18.04.2024

Nowy Napis Co Tydzień #250 / Pośród Cieni. Poezja Kamila Hyszki

W 2022 roku na łamach magazynu internetowego „Helikopter” (nr 11) ukazało się siedem utworów Kamila Hyszki. Powstały – zgodnie z datami pod tytułami – w 2021 roku i na początku roku 2022. Znaleźć w nich można zapach pigw, wakacje w Bejrucie, córę Damaszku, której włosy uszyto z piasku, ruiny antycznej świątyni, gdzie mieszkają chrząszcze, przyziemne życie, żuka gnojarza, poszukiwaczy złotego runa, w moździerzu ziarnka gwiazd, usypywanie mandali, piasek z butów, zmyślne neologizmy: „niedoczekajkę pospolitą”, „zbędnisia stepowego”, „prosicielka natrętnika zwyczajnego” – szereg zgrabnych metafor, swobodną grę słowami, jakąś podskórnie wyczuwaną egzotykę, bliskość z naturą. Czy kolejne wiersze Hyszki rozjaśniają nam jego portret i drogę twórczą, którą podąża?

Prolegomena – wejście w cień

I tak, i nie, od tekstów, które ukazały się bowiem w „Helikopterze”, te obecnie omawiane, powstałe w drugiej połowie 2022 roku, publikowane w „Nowym Napisie” różnią się znacznie. Ich autor zwraca mniejszą uwagę na otoczenie, elementy przyrody, brakuje tu motywów podróżniczych. Podmiot nie jest jedynie uważnym, ciekawym obserwatorem świata, czułym na wszelkie jego przejawy i odmiany. Przekaz staje się bardziej osobisty, intymny, przedstawione zostają relacje rodzinne podmiotu, niekiedy bierze on czynny udział w sytuacji lirycznej, zwracając się bezpośrednio do domowników. Hyszka idzie w stronę prozaizacji poezji, tekstowej hybrydyZob. G. Grochowski, Tekstowe hybrydy. Literackość i jej pogranicza, Toruń 2014.[1] . To utwory liryczne zbliżające się formą i sposobem prowadzenia narracji do prozy, granicy tej jednak nieprzekraczająceNa temat mglistości genologicznej prozy poetyckiej, liryki prozą, poematu prozą, zacierania się granic między wierszem i prozą zob. na przykład A. Kluba, Poemat prozą. Rozważania genologiczne, „Pamiętnik Literacki” 2010, z. 2 (101), s. 5–29.[2]. Poeta rozluźnia nieco klasyczne rygory metryki, oszczędniej dzieli swoje wiersze na strofy, stosuje nieregularną liczbę sylab w wersach, używa przerzutni nadających wewnętrzną rytmikę powtórzeń, w zwartych tekstach umieszcza zdania pozbawione (poza nazwami własnymi) dużych liter. I wielkich złudzeń. Świat w nich przedstawiony jest miejscem smutnym w swojej ponurej dosłowności. Świadczą o tym obrazy i motywy jak wielopiętrowy bunkier z wiersza Poeta, dębowe pudełka-trumny, ceremonia pogrzebu, padający deszcz (Miłość i Śmierć); industrialna fabryka z neonowym napisem na stalowej bramie, kominy, tory, „którymi nic już nie pojedzie” (Fabryka). To świat przygasania ideałów i ludzi, którzy przychodzą i odchodzą „z pokolenia na pokolenie: martwy ciąg niemiłości. gdy / spadają gwiazdy” (Pokolenia). Głównymi tematami tej poezji są właśnie przemijanie i śmierć, a raczej to, co po niej zostaje – dojmujące uczucie straty oraz trudnej do opisania metatekstowej pustki („wskrzesza ją na krótką chwilę, / na wtorek tego jednego zdania” – Śmierć matki). Z ponurej treści wyłania się surowa forma. Dla przykładu: licznie występujące w tekstach Hyszki przerzutnie przestają być jedynie metodą akcentowania określonych części wersu, a stają się dodatkowo wyrazem niepewności, niepokojuZob. A.S. Mastalski, Przerzutnia i wersyfikacja (na marginesie prac Giorgia Agambena i Adama Kulawika), „Forum Poetyki” 2021, nr 25, s. 37.[3]: „oni byli / martwi” (Miłość i Śmierć); „a jednak można się skaleczyć / w listopadzie” (Pokolenia).

