących ową pomyślność, która czyni z agresji anachronizm;
- jeżeli stanie się to przy świadomym udziale samych Rosjan. Bez Rosjan zmienić Rosji nie sposóbJ. Pomianowski, Człowiek z antypodów [w:] Jerzy Giedroyc – Redaktor…, Lublin 2001, s. 199–200. [14].
Wskazania te pozostają ciągle aktualne.
J. Giedroyc, B. Osadczuk, Korespondencja 1950–2000, oprac. B. Berdychowska i M. Żebrowski, Wojnowice 2019.