Wiersze Hyszki składają się z krótkich, jakby przerywanych, pozbawionych barokowo-wybujałej lirycznej ornamentyki, wspomnień i refleksji zarazem – stanowią coś na kształt wyrwanych z notatnika diarystycznych zapisków, coś na kształt raptularza. To utwory, które z pozoru w przyziemnej, ale dalekiej od banalności, namacalnej, bolesnej, odważnej, intymnej i może dlatego takiej surowej treści i formie skrywają przemyślany, spajający je koncept, wzbogacony o filozoficzne oraz psychologiczne odniesienia.

Cienie

W pierwszym chronologicznie wierszu Śmierć matki swoją wypowiedź podmiot zaczyna od przytoczenia słów ojca, który od lat codziennie powtarza, że matka podmiotu umrze na drugi dzień („jutro twoja matka umrze”). Okazuje się, że słowa te, wypowiedziane po raz pierwszy pięć lat temu, w któryś (niesprecyzowany) wtorek, mają siłę sprawczą – na drugi dzień w środę matka umiera. W kilku wersach Hyszka przedstawia rodzinny dramat: matka umarła, ojciec postradał zmysły. Ale utwór ten ma też, a może przede wszystkim metatekstowy wymiar: „wskrzesza ją na krótką chwilę, / na wtorek tego jednego zdania”. Zdanie więc potrafi metaforycznie przyczynić się do śmierci, ale może jednocześnie wskrzeszać. Ujawnia w ten sposób swój performatywny charakter – ustanawia rzeczywistość pozajęzykową dzięki temu, że pojawia się w świadomości tych, którzy pozostają pod jego wpływem.

W kolejnym wierszu (Fabryka) również pojawiają się zmarła matka i ojciec, który zwariował. Tym razem podmiot skupia się na zmienności oraz przemijaniu ludzkich zatrudnień, które symbolizuje zamknięta fabryka – niegdysiejsze miejsce pracy jego ojca. Każda z trzech strof wiersza zaczyna się od nadających rytm całości słów: „kiedy zamknęli fabrykę”. W utworze przeważa duszny, industrialny, ale i nieco melancholijny klimat, sam zaś wiersz kończy się ironiczną puentą: „niby to samo, a jednak trzeba / mówić dzień dobry. nie to co przechodzić z cynicznym / uśmiechem pod neonowym napisem stalowej bramy”.

Przemijalność, a bardziej nawet względność czasu to temat wiersza Poeta. Jest on po trosze lirycznym odpowiednikiem charakteru. Przypomnijmy, że charakter to gatunek literacki w formie krótkiego tekstu prozą, skupiony na jednym bohaterze, opisujący go za pomocą zdarzeń, które stają się elementami jego charakterystyki. W tym wypadku bohaterem jest sąsiad podmiotu lirycznego, mieszkający na trzecim piętrze „wielopiętrowego bunkra”, przedstawiony na zasadzie ironicznego kontrastu – zetknięcia osiedlowej, „reklamówkowej” codzienności z poetycko-filozoficznym byciem w świecie: „gdy naciąga skarpety myśli o / Heideggerze. […] uwikłany w język nie wychodzi z długów. rzeczy / nazywa po imieniu choć najczęściej rymuje milczenie”. Przywołanie niemieckiego filozofa okazuje się nieprzypadkowe. Człowiek nieustannie przekracza zarówno siebie, jak i napotykane wewnątrz świata byty: „był już sprzedawcą, kelnerem, / bywalcem. przeżył śmierć Boga i wiele kobiet, które nigdy nie / mówiły dzień dobry”. Najogólniej autor Bycia i czasu ujmował świat jako zaprojektowaną przez człowieka siatkę odniesień, która łączy rzeczy i nadaje im sensZob. W. Rymkiewicz, Martin Heidegger: „Bycie i czas”, „Przegląd Filozoficzny” 1998, nr 3 (27), s. 238.[4]. Tak też i czas w rozumieniu Heideggera nie jawi się jako metaforyczna rzeka, lecz jako ustanowiony przez czasowość porządek, włączony w układ odniesieńZob. K. Michalski, Heidegger: filozof i czas, „Teksty” 1974, nr 6 (18), s. 67–68.[5]. Wróćmy jednak do poety-sąsiada, który: „śledzi kocie wędrówki gwiazd czekając aż / rozpuści się aspiryna”. Czas kosmiczny zostaje zestawiony z czasem ziemskich zwyczajności. Nieco zastanawiająca jest druga, krótsza, trzywersowa strofa wiersza, w której Hyszka nadal podkreśla względność czasu („z tym czasem to śmieszna sprawa”), ale już nie tylko w duchu heideggerowskim. Czy bowiem rzeka Dunaj, której krople bohater poeta odlicza w filiżance, to nie przypadkiem odniesienie do heraklitejskiej idei czasu-rzeki?Być może mowa tu o innym Dunaju, może nawet trunku o tej nazwie (są takie), nie zmienia to jednak faktu jego nadrzędnej i niezmiennej „płynności”.[6] Wers ostatni: „Dunaj przepływa po raz drugi” zdaje się tylko to potwierdzać: czas płynie jak rzeka (do której nie można wejść dwa razy, tak samo), ale jednocześnie czas ma też charakter cykliczny.

Relacyjność (zależności, układy odniesień) unaocznia się w języku poetyckim, pełnym figur retorycznych, metafor, hiperbol, antytez, paradoksów semantycznych. Liryka staje się dla Hyszki środkiem wyrazu odpowiednim także do opisu wymykających się logice „dziennej” doświadczeń onirycznych. Miłość i Śmierć, czyli tytuł kolejnego, najbardziej chyba zagadkowego wiersza z omawianych przywodzi na myśl greckich Erosa i Tanatosa. Według psychoanalizy Freuda to popędy życia i śmierci, dwie główne siły sterujące motywacjami człowiekaZob. S. Freud, Kultura jako źródło cierpień, tłum. J. Prokopiuk, Warszawa 2013.[7]. Ów trop psychoanalityczny oraz niejasna, groteskowa, wymykająca się logice sytuacja liryczna, istny strumień świadomości i znaczeń – mogą wskazywać, że mamy do czynienia z enigmatycznym zapisem snu, onirycznym wspomnieniem podmiotu, który opowiada o zmarłych bliskich (rytmiczny, powtarzany trzy razy zwrot „oni byli martwi”), w tym przede wszystkim o swojej matce. Skrawki odczuć nakładają się na siebie, tworząc mozaikę, której tematem przewodnim wydaje się pogrzeb. Wskazują na to słowa „z prochu powstała ale się nie obróciła” będące parafrazą starotestamentowej sentencji „Prochem jesteś i w proch się obrócisz…” (Rdz 3,19), wypowiadanej w Środę Popielcową oraz podczas ceremonii pogrzebowych. Co znamienne, dwa razy podmiot podkreśla, że „dzisiaj jest wtorek”, a matka podmiotu ma umrzeć właśnie w środę. Wypowiadana sentencja zyskuje dodatkowe znaczenie – w bezpośredni sposób nawiązuje do wcześniej omawianego wiersza Śmierć matki. Fragment: „oni byli / martwi, schowani głęboko, głęboko w dębowych pudełkach a / potem jeszcze raz głęboko w ziemi”, wskazuje na zmarłych, schowanych w dębowych trumnach w ziemi, czyli prawdopodobnie mowa o cmentarzu. W sennej wizji pojawia się też figura chłopca – piękny blondyn – prawdopodobnie dziecięca wersja samego podmiotu (alter ego poety z czasów najmłodszych?), o którym pisze on w trzeciej osobie. Krzyżują się w tej przestrzeni stosunków międzyludzkich relacje (śniącego) Ja-Dziecka z (wyśnionym) Rodzicem i (śniącego) Ja-Dorosłego z (wyśnionym) Dzieckiem. Teoretycznych podstaw społecznych schematów relacyjnych, zwanych transakcjami, dostarcza analiza transakcyjna Erica Berne’aWięcej na ten temat zob. E. Berne, W co grają ludzie. Psychologia stosunków międzyludzkich, tłum. P. Izdebski, Warszawa 2004.[8]. W eksplikacji tego tekstu pomóc może także psychoanaliza w interpretacji Ericha Fromma:

Głęboka tęsknota do pozostania małym dzieckiem zostaje zazwyczaj stłumiona (staje się nieświadoma), ponieważ jest ona nie do pogodzenia z ideałami dorosłego życia, którymi dziecko nasiąka w […] społeczeństwieZob. E. Fromm, Rewizja psychoanalizy, tłum. R. Saciuk, Warszawa 2006, s. 40.[9].

Tęsknotę tę potęguje poczucie straty i świadomość nieodwracalnego, które na chwilę rozmywa się w sennej wizji. Być może też wielce istotna w omawianym wierszu figura chłopca-blondyna to oniryczna inkarnacja archetypicznego, jungowskiego „cienia”Metaforyka „cienia” posiada szeroki potencjał interpretacyjny. Bogactwo semantyczne tej figury od wieków ogniskuje się jednak przede wszystkim wokół śmierci, zmarłych (zob. „cieniów siedlisko” w Odysei Homera), ulotności ludzkiego życia (zob. na przykład A. Kalbarczyk, Cień jako biblijna metafora znikomości ludzkiego życia, „Poznańskie Studia Teologiczne” 2004, t. 16), przemijalności, nietrwałości, braku światła. Z kolei w koncepcji struktury osobowości Carla Gustava Junga „cień” to nazwa jednego z archetypów, istotny składnik nieświadomości, sensu largo ciemna strona osobowości (zob. C.G. Jung, Aion. Przyczynki do symboliki Jaźni, tłum. R. Reszke, Warszawa 1997; A. Warmiński, Koncepcja „cienia” w psychologii analitycznej C.G. Junga, „Rocznik Naukowo-Dydaktyczny” 1997). Każde z zaprezentowanych tu znaczeń wpisuje się w ogólną charakterystykę publikowanej w „Nowym Napisie” poezji Hyszki, stąd zastosowanie tej metafory w mojej interpretacji.[10]. Czemu „kładzie się na stole”, jest „nagi i piękny”, „pachnie korą dębu” (paralela do dębowych trumien), pod paznokciami ma cmentarną ziemię, dotyka wargi podmiotu? Z każdą kolejną lekturą tego wiersza mnożą się znaki zapytania. Ostatecznie stół, cmentarz, pogrzeb zostają zastąpione lasem, w którym gubi się przerażony podmiot. Wersy końcowe („matko, dzisiaj jest wtorek, dopiero jutro umrzesz i tak od / wielu, wielu lat. oni byli martwi. ja byłem w nim”) mogą wskazywać, że opowiadany przez podmiot koszmar śni mu się od wielu lat, las zaś jest metaforą samotności, zagubienia, z którego bohater już się nigdy nie otrząśnie, nigdy już z tego lasu nie wyjdzie.

O przemijaniu, ale i zachowywaniu przy tym ciągłości („z pokolenia na pokolenie”) pewnych uczuć lub ich braku, o śmierci i zapomnieniu („martwy ciąg niemiłości. gdy / spadają gwiazdy, nie potrafię myśleć o tobie”) opowiada utwór Pokolenia. Ale czy niemożność myślenia o osobie oznacza, że się jej nie kocha? Bo chociaż w potłuczonym szkle podmiot nie znajduje twarzy kogoś, do kogo wypowiedź kieruje, to jednocześnie przyznaje, że „można się skaleczyć / w listopadzie”. Czemu akurat w listopadzie? Ze względu na święto zmarłych? Czy listopad jest miesiącem, w którym podmiot przypomina sobie o kimś, o kim nie myśli, „gdy spadają gwiazdy”? Wszystko to pozostaje niejasne. Najważniejszy staje się ogólny sens wypowiedzi: powszechna niemiłość – tutaj prawdopodobnie w znaczeniu braku czułości, braku empatii, być może wynikających z częściowego braku międzypokoleniowego zrozumienia.

Matka czytała moje wiersze – ostatni z prezentowanych w „Nowym Napisie” utworów Hyszki, chronologicznie najnowszy, opatrzony datą 30 września 2022 roku, dopełnia ich pesymistyczny, fatalistyczny, posępny charakter. Podmiot ujawnia, że pisze teksty smutne, pełne żalu (w tym przypadku można domniemywać, że wiersz prawdopodobnie zawiera elementy autobiograficzne), chociaż matka podmiotu chciała, aby pisał teksty weselsze. Zastosowany w pierwszym wersie czas przeszły („mówiła”) wskazywać może, że matki podmiotu już nie ma, pozostaje w sferze wspomnień. Relacja „ja – matka” pojawiała się już w poprzednich utworach. Z kolei wątki metatekstowe domykają całość analizowanych tutaj wierszy Hyszki. Ten krótki, dwustrofowy utwór przepełniony jest gorzko-ironicznym nastrojem, warto przytoczyć go w całości:

matka zawsze mówiła: twoje wiersze są smutne i pełne są
żalu. jakbym coś zrobiła źle. potem dodawała: napisz coś
kiedyś radosnego o słońcu i kwiatach, i wiośnie.

piszę więc matko radośnie
o słońcu
o kwiatach
o wiośnie

Druga zwrotka nabiera dodatkowego odcienia w zestawieniu ze strofą pierwszą. Ostatecznie podmiot nie potrafi spełnić prośby matki, nie potrafi pisać prawdziwie radośnie, a jedyne na co go stać, to kolejny „smutny i pełen żalu” wiersz zabarwić dosadną ironią, której symbolem może być celowo sielankowo, nieco kiczowato brzmiący rym: „radośnie – o wiośnie”. Utwór uwypukla nadrzędny problem poetycki Hyszki.

Synteza

Kontrast zaprezentowanych, najnowszych wierszy względem wcześniejszych (chociażby publikowanych we wspomnianym „Helikopterze”) uwidacznia pogłębiający się posępny, fatalistyczny, nihilistyczny, a przy tym nieco ironiczny wymiar tej poezji. Kwestie egzystencjalne, tematy nadrzędne: przemijanie, śmierć, miłość i przeciwstawiona jej niemiłość, przedstawione na tle zanikających relacji rodzinnych determinują formę tych lirycznych wypowiedzi. Przez kolejne słowa, wersy, strofy sączy się bardzo osobiste poczucie straty i żalu, wychodzi na wierzch schowana pod płaszczem surowej konwencji wrażliwość kształtująca się w człowieku od lat najwcześniejszych, bo dotycząca relacji rodzinnych: dziecko–rodzic. W jednym tylko przypadku są to relacje sąsiedzkie (Poeta). Ale nawet w tym tekście podmiot w swoim opisie „przekracza” drzwi mieszkania sąsiada-poety, wspominając o aspirynie i skarpetkach. Wszystkie te wiersze zdają się skrawkami jednej opowieści, niemal dziennikowymi (opatrzonymi datami), lirycznymi zapisami doświadczenia pozornej codzienności jednego i tego samego podmiotu.

Wobec tego czym jest poezja Hyszki zaprezentowana w „Nowym Napisie”? To przede wszystkim dojmujące studium ludzkiej psychiki, świadectwo zagubienia jednostki w świecie przemijania wszystkiego i wszechobecnego panowania bezwzględnego czasu, który względność zachowuje jedynie w słowie.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Kamil Pilichiewicz, Pośród Cieni. Poezja Kamila Hyszki, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 250

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